Выбрать главу

– Juranda i Danuśki?

– Tak, ale Juranda nie szukał, bo mu powiedzieli, że nie żyje.

– Mówcie od początku.

– Zaraz, jeno odetchnę i oprzytomnieję, bo z innego świata powracam.

– Jak to z innego świata?

– Z tego świata, do którego na koniu nie zajedzie, ale na modlitwie zajedzie... i od nóg Pana Chrystusowych, u których prosiłem o zmiłowanie nad Jurandem.

– Cuduście prosili? Macież tę moc? – zapytał z wielką ciekawością Maćko.

– Mocy nijakiej nie mam, ale ją Zbawiciel ma, któren[2352] jeśli zechce, powróci Jurandowi i oczy, i język, i rękę...

– Byle chciał, to jużci że i potrafi – odrzekł Maćko – wszelako nie o byle coście prosili.

Ksiądz Kaleb nie odpowiedział nic, może nie dosłyszał, gdyż oczy miał jeszcze jakby nieprzytomne i istotnie widać było, iż się poprzednio całkiem w modlitwie zapamiętał.

Więc zakrył teraz twarz rękoma i czas jakiś siedział w milczeniu. Wreszcie wstrząsnął się, przetarł dłońmi oczy i źrenice, po czym rzekł:

– Teraz pytajcie.

– Jakim sposobem pozyskał sobie Zbyszko wójta sambińskiego[2353].

– Już on nie jest wójtem sambińskim...

– Mniejsza z tym... Wy miarkujcie, o co pytam, i prawcie, co wiecie.

– Pozyskał go sobie na turnieju. Ulryk rad się w szrankach[2354] potyka, potykał ci się i ze Zbyszkiem, bo było siła gości rycerskich w Malborgu i mistrz gonitwy wyprawił. Pękł Ulrykowi poprąg[2355] w siodle i łacno[2356] go mógł Zbyszko z konia zbić, ale on to ujrzawszy, prasnął glewię[2357] o ziem i jeszcze chwiejącego się podtrzymał.

– Hej! Ano widzisz! – zawołał Maćko, zwracając się do Jagienki. – Za to go Ulryk pokochał?

– Za to go pokochał. Nie chciał już z nim gonić na ostre ani na tępe kopie i pokochał go. Zbyszko też powiedział mu swoje utrapienia, a ów, że to o cześć rycerską jest dbający, okrutnym gniewem zapłonął i do brata swego, mistrza, Zbyszka na skargę zaprowadził. Bóg da mu za to zbawienie, bo niewielu jest między nimi, którzy miłują sprawiedliwość. Mówił mi też Zbyszko, że pan de Lorche wielce mu dopomógł przez to, iż go tam dla wielkiego rodu i bogactw szanują, a on zasie we wszystkim za Zbyszkiem świadczył.

– A co ze skargi i z onego świadectwa przyszło?

Przyszło to, iż wielki mistrz surowie[2358] komturowi[2359] szczytnieńskiemu przykazał, aby wszystkich jeńców i więźniów, jacy są w Szczytnie, duchem[2360] do Malborga odesłał, samego Juranda nie wyjmując[2361]. Komtur co do Juranda odpisał, iż z ran umarł i tamże przy kościele jest pogrzebion. Innych jeńców odesłał, między którymi była dziewka niedojda[2362], ale naszej Danusi nie było.

– Wiem od giermka Hlawy – rzekł Maćko – iż Rotgier, ten, który od Zbyszka zabit, też na dworze księcia Januszowym o takiej dziewce-matołce wspominał. Mówił, że ją mieli za Jurandównę, a gdy mu księżna odpowiedziała, że przecie prawą[2363] Jurandównę znali i widzieli, jako nie była matołka, rzekł: „Iście[2364] prawda, ale myślelim, że ją złe przemieniło”. – To samo napisał komtur mistrzowi – iże ową dziewkę nie w więzieniu, jeno[2365] na opiece mieli, wpoprzód ją zbójcom odjąwszy[2366], którzy przysięgali, że to przemieniona Jurandówna.

– I mistrz uwierzył?

– Sam nie wiedział, czyli ma wierzyć, czy nie wierzyć, ale Ulryk jeszcze większym gniewem zapłonął i wymógł na bracie, aby urzędnika zakonnego ze Zbyszkiem do Szczytna posłał, co też się stało. Przyjechawszy do Szczytna, starego komtura już nie zastali, bo na wojnę z Witoldem ku wschodnim zamkom wyruszył, jeno podwójciego, któremu urzędnik kazał wszystkie sklepy[2367] i podziemia otworzyć. Za czym szukali i szukali, i nic nie znaleźli. Brali też ludzi na spytki. Jeden sam powiedział Zbyszkowi, że od kapelana można się siła dowiedzieć, gdyż kapelan umie kata niemowę wyrozumieć. Ale kata zabrał z sobą stary komtur, a kapelan do Królewca na jakowyś duchowny congressus[2368] był wyjechał... Oni się tam często zjeżdżają i skargi na Krzyżaków do papieża ślą, bo i księżom chudziętom pod nimi ciężko...

– To mi jeno dziwno, że Juranda nie znaleźli! – zauważył Maćko.

– Bo go widać wprzód[2369] stary komtur wypuścił. Większa była złość w tym wypuszczeniu, niż żeby mu byli po prostu gardło wzięli[2370]. Chciało im się, żeby pocierpiał przed śmiercią tyle, ba! i więcej, niż człowiek jego stanu wytrzymać może. Ślepy, niemowa i bez prawicy – bójcieże się Boga!... Ni do domu trafić, ni o drogę alboli o chleb poprosić... Myśleli, że zamrze gdzie pod płotem z głodu albo się w jakowej wodzie utopi... Co mu ostawili? Nic, tylko pamięć, kim był, i rozeznanie nędzy. A to przecie męka nad męki... Może tam gdzieś pod kościołem albo przy drodze siedział, a Zbyszko przejeżdżał i nie poznał go. Może i on słyszał głos Zbyszkowy, ale zawołać na niego nie mógł... Hej!... Nie mogę od śluz[2371]!... Cud Bóg uczynił, iżeście go spotkali, i dlatego mniemam[2372], że i jeszcze większy uczyni, choć Go o niego niegodne i grzeszne wargi moje proszą.

– A cóż Zbyszko więcej powiadał? Dokąd jechał? – pytał Maćko.

– Powiadał tak: „Wiem, iże była Danuśka w Szczytnie, ale oni ją porwali i albo zamorzyli[2373], albo wywieźli. Stary de Löwe, powiada, to uczynił, i tak mi dopomóż Bóg, jako wprzód nie spocznę, nim go dostanę”.

– Także powiadał? To pewno ku wschodnim komturiom wyjechał, ale tam teraz wojna.

– Wiedział, że wojna, i dlatego do kniazia Witolda pociągnął. Powiadał, iż prędzej przez niego coś przeciw Krzyżakom wskóra niż przez samego króla.

– Do kniazia Witolda! – zawołał zrywając się Maćko.

Po czym zwrócił się do Jagienki:

– Widzisz, co to rozum! Nie gadałżem tego samego? Przepowiadałem jako żywo, że przyjdzie nam iść do Witolda...

– Zbyszko miał nadzieję – ozwał się ksiądz Kaleb – iże Witold do Prus wtargnie i tamtejszych zamków będzie dobywał.

– Jeśli mu dadzą czas, to i nie omieszka[2374] – odparł Maćko. – No! chwalić Boga, wiemy przynajmniej, gdzie Zbyszka szukać.

– To i trzeba nam zaraz ruszyć! – rzekła Jagienka.

– Cichaj! – zawołał Maćko. – Nie przystoi[2375] pachołkom z radami się odzywać.

To rzekłszy, spojrzał na nią znacząco, jakby przypominając jej, że jest pachołkiem, a ona upamiętała się[2376] i umilkła.

Zaś Maćko pomyślał chwilę i rzekł:

– Jużci, Zbyszka teraz najdziem, bo pewnie nie gdzie indziej, tylko przy boku kniazia Witoldowym będzie, ale trzeba by raz wiedzieć, czy on ma jeszcze czego po świecie szukać prócz tych łbów krzyżackich, które ślubował?

– A jakoże to przeznać?– spytał ksiądz Kaleb.

– Żebym wiedział, że ten ksiądz szczytnieński wrócił już z synodu[2377], to bym go chciał widzieć – odpowiedział Maćko. – Mam listy Lichtensteina i do Szczytna mogę przezpiecznie[2378] jechać.

вернуться

2352

któren – dziś popr.: który.

вернуться

2353

Sambia – kraina historyczna w Prusach, obecnie obwód kaliningradzki.

вернуться

2354

szranki – ogrodzenie placu turniejowego, przen. sam turniej.

вернуться

2355

popręg – rzemień podtrzymujący siodło.

вернуться

2356

łacno (daw.) – łatwo.

вернуться

2357

glewia – broń drzewcowa z grotem w formie jednosiecznego noża.

вернуться

2358

surowie – dziś popr.: surowo.

вернуться

2359

komtur – zwierzchnik domu zakonnego bądź okręgu w zakonach rycerskich, do których zaliczali się krzyżacy.

вернуться

2360

duchem (daw.) – szybko.

вернуться

2361

nie wyjmując (daw.) – nie wykluczając.

вернуться

2362

niedojda (daw.) – tu: niedorozwinięta.

вернуться

2363

prawy (daw.) – prawdziwy.

вернуться

2364

iście (daw.) – rzeczywiście.

вернуться

2365

jeno (daw.) – tylko.

вернуться

2366

odjąć (daw.) – zabrać.

вернуться

2367

sklep (daw.) – piwnica.

вернуться

2368

congressus (łac.) – zjazd.

вернуться

2369

wprzód (daw.) – najpierw.

вернуться

2370

gardło wziąć – zabić.

вернуться

2371

śluzy, ślozy (daw.) – łzy.

вернуться

2372

mniemać – sądzić, uważać.

вернуться

2373

zamorzyć (daw.) – zabić.

вернуться

2374

nie omieszkać (daw.) – nie zrezygnować z czegoś, nie przepuścić okazji.

вернуться

2375

nie przystoi (daw.) – nie wypada.

вернуться

2376

upamiętać się – dziś popr.: opamiętać się.

вернуться

2377

synod – zebranie duchowieństwa i świeckich radzące w sprawach kościelnych.

вернуться

2378

przezpiecznie (daw.) – bezpiecznie.