Выбрать главу

Tego dnia powinienem był udać się do Londynu, byłem jednak zbyt zmartwiony i zaniepokojony, aby zająć się swoimi sprawami. Moja żona wydawała się równie zdenerwowana jak ja, i odczytałem z jej pytających spojrzeń, iż wie o tym, że jej nie uwierzyłem i że nie mam pojęcia, co dalej począć. Przy śniadaniu prawie nie zamieniliśmy ze sobą słowa, a zaraz potem wyszedłem na spacer, żeby przemyśleć tę sprawę na świeżym porannym powietrzu.

Doszedłem aż do Crystal Palace, spędziłem tam godzinę i wróciłem do Norbury przed pierwszą. W drodze powrotnej znów przechodziłem obok domku. Zatrzymałem się na chwilę, by spojrzeć w okna i sprawdzić, czy ponownie nie ujrzę tej dziwnej twarzy, która wpatrywała się we mnie poprzedniego dnia. I kiedy tak tam stałem, proszę sobie wyobrazić moje zaskoczenie, panie Holmes, gdy drzwi nagle się otworzyły i ukazała się w nich moja żona.

Na jej widok oniemiałem ze zdumienia, jednak moje emocje były niczym w porównaniu z tymi, które pojawiły się na jej twarzy, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Przez moment wydawało mi się, że chce się cofnąć i ukryć w domu. Po chwili jednak, widząc, że nic jej z tego nie przyjdzie, podeszła do mnie z pobladłą twarzą i przerażonymi oczyma, które stały w sprzeczności z uśmiechem na jej ustach.

- Och, Jack - powiedziała. - Właśnie zajrzałam do naszych nowych sąsiadów, żeby zapytać, czy mogę im w czymś pomóc. Czemu tak na mnie patrzysz? Jesteś na mnie zły?

- A więc - odparłem - to tutaj byłaś w nocy.

- Co masz na myśli? - zapytała.

- Byłaś tutaj, jestem tego pewien. Kim są ci ludzie, że musisz ich odwiedzać o tak dziwnej porze?

- Nie byłam tutaj przedtem.

- Jak możesz mnie tak okłamywać?! - zawołałem. - Nawet twój głos się zmienia, kiedy kłamiesz. Czy ja miałem kiedyś przed tobą jakiekolwiek tajemnice? Wejdę teraz do tego domu i wyjaśnię sprawę do końca.

- Nie, Jack! Nie! Proszę, na Boga! - jęknęła Effie, nie panując już nad emocjami. A potem, gdy podszedłem do drzwi, chwyciła mnie za rękaw i pociągnęła w tył z niespotykaną siłą.

- Zaklinam cię, Jack, nie rób tego! - zawołała. - Przysięgam, że pewnego dnia powiem ci

0 wszystkim! Ale jeśli teraz wejdziesz do tego domu, nie wyniknie z tego nic prócz nieszczęścia.

Kiedy próbowałem się od niej uwolnić, przywarła do mnie i zaczęła błagać.

- Zaufaj mi, Jack! - krzyknęła. - Zaufaj mi tylko ten jeden raz. Nigdy nie będziesz miał powodów, żeby tego żałować. Wiesz, że nie miałabym przed tobą żadnych tajemnic, gdyby nie chodziło o twoje własne dobro. Tu chodzi o całe nasze życie, Jack. Jeśli wrócisz ze mną do domu, wszystko będzie dobrze. Ale jeśli będziesz się upierał, żeby wejść do tego domku, wszystko się między nami skończy.

Wypowiedziała to z taką powagą i desperacją, że zatrzymałem się w miejscu

1 niezdecydowany stałem pod drzwiami.

- Zaufam ci, Effie, ale tylko pod jednym warunkiem - wydusiłem z siebie wreszcie. - Nie będzie więcej między nami żadnych sekretów. Możesz nie zdradzać mi swojej tajemnicy, ale musisz obiecać, że koniec z tymi nocnymi wizytami i że nic więcej nie będziesz przede mną ukrywać. Zapomnę o tym, co dotąd zrobiłaś, jeśli mi przysięgniesz, że nie zrobisz już niczego takiego w przyszłości.

- Byłam pewna, że mi zaufasz - zawołała z ogromną ulgą. - Będzie dokładnie tak, jak sobie życzysz. Chodź już, proszę, chodź już ze mną do domu.

Wciąż trzymając mnie za rękaw, odciągnęła mnie od domku. Gdy się oddalaliśmy, spojrzałem za siebie i znów ujrzałem tę sinożółtą twarz obserwującą nas z okna na górze. Cóż mogło łączyć to stworzenie i moją żonę? I w jaki sposób mogła być z nią związana ta opryskliwa, nieuprzejma kobieta, którą spotkałem dzień wcześniej? Była to dziwna zagadka, a jednak wiedziałem, że nie zaznam spokoju, dopóki jej nie rozwiążę.

Przez dwa dni po tym wydarzeniu siedziałem cały czas w domu, a moja żona najwyraźniej lojalnie dotrzymywała naszej umowy, bo o ile mi wiadomo, nigdzie nie wychodziła.

Jednakże trzeciego dnia uzyskałem wystarczające dowody, że uroczyste obietnice jej nie powstrzymały i znów opuściła swojego męża, porzucając obowiązki domowe.

Tego dnia pojechałem do miasta, wróciłem jednak pociągiem o 2.40, nie zaś o 3.36, tak jak zazwyczaj. Gdy wszedłem do domu, do holu wpadła pokojówka z przerażoną twarzą.

- Gdzie jest twoja pani? - spytałem.

- Chyba wyszła na spacer - odparła.

W mojej głowie natychmiast zbudziły się podejrzenia. Wbiegłem pędem po schodach na górę, aby się upewnić, że Effie nie ma w domu. Przypadkiem wyjrzałem przez jedno z okien na piętrze i zobaczyłem, że pokojówka pędzi na przełaj przez pole w kierunku domku. Rzecz jasna pojąłem, co to wszystko oznacza. Żona poszła tam i poprosiła pokojówkę, aby ta zawołała ją, gdybym przypadkiem wrócił wcześniej. Kipiąc z gniewu, popędziłem za dziewczyną i szybkim krokiem przemierzyłem pole z silnym postanowieniem, że zakończę tę sprawę raz na zawsze. Ujrzałem moją żonę i pokojówkę biegnące alejką, lecz nie zatrzymałem się, by z nimi porozmawiać. To w tym domku krył się sekret rzucający cień na całe moje życie. Poprzysiągłem sobie, że co ma być, to będzie, ale ta sprawa nie może pozostać już dłużej tajemnicą. Gdy doszedłem do drzwi, nawet nie zapukałem, lecz po prostu chwyciłem za klamkę i wpadłem do korytarza.

Na parterze panowała cisza. W kuchni gotowała się woda w czajniku, a w koszyku spał zwinięty w kłębek wielki czarny kot. Nie natknąłem się jednak na żaden ślad kobiety, którą tu wcześniej widziałem. Wpadłem do drugiego pomieszczenia, lecz tam również było pusto. Następnie popędziłem schodami na górę, tylko po to, aby się przekonać, że dwa pozostałe pokoje także są opuszczone. W całym domu nie było żywej duszy.

Wnętrze zdobiły pospolite meble i obrazy, z wyjątkiem jednego pokoju, tego, z którego okna spoglądała na mnie ta dziwna twarz. Pomieszczenie urządzono wygodnie i elegancko. Gdy ujrzałem, że na kominku stoi kopia dużej fotografii przedstawiającej moją żonę (a zdjęcie zamówiłem zaledwie trzy miesiące temu), wszystko się we mnie zagotowało. W jednej chwili wróciły wszystkie podejrzenia.

Zostałem w domku tak długo, by się upewnić, że nikt się w nim nie ukrył. Wyszedłem stamtąd z ciężkim sercem. Dotychczas nic podobnego mi się nie zdarzyło. Gdy wróciłem do domu, Effie wybiegła do holu. Czułem się zbyt zraniony i wściekły, aby z nią rozmawiać, minąłem ją więc i udałem się do swego gabinetu. Poszła jednak za mną i weszła do środka, zanim

zdążyłem zamknąć drzwi.

- Przykro mi, Jack, że złamałam daną ci obietnicę - powiedziała. - Jestem jednak przekonana, że gdybyś znał wszystkie okoliczności, wybaczyłbyś mi.

- W takim razie opowiedz mi o wszystkim - powiedziałem.

- Nie mogę, Jack. Nie mogę! - zawołała.

- Dopóki mi nie powiesz, kto mieszka w tym domku i komu dałaś swoją fotografię, nie może być mowy o żadnym zaufaniu pomiędzy nami - powiedziałem i, wyrywając się z jej objęć, wyszedłem z domu.

To się działo wczoraj, panie Holmes. Od tej pory nie widziałem żony i nie dowiedziałem się niczego więcej. Po raz pierwszy na nasze życie padł cień, i tak bardzo to mną wstrząsnęło, że nie mam pojęcia, co teraz uczynić. Dziś rano nagle przyszło mi do głowy, że jest pan właściwym człowiekiem, do którego powinienem się zwrócić po poradę. Pospieszyłem więc jak najszybciej na spotkanie z panem i całkowicie oddaję się w pańskie ręce. Jeśli jakaś kwestia wymaga szerszych wyjaśnień, proszę mi o tym powiedzieć. Przede wszystkim jednak niech mi pan poradzi, co mam zrobić, bo cała ta nieszczęsna historia to więcej, niż jestem w stanie znieść.