Выбрать главу

– Z pewnością wolałby pan pracować z Cathy d’Humières, ale będzie się pan musiał przyzwyczaić do mojej obecności. Powierzam panu tę sprawę na czas zatrzymania. W momencie wskazania podejrzanego otworzę śledztwo. Jeśli nie będę zadowolony z pańskiej pracy, jeżeli postępowanie przygotowawcze będzie toczyć się zbyt wolno albo uznam, że nie dość się pan stara, zwrócę się do sędziego, by odebrał panu sprawę i powierzył ją wydziałowi śledczemu żandarmerii. Tymczasem daję panu wolną rękę.

Odwrócił się na pięcie i odszedł w kierunku zaparkowanej nieco dalej skody.

– Super – podsumował Vincent. – Mamy naprawdę przyjemny zawód.

– Przynajmniej wiemy, czego się trzymać – rzuciła Samira, która znalazła się obok nich. – Jaki sąd jest w Auch?

Dotarła na miejsce, gdy mężczyźni schodzili po schodach. Ubrana w wojskową parkę, na której plecach widniał napis „Zombies vs Vampires”, niechybnie wzbudziła zainteresowanie żandarmów.

– Okręgowy…

– Hmm.

Servaz rozumiał, co miała na myśli. Istniało duże prawdopodobieństwo, że jest to pierwsza sprawa tak dużego kalibru w karierze pana prokuratora. Demonstrował swoją władzę, by pokryć brak doświadczenia. Czasem między policją i wymiarem sprawiedliwości istnieje zgodna współpraca, ale niejednokrotnie przypomina ona przeciąganie liny.

Wrócili do środka. Technicy byli już na miejscu. Rozciągnęli taśmy odgradzające, podłączyli reflektory, rozwinęli wielometrowe kable, rozłożyli żółte plastikowe tabliczki tam, gdzie mogły się znajdować jakieś ślady i w świetle specjalnych lamp badali ściany w poszukiwaniu zabrudzeń z krwi, spermy i Bóg jeden raczy wiedzieć czego jeszcze. Chodzili tam i z powrotem między parterem, schodami i ogrodem. Mieli na sobie białe kombinezony i nic nie mówili: każdy doskonale wiedział, co ma robić.

Servaz przeszedł z salonu do ogrodu. Deszcz trochę się uspokoił, ale krople nadal bębniły mu w głowę. Głos Marianne wciąż rozbrzmiewał

w jego uszach. Według kobiety Hugo zadzwonił do niej i powiedział, że właśnie się obudził w domu swojej nauczycielki. Z powodu paniki jego głos był trudny do rozpoznania. Nie miał pojęcia, co tam robił ani jak się tam znalazł. Szlochając, opowiadał o tym, jak najpierw poszedł przeszukać ogród, ponieważ drzwi na taras były otwarte i jak ze zdumieniem odkrył

kolekcję

lalek

pływających

w

basenie.

Następnie

przystąpił

do przeszukania domu. Sprawdzał piętro po piętrze i o mało nie zemdlał, gdy na samej górze w wannie znalazł ciało Claire Diemar. Następnie – wyjaśniła Servazowi Marianne – przez dobre pięć minut jej syn nie był

w stanie nic zrobić, tylko płakał i wyrzucał z siebie bezładne zdania.

Potem zebrał się w sobie, chwycił leżącą w wodzie Claire i potrząsał nią, by ją ocucić. Próbował rozsupłać węzły, ale były zbyt mocno zaciśnięte. Poza tym widział, że kobieta nie żyje. Wstrząśnięty, znowu wyszedł z domu i pomimo padającego deszczu powlókł się w stronę basenu. Nie wiedział, jak długo siedział na brzegu z kompletną pustką w głowie. Następnie zatelefonował do matki. Powiedział jej, że czuje się dziwnie, jakby jego głowę wypełniała mgła. Takiego określenia użył. Jakby został czymś odurzony… A potem, gdy jeszcze był otumaniony, przyjechali żandarmi i zakuli go w kajdanki.

Servaz podszedł do basenu. Jeden z techników właśnie wyławiał lalki za pomocą podbieraka, a następnie jedną po drugiej wkładał do dużych zamykanych przezroczystych toreb, które podawał mu kolega. Scena ta miała w sobie coś nierzeczywistego. Przy basenie także umieszczono reflektory: lalki o białych, upiornych twarzach z nieruchomymi niebieskimi oczami błyszczały w ostrym świetle. Tyle że, pomyślał Servaz z drżeniem, w przeciwieństwie do bezsprzecznie martwego spojrzenia Claire Diemar oczy lalek wydawały się dziwnie żywe. A raczej tliła się w nich żywa wrogość… Co za bzdury! Skarcił się za takie myśli.

Powoli obszedł basen dookoła, uważając, by nie poślizgnąć się na mokrych płytkach. Czuł niejasno, że napastnika przyciągnął jakiś element w zachowaniu lub postawie kobiety. Podobnie jest w przyrodzie – zwierzę tworzy sobie w wyobraźni obraz swojej ofiary i nie poluje na chybił trafił.

Stanął naprzeciw muru oddzielającego ogród od ulicy. Podniósł głowę i zobaczył górną kondygnację domu stojącego naprzeciwko. Jedno z okien wychodziło prosto na basen. Z całą pewnością to właśnie stamtąd angielski sąsiad zauważył Hugona i lalki. Gdyby chłopak siedział

po drugiej stronie basenu, w cieniu wysokiego muru, nikt by go nie zobaczył. Ale usiadł właśnie na tym brzegu, na którym teraz stał Servaz.

Może nawet o tym nie pomyślał, może po tym, co przed chwilą przeżył był

zbyt otumaniony, zbyt zagubiony, zbyt przerażony, by przejmować się czymkolwiek. Servaz zmarszczył brwi. Stał z głową wciśniętą w ramiona, w strugach deszczu, który spływał mu po karku i wlewał się za kołnierz.

W całej tej historii było coś dziwacznego.

5

ŁOWY NA SNARKA

Oliver Winshaw był starszym panem o spojrzeniu błyszczącym jak u ryby, którą przed chwilą wyjęto z wody. Pomimo późnej godziny nie wyglądał

bynajmniej na zmęczonego. Servaz zauważył, że choć żona mężczyzny nie odezwała się ani słowem, nie spuszcza z nich wzroku i nie umyka jej żadne słowo z ich rozmowy. Podobnie jak w przypadku męża, o jej wyglądzie można było powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest zmęczona.

Dwoje ożywionych staruszków o jasnych umysłach, którzy bez wątpienia mają za sobą ciekawe życie i mają nadzieję, że jeszcze długo uda im się utrzymywać neurony w dobrej kondycji.

– Zapytam jeszcze raz, żebyśmy mieli pełną jasność: w ostatnim czasie nie zauważył pan niczego niezwykłego?

– Nie, niczego. Przykro mi.

– Nie kręcił się tu żaden typ, nie dzwonił do furtki sąsiadki, nie pojawił się jakiś szczegół, na który nie zwróciłby pan uwagi, ale który w świetle tego, co się stało, teraz wydaje się podejrzany? Proszę się skupić, to ważne.

– Sądzę, że wystarczająco zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji – wtrąciła się zdecydowanie kobieta, po raz pierwszy otworzywszy usta. – Mój mąż stara się panu pomóc, komisarzu, chyba pan to widzi.

Servaz spojrzał na Olivera. Lewa powieka mężczyzny lekko zadrżała.

Policjant nie zadał sobie trudu, by poprawić „komisarza”.

– Pani Winshaw, czy mogłaby pani zostawić nas na chwilę samych?

Spojrzenie kobiety stało się twarde. Lekko rozchyliła usta.

– Niech pan posłucha, komisarzu, ja…

– Christine, proszę cię – powstrzymał ją Winshaw. Servaz zauważył, że kobieta się wzdrygnęła. Najwyraźniej nie była przyzwyczajona do tego, by mężczyzna brał sprawy w swoje ręce. W głosie Olivera Winshawa dało się wyczuć żwawszą nutę. Spodobało mu się, że żona dała się usadzić i że będzie miał możliwość znaleźć się w męskim towarzystwie. Servaz spojrzał