Выбрать главу

Jagienka zaś uczyniła to w myśli, iż giermek tej siły i sprawności zawsze może się przydać Zbyszkowi i z niejednej toni[2435] go wybawić. Dał już przecie tego dowody podczas owych łowów książęcych, w których Zbyszko omal życia od tura[2436] nie stradał. Tym bardziej mógł być pożyteczny na wojnie, zwłaszcza takiej, jaka toczyła się na żmujdzkiej[2437] granicy. Głowaczowi było tak pilno w pole[2438], że gdy razem z Jagienką wrócili od Juranda, podjął ją pod nogi i rzekł:

– To wolę waszej miłości zaraz się pokłonić i o dobre słowo na drogę poprosić...

– Jakże – zapytała Jagienka – dziś jeszcze chcesz jechać?

– Jutro do dnia[2439], by konie przez noc wypoczęły. Okrutnie daleka na Żmujdź wyprawa!

– To i jedź, bo łacniej[2440] rycerza Maćka dogonisz.

– Ciężko będzie. Stary pan twardy na wszelakie trudy i o kilka dni mnie wyprzedził. Przy tym pojedzie przez Prusy, by sobie drogę skrócić, ja zaś puszczami muszę. Pan ma listy od Lichtensteina, które po drodze może pokazywać, ja zaś musiałbym pokazywać chyba ot co! – i tym sobie wolny przejazd czynić.

To rzekłszy, położył rękę na głowni korda[2441], który miał przy boku, co widząc, Jagienka zawołała:

– A ostrożnie! Skoro jedziesz, to trzeba, byś dojechał, a nie w jakowymś podziemiu krzyżackim ostał. Ale i w puszczach dawaj na się baczenie[2442], bo tam teraz różne złe bożki mieszkają, które tamtejszy naród czcił, nim do krześcijaństwa nie przystał. Pamiętam, jako to i rycerz Maćko, i Zbyszko opowiadali w Zgorzelicach.

– Pamiętam, ale jakoś nie boję się, bo chudziny to, nie bożeczkowie, i siły nijakiej nie mają. Dam ja sobie z nimi rady i z Niemcami, których napotkam też, byle wojna chciała dobrze rozgorzeć.

– A to nie rozgorzała? Powiadaj, coście o niej między Niemcami słyszeli.

Na to roztropny pachołek namarszczył brew, zastanowił się przez chwilę, po czym rzekł:

– I rozgorzała, i nie rozgorzała. Pilnie my o wszystko dopytywali, a szczególnie rycerz Maćko, któren[2443] jest chytry i objechać[2444] każdego Niemca umie. Niby to o co innego pyta, niby życzliwość udaje, z niczym się sam nie wyda[2445], a w sedno utrafi i z każdego nowinę jakoby rybę hakiem wyciągnie. Zechce-li wasza miłość cierpliwie słuchać, to powiem. Kniaź Witold lat temu kilka, mając zamysły przeciw Tatarom i chcąc od niemieckiej ściany spokoju, ustąpił Niemcom Żmujdź. Była wielka przyjaźń i zgoda. Zamki im wznosić pozwolił, ba, sam pomagał. Zjeżdżali się też z mistrzem na jednej wyspie, pili, jedli i świadczyli sobie miłość. Łowy nawet w tamecznych puszczach nie były Krzyżakom wzbronione, a jak niebożęta Żmujdzini podnosili się przeciw zakonnemu panowaniu, to kniaź Witold Niemcom pomagał i wojska im swoje w pomoc wysyłał, o co szemrano nawet na całej Litwie, że na własną krew nastaje. Wszystko to nam podwójci w Szczytnie rozpowiadał i chwalił krzyżackie rządy na Żmujdzi, że posyłali Żmujdzinom księży, którzy ich mieli chrzcić, i zboże w czasie głodu. Jakoż podobno posyłali, bo wielki mistrz, któren więcej od innych ma bojaźni boskiej, kazał, ale za to zabierali im dzieci do Prus, a niewiasty sromocili[2446] w oczach mężów i braci, kto się zaś przeciwił, to go wieszali – i stąd, panienko, jest wojna.

– A kniaź Witold?

Kniaź długo na żmujdzkie krzywdy oczy zamykał i Krzyżaków kochał. Niedawne czasy, jak księżna, jego żona, jeździła do Prus, do samego Malborga w odwiedziny. To tam ją przyjmowali jakoby samą królowę Polską. A toż niedawno, niedawno! Obsypywali ci ją darami, a co było turniejów, uczt i różnych wszelakich dziwów w każdym mieście, tego by nikt nie zliczył. Myśleli ludzie, że to już na wieki miłość między Krzyżaki a księciem Witoldem nastanie, aż tu niespodzianie odmieniło się w nim serce...

– Miarkując z tego, co nieraz i nieboszczyk tatuś, i Maćko gadali, to często się w nim serce odmienia.

– Przeciw cnotliwym nie, ale przeciw Krzyżakom często, skroś tej przyczyny[2447], że oni sami w niczym wiary nie dotrzymują. Chcieli teraz od niego, by im zbiegów wydał, a on im powiedział, że ludzi podłego stanu wyda, a zaś wolnego nie myśli, gdyż ci, jako wolni, mają prawo żyć, gdzie chcą. Dopieroż się na siebie kwasić a listy ze skargami pisać, a wzajem się odgrażać. Zasłyszawszy o tym Żmujdzini nuż w Niemców! Załogi wycięli, zameczki poburzyli, a teraz ci i do samych Prus wpadają, zaś kniaź Witold nie tylko już ich nie hamuje, ale jeszcze się z frasunku [2448]niemieckiego śmieje i Żmujdzinom pomoc po cichu posyła.

– Rozumiem – rzekła Jagienka. – Ale jeśli po cichu ich wspomaga, to jeszcze wojny nie ma.

– Jest ze Żmujdzinami, a i z Witoldem w rzeczy[2449] już jest. Idą zewsząd Niemce bronić pogranicznych zamków, a radzi[2450] by i wielką wyprawę na Żmujdź uczynić, jeno z tym długo muszą czekać, aż do zimy, bo to jest kraj rozmokły i rycerzom nijak w nim wojować. Gdzie Żmujdzin przejdzie, tam Niemiec ulgnie, przeto[2451] zima Niemcom przyjaciółka. Ale z nastaniem mrozów ruszy się cała potęga krzyżacka, a zaś kniaź Witold pójdzie w pomoc Żmujdzinom – i pójdzie z pozwoleństwem króla polskiego, boć to przecie zwierzchni pan i nad wielkim kniaziem, i nad całą Litwą.

– To może i z królem[2452] będzie wojna?

– Mówią ludzie i tam u Niemców, i tu u nas, że będzie. Żebrzą już pono[2453] Krzyżacy pomocy po wszystkich dworach i kaptury im na łbach gorą[2454] jako zwyczajnie na złodziejach, boć to przecie potęga królewska nie żart, a ponoć rycerstwo polskie, byle kto Krzyżaka wspomniał, zaraz w garście popluwa.

Westchnęła na to Jagienka i rzekła:

– Zawszeć to chłopu weselej na świecie niż dziewce, bo na ten przykład ty sobie pojedziesz na wojnę, równie jak pojechali Zbyszko i Maćko, a my tu ostaniem w Spychowie.

– Jakoż inaczej, panienko, ma być? Ostaniecie, ale we wszelkiej przezpieczności[2455]. Straszne jeszcze i teraz Niemcom Jurandowe imię, com sam widział w Szczytnie, że gdy się dowiedzieli, iż jest w Spychowie, zaraz strach ich zdjął.

– To wiemy, że tu nie przyjdą, bo i bagno broni, i stary Tolima, jeno ciężko tu będzie siedzieć bez wieści.

– Jak się co przygodzi[2456], dam znać. Wiem, że jeszcze przed naszym wyjazdem do Szczytna wybierało się stąd na wojnę z własnej woli dwóch dobrych pachołków, którym Tolima wzbronić tego nie może, bo są ślachtą z Łękawicy. Teraz pojadą razem ze mną i w razie czego zaraz którego tu pchnę z nowiną.

– Bóg zapłać. Wiedziałam zawsze, iż rozum masz w każdej przygodzie, ale za twoje serce i za chętliwość ku mnie to już ci do śmierci będę wdzięczna.

вернуться

2435

toń – tu przenośnie: zagrożenie.

вернуться

2436

tur – wymarły dziki ssak z rzędu parzystokopytnych.

вернуться

2437

Żmudź – historyczna nazwa tzw. Dolnej Litwy, nizinna kraina geograficzna i region administracyjny.

вернуться

2438

w pole – na pole bitwy, do walki.

вернуться

2439

do dnia (daw.) – rano.

вернуться

2440

łacniej (daw.) – łatwiej.

вернуться

2441

kord – krótki miecz.

вернуться

2442

dawać baczenie (daw.) – uważać.

вернуться

2443

któren – dziś popr.: który.

вернуться

2444

objechać – tu: oszukać.

вернуться

2445

wydać – tu: ujawnić.

вернуться

2446

sromocić (daw.) – hańbić.

вернуться

2447

skroś tej przyczyny (daw.) – z tego powodu.

вернуться

2448

frasunek (daw.) – smutek.

вернуться

2449

w rzeczy (daw.) – w rzeczywistości, naprawdę.

вернуться

2450

radzi (daw.) – chętnie.

вернуться

2451

przeto (daw.) – więc, zatem, toteż.

вернуться

2452

Władysław II Jagiełło – (ok. 1362–1434), syn wlk. księcia Olgierda, wielki książę litewski, król Polski od małżeństwa z Jadwigą (1386). Dwukrotnie ochrzczony (przez matkę Juliannę w obrządku wschodnim i przez biskupów polskich przed ślubem w obrządku łacińskim), osobiście dowodził w bitwie pod Grunwaldem.

вернуться

2453

pono (daw.) – podobno.

вернуться

2454

gorzeć (daw.) – palić się, płonąć.

вернуться

2455

przezpieczność (daw.) – bezpieczeństwo.

вернуться

2456

przygodzć się (daw.) – przydarzyć się.