Выбрать главу

Wiedziałyśmy, że dojdziesz do takiego wniosku.

Wiedziałaś?

Właśnie dlatego budujemy statki dla pequeninos. Ponieważ zdolni jesteście do mądrości.

Kiedy do bogosłyszących z Drogi dotarła wieść o odnalezieniu Floty Lusitańskiej, zaczęli odwiedzać domostwo Hań Fei-tzu, by złożyć mu wyrazy podziwu.

— Nie przyjmę ich — oświadczył Hań Fei-tzu.

— Musisz, ojcze — rzekła Hań Qing-jao. — Chcą pogratulować ci sukcesu.

— W takim razie powiem im, że to wyłącznie twoje dzieło, a ja nie mam z tym nic wspólnego.

— Nie! — zawołała Qing-jao. — Nie wolno ci tego robić.

— Co więcej, powiem też, że uważam to za wielką zbrodnię, która spowoduje śmierć szlachetnego ducha. Powiem, że bogosłyszący Drogi są niewolnikami okrutnej i bezlitosnej władzy, i że musimy wszystkie siły poświęcić obaleniu Kongresu.

— Nie każ mi tego słuchać! — jęknęła Qing-jao. — Nikomu nie mógłbyś czegoś takiego powiedzieć.

To prawda. Si Wang-mu obserwowała z kąta pokoju, jak oboje, ojciec i córka, rozpoczynają rytuał oczyszczenia: Hań Fei-tzu za swe buntownicze słowa, a Hań Qing-jao za to, że je słyszała. Oczywiście, że przy obcych mistrz Hań niczego by nie powiedział. Gdyby nawet spróbował, wiedzieliby, że natychmiast musi się oczyścić, i uznaliby to za wystarczający dowód, że bogowie zaprzeczają jego słowom. Ci naukowcy, którzy zostali wynajęci przez Kongres do stworzenia bogosłyszących, dobrze wykonali swoją robotę. Nawet znając prawdę, Hań Fei-tzu był zupełnie bezradny.

Dlatego to Qing-jao wychodziła na spotkanie wszystkim gościom, którzy zjawiali się w domu, i w imieniu ojca przyjmowała wyrazy uznania. Wang-mu towarzyszyła jej przez kilka pierwszych wizyt. Ale nie mogła wytrzymać, gdy Qing-jao raz po raz opowiadała, jak to wraz z ojcem odkryła istnienie programu komputerowego, działającego w filotycznej sieci ansibli, i jak zamierzają zniszczyć ten program. Oczywiście, w głębi serca Qing-jao nie wierzyła, że popełnia morderstwo. Ale co innego wiedzieć o tym, a co innego słuchać, jak się tym morderstwem przechwala.

Bo Qing-jao właśnie się przechwalała, chociaż tylko Wang-mu zdawała sobie z tego sprawę. Qing-jao zawsze ojcu przypisywała zasługę, jednak Wang-mu wiedziała, że wszystkiego dokonała Qing-jao. Kiedy więc mówiła o tym dziele jako godnej służbie bogom, tak naprawdę wychwalała samą siebie.

— Proszę, nie każ mi słuchać tego więcej — zwróciła się do niej Wang-mu.

Qing-jao przyglądała jej się przez chwilę, osądzała ją.

— Odejdź, jeśli musisz — odparła wreszcie zimno. — Widzę, że nadal pozostajesz w niewoli naszego wroga. Nie jesteś mi potrzebna.

— Oczywiście, że nie — przyznała Wang-mu. — Masz przecież bogów. Lecz mówiąc to, nie potrafiła ukryć gorzkiej ironii.

— Bogów, w których nie wierzysz — rzekła zgryźliwie Qing-jao. — Naturalnie, do ciebie nigdy nie przemówili. Czemu miałabyś wierzyć? Skoro takie jest twoje życzenie, zwalniam cię z funkcji mojej sekretnej druhny. Wracaj do rodziny.

— Jeśli taka jest wola bogów.

Tym razem, mówiąc o bogach, nie próbowała nawet maskować goryczy.

Była już na drodze, kiedy Mu-pao ruszyła za nią. Była stara i gruba, nie mogła więc liczyć, że pieszo doścignie Wang-mu. Jechała na osiołku i wyglądała śmiesznie, kopiąc piętami boki zwierzęcia. Osły, lektyki, wszystkie te rekwizyty dawnych Chin — czy bogosłyszący naprawdę uważają, że takie demonstracje czynią ich bardziej świątobliwymi? Dlaczego nie używają zwyczajnie śmigaczy i poduszkowców, jak porządni ludzie ze wszystkich innych światów? Wtedy Mu-pao nie musiałaby się poniżać, podskakując i huśtając się na zwierzaku, który cierpi pod takim ciężarem? Aby w miarę możności oszczędzić jej zakłopotania, Wang-mu zawróciła i spotkała się z nią w połowie drogi.

— Mistrz Hań Fei-tzu nakazuje ci wrócić — oznajmiła Mu-pao.

— Przekaż mistrzowi Hań, że jest łaskawy i dobry, ale moja pani mnie odprawiła.

— Mistrz Hań mówi, że panienka Qing-jao ma prawo odprawić cię jako swoją sekretną druhnę, ale nie odprawić z jego domu. Z nim zawarłaś kontrakt, nie z nią.

To prawda. Wang-mu nie pomyślała o tym.

— Prosi, żebyś wróciła — dodała Qing-jao. — Kazał mi też powiedzieć, żebyś powróciła z litości, jeśli nie uczynisz tego z posłuszeństwa.

— Przekaż mu, że będę posłuszna. Nie powinien prosić kogoś tak nisko stojącego jak ja.

— Będzie zadowolony.

Wang-mu ruszyła obok osiołka Mu-pao. Szły bardzo wolno, dla większej wygody Mu-pao, a osiołka także.

— Nie widziałam go jeszcze tak zdenerwowanego — mówiła Mu-pao.

— Pewnie nie powinnam ci o tym opowiadać. Ale zupełnie oszalał, kiedy zawiadomiłam go, że odeszłaś.

— Czy bogowie przemawiali do niego?

Byłaby rozgoryczona wiedząc, że mistrz Hań przywołał ją z powrotem tylko dlatego, że z nieznanych powodów zażądał tego tkwiący w jego mózgu dozorca.

— Nie — odparła Mu-pao. — Było zupełnie inaczej. Oczywiście, nigdy nie widziałam, jak to wygląda, kiedy bogowie do niego przemawiają.

— Oczywiście.

— Po prostu nie chciał, żebyś odchodziła.

— W końcu i tak mnie pewnie odeśle — westchnęła cicho Wang-mu.

— Ale chętnie mu wyjaśnię, czemu jestem całkowicie nieprzydatna dla Rodu Hań.

— Och, naturalnie — mruknęła Mu-pao. — Nigdy nie byłaś przydatna. Ale to nie znaczy, że nie jesteś potrzebna.

— Co masz na myśli?

— Szczęście może w równej mierze zależeć od rzeczy bezwartościowych, jak i użytecznych.

— Czy to myśl któregoś z dawnych mędrców?

— To myśl starej, grubej kobiety na ośle. I zapamiętaj ją sobie.

Kiedy Wang-mu została sama z mistrzem Hanem w jego pokoju, nie dostrzegła żadnego śladu zdenerwowania, o którym wspomniała Mu-pao.

— Rozmawiałem z Jane — poinformował. — Uważa, że lepiej, byś została, skoro również wiesz o jej istnieniu i wierzysz, że nie jest nieprzyjacielem bogów.

— Teraz więc będę służyła Jane? — spytała Wang-mu. — Zostanę jej sekretną druhną?

Nie chciała, by jej słowa zabrzmiały ironicznie. Intrygująca była myśl o zostaniu sekretną druhną nieludzkiej osobowości. Lecz Hań Fei-tzu zareagował, jakby chciał załagodzić urazę.

— Nie — rzekł. — Nie będziesz niczyją służącą. Zachowałaś się dzielnie i godnie.

— A jednak wezwałeś mnie, bym dopełniła kontraktu. Mistrz Hań skłonił głowę.

— Wezwałem cię, gdyż jesteś jedyną, która zna prawdę. Jeśli odejdziesz, zostanę sam w tym domu.

Wang-mu już miała odpowiedzieć: jak możesz być sam, kiedy jest tutaj twoja córka? I jeszcze kilka dni temu nie byłoby to okrucieństwem, gdyż mistrz Hań i panienka Qing-jao byli przyjaciółmi tak bliskimi, jak to tylko możliwe dla ojca i córki. Teraz jednak wyrósł między nimi mur nie do pokonania. Qing-jao żyła w świecie, w którym zwycięsko służyła bogom i starała się zachować cierpliwość wobec chwilowego obłędu ojca. Mistrz Hań zaś w świecie, gdzie jego córka i całe społeczeństwo byli niewolnikami przewrotnego Kongresu, a on jedyny znał prawdę. Jak mogą porozumieć się ze sobą nad tak szeroką i głęboką przepaścią?

— Zostanę — obiecała Wang-mu. — Będę ci służyć, jak najlepiej potrafię.

— Będziemy służyć sobie nawzajem — odparł Hań Fei-tzu. — Moja córka obiecała cię uczyć. Ja się tym zajmę. Wang-mu dotknęła czołem podłogi.