– A jak ciebie zacznie w brzuchu mulić, tak ty choć przewal sia – nie wysiądziesz! – A z europlanu ty wysiądziesz, a?.
– Spadochrony są!
– Na takiego bambaryłę jak ty to jednego spadochrona mało! -uciął dyskusję Kaźmierz. Nie pozostawało nic innego, jak załatwić bilety na statek 'Batory'. Ania załatwiła bilety na podróż morską, ale tylko Zenek wiedział, że potem z Montrealu, dokąd przybijał 'Batory', do Chicago mogą się dostać tylko samolotem. Ania bała się, że Zenek może zdradzić tę informację Pawlakowi i na wszelki wypadek odebrała od Zenka przysięgę, że dochowa tajemnicy. Zgodził się pod warunkiem, że ona złoży mu przysięgę dochowania wierności małżeńskiej. – Już ci dwa razy przysięgałam: przy cywilnym ślubie i w kościele.
– Na Amerykę muszę mieć specjalne gwarancje! Zenek, choć pozornie zaakceptował plany Ani, to w gruncie rzeczy cały czas prowadził działalność dywersyjną, by odwieść Kargula i Pawlaka od zamierzonej podróży. Zdobył od weterynarza Jeżewskiego tygodnik „Enquirer” i głośno przeczytał wszystkie przepowiednie grona tak sprawdzonych jasnowidzów,jak reverende David Bubar z Memphis, Irene Hughes z Chicago, słynna Brytyjka Evy Petulengro oraz Jacquelina Eastland z Los Angeles. Przewidywali oni, że konflikt na Bliskim Wschodzie jeszcze w tym roku, doprowadzi do nuklearnej wojny światowej, a komunistyczny premier Kuby, Fidel Castro, zostanie przy pomocy Rosjan pozbawiony władzy i zgładzony… – Aj, Bożeńciu, taż wtenczas ja by uwierzył w Twoje miłosierdzie – westchnął szczerze Pawlak, unosząc oczy ku obrazowi świętej Rodziny. Zenek czytał dalej litanię faktów, które dopiero miały nastąpić, ale których wedle jasnowidzów powstrzymać już nie było można: afera Watergate będzie dziecinną zabawką wobec skandali przywódców demokratycznych, jakie będą wyciągnięte na światło dzienne; silne trzęsienie ziemi nawiedzi Kalifornię, wywołując olbrzymi wylew morza, który pochłonie San Francisco; wylądują w USA goście -pasażerowie latających talerzy – którzy wzbogacą naszą wiedzę medyczną i spowodują przełom w leczeniu raka, ale równocześnie pojawi się tajemniczy grzybek, który zatruje żywność… – Taż ja by nie wytrzymała w takiej niepewności żyć, jak oni w tym imperializmie żyją – Marynia ze zgrozą pokręciła głową.
– U nas żaden jasnowidz niepotrzebny, każdy sam z siebie wie, że tylko gorzej może być. – Ot, dziermolisz, Marynia – ofuknął ją Kargul.
– Patrzaj, jakie u nich za to bezlitosne możliwości: trzęsienie ziemi, powódź, a jeszcze te kosmity! – A jak ta wojna będzie, co Zeniu o niej przeczytawszy? – nieśmiało spytała Anielcia, która wierzyła we wszelkie przepowiednie od czasu, gdy z kart jej wyszedł wielki wstyd w rodzinie i faktycznie córka Hania wyszła za milicjanta, Franciszka Marczaka. – Zapomniała, co robić? -Kargul miał sprawdzony wariant ocalenia.
– Niech do Pawlaków do piwnicy skryją się jak wtenczas, co nas te czołgi wyzwalać przyszły, bo Kaźmierz moją Mućkę na minie wysadził! – Bo w szkodę lazła!
– Baśniaki opowiadasz!
– Ty mnie w denerwację nie wprowadzaj, boś zawsze lubił na cudzym się spasać! – Żeby moja krzywda tobie bokiem wyszła! – obruszył się Kargul na to oświadczenie sąsiada. – Z ciebie, Władek to prosto bezlitosny cham! Czyją ty 'Żmijówkę' wtenczas pił?! – A czyja krowa do nieba na minie pofrunąwszy, a?!
– Ciesz się, że ty wtedy ocalał! Bo kto na moje wlizie, ten kolacji nie dożyje, tak mi dopomóż Bóg! I w ten sposób, zanim wedle przepowiedni jasnowidzów amerykańskich doszło do wybuchu wojny nuklearnej, o mały włos nie doszło znowu do dalszego ciągu wojny Pawlaków z Kargulami. Dla Ani byłaby to ruina jej marzeń. Odkąd usłyszała od mister Septembra obietnicę, że wróci z Ameryki bogatsza, niż do niej wyjedzie, zrobiła wszystko, by dać losowi szansę. Każdy konflikt Pawlaków z Kargulami mógł zamknąć przed nią furtkę do raju. Obu dziadków jakoś przekonała, że Mućka to już zamierzchła historia, teraz są na innym etapie i jadą do Ameryki, by dać świadectwo, że dzięki wzajemnej zgodzie przetrwali nawet socjalizm… – Ot, jako żeś mądrze rzekła, moja ty dziewuchna, tak ja Kargulowi jako patriota jego podłość zapomnę! – powiedział Pawlak.
– Przyjdzie te podróż przecierpieć – westchnął Kargul.
– Ale jak już wrócimy, w tu poru przyjdzie nam historyczne rachunki wyrównać…
Rozdział 10
… Więc jadę! Wszystko przede mną! Najgorsze, że ci starzy też jadą. No, ale bez dziadków Zenek za chińskiego Boga by mnie nie puścił! Trudno, lepiej pojechać z takimi 'gorylami' niż wcale. Na miejscu jakoś się od nich uwolnię. Przecież mogę liczyć na pomoc mister Septembra. To był prawdziwy cud, że go spotkałam pod Jasną Górą. Pytał mnie o przeszłość dziadka Johna, czy był kiedyś żonaty. Wiem, że jeszcze w Krużewnikach miał jakąś narzeczoną. Chyba jej było na imię Marcysia? Tak, Marcysia od Szałajów. Musiał być nielicho skąpy, jeśli nie ściągnął do Ameryki tej, w której podobno się tak zachwycił. „Zachwyciłem się w niej” – tak podobno powiedział do prababci Leonii. Podobnie jak Zenek we mnie… Ale jeśli dziadek John nie miał żony, to i dzieci nie miał, komu więc zapisze swój majątek? Podobno skąpy był. Ale co ja właściwie o nim wiem? Że przebił płuco dziadka Władzia kosą i że z tego powodu dał dyla do Ameryki, a teraz dziadek Władek uważa, że powinien mu za to podziękować; on odkroił kawałek miedzy między Pawlakami a Kargulami na szerokość pudełka od zapałek, a dzięki temu John był wyzyskiwany przez amerykański kapitalizm tak skutecznie, że dorobił się piętrowego domu w Chicago. Boże, jak żałośnie przy nim wyglądają nasze chaty w Rudnikach! Po co dziadek Kaźmierz kazał wysłać do Chicago to zdjęcie z traktorem, telewizorem i fiacikiem sołtysa Fogla? Jeszcze mój chrzestny ojciec pomyśli to samiuteńko, co mój Zenek: że socjalizm jest faktycznie przodującym ustrojem. Trudno, każdy ma jakieś swoje odbicia. Całe szczęście, że zgodził się na mój wyjazd. Będę musiała mu za to dziś podziękować, żeby nie żałował swojej decyzji. To ostatnia noc przed podróżą. Raczej nie mam szans specjalnie się dziś wyspać… Takie myśli kłębiły się w głowie Ani w ową ostatnią noc przed wyjazdem. W pokoiku na górze stały spakowane walizki, na które padało światło księżyca. Czekała na Zenka, który przy reflektorach kończył młóckę. Ile to już czasu upłynęło, odkąd ogłosiła strajk małżeński? Zawiesiła go już następnego dnia, gdy przyszły listy od Johna Pawlaka i zapadła decyzja wysłania delegacji samych swoich do Ameryki na otwarcie klubu w domu Jaśka. Od tej chwili co noc dawała Zenkowi dowody, że próba strajku była jedynie aktem jej determinacji. Czekała teraz na niego całkiem naga, by miał co pamiętać z tej ostatniej nocy… Wraz z Zenkiem pojawił się w pokoiku zapach zboża. Wyciągnęła ku niemu ramiona, starając się przybrać kuszącą pozę, jak te modelki z „Penthousa”. – Zen! Teraz wiem, że mnie naprawdę kochasz! – szepnęła, ściągając mu przez głowę trykotową koszulkę. – Dopiero teraz?