Выбрать главу

– Droga pani, błagam, niech pani nie rani samej siebie! – prosił ojciec Aguirre porażony słowami tej kobiety, która nie wstydziła się łez.

– Nie, nie będę milczała. Chcę, by panowie wiedzieli, jak bardzo nimi gardzę. Pan, panie Panetta, posłużył się moją córką, wykorzystał pan jej sytuację, jej chęć wykazania się i udowodnienia, że zasługuje na posadę w waszym dziale. Nie obchodziło pana, że Mireille nie ma doświadczenia w terenie, gwizdał pan na to. Posłużył się nią pan w najpodlejszy sposób, obiecując jej, że jeśli się dobrze spisze, wróci na swoje stanowisko niczym bohaterka i nikt już nie będzie podawał w wątpliwość jej umiejętności. Obiecał pan się o to zatroszczyć. Oszukał ją pan.

Następnie kobieta wbiła wzrok w Matthew Lucasa, który skulił się w sobie, słuchając jej.

– A pan… pan nie jest wcale lepszy od nich. Nienawidził jej pan. No, może nie mam racji? Mireille wspomniała mi o pańskiej zdumionej minie, gdy spotkaliście się przypadkiem w restauracji. Podobno oniemiał pan, widząc ją w towarzystwie młodego człowieka o arabskich rysach. To panu wystarczyło, by zacząć podejrzewać moją córkę o Bóg wie co. Pewnie, przecież pan nie potrafi szanować ludzi innych od pana. Ten młody człowiek jedzący z Mireille kolację był dla mojej córki kimś wyjątkowym, prawdopodobnie pobraliby się, gdyby nie stało się to, co się stało. Ahmed jest Francuzem urodzonym w Montpellier, jego rodzice pochodzą z Algierii. To informatyk, bardzo dobry informatyk. On również nie dostał od życia niczego za darmo. Musiał udowodnić naszemu społeczeństwu pełnemu uprzedzeń i ksenofobów, ile jest wart. Co pomyślał pan o mojej córce, widząc ją w towarzystwie Araba? Cóż, mogę sobie wyobrazić.

Matthew spuścił głowę zawstydzony. Nie odezwał się, wiedząc, że jego przeprosiny na nic się zdadzą, bo matka Mireille nigdy mu nie przebaczy.

– Zabiliście ją. Mam nadzieję, że wasze sumienie, jeśli je macie, nie da wam spokoju do końca życia. Moja córka była niewinna. To wy przelaliście jej niewinną krew.

Ojciec Mireille wziął żonę pod rękę i wyprowadził z zakrystii, ocierając jej łzy i tłumacząc:

– No, kochana, nie płacz, nie warto, przecież ci ludzie są pozbawieni uczuć!

Hans Wein odetchnął głęboko. Był blady, przygarbił się i dopiero po minucie, która obecnym wydała się wiecznością, otrząsnął się z wrażenia i wyszedł z zakrystii.

Sędziwy jezuita wyczytał w oczach Lorenza Panetty i Matthew Lucasa ból i rozpacz.

– Przelano dużo krwi, ale gdyby nie panowie, przelano by jej znacznie więcej – próbował ich pocieszać.

– Nie, ojcze, matka Mireille ma rację, wszystko, co powiedziała, to prawda. I nie jest żadną pociechą fakt, że mogło być jeszcze gorzej. Mireille nie żyje, nie żyją również policjanci i żołnierze w Stambule oraz przechodnie spod Bramy Damasceńskiej w Jerozolimie… Zginęło wielu niewinnych ludzi. Hrabia d’Amis, chcąc pomścić śmierć niewinnych, którzy zginęli na stosach inkwizycji, doprowadził do prawdziwej rzezi. To takie absurdalne, by ktoś mścił się za coś, co wydarzyło się osiem wieków temu!

– Raymond d’Amis jest również tylko ofiarą. Przez całe życie miał obsesję na punkcie Kroniki brata Juliana, wierzył, że uczci swój ród, wszystkich swych przodków, dokonując zemsty, co im się nie udało. Nigdy nie dowiemy się, co się tak naprawdę stało.

– Za to ja wiem, ojcze, że trzydziestoletnia kobieta pełna życia i planów na przyszłość zginęła i że to ja jestem winien jej śmierci. Tylko tyle wiem, no i jeszcze że ta przeklęta kronika wyrządziła wiele zła.

– Nie, Lorenzo, nie zrzucaj winy na brata Juliana. Ten nieszczęsny dominikanin żył udręczony otaczającą go przemocą, którą się brzydził, ale nigdy nie nawoływał do zemsty.

– Ale tak właśnie zinterpretował jego przesłanie ród d’Amis – upierał się Lorenzo.

– Nie, tak zinterpretował je ojciec Raymonda, który dlatego właśnie wychował syna w dzikiej nienawiści do Kościoła. Raymond był słabym, Bogu ducha winnym chłopaczyną, myślącym tylko i wyłącznie o zemście, której jego zdaniem domagał się brat Julian. Nie potrafił czytać w jego duszy, nie rozumiał, że dominikanin w rzeczywistości brzydził się przemocą i uważał, iż żaden cel nie usprawiedliwia rozlewu krwi. Gdy poznałem Raymonda, był wylęknionym nastolatkiem chcącym przypodobać się ojcu i sprostać jego oczekiwaniom. Raymond również jest tylko ofiarą.

Lorenzo pożegnał się z ojcem Aguirre oraz Ovidiem i wyszedł, nie czekając na Matthew Lucasa. Rozpoczynał właśnie całą resztę swojego życia – życia, które również naznaczone zostało przez kronikę średniowiecznego mnicha.

Od tamtego pamiętnego Wielkiego Piątku minęło sześć miesięcy. Lorenzo Panetta szedł wolno ku grobowi wskazanemu mu przez dozorcę cmentarnego. Trzymał w ręce pięknie oprawioną Kroniką brata Juliana. Od sześciu miesięcy nie rozstawał się z tą książką, próbując wytropić na każdej jej stronicy tajne przesłanie. Lecz go nie znalazł, nie istniało.

Ojciec Aguirre doradził mu, by zmierzył się z prawdą i udał się na grób, którego Lorenzo teraz właśnie szukał na cmentarzu w Montpellier.

Jezuita dzwonił do niego regularnie, pomagając mu otrząsnąć się z żalu i z przepełniających go wyrzutów sumienia. Jednak ojciec Aguirre troszczył się nie tylko o zbolałą duszę Panetty. Przed powrotem do Bilbao pojechał do Montpellier, by porozmawiać z rodzicami Mireille i spróbować ich pocieszyć, opowiadając im dokładnie, co się wydarzyło. Mówił im o Kronice brata Juliana, o profesorze Arnaudzie, o Raymondzie… Godzinami wysłuchiwał udręczonych słów matki Mireille, próbując zaleczyć je słowami otuchy. Właśnie ojciec Aguirre powiedział Panetcie, że jeśli chce odnaleźć wewnętrzny spokój, musi pojechać do Montpellier. I oto przyjechał.

Zmroził go zapach zwiędłych kwiatów i cmentarna cisza. Już chciał zawrócić, ale przywołał na myśl słowa ojca Aguirre i szedł dalej.

Skromna marmurowa płyta zasłaniała ziemię, w której spoczywała Mireille Beziers. Poczuł, jak łzy napływają mu do oczu, przysłaniając widok; zdołał je powstrzymać, by nie dać się ogarnąć wzruszeniu. Próbował się modlić, ale brakowało mu słów. Przyszedł tu, na grób Mireille, by zmierzyć się w samotności z własną duszą, a przede wszystkim, by poprosić dziewczynę o wybaczenie. Dopiero przysiadłszy na skraju płyty nagrobnej, zauważył napis:

MIREILLE BEZIERS ODDAŁA ŻYCIE, BY ZAPOBIEC ROZLEWOWI KRWI NIEWINNYCH

Nie mógł się dłużej pohamować i zapłakał nad kobietą, która spoczywała tu na wieki, zapłakał – jak nie płakał jeszcze nigdy w życiu – nad morzem przelanej krwi niewinnych.

Julia Navarro

***