Выбрать главу

Po całych dniach wzdychał do tej chwili, w której będzie mógł dworzec opuścić, i rozważał, co wówczas ma uczynić, gdzie jechać i jak Juranda przejednać. Miewał też chwile ciężkiego niepokoju, ale w ogóle przyszłość przedstawiała mu się radośnie. Kochać Danuśkę i łuskać hełmy z pawimi piórami – oto miało być jego życie. Częstokroć brała go ochota porozmawiać o tym z Czechem, którego polubił, ale zauważył, że Czech, oddany duszą całą Jagience, nierad rozmawiał o Danusi, on zaś związany tajemnicą nie mógł mu powiedzieć wszystkiego, co się stało.

Zdrowie jego polepszało się jednak z każdym dniem. Na tydzień przed Wigilią dosiadł po raz pierwszy konia i choć czuł, że nie mógłby jeszcze tego uczynić w zbroi, jednakże nabrał otuchy. Nie spodziewał się zresztą, by miała go zaskoczyć potrzeba prędkiego przywdziania pancerza i hełmu, a w najgorszym razie tuszył[1534], iż wkrótce będzie miał i na to dość sił. W izbie próbował dla zabicia czasu podnosić miecz i szło mu nieźle; topór okazał się tylko dla niego za ciężki, mniemał wszelako, że chwyciwszy toporzysko[1535] w obie dłonie zdołałby już skutecznie machnąć.

Na koniec, na dwa dni przed Wigilią, kazał wymościć wozy, pokulbaczyć[1536] konie i oznajmił Czechowi, że pojadą do Ciechanowa. Wierny giermek zatroskał się nieco, zwłaszcza że na dworze był mróz trzaskający, ale Zbyszko rzekł mu:

– Nie twoja głowa, Głowaczu (tak go bowiem z polska nazywał). Nic tu po nas w tym dworcu, a choćbym miał zachorzeć, toć starunku[1537] w Ciechanowie nie zabraknie. Wreszcie pojadę nie konno, ale w saniach, po szyję w sianie i pod skórami, a dopiero pod samym Ciechanowem na koń się przesiądę.

I tak się stało. Czech już przeznał[1538] swego młodego pana i wiedział, że niedobrze mu się przeciwiać, a jeszcze gorzej nie spełnić w lot rozkazu; więc w godzinę później ruszono. W chwili odjazdu Zbyszko, widząc Sanderusa ładującego się na sanie wraz ze swoją skrzynią, rzekł mu:

– A ty czegoś się do mnie przyczepił jak rzep do owczej wełny?... Mówiłeś, że chcesz do Prus.

– Mówiłem, że chcę do Prus – rzekł Sanderus – ale jakże mi tam samemu iść w takie śniegi? Wilcy mnie zjedzą, nim pierwsza gwiazda zejdzie, a tu też nie mam po co ostawać. Wolej[1539] mi w mieście ludzi pobożnością budować, świętym towarem ich darzyć i z diabelskich obierzy[1540] ratować, jakom Ojcu wszystkiego chrześcijaństwa[1541] w Rzymie zaprzysiągł. A prócz tego okrutniem waszą miłość pokochał, więc jej nie opuszczę przed odejściem do Rzymu, bo może się zdarzy i jakową przysługę oddać.

– Zawsze on za was, panie, gotów zjeść i wypić – rzekł na to Czech – i taką przysługę najbardziej rad by oddać. Ale jeśli nas za wielka chmara wilków w przasnyskim boru opadnie, to im go rzucim na odprawę[1542], bo na nic lepszego się nie przygodzi[1543].

– A wy patrzcie, by wam grzeszne słowo do wąsów nie przymarzło – odparł Sanderus – gdyż takowe sople tylko w piekielnym ogniu topnieją.

– O wa! – rzekł Głowacz, sięgając rękawicą do wąsów, które ledwie poczynały mu się sypać – pierwej[1544]spróbuję zagrzać piwa na popasie, ale tobie go nie dam.

– A przykazanie jest: spragnionego napoić. Nowy grzech!

– To ci dam wiadro wody, a tymczasem naści[1545], co mam pod ręką.

I tak mówiąc, nabrał śniegu, ile mógł dwiema rękawicami objąć, i rzucił nim w brodę Sanderusa, ale ów uchylił się i rzekł:

– Nic po was w Ciechanowie, bo tam już jest chowany[1546] niedźwiadek, co śniegiem praska.

Tak to oni przekomarzali się ze sobą, dosyć się lubiąc wzajemnie. Zbyszko jednakże nie zabronił Sanderusowi jechać ze sobą, albowiem cudaczny ów człowiek bawił go, a zarazem zdawał się być istotnie do niego przywiązany. Ruszyli więc z dworca leśnego jasnym rankiem w mróz tak wielki, że trzeba było konie okrywać. Cała kraina leżała pod obfitym śniegiem.

Dachy chat ledwie było spod niego widać, a miejscami dymy zdawały się wychodzić wprost z białych zasp i szły w górę strzeliste, różowe od poranku, rozszerzone u szczytu w kiście, podobne do rycerskich pióropuszów.

Zbyszko jechał na wozie, raz, dla zaoszczędzenia sił, a po wtóre, dla wielkiego zimna, przed którym łatwiej się było uchronić w wymoszczonych sianem i skórami wozach. Kazał też Głowaczowi przysiąść się do siebie i mieć kuszę na podorędziu[1547] od wilków, tymczasem zaś gawędził z nim wesoło.

– W Przasnyszu – rzekł – jeno[1548] konie popasiem, rozgrzejem się i zaraz ruszymy dalej.

– Do Ciechanowa?

– Naprzód do Ciechanowa państwu się pokłonić i nabożeństwa zażyć.

– A potem? – pytał Głowacz.

Zbyszko uśmiechnął się i odrzekł:

– Potem, kto wie, czy nie do Bogdańca.

Czech spojrzał na niego ze zdziwieniem. W głowie błysnęła mu myśl, że może młody pan wyrzekł się Jurandówny, i wydało mu się to tym podobniejszym do prawdy, ponieważ Jurandówna wyjechała, o uszy zaś Czecha odbiła się w leśnym dworcu wiadomość, że pan na Spychowie przeciwny[1549] był młodemu rycerzowi. Więc ucieszył się poczciwy giermek, bo chociaż miłował Jagienkę, ale patrzał na nią, tak jak na gwiazdę na niebie i rad by był okupić jej szczęście choćby krwią własną, Zbyszka też pokochał i z całej duszy pragnął obojgu do śmierci służyć.

– To już wasza miłość osiędzie na dziedzinie! – rzekł z radością.

– Jakże mi na dziedzinie siedzieć – odpowiedział Zbyszko – kiedym owych rycerzy krzyżowych pozwał, a przedtem jeszcze Lichtensteina?

Mówił de Lorche, że ponoć mistrz ma króla w gościnę do Torunia zaprosić, to się do królewskich pocztów przyczepię – i tak myślę, że w Toruniu Pan Zawisza z Garbowa[1550] alibo pan Powała z Taczewa[1551] wyprosi mi u pana naszego pozwoleństwo, abym się mógł na ostre[1552] z tymi mnichami potykać. Pewnikiem[1553] wystąpią oni z giermkami, więc i tobie przyjdzie się spotkać.

– Już bym też chyba sam mnichem ostał, gdyby miało być inaczej – rzekł Czech.

Zbyszko spojrzał na niego z zadowoleniem.

– No i nie będzie temu dobrze, który ci się pod żelaziwo nawinie. Pan Jezus dał ci siłę okrutną, ale źle byś uczynił, gdybyś nią zbytnio puszył, albowiem prawemu giermkowi pokora przystoi.

Czech począł kiwać głową na znak, że siłą nie będzie puszył, ale jej też i na Niemców nie poskąpi – a Zbyszko uśmiechał się w dalszym ciągu, ale już nie do giermka, tylko do własnych myśli.

– Stary pan będzie rad[1554], gdy wrócim – rzekł po chwili Głowacz – i w Zgorzelicach też będą radzi.

Zbyszkowi stanęła Jagienka tak w oczach, jakby przy nim siedziała na saniach. Bywało to zawsze, że gdy wypadkiem o niej pomyślał, to widział ją ogromnie wyraźnie...

„Nie! – rzekł sobie – nie będzie ona rada, bo jeśli wrócę do Bogdańca, to z Danuśką, a ona niech bierze innego...” Tu mignęli mu przed oczyma: Wilk z Brzozowej i młody Cztan z Rogowa – i nagle uczyniło mu się przykro na myśl, że dziewczyna może pójść w ręce jednego z tych dwóch. „Wolej [1555]by lepszego jakiego znalazła – mówił sobie w duszy – bo to piwożłopy i kostery[1556], a dziewka uczciwa jest”. Pomyślał też i o tym że stryjowi, gdy się dowie o tym, co zaszło, będzie okrutnie markotno[1557], ale pocieszył się wraz myślą, że Maćkowi chodziło zawsze w pierwszym rzędzie o ród i o dostatki, które mogły znaczenie rodu podnieść. Jagienka była wprawdzie bliżej, bo o miedzę, ale za to Jurand większy był dziedzic od Zycha ze Zgorzelic, wiec łatwo było przewidzieć, że Maćko nie będzie długo krzyw[1558] o taki związek, tym bardziej że wiedział przecie o miłości bratanka i o tym, ile ów Danusi zawdzięcza... Pomruczy, a potem będzie rad i pocznie Danuśkę miłować jak własne dziecko!

вернуться

1534

tuszyć (daw.) – mieć nadzieję.

вернуться

1535

toporzysko – rękojeść topora lub siekiery.

вернуться

1536

pokulbaczyć (daw.) – osiodłać.

вернуться

1537

starunek (daw.) – opieka, staranie.

вернуться

1538

przeznać (daw.) – tu: poznać, przejrzeć kogoś.

вернуться

1539

wolej (daw.) – lepiej.

вернуться

1540

obierza – sieć myśliwska.

вернуться

1541

Ojcu wszystkiego chrześcijaństwa – papieżowi.

вернуться

1542

na odprawę – aby je odprawić, tj. pozbyć się ich.

вернуться

1543

przygodzić się (daw.) – przytrafić się, tu: znaleźć się.

вернуться

1544

pierwej (daw.) – wcześniej.

вернуться

1545

naści (daw.) – masz.

вернуться

1546

chowany (daw.) – udomowiony.

вернуться

1547

na podorędziu (daw.) – pod ręką.

вернуться

1548

jeno (daw.) – tylko.

вернуться

1549

przeciwny (daw.) – niechętny.

вернуться

1550

Zawisza Czarny z Garbowa – (ok. 1370–1428) polski rycerz, przez pewien czas na służbie króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego.

вернуться

1551

Mikołaj Powała z Taczewa – (ok. 1380–ok. 1415), rycerz i dyplomata, powołany do rady wojennej przed bitwą pod Grunwaldem.

вернуться

1552

na ostre – na broń ostrą, przen.: na śmierć.

вернуться

1553

pewnikiem (daw.) – na pewno.

вернуться

1554

rad (daw.) – zadowolony.

вернуться

1555

wolej (daw.) – lepiej.

вернуться

1556

kostera (daw.) – gracz w kości, hazardzista.

вернуться

1557

markotno – smutno.

вернуться

1558

krzyw (daw.) – niechętny, niezadowolony.