Выбрать главу

Wysiedliśmy, zapłaciliśmy woźnicy, i dwukółka ruszyła w drogę powrotną do Leatherhead.

- Pomyślałem sobie - rzekł Holmes, kiedy wchodziliśmy na pole - że lepiej będzie, aby ten człowiek myślał, iż jesteśmy architektami lub przyjechaliśmy tu w interesach. Może to go powstrzyma przed plotkowaniem na nasz temat. Dzień dobry, panno Stoner. Widzę, że dotrzymała pani słowa.

Nasza klientka pośpieszyła nam na powitanie, na jej twarzy malowała się radość.

- Tak bardzo na panów czekałam! - krzyknęła, ściskając nam ręce. - Wszystko znakomicie się udało. Doktor Roylott pojechał do miasta i raczej nie wróci przed wieczorem.

- Mieliśmy przyjemność poznać doktora - rzekł Holmes, po czym w kilku słowach wyjaśnił, co zaszło. Panna Stoner pobladła, słuchając jego opowieści.

- Wielkie nieba! - wykrzyknęła. - Śledził mnie!

- Na to wygląda.

- Jest tak przebiegły, że nigdy nie czuję się bezpieczna. Czego mam się spodziewać po jego powrocie?

- Powinien mieć się na baczności, może się bowiem okazać, że tropi go ktoś bardziej przemyślny niż on sam. Proszę zamknąć się dziś w swoim pokoju, a jeśli doktor będzie próbował się pani naprzykrzać, zawieziemy panią do ciotki do Harrow. Teraz musimy jak najlepiej wykorzystać czas. Proszę zaprowadzić nas do pokoi, które mamy obejrzeć.

Kamień, z którego został zbudowany dwór, był porośnięty mchem. Środkowa część wznosiła się wysoko, a dwa łukowate skrzydła rozciągały się po jej bokach niczym szczypce kraba. W jednym ze skrzydeł brakowało szyb, okna były zabite deskami, a dach się zapadał. Istny obraz nędzy i rozpaczy! Centralna część budynku była w nieco lepszym stanie, a prawe skrzydło wyglądało dość nowocześnie. W oknach były rolety, a z kominów unosił się błękitny dym, tam właśnie mieszkała rodzina. Przy jednej ze ścian stały rusztowania, a kamienne mury były w jednym miejscu przebite. Kiedy dotarliśmy na miejsce, nie zastaliśmy tam nikogo z robotników. Holmes powoli przeszedł się po zaniedbanym trawniku i z wielką uwagą przyjrzał się oknom od zewnątrz.

- Rozumiem, że to jest okno pani dawnego pokoju, to środkowe pokoju pani siostry, a położone najbliżej głównego budynku znajduje się w sypialni doktora Roylotta?

- Zgadza się. Teraz śpię w środkowym pokoju.

- Przeniosła się tam pani na czas remontu? Nie wydaje mi się jednak, by ta ściana pilnie wymagała naprawy.

- Bo nie wymaga. Sądzę, że prace były pretekstem, by zmusić mnie do zmiany pokoju.

- Tak, to wiele wyjaśnia. Rozumiem, że po drugiej stronie tego wąskiego skrzydła biegnie korytarz, na który wychodzą pokoje. Czy są w nim okna?

- Tak, ale bardzo małe. Nikt by się nie przecisnął przez nie.

- Pani siostra i pani zamykały drzwi na noc, więc nie sposób było dostać się do waszych sypialni z tamtej strony. Czy mogłaby pani teraz pójść do swojego pokoju i zamknąć okiennice?

Panna Stoner zrobiła to, o co prosił Holmes, a on po uważnym przyjrzeniu się okiennicom próbował najróżniejszych sposobów, by je otworzyć z zewnątrz, jednak mu się to nie udało. Nie znalazł szpary, w którą można by wetknąć nóż, by podważyć kratę, a oględziny zawiasów dokonane przez szkło powiększające wykazały, że są one wykonane z żelaza i mocno osadzone w masywnym murze.

- Hmm - stwierdził mój przyjaciel, z zakłopotaniem pocierając podbródek - zdaje się, że moja teoria się nie potwierdza. Nikt nie zdołałby sforsować zamkniętych okiennic. Zobaczmy, czy uda się coś znaleźć we wnętrzu domu.

Niewielkie boczne drzwi prowadziły do bielonego wapnem korytarza, na który wychodziły trzy sypialnie. Do pierwszej z nich Holmes nawet nie zajrzał. Poszliśmy od razu do środkowej, w której sypiała obecnie panna Stoner, a gdzie wyzionęła ducha jej siostra. Był to przytulny pokoik z niskim sufitem i otwartym kominkiem, typowy dla starych wiejskich domów.

W jednym rogu znajdowało się wąskie łóżko przykryte białą narzutą, w drugim stała komódka, a po lewej stronie od okna - toaletka. Te sprzęty oraz dwa wyplatane krzesła stanowiły całe umeblowanie pokoju. Pośrodku leżał wełniany dywan. Podłoga i boazeria na ścianach wykonane z brązowej, przeżartej przez korniki dębiny, były tak stare, że zapewne nie były zmieniane od czasu zbudowaniu domu. Holmes postawił jedno z krzeseł w rogu i w milczeniu usiadł na nim, dokładnie lustrując wzrokiem każdy szczegół pokoju.

- Gdzie znajduje się dzwonek? - spytał w końcu, wskazując na wiszący nad łóżkiem gruby sznur zakończony frędzlem, który leżał na poduszce.

- W pokoju gospodyni.

- Sznur wydaje się nowszy niż reszta sprzętów.

- Owszem, został założony zaledwie kilka lat temu.

- Prosiła o to pani siostra?

- Nie, nigdy nie słyszałam, by go używała. Przywykłyśmy same się o siebie troszczyć.

- Istotnie, zdaje się, że umieszczono go tu bez potrzeby. A teraz proszę wybaczyć, przez chwilę przyjrzę się podłodze. - Holmes pochylił się nad posadzką i z lupą w dłoni zaczął się czołgać tam i z powrotem, uważnie oglądając szpary pomiędzy deskami. Następnie z taką samą uwagą przyjrzał się boazerii. Wreszcie podszedł do łóżka i przez jakiś czas badał jego konstrukcję i ścianę, przy której stał mebel. W końcu chwycił sznur i mocno za niego pociągnął.

- To atrapa - stwierdził.

- Jak to, nie dzwoni?

- Nie, nie jest nawet przymocowany do dzwonka. Ciekawe. Proszę się przyjrzeć, wisi tylko na haczyku, który umocowano tuż nad małym otworem wentylacyjnym.

- Cóż za absurd! Nigdy wcześniej tego nie zauważyłam.

- To bardzo dziwne - mruknął Holmes, ciągnąc ponownie za sznur. - W ogóle kilka rzeczy w tym pokoju mnie zastanawia. Na przykład, jakim głupcem musiał być jego budowniczy, skoro przebił otwór wentylacyjny do drugiej sypialni. Przecież równie łatwo mógł wpuścić tu świeże powietrze z zewnątrz!

- Ten otwór jest tu od niedawna - wyjaśniła dziewczyna.

- Pojawił się w tym samym mniej więcej czasie co sznur? - domyślił się Holmes.

- Tak, wówczas wykonano w domu kilka prac.

- Ich efekty są zaiste interesujące: atrapy sznurów od dzwonka i otwory wentylacyjne, które nie spełniają swej funkcji. Za pani pozwoleniem, panno Stoner, obejrzymy teraz kolejny pokój.

Sypialnia doktora Grimesby’ego Roylotta była większa niż pokój jego pasierbicy, ale równie prosto umeblowana. Przy łóżku polowym stał fotel, niewielka drewniana biblioteczka wypełniona była książkami, głównie z dziedziny techniki; znajdowały się tu jeszcze zwykłe drewniane krzesło przy ścianie, okrągły stół i duży żelazny sejf. Holmes powoli okrążył pokój, przyglądając się z zainteresowaniem każdemu przedmiotowi po kolei.

- Co jest w środku? - spytał, stukając w sejf.

- Papiery mego ojczyma.

- Zaglądała tam pani?

- Tylko raz, kilka lat temu. Pamiętam, że był wypełniony papierami.

- I nie było w nim na przykład kota?

- Nie. Skąd ten dziwny pomysł?

- Proszę spojrzeć na to - powiedział, wskazując na stojący na sejfie spodeczek z mlekiem.

- Nie mamy kota, są tu jednak pawian i gepard.

- Ano tak! Gepard jest co prawda wielkim kotem, ale śmiem twierdzić, że spodeczek mleka nie zaspokoi raczej jego apetytu. Chciałbym sprawdzić jeszcze jedno - rzekł, kucając przed drewnianym krzesłem i uważnie przyglądając się jego siedzeniu.

- Dziękuję, to wystarczy. - Wstał i schował lupę do kieszeni. - Oho! Znalazłem coś wielce interesującego!

Przedmiotem, który przykuł uwagę mego przyjaciela, okazała się krótka smycz zwisająca z rogu łóżka. Zawiązano ją tak, że na jej końcu powstała pętla podobna do tej na końcu bata.

- Co o tym sądzisz, Watsonie?

- To całkiem zwyczajna smycz, nie wiem tylko, po co zawiązał pętlę.

- To już nie jest takie zwyczajne, prawda? Do licha, ten świat jest zły, ale nigdy nie bywa gorszy niż wtedy, gdy przemyślny człowiek używa swego sprytu do popełnienia zbrodni. Sądzę, że dość już widziałem. Panno Stoner, za pani pozwoleniem chciałbym wyjść na trawnik.