Выбрать главу

Tu przypomniało mu się, że Cztan z Rogowa i Wilk z Brzozowej pewnie niezbyt mile go przyjmą i że może trzeba się będzie z nimi potykać, ale o to nie dbał, równie jak stary koń bojowy nie dba, gdy mu do bitwy iść przyjdzie. Zdrowie mu wróciło, czuł siłę w kościach i wiedział, że tym zabijakom, groźnym wprawdzie, ale nie mającym nijakiego ćwiczenia rycerskiego, łatwo da rady. Wprawdzie co innego mówił przed niedawnym czasem Zbyszkowi – mówił to jednak tylko dlatego, by go do powrotu skłonić.

„Hej! szczuka[3452] ja, a oni kiełbie[3453] – myślał – niech mi lepiej od głowy nie zachodzą!” Natomiast zaniepokoiło go co innego: Zbyszko Bóg wie kiedy oto wróci, a przy tym Jagienkę uważa całkiem tylko za siostrę. Nuż dziewka patrzy na niego też jak na brata i nuż nie zechce czekać na jego niepewny powrót?

Więc zwrócił się do niej i rzekł:

– Słuchaj, Jagna, nie mówię ja o Cztanie i Wilku, bo to grube chłopiska i nie dla ciebie. Tyś teraz dwórka!... Ale wedle tego[3454], że to roki ci są!... Już nieboszczyk Zych powiadał, że czujesz Bożą wolę, a to temu kilka lat... Bo ja tam wiem! Mówią, że jak dziewce za ciasno we wianuszku, to ci sama gotowa szukać takiego, co by jej go z głowy zdjął... Ma się rozumieć, że ni Cztan, ni Wilk... Ale jakoże miarkujesz[3455]?

– O co wy się pytacie?

– Nie wydasz-li ty się za kogo bądź?

– Ja?... Ja mniszką ostanę.

– Nie powiadaj byle czego! A jak Zbyszko wróci?

Ale ona potrząsnęła głową:

– Mniszką ostanę.

– No, a jakby cię pokochał? Jakby cię prosił okrutnie?

Na to dziewczyna odwróciła zarumienioną twarz do pola, ale wiatr, który właśnie od pola wiał, przyniósł Maćkowi cichą odpowiedź:

– To nie ostanę.

Rozdział czterdziesty

Zabawili czas jakiś w Płocku, aby się z dziedzictwem i z testamentem opatowym[3456] uładzić[3457], a potem, zaopatrzeni w należyte dokumenta, ruszyli dalej, niewiele wypoczywając w drodze, która była łatwa i bezpieczna, gdyż upał osuszył błota, pozwężał rzeki, a gościńce szły krajem spokojnym, zamieszkałym przez lud swojacki i gościnny. Z Sieradza pchnął[3458] jednak ostrożny Maćko pachołka do Zgorzelic, ażeby o przybyciu swoim i Jagienkowym oznajmić, skutkiem czego Jaśko, brat Jagienki, wyskoczył ku nim na pół drogi i na czele dwudziestu zbrojnych parobków odprowadził ich do domu.

Było przy tym spotkaniu niemało radości, powitań i okrzyków. Jaśko podobny był zawsze do Jagienki jak dwie krople wody, ale już ją przerósł, chłopak był na schwał: dziarski, wesoły jak nieboszczyk Zych, po którym ochotę do ciągłego śpiewania odziedziczył, a żywy jak skra. Poczuł się też już w latach, w sile i za dojrzałego męża się uważał, bo rządził swymi pachołkami jak prawy[3459] wódz, a oni w mig każdy jego rozkaz spełniali, bojąc się widocznie jego powagi i władzy.

Dziwili się więc temu Maćko i Jagienka, a on dziwił się także z wielką uciechą urodzie i dworności siostry, której od dawna nie widział. Mówił przy tym, że już się ku niej wybierał i że maluczko, a byliby go w domu nie zastali, gdyż i tak trzeba mu świat obaczyć, o ludzi się otrzeć, ćwiczenia rycerskiego nabrać i sposobność tu i owdzie znaleźć do potykania się z wędrownymi rycerzami.

– Świat i obyczaje ludzkie poznać – rzekł mu na to Maćko – dobra jest to rzecz, gdyż uczy to, jak się w każdej przygodzie znaleźć, co powiedzieć, i wzmaga przyrodzony rozum. Ale co do potykania się, lepiej, że ja ci powiem, iżeś na to jeszcze za młody, niż żeby ci to miał jaki obcy rycerz powiedzieć, któren[3460] by cię przy tym wyśmiać nie omieszkał[3461].

– To by po tym śmiechu zapłakał – odrzekł na to Jaśko – a jeśli nie on, to jego żona i dzieci.

I spojrzał z okrutną zuchwałością przed siebie, jakby chciał rzec wszystkim wędrownym rycerzom na świecie: „Gotujcie się na śmierć!” Lecz stary rycerz z Bogdańca zapytał:

– A Cztan i Wilk ostawili tu was w spokoju? Bo to oni radzi na Jagienkę patrzyli.

– Ba! Wilk zabit na Śląsku. Chciał tam jednego kasztelu[3462] niemieckiego dobyć i dobył, ale że go kłodą z murów przywalili, więc po dwóch dniach ostatnią parę[3463] puścił.

– To go szkoda. Chadzał i jego ojciec na Niemców do Śląska, którzy tam nasz naród cisną – i łupy z nich brał... Najgorsze to dobywanie zamków, bo przy nim ni zbroja, ni ćwiczenie rycerskie nie pomoże. Da Bóg, że tam książę Witold[3464] nie będzie zamków dobywał, jeno w polu Krzyżaków gnębił... A Cztan? Co z nim słychać?

Jaśko począł się śmiać:

– Cztan się ożenił! Wziął córkę kmiecia[3465] z Wysokiego Brzegu, sławną z urody. Hej! nie tylko gładka[3466] dziewka, ale i zaradna, bo Cztanowi niejeden woli z drogi ustąpić, a ona go po włochatym pysku bije i za nozdrza ci go wodzi [3467]jako niedźwiedzia na łańcuchu.

Rozweselił się usłyszawszy to stary rycerz.

– Widzisz ją! wszystkie baby jednakie! Jagienka, i ty taka będziesz! Chwała Bogu, że nie było z tymi dwoma zabijakami kłopotu, bo szczerze mówiąc, aże mi to dziwno, że na Bogdańcu złości nie wywarli.

– Cztan chciał, ale Wilk, który był mądrzejszy, nie dał mu. Przyjechał do nas do Zgorzelic pytać, co się z Jagienką stało? Rzekłem, iż pojechała po opatowe dziedzictwo. A on powiada: „Czemu zaś mi Maćko o tym nie mówili?” Więc ja znów na to: „A cóż to, Jagienka twoja, żeby ci się mieli opowiadać?!” On też, pomyślawszy chwilę: „Prawda, mówi, że nie moja”. I jako to rozum miał bystry, zaraz widać pomiarkował[3468], że was i nas sobie zjedna, jeśli Bogdańca będzie przed Cztanem bronił. Potykali się też na Ławicy wedle Piasków i poszczerbili się wzajem, a potem pili na umór, jak to im się zawdy[3469] przytrafiało.

– Panie świeć nad Wilkową duszą! – rzekł Maćko.

I odetchnął głęboko, rad, że w Bogdańcu nie znajdzie innych szkód nad te, których długa jego nieobecność mogła być przyczyną.

Jakoż i nie znalazł; owszem, pomnożył się nawet dobytek w stadach, a zniewielkiego stadka świerzop[3470] były już źrebaki dwulatki, niektóre – po bojowych fryzyjskich[3471] ogierach – nad zwykłą miarę rosłe i silne. Szkoda znalazła się tylko w tym, że kilku brańców[3472] uciekło, ale niewielu, bo mogli uciekać wyłącznie do Śląska, a tam niemieccy lub zniemczeni rabusie-rycerze[3473] gorzej obchodzili się z jeńcami niż szlachta polska. Stare, ogromne domosko pochyliło się jednakże znacznie do upadku. Popękały polepy[3474], skrzywiły się ściany i pułapy, a modrzewiowe belki zrębione przed dwustu albo więcej laty poczęły próchnieć. We wszystkich izbach, które zamieszkiwał ongi[3475] liczny rój Gradów Bogdanieckich, zaciekało w czasie obfitych dżdżów[3476] letnich. Dach zdziurawiał i pokrył się całymi kępami zielonych i rudych mchów. Cała budowa przysiadła i wyglądała jak grzyb rozłożysty, ale zmurszały.

вернуться

3452

szczuka (daw.) – szczupak.

вернуться

3453

kiełb – ryba słodkowodna z rodziny karpiowatych.

вернуться

3454

wedle tego – tu: mówiąc o tym.

вернуться

3455

miarkować – tu: myśleć.

вернуться

3456

opat – przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym.

вернуться

3457

uładzić – dojść do porządku.

вернуться

3458

pchnąć – tu: wysłać.

вернуться

3459

prawy (daw.) – prawdziwy.

вернуться

3460

któren – dziś popr.: który.

вернуться

3461

omieszkać – zaniedbać zrobienia czegoś.

вернуться

3462

kasztel (daw.) – zameczek, niewielka twierdza.

вернуться

3463

ostatnia para – ostatni dech.

вернуться

3464

Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle.

вернуться

3465

kmieć – zamożny chłop, posiadający własne gospodarstwo.

вернуться

3466

gładki (daw.) – piękny.

вернуться

3467

wodzić (daw.) – prowadzić.

вернуться

3468

pomiarkować (daw.) – zorientować się.

вернуться

3469

zawdy (daw.) – zawsze.

вернуться

3470

świerzopa – klacz.

вернуться

3471

fryzyjski – pochodzący z Fryzji, krainy nad Morzem Północnym, obecnie stanowiącej pogranicze Niemiec, Danii i Holandii.

вернуться

3472

braniec (daw.) – jeniec.

вернуться

3473

rycerz rozbójnik (niem. Raubritter )– rycerz utrzymujący się z rabunku.

вернуться

3474

polepa – gliniana podłoga.

вернуться

3475

ongi (daw.) – dawniej.

вернуться

3476

dżdże (daw.) – deszcze.