Выбрать главу

Pochyliwszy głowę, spojrzał w twarz leżącego człowieka i począł krzyczeć:

– Bywaj[1989]! bywaj! ratunku!

Po czym skoczył do bramy i jął targać z całych sił za sznur dzwonu.

Rozdział ósmy

Jakkolwiek Głowaczowi pilno było do Zgorzelic, nie mógł jednakże jechać tak prędko, jakby chciał, albowiem drogi stały się niezmiernie trudne. Po zimie ostrej, po mrozach tęgich i po śniegach tak obfitych, że chowały się pod nimi całe wsie, przyszły wielkie odwilże. Luty, wbrew swojej nazwie, nie okazał się bynajmniej lutym[1990]. Naprzód powstały mgły gęste i nieprzeniknione, potem dżdże prawie ulewne, od których w oczach tajały białe zaspy, w przerwach zaś między ulewami dął wicher, taki, jaki zwykł dąć w marcu, więc przerywany, nagły, któren[1991] zganiał i rozganiał nabrzmiałe chmury po niebie, a na ziemi wył po zaroślach, huczał po lasach i pożerał śniegi, pod którymi niedawno jeszcze drzemały konary i gałęzie w zimowym cichym śnie. Poczerniały też wnet bory. Na łąkach marszczyła się szeroko rozlana woda, wezbrały rzeki i strumienie. Radzi [1992]byli z takiej obfitości mokrego żywiołu tylko rybitwowie[1993], natomiast inna wszelka ludność, trzymana jakby na uwięzi, przykrzyła sobie po domach i chatach. W wielu miejscach od wsi do wsi można się było dostać tylko łodzią. Nie brakło wprawdzie nigdzie grobel[1994] ani gościńców przez bagna i bory poczynionych z pni i okrąglaków[1995], ale teraz groble rozmiękły, a pnie na nizinnych miejscach pogrzęzły w rozmokłych młakach[1996] i przejazd przez nie uczynił się niebezpieczny albo i wcale niepodobny[1997]. Szczególniej trudno było posuwać się Czechowi w jezierzystej Wielkopolsce, gdzie każdej wiosny roztopy bywały większe niż w innych stronach kraju, a przeto[1998] i droga, zwłaszcza dla konnych, cięższa.

Musiał też często zatrzymywać się i czekać po całych tygodniach bądź to po miasteczkach, bądź po wsiach u dziedziców, którzy zresztą przyjmowali go wraz z jego ludźmi, wedle obyczaju, gościnnie, radzi słuchając opowiadań o Krzyżakach i płacąc chlebem i solą za nowiny. Za czym wiosna dobrze już zapowiadała się na świecie i zbiegła większa część marca, zanim znalazł się w pobliżu Zgorzelic i Bogdańca.

Biło mu serce na myśl, iż niebawem ujrzy swoją panią, bo choć wiedział, że nie dostanie jej nigdy, tak jak nie dostanie i gwiazdy z nieba, jednakże wielbił ją i kochał z całej duszy. Postanowił jednak zajechać naprzód do Maćka, raz dlatego, że do niego był wysłany, a po wtóre, że prowadził ludzi, którzy mieli zostać w Bogdańcu. Zbyszko po zabiciu Rotgiera zabrał był jego orszak wynoszący wedle przepisów zakonnych dziesięć koni i tyluż ludzi. Dwaj spomiędzy nich odwieźli ciało zabitego do Szczytna, pozostałych zaś, wiedząc, jak chciwie stary Maćko poszukuje osadników, odesłał Zbyszko z Głowaczem w darze stryjcowi.

Czech, zajechawszy do Bogdańca, nie zastał Maćka w domu; powiedziano mu, iż poszedł z psami i kuszą do boru, lecz wrócił jeszcze za dnia i dowiedziawszy się, iż znaczny jakowyś poczet bawi[1999] u niego, przyśpieszył kroku, aby przyjezdnych powitać i ofiarować im gościnność. Nie poznał też zrazu Głowacza, a gdy ów pokłonił mu się i nazwał, w pierwszej chwili przeraził się okrutnie i rzuciwszy kuszę i czapkę o ziem[2000], zawołał:

– Dla Boga! zabili mi go! gadaj, co wiesz!

– Nie zabit – odparł Czech. – W dobrym zdrowiu!

Usłyszawszy to, Maćko zawstydził się nieco i począł sapać, wreszcie odetchnął głęboko.

– Chwała Chrystusowi Panu! – rzekł. – Gdzie zaś jest?

– Do Malborga pojechał, a mnie z nowinami tu przysłał.

– A on po co do Malborga?

– Po żonę.

– Bój się, chłopie, ran boskich! Po jaką żonę?

– Po Jurandową córkę. Będzie o czym prawić[2001] choćby całą noc, ale pozwólcie, poczesny[2002] panie, abym też odsapnął, bom się zdrożył[2003] okrutnie, a od północka cięgiem[2004] jechałem.

Więc Maćko przestał na chwilę pytać, głównie jednak z tej przyczyny, że zdumienie odjęło mu mowę. Ochłonąwszy nieco, zakrzyknął na pachołka, by dorzucił drew do ogniska i przyniósł Czechowi jeść, po czym jął chodzić po izbie, wymachiwać rękoma i mówić sam do siebie:

– Uszom nie wierzyć... Jurandowa córka... Zbyszko żonaty...

– I żonaty, i nieżonaty – rzekł Czech.

Dopieroż jął[2005] z wolna opowiadać, co i jak było, a tamten słuchał chciwie, przerywając kiedy niekiedy pytaniami, bo nie wszystko było jasne w opowiadaniu Czecha. Nie wiedział na przykład dokładnie Głowacz, kiedy się Zbyszko ożenił, bo nie było żadnego wesela, twierdził jednak na pewno, że ślub był i że się to stało za przyczyną samej księżny Anny Danuty[2006], a wydało się przed ludźmi dopiero po przyjeździe Krzyżaka Rotgiera, z którym Zbyszko, pozwawszy go na sąd Boży, potykał się wobec całego mazowieckiego dworu.

– Aa! Potykał ci się? – zawołał, błysnąwszy oczyma z okrutnym zaciekawieniem, Maćko. – No i co?

– Na dwie połowie[2007] Niemca rozwalił, a i mnie też Bóg z giermkiem poszczęścił.

Maćko znów począł sapać, tym razem z zadowolenia.

– No! – rzekł – chłop to on jest nie na śmiech. Ostatni z Gradów, ale, tak mi dopomóż Bóg, niepośledni[2008]. Juści, a wówczas z Fryzami[2009]?... Prawy wyrostek był...

Tu spojrzał uważniej raz i drugi na Czecha, po czym znów:

– Ale i tyś mi się udał[2010]. I widać nie łżesz[2011]. Ja ci łgarza i przez deskę poczuję. Nic jeszcze ten giermek, bo sam mówisz, żeś nie miał wiele roboty, ale żeś tamtemu psubratu ramię skruszył, a przedtem tura[2012] zwalił, to godne uczynki.

Po czym spytał nagle:

– A łup? czy także godny?

– Wzięliśmy zbroje, konie i chłopa dziesięciu, a ośmiu wam młody pan przysyła.

– Cóże z dwoma uczynił?

– Odesłał z ciałem.

– Nie mógł to książę swoich pachołków wyprawić? Tamci już nie wrócą.

Czech uśmiechnął się na tę chciwość, z którą zresztą Maćko często się zdradzał.

– Młody pan nie potrzebuje na to teraz już zważać – rzekł. – Spychów wielka dziedzina.

– Wielka! ba, i co? Ale jeszcze nie jego.

– Jeno[2013] czyja?

Maćko aż wstał.

– Powiadaj! A przecie Jurand!

– Jurand u Krzyżaków w podziemiu i śmierć nad nim. Bóg wie, czy wyżyje, a jeśli wyżyje, czy wróci; choćby zaś wyżył i wrócił, przecie czytał ksiądz Kaleb jego testament i zapowiedział wszystkim, że dziedzicem ma być młody pan.

Na Maćku nowiny te uczyniły widocznie ogromne wrażenie, tak dalece bowiem były zarazem pomyślne i niepomyślne, że nie mógł się w nich połapać ani przyprowadzić do ładu uczuć, które na przemian nim wstrząsały. Wiadomość, że Zbyszko się ożenił, ukłuła go w pierwszej chwili boleśnie, kochał bowiem jak rodzony ojciec Jagienkę i ze wszystkich sił pragnął Zbyszka z nią skojarzyć. Ale z drugiej strony już się był przyzwyczaił uważać tę rzecz za przepadłą, a znów Jurandówna przynosiła to, czego nie mogła przynieść Jagienka, bo i łaskę książęcą, i wiano[2014], jako jedynaczka, wielekroć razy większe. Widział już Maćko w duszy Zbyszka książęcym komesem[2015], panem na Bogdańcu i Spychowie, ba, w przyszłości i kasztelanem. Rzecz nie była niepodobna, bo mówiło się przecie w onych czasach o szlachcicu chudopachołku[2016]: „Miał ci synów dwunastu: sześciu w bitwach legło, sześciu zostało kasztelanami[2017]”. I naród, i rody były na dorobku do wielkości. Znaczne mienie mogło tylko pomóc Zbyszkowi na tej drodze, więc chciwość i pycha rodowa Maćka miały się z czego cieszyć. Nie brakło jednakże staremu powodów i do niepokoju. Sam jeździł niegdyś dla uratowania Zbyszka do Krzyżaków i przywiózł z tej podróży żelazny szczebrzuch[2018] pod żebrem, a oto teraz pojechał Zbyszko do Malborga jakoby wilkowi w gardziel. Zali[2019] doczeka się tam żony czy śmierci? „Nie będą tam na niego mile patrzyli – pomyślał Maćko – dopiero co zatłukł im przecie znacznego rycerza, a przedtem bił w Lichtensteina, one zaś, psiajuchy, miłują zemstę”. Na tę myśl zatroskał się stary rycerz wielce. Przyszło mu też do głowy, że nie będzie także bez tego, aby Zbyszko, jako „jest chłop prędki”, nie potykał się tam z jakim Niemcem. Ale o to mniejsza była trwoga. Najgorzej się obawiał Maćko, że go chwycą. „Chwycili starego Juranda i córkę, nie wzdragali się chwycić swego czasu samego księcia przy Złotoryi, czemu by zaś mieli Zbyszkowi pofolgować[2020]”.

вернуться

1989

bywaj (daw.) – okrzyk żądający przybycia, zwł. w chwili niebezpieczeństwa.

вернуться

1990

luty (daw.) – groźny, srogi.

вернуться

1991

któren – dziś popr.: który.

вернуться

1992

rad (daw.) – zadowolony.

вернуться

1993

rybitwa (daw.) – rybak.

вернуться

1994

grobla – wał ziemny przecinający jezioro bądź bagno, usypany w celach komunikacyjnych.

вернуться

1995

okrąglak – okorowany pień drzewa.

вернуться

1996

młakach – teren podmokły.

вернуться

1997

niepodobny (daw.) – niemożliwy.

вернуться

1998

przeto (daw.) – więc, zatem, toteż.

вернуться

1999

bawić (daw.) – przebywać.

вернуться

2000

o ziem – dziś popr.: na ziemię.

вернуться

2001

prawić (daw.) – mówić, opowiadać.

вернуться

2002

poczesny – tu: szanowny.

вернуться

2003

zdrożyć się – zmęczyć się drogą.

вернуться

2004

cięgiem (daw.) – ciągle.

вернуться

2005

jąć (daw.) – zacząć.

вернуться

2006

Anna Danuta – (1358–1448), córka księcia trockiego Kiejstuta i Biruty, żona księcia mazowieckiego Janusza (było to najdłużej trwające małżeństwo w dziejach dynastii).

вернуться

2007

dwie połowie – dziś popr.: dwie połowy (pozostałość tzw. liczby podwójnej).

вернуться

2008

niepośledni (daw.) – nie byle jaki.

вернуться

2009

Fryz a. Fryzyjczyk – mieszkaniec Fryzji, krainy nad Morzem Północnym, obecnie stanowiącej pogranicze Niemiec, Danii i Holandii.

вернуться

2010

udać się (daw.) – spodobać się.

вернуться

2011

łgać (daw.) – kłamać.

вернуться

2012

tur – wymarły dziki ssak z rzędu parzystokopytnych.

вернуться

2013

jeno (daw.) – tylko.

вернуться

2014

wiano – posag.

вернуться

2015

komes – tu: wyższy urzędnik.

вернуться

2016

chudopachołek (daw.) – niezamożny szlachcic.

вернуться

2017

kasztelan – średniowieczny urzędnik, odpowiedzialny za ściąganie podatków, obronę i sądownictwo na terenie kasztelanii, to jest jednostki administracyjnej średniego szczebla.

вернуться

2018

szczebrzuch – słowniki podają znaczenie: wiano panny młodej. Sienkiewicz prawdop. skontaminował to ze słowem ”brzeszczot”.

вернуться

2019

zali (daw.) – czy.

вернуться

2020

pofolgować (daw.) – potraktować łagodniej.