Выбрать главу

Ich mroczny świat, wyrzucający ich przy najmniejszym podmuchu w nieznaną przestrzeń, po powrocie przesuwał się o kilka sekund do przodu i powracali w szoku, w zupełnie niezrozumiałe sytuacje.

Zaczęłam ich opisywać w swoich dziennikach około 13 roku życia. Jeszcze się nie szprycowałam, pozwalałam sobie na nieduże dawki alkoholu, po których wiedziałam, że jeszcze mnie nie dopadną, a moja przestrzeń poszerzała się o kilka centymetrów i mogłam głębiej oddychać do momentu, kiedy zarzygany głos ojca stawiał mnie na ziemi: Ty kurwo słyszałam z każdego zakamarka ścian.

W ciemnościach nocy, kiedy przychodziło ZŁO, które powodowało całkowite znieruchomienie, widywałam diabły o szklanych oczach lub opadałam w wir tworów nieustannie zmieniających kształty. Usiłowały mnie opleść i skonsumować. Kim były? Nocne wędrowanie wyciszało dzień, mniej bałam się ludzi, jakby obcowanie z demonami dawało mi pewność, że życie ludzkie, jego drobne codzienności, są mało istotne. To Księżyc wskazywał nowe drogi, a Słońce porażało, zmuszało do poszukiwania cienia.

Tutaj, właśnie tutaj byłam po drugiej stronie nieskończoności. Kokaina stała się mną, a ja rozpadem, czymś nieuchronnym, czego nie można powstrzymać, jak drżenia ziemi czy erupcji wulkanu.

Nadszedł czas rozwoju. W ciągu sekundy świat runął, polała się krew i dostałam pierwszej miesiączki. Naprawdę starałam się poczuć kobietą, lecz oprócz boleści i poczucia bezsilności nie było NIC. Poraziła mnie myśl, że oto mogę stać się matką, gdy jakiś samiec zechce wlać we mnie swoje nasienie w przypływie napadu pożądania i mogę wydać na świat jeszcze jedno niekochane istnienie, być może sobowtóra, którego będę chciała zniszczyć.

Akt seksualny jawił mi się jako tajemnicza siła, która czyniąc cud w naturze, zniewala, poniża, zabiera poczucie własności ciała. Nie pojmowałam cyklu, potrzeby kopulacji w innym celu niż prokreacja. Z zaciekawieniem i dziwną tęsknotą przyglądałam się kobietom w ciąży. Nie wiedziałam, gdzie byłam przed moimi narodzinami. Czułam sprzeczność w dążeniach własnych.

Zaczęłam obawiać się śmiertelnego grzechu, o którym opowiadał nieustannie ksiądz na religii. Byłam tak przerażona, że nigdy więcej nie poszłam do kościoła. Byłam pewna, że za niezawinione grzechy zostanę ukarana nagle i boleśnie, porażona piorunem lub niezwykłą chorobą.

Kokaina rozsypuje moje pióro, papier, palce. Poraża zniszczeniem wszystko, czego dotknie. Zabija rodzinę, znajomych. Nie wytrzymuję obecności drugiego bliżej, niż na odległość siedmiu metrów. Przy próbie dotyku wpadam w szał, gryzę, tnę nożem powietrze dla odstraszenia wroga. Urazy wczesnodziecięce. Matka katowała mnie zamiast przytulać. Mam nadzieję, że teraz nikt mi nie przeszkodzi. Potem odejdę.

Ona od początku chciała mojej śmierci. To proste i oczywiste, dlatego takie porażające. Aborcja emocjonalna, jeżeli nie stać cię na odwagę realnego skalpela. Nie, nie możesz wyskrobać własnego dziecka, co by ludzie powiedzieli. Lecz kiedy już się pojawi, można nienawiść przekształcić w poświęcenie, można zawsze obwinić ofiarę. Oto jest, patrzcie, wyrodne dziecko, syn marnotrawny, upadła córa. A myśmy tak kochali, karmili, opierali, dawali pieniądze na najlepszych lekarzy, odcinali pętle, wyciągali z więzień, prali zasrane gacie. Zawsze gotowi do usług, tylko niech już się zabije skutecznie. Co za ulga, można pomnik postawić, kwiaty posadzić, łzy ronić dla społeczeństwa. Można pojednać się z Bogiem. Amen. Oto stanie się. Już niedługo.

Poznawanie tajemnic własnej płci. Według mężczyzn byłam najlepszą dupą do pieprzenia, trzynastka, jeszcze dziecko a już z oznakami kobiecości. Wprawdzie nie potrafiłam tak jak Tajka żonglować wargami sromowymi, lecz moja niewinność rozpalała facetów do białej gorączki, bez udziału mojej świadomości. Sądziłam naiwnie, że drapanie się po jądrach i szybkie wzwody członka, który opadał po chwili, należą do natury ich istnienia. Obudziłam się wieczorem. Kiedy nie piszę, nie pamiętam dnia.

W szóstej klasie zazdrościłam chłopcom wolności bez comiesięcznego krwawienia. Ubierałam się w spodnie, włosy zawsze przystrzyżone do granic możliwości, by nie wyglądały dziwacznie. Aby się upodobnić do płci przeciwnej, nosiłam w obcisłych spodenkach piłeczki do pingponga. To dawało mi poczucie przewagi, wręcz siły. Byłam dwupłciowa. Dopiero rok później zrozumiałam, że w roli dziewczyny tkwi niepojęta moc. Miałam w sobie broń, którą mogłam zaatakować w każdej chwili, obezwłasnowalniającą. Trzech chłopców z mojej klasy brałam ze sobą na wagary, nad rzekę. Piliśmy tanie wina owocowe i tam poznałam smak dotyku, na trawie chłodnej, zroszonej poranną mgłą. Zwycięzca po bitwie dostawał nagrodę, pocałunek. Nie wiedziałam jeszcze do czego im służą nabrzmiałe członki, z których po kilku ruchach tryskała lepka, mętna ciecz.

Jasność bez światła.

Ciemność bez mroku.

Każdy nosi w sobie niespełnioną miłość.

Zaczęło mi brakować pieniędzy. Odczuwałam wręcz fizyczną potrzebę alkoholu. Upijałam się codziennie z dziecięcym uporem, do nieprzytomności, bez odruchu instynktownego lęku przed zagrożeniem.

Kradłam, kłamałam. Tak jak oni.

Ludzie przemijają.

Dopiero teraz, kiedy wiem, że się rozpadam, ktoś mógłby mnie przytulić, maskując twarz w odrażającym geście. NIE! Kolejne oszustwo bezmiłości.

Powoli uświadamiałam sobie różnicę pomiędzy nastolatkami, których nic nie interesowało po wyczerpaniu masturbacją a starszymi panami, którzy wyczuwali moje zagubienie. Właściciel pobliskiego kiosku z owocami zapraszał mnie do środka i pokazywał ogromnego penisa, cmokając rozchylonymi wargami. Dotykałam zaciekawiona pulsującego, czarnego fallusa i słuchałam jęku zadowolenia. Nigdy nie zaproponował mi stosunku czy minety. Sądzę, że obawiał się mojej zdrady. Miał żonę i małą córeczkę.

Jeżeli będzie się podchodziło do nałogu jak do osobistego dramatu, żalu czy nieszczęścia, a nie jak do choroby, nigdy nie wybaczymy pacjentowi jego szaleństwa.

Podobieństwo uzależnionych jest bliźniacze. Chodzi tu o kwestię wyboru trucizny.

Właśnie w tym okresie wyostrzył mi się zmysł węchu i rozpoznawałam nadchodzącą śmierć ludzi, którzy mnie otaczali. Wraz z zapachem pojawił się obraz, odbijany jak na ekranie gigantycznego kina śmierć drobnym krokiem baletnicy, z rozkołysanymi piszczelami, brała skazanego delikatnym muśnięciem za rękę i popychała w stronę wąskiego tunelu. Po tej stronie pozostawało jedynie ciało, wiotkie, w fioletowopomarańcznwych plamach, przypominające nadpsuty, dojrzały owoc, z przestrachem w porażonych oczach. Z ostateczną ulgą. Pytałam ją, dlaczego ludzie tak odmiennie przyjmują oczywisty los, lecz śmierć mijała mnie z lekceważącym gestem i mówiła: Nie, na ciebie jeszcze nie dano mi pozwolenia.

Jej zapach, zbyt przedłużany, osaczał mnie, niczym zwierzę zasypywane w norze. Wierzę, że pisanie nie stanie się kolejną obsesją. I tak nie zdążę się o tym przekonać. Rozbiegane gesty podstarzałych dżentelmenów w tramwajach czy autobusach (na inne środki nie było mnie stać, nie byłam wtedy dziwką wożoną samochodami) spowodowały, że odkryłam mechanizm wzbudzania łechtaczki i oczywiście związaną z tym przyjemność doznawania wielokrotnego orgazmu. Onanizowałam się codziennie nad ranem lub po powrocie ze szkoły, by osłabić napięcie po awanturach z nauczycielami.

Pamiętam, że po kolejnej skardze za spanie w ubikacji po pijanemu w szkole, czy palenie papierosów na lekcji, rodzice zdobyli się na jedną reakcję dostałam lanie, solidne, z dozą pewnego okrucieństwa, o które nigdy ich nie posądzałam, chociaż kopano mnie podczas zabawy, kiedy miałam cztery lata.

Codzienne wykonywanie wyroku. Ile razy można być skazanym za to samo?

Ojciec w tym czasie był toczony przez szatana alkoholu i problemy z córką burzyły mu wizję półsennego przetrwania.

Pozbyłam się lęku przed utratą czasu, bez chaosu gestów, spokojnie opadałam w otchłań. Jak długo można istnieć bez szansy na przetrwanie. Nie pytam. Każdy dochodzi do swego kresu sam. Każdy zna swoją wytrzymałość. Czasami dzieje się powstrzymuje ostateczne działanie. Ktoś na mocoś wbrew wszelkiej logice czy prawom. Jakaś moc ment przystaje, by nasłuchiwać wołania w. sobie. Inni także nasłuchują. Wszyscy oczekują zmiany. Kto wierzy w nieprawdopodobieństwo?

Kto ma w sobie taką moc, by powstrzymywać ciosy?

Kto prawdziwie obroni się przed złoczyńcą?

Kto, pytam się, kto no kto to zrobi moimi rękoma?