Выбрать главу

– Na świętą Agnieszkę skończyła piętnaście lat; alem jej też już blisko rok nie widział.

– A cóż się z wami działo? Skąd wracacie?

– Z wojny. Albo to mi niewola majęcy Jagienkę w domu siedzieć?

Maćko, chociaż chory, na wzmiankę o wojnie nadstawił ciekawie uszu i zapytał:

– Byliście może z kniaziem Witoldem[742] pod Worsklą[743]?

– A byłem – odrzekł wesoło Zych ze Zgorzelic. – No, Pan Bóg mu nie poszczęścił: ponieśliśmy klęskę od Edygi[744] okrutną. Naprzód konie nam wystrzelali. Tatar ci nie uderzy wręcz jako rycerz chrześcijański, jeno z łuków z daleka szyje. Ty na niego obces[745], to ci się umknie i znów szyje. Róbże z nim, co chcesz! Bo widzicie, w naszym wojsku chełpili się rycerze bez pomiarkowania i gadali tak: „Kopij nawet nie będziemy pochylać ni mieczów dobywać, jeno na kopytach to robactwo rozniesiem”. Tak to oni się chwalili, aż tu jak wzięły groty warczeć, to aż się ciemno uczyniło – i po bitwie, co? Ledwie jeden na dziesięciu żyw ostał. Dacie wiarę? Więcej niż połowa wojska, siedemdziesięciu kniaziów litewskich i ruskich zostało na polu, a co bojarzynów[746] i różnych tam dworzan, czyli jako oni zowią: otroków[747], tego byście i bez dwie niedziele nie policzyli.

– Słyszałem – przerwał Maćko. – I naszych posiłkowych rycerzy też siła [748]legło.

– Ba, nawet i dziewięciu Krzyżaków, gdyż i ci musieli Witoldowej potędze służyć. A naszych także kupa, że to, jako wiecie, gdzie inny się obejrzy za siebie, tam nasz się nie obejrzy. Dufał najbardziej wielki kniaź naszym rycerzom i nie chciał mieć innej straży w bitwie koło siebie, jeno samych Polaków. Hi! hi! Mostem się też koło niego położyli, a jemu nic! Legł pan Spytko z Melsztyna[749] i miecznik Bernat, i cześnik[750] Mikołaj, i Prokop, i Przecław, i Dobrogost, i Jaśko z Lazewic, i Pilik Mazur, i Warsz z Michowa, i wojewoda Socha, i Jaśko z Dąbrowy, i Pietrko z Miłosławia, i Szczepiecki, i Oderski, i Tomko Łagoda. Kto by ich ta wszystkich zliczył! A niektórych tom widział tak nabitych grotami, że jako jeże po śmierci wyglądali, aż śmiech brał patrzeć!

Tu roześmiał się istotnie, jak gdyby opowiadał rzecz najweselszą – i nagle począł śpiewać:

Oj poznałeś, co to Tatar,  

Kiej ci dobrze skóry natarł!  

– No, a potem co? – spytał Zbyszko.

– Potem umknął wielki kniaź[751], ale zaraz ducha nabrał, jako to on zwykle. Im mocniej go przygniesz, tym ci lepiej odskoczy, jak leszczynowy kierz[752]. Poskoczyliśmy tedy do Tawańskiego brodu bronić przeprawy. Przyszła też garść rycerzy nowych z Polski. No i nic! Dobrze! Na drugi dzień nadciągnął Edyga z ćmą[753] tatarstwa, ale już nic nie wskórał. Hej, było wesele! Co on chce przez bród, to my go w pysk. Nijak nie mógł. Jeszcześmy ich nabili i nałapali niemało. Ja sam pięciu ułowiłem, których z sobą do Zgorzelic prowadzę. Obaczycie po dniu, jakie mają psie mordy.

– W Krakowie powiadali, że i na Królestwo może przyjść wojna.

– Albo to Edyga głupi. Wiedział ci on dobrze, jakie u nas rycerstwo, a i to też, że najwięksi rycerze ostali doma, bo królowa nierada była, że Witold na swoją rękę wojny wszczyna. Ej, chytry on jest – stary Edyga! Zaraz pomiarkował u Tawani[754], że kniaź w siłę rośnie, i poszedł sobie precz, hen, za dziewiątą ziemię!...

– A wyście wrócili?

– A wróciłem. Już tam nie ma co robić. I w Krakowie dowiedziałem się o was, żeście mało co przede mną wyjechali.

– To dlatego wiedzieliście, że to my?

– Wiedziałem, że to wy, bom się wszędzie o was na popasach pytał.

Tu zwrócił się do Zbyszka:

– Hej, mój Boże, to ja cię małego ostatni raz widział, teraz zasie choć i po ciemku miarkuję, żeś chłop jak tur. A zaraz gotów był z kuszy dziać!... Widać, że na wojnie bywałeś.

– Mnie od małości wojna chowała. Niech stryjko powie, czyli mi doświadczenia brak.

– Nie potrzebuje mi stryjko nic mówić. Widziałem w Krakowie pana z Taczewa, który mi o tobie rozpowiadał... Ale pono ów Mazur nie chce ci dziewki dać, a ja bym ta nie był taki zawzięty, boś mi się udał... Zapomnisz ty o tamtej, jeno zobaczysz moją Jagienkę. To ci rzepa!...

– A nieprawda! Nie zapomnę, choćbym i dziesięć takich jak wasza Jagna obaczył.

– Za nią pójdą Moczydoły, gdzie jest młyn. Było też na łęgach[755], jakem wyjeżdżał, dziesięć świerzop dobrych ze źrebięty... Niejeden mi się jeszcze o Jagnę pokłoni – nie bój się!

Zbyszko chciał odpowiedzieć: „Ale nie ja!” – lecz Zych ze Zgorzelic począł sobie znów pośpiewywać:

Ja wam się do kolan nagnę,  

A wy za to dajcie Jagnę,  

Bogdaj was!  

– Wam zawsze wesołość i śpiewanie w głowie – zauważył Maćko.

– Ba, a cóż błogosławione dusze w niebie robią?

– Śpiewają.

– No, to widzicie! A potępione płaczą. Wolę ja iść do śpiewających niż do płaczących. Święty Pieter też powie tak: „Trzeba go puścić do raju, bo inaczej będzie jucha[756] i w piekle śpiewała, a to nie przystoi”. Patrzcie – świta już.

I rzeczywiście czynił się dzień. Po chwili wyjechali na szeroką polanę, na której było już wcale widno. Na jeziorku zajmującym większą część polany jacyś ludzie łapali ryby, ale na widok zbrojnych mężów porzucili niewód[757] i wypadłszy z wody, pochwycili co prędzej za osęki[758], za drągi i stanęli w groźnej postawie, gotowi do bitki.

– Wzięli nas za zbójów – rzekł śmiejąc się Zych. – Hej, rybitwy[759]! a czyiście wy?

Tamci stali jeszcze czas jakiś w milczeniu, spoglądając nieufnie, na koniec jednak starszy między nimi, rozpoznawszy rycerzy, odrzekł:

– Księdza opata z Tulczy.

– Naszego krewniaka – rzekł Maćko – który Bogdaniec w zastawie trzyma. To muszą być jego bory, ale chyba niedawno je kupił.

– Bogać kupił – odpowiedział Zych. – Wojował on o nie z Wilkiem z Brzozowej i widać wywojował. Mieli się nawet rok temu potykać konno na kopie i na długie miecze o całą tę stronę[760], ale nie wiem, jako się skończyło, bom był wyjechał.

– No, my swojaki – rzekł Maćko – z nami się nie będzie darł, a może jeszcze co z zastawu odpuści.

– Może. Z nim byle po dobrej woli, to jeszcze ze swego dołoży. Rycerski to opat, któremu nie nowina hełmem głowę nakryć. A przy tym pobożny i bardzo pięknie odprawia nabożeństwo. Musicie przecie pamiętać... Jak ci huknie przy mszy, to aż jaskółki pod pułapem z gniazd wylatują. No, i chwała Boża rośnie.

– Co nie mam pamiętać! Przecie o dziesięć kroków świece tchem w ołtarzu gasił. Zajeżdżałże on choć raz do Bogdańca?

– A jakże. Zajeżdżał. Pięciu nowych chłopów z żonami na karczunkach osadził. I u nas, w Zgorzelicach, też bywał, bo jako wiecie, on mi krzcił[761] Jagienkę, którą zawsze bardzo nawidzi[762] i córuchną ją zowie.

– Dałby Bóg, żeby chciał mi chłopów ostawić – rzekł Maćko.

– O wa! co tam dla takiego bogacza pięciu chłopów! Wreszcie, jak Jagienka go poprosi, to ostawi.

вернуться

742

Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle.

вернуться

743

bitwa nad Worsklą – stoczona w połowie sierpnia 1399 między wojskami rusko–litewskimi dowodzonymi przez wlk. księcia Witolda, wspierającymi starającego się odzyskać władzę Tochtamysza a Tatarami pod wodzą Edygeja. Litwini ponieśli klęskę.

вернуться

744

Edygej – (1352–1419) dowódca tatarski, podwładny Timura, potem chan Złotej Ordy.

вернуться

745

obces – tu: dążąc do bezpośredniego starcia.

вернуться

746

bojarzyn a. bojar – rycerz, szlachcic ruski, wołoski lub litewski.

вернуться

747

otrok (daw.) – chłopak.

вернуться

748

siła (daw.) – wielu.

вернуться

749

Spytko z Melsztyna – (1364–1399), wojewoda krakowski, poległ w bitwie z Tatarami nad Worsklą.

вернуться

750

cześnik (daw.) – dostojnik dworski, pierwotnie urzędnik dbający o zapas wina na dworze.

вернуться

751

wielki kniaź – Witold Kiejstutowicz, zwany wielkim (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle.

вернуться

752

kierz (daw.) – krzak.

вернуться

753

ćma (daw.) – mrowie, tłum.

вернуться

754

Tawań – wyspa na Dniestrze.

вернуться

755

łęg – podmokła łąka.

вернуться

756

jucha – krew; tu: określenie osoby krewkiej, tj. energicznej i skłonnej do gniewu.

вернуться

757

niewód – sieć rybacka złożona ze stożkowatego worka i dwóch skrzydeł służących do zagarniania ryb.

вернуться

758

osęka (daw.) – bosak.

вернуться

759

rybitwa (daw.) – rybak.

вернуться

760

strona (daw.) – okolica.

вернуться

761

krzcił – dziś popr.: chrzcił.

вернуться

762

nawidzieć (daw.) – lubić, kochać.