Выбрать главу

Miło mi było to słyszeć. Po lekcji zszedłem na dół, żeby się pobawić z Algernonem. Nie wyścigujemy się już więcej.

20 kwietnia. Jestem jakiś taki chory w środku. Nie tak, żeby iść do doktora — ale czuję się tak dziwnie w środku, jakby mnie tam jednocześnie paliło i nagliło.

Nie zamierzałem tego pisać ale jak sądzę powinienem, bo to jest ważne. Dzisiaj pierwszy raz nie poszedłem do pracy i zostałem w domu.

Wczoraj wieczorem Joe Carp i Frank Reilly zaprosili mnie na party. Było tam kupę dziewczyn i kilku ludzi z fabryki. Pamiętałem jakżem się źle czuł ostatnim razem jak za dużo popiłem więc powiedziałem Joemu że nie chcę nic do picia. To mi dał zwykłą colę. Miała jakiś dziwny smak ale myślałem że to ja mam tylko taki dziwny smak w ustach.

Potem był cały cyrk. Joe powiedział, że powinienem zatańczyć z Ellen i ona zaczęła mnie uczyć tańczyć. Parę razy się przewróciłem. I nie mogłem zrozumieć dlaczego oprócz mnie i Ellen nikt nie tańczy. Ciągle się wywalałem bo przez cały czas jak tańczyłem zawsze czyjaś noga mi się napatoczyła.

Ostatnim razem jak się podniosłem to zobaczyłem coś takiego na twarzy Joego, że mi się zrobiło nie dobrze. „Z niego to można skonać” — powiedziała jedna dziewczyna. A wszyscy się śmiali.

Frank powiedział na to „jeszczem się tak nie uśmiał od czasu jakeśmy go posłali po gazetę tej nocy u Muggiego. Cośmy go potem zostawili…”

„Ej, patrzcie na niego, jaki się zrobił czerwony”.

„Zaczerwienił się! Charlie się zaczerwienił!”

„Hej Ellen, coś ty zrobiła Charliemu? Jeszczem go nigdy takiego nie widział!”

Nie wiedziałem co z sobą zrobić i gdzie się podziać. Wszyscy patrzyli na mnie i śmiali się. Chciałem się gdzieś schować. Wybiegłem na ulicę i zwymiotowałem. Potem poszedłem do domu.

To dziwne, że nigdy nie wiedziałem, że Joe, Frank i inni lubili być ze mną po to, żeby cały czas robić ze mnie pośmiewisko.

Teraz już wiem co to znaczyło, kiedy mówili, że „Z Charlie Gordona jest zgrywa”.

Wstydziłem się.

DZIENNIK POSTĘPÓW 11

21 kwietnia. Dalej nie chodzę do fabryki. Powiedziałem pani Flynn, mojej gospodyni, żeby zatelefonowała do fabryki i powiedziała panu Donneganowi, że byłem chory. Ostatnio pani Flynn jakoś dziwnie na mnie patrzy — jakby się mnie bała.

Myślę, że to dobrze, że wiem dlaczego wszyscy się ze mnie śmieją. Masę na ten temat myślałem. To dlatego, że jestem taki nierozgarnięty i nawet nie wiem kiedy robię coś głupiego. Ludzie myślą, że to bardzo śmieszne kiedy taka głupawa osoba nie potrafi robić jakichś rzeczy w taki sposób jak to robią inni.

W każdym razie teraz już zdaję sobie sprawę z tego, że z każdym dniem staję się mądrzejszy. Znam już interpunkcję i umiem dobrze pisać. Lubię zaglądać do słownika na wszystkie trudne słowa i zapamiętuję je od razu. Masę teraz czytam i panna Kinnian mówi, że czytam bardzo szybko. Czasem to nawet nie rozumiem tego o czym czytam ale pozostaje mi to w pamięci. Zdąża się, że jak zamknę oczy i pomyślę o jakiejś stronicy, wszystko to — jak obraz — ukazuje mi się z powrotem.

Panna Kinnian powiedziała, że poza historią, geografią i arytmetyką powinienem zacząć się uczyć obcych języków. Dr Strauss dał mi kilka nowych taśm do odtwarzania podczas snu. Nadal nie rozumiem jak ta świadomość i podświadomość pracują, ale dr Strauss twierdzi, że nie ma się o co martwić. Prosił mnie, abym mu obiecał, że kiedy w przyszłym tygodniu zacznę przerabiać przedmioty uniwersyteckie, to nie będę czytać żadnych książek z psychologii. To znaczy nie będę dopóty, dopóki on mi na to nie pozwoli.

Dziś czuję się już o wiele lepiej ale przypuszczam, że dalej jestem trochę zły o to, że ludzie cały czas się ze mnie śmiali i urządzali ze mnie kpiny tylko dlatego że byłem przygłupi.,Kiedy zrobię się tak inteligentny, jak to mówi dr Strauss — trzy razy bardziej niż moje IQ 68 jakie miałem — to może wtedy będę jak wszyscy inni i ludzie mnie polubią i zrobią się bardziej przyjaźni.

Nie jestem jeszcze pewien co to jest to „IQ”. Dr Nemur powiedział, że to jest coś takiego, co służy do mierzenia jak bardzo jest się inteligentnym — tak jak podziałka na wadze w sklepie. Ale dr Strauss bardzo długo się z nim później spierał i powiedział, że IQ w ogóle nie mierzy inteligencji. Powiedział, że IQ wskazuje tylko jak wiele inteligencji można by nabyć — że to coś takiego jak górna kreska na skali menzurki. Zawsze jeszcze pozostaje problem napełnienia tej menzurki.

Więc kiedy zapytałem Burta — tego, który robi mi testy na inteligencję i pracuje z Algernonem — to odpowiedział, że oni obaj nie mają racji (tylko musiałem obiecać, że nie powiem im że on tak powiedział). Burt powiedział, że IQ mierzy masę różnych rzeczy — włącznie z tymi, których się już człowiek nauczył. I że w rzeczywistości o niczym nie świadczy.

Tak więc dalej nie wiem co to jest to IQ za wyjątkiem tego, że jak się spodziewają, moje IQ nie długo powinno wynosić ponad 200. Nie chciałem już nic mówić, ale nie bardzo sobie wyobrażam jakby to miało być, skoro oni nie wiedzą ani co to jest, ani gdzie to jest. Więc skąd mieliby wiedzieć ile tego się zyskało?

Dr Nemur powiedział, że jutro będę musiał przejść test Rorshacha. Ciekaw jestem co to jest.

22 kwietnia. Dowiedziałem się wreszcie co to jest Rorshach. To jest ten sam test, który mi robiono przed operacją. Ten z kleksami na kawałkach tektury. Mężczyzna, który mi robił ten test też był ten sam co poprzednio.

Bałem się tych kleksów śmiertelnie. Pamiętałem, że będzie chciał, żebym tam wyszukiwał jakieś obrazki. I wiedziałem, że tego nie potrafię. Myślałem sobie: żeby tylko znaleźć jakiś sposób na dowiedzenie się co to za obrazy są tam ukryte. A może tam w ogóle nie ma żadnych obrazów? Może to był po prostu tylko jakiś trik, żeby sprawdzić czy ja jestem dostatecznie głupi żeby szukać tam czegoś, czego nie ma? To, co myślałem, rozzłościło mnie na tego człowieka.

— W porządku, Charlie — powiedział. - Widziałeś już te kartoniki przedtem, pamiętasz?

— Oczywiście, że pamiętam!

Ze sposobu, w jaki to powiedziałem, zrozumiał, że byłem zły. Wyglądało na to, że to go zaskoczyło.

— Tak, naturalnie — przyznał. - Teraz chciałbym, żebyś spojrzał na ten jeden. Co by to mogło być? Co widzisz na tym kartonie? Ludzie dostrzegają w tych kleksach i plamach różne rzeczy. Powiedz mi co by to tobie przypominało? Co ci to przywodzi na myśl?

Byłem wstrząśnięty. To nie było to, co spodziewałem się od niego usłyszeć.

— To znaczy, że tu nie ma żadnych ukrytych obrazków? W tych kleksach?

Zmarszczył brwi a potem zdjął okulary.

— Co? — zapytał.

— Obrazki. Obrazki ukryte w tych kleksach. Ostatnim razem powiedział pan, że każdy może je dostrzec. I chciał pan, żebym ja też je odszukał…

Wtedy wyjaśnił mi, że poprzednim razem użył prawie tych samych słów co teraz. Ale nie wierzę. Nadal mam wrażenie, że mnie specjalnie wtedy zwodził, żeby zrobić sobie ze mnie zgrywę. Jak by nie było — sam już zresztą nie wiem — nie uwierzę żebym był wtedy do tego stopnia upośledzony na umyśle…

Wolno przechodziliśmy od kartki do kartki. Jedna z nich wyglądała jak dwa splecione nietoperze albo coś takiego. Na innej było coś jak dwaj mężczyźni walczący na szable. Wyobrażałem sobie różne rzeczy, myślę że mógłbym tak w nieskończoność — ale cały czas mu nie dowierzałem, obracałem je w kółko i nawet zaglądałem na odwrotne strony, żeby sprawdzić czy tam czasem nie ma czegoś, co mógłbym ominąć. Podczas gdy robił notatki, starałem się kątem oka wyłapać co tam zapisuje. Ale wszystko to było szyfrem i wyglądało jakoś tak: