Выбрать главу

- .. .i poniżej! - zawołał. - Opuściłeś „i poniżej”!

Do tej pory myślałem, że oznacza to, iż w tym miejscu należy kopać, teraz jednak, oczywiście, natychmiast się zorientowałem, że byłem w błędzie.

- A więc tu niżej jest piwnica? - zawołałem.

- Tak, stara jak cały ten dom. Tędy, tymi drzwiami!

Zeszliśmy na dół po krętych kamiennych schodach. Mój towarzysz zapalił zapałką dużą latarnię stojącą na beczce w rogu. W jednej chwili stało się oczywistym, że wreszcie dotarliśmy we właściwe miejsce i że nie byliśmy jedynymi ludźmi, którzy ostatnio je odwiedzali.

Piwnicę wykorzystywano do przechowywania drewna, ale polana, które niegdyś leżały porozrzucane na podłodze, teraz zostały ułożone w stosy pod ścianą tak, by odsłonić przestrzeń pośrodku. I tam właśnie znajdowała się wielka i ciężka płyta kamienna z zardzewiałym żelaznym pierścieniem pośrodku, do którego przywiązany był gruby kraciasty szal.

- Na Jowisza! - zawołał mój klient. - To szal Bruntona! Mógłbym przysiąc, że widziałem, jak go nosił. Co ten łajdak tutaj robił?

Na moją prośbę wezwano kilku miejscowych policjantów. Gdy przybyli, spróbowaliśmy unieść kamienną płytę, ciągnąc za szal. Ledwie udało mi się ją poruszyć i tylko dzięki pomocy jednego z konstabli odsunąłem ją wreszcie na bok. Pod nami ział czarny otwór. Patrzyliśmy w niego wszyscy, podczas gdy Musgrave, klęcząc z boku, opuszczał w dół latarnię.

Pod nami znajdowało się małe pomieszczenie, głębokie na blisko siedem stóp i szerokie na cztery stopy. Z jednej strony stała ciężka drewniana skrzynia z mosiężnymi okuciami. Jej wieko było uniesione w górę, a z zamka wystawał ten oto dziwny, staroświecki klucz. Z zewnątrz pokrywała ją gruba warstwą kurzu. Najwyraźniej wilgoć i robactwo przeżarły się przez drewno, bo wnętrze skrzyni porastał siny grzyb. Na jej dnie leżało kilka porozrzucanych metalowych krążków, takich jak te, które widzisz - najwyraźniej były to stare monety. Poza tym nic więcej nie zawierała.

W tamtej chwili jednak nikt z nas nie patrzył na skrzynię, bo nasze oczy zwrócone były na skuloną przy niej sylwetkę. Był to odziany w czarny garnitur mężczyzna. Siedział na podłodze z podkurczonymi nogami, z czołem opartym o krawędź skrzyni, z ramionami obejmującymi jej boki. Posiniała twarz i jej zniekształcone rysy uniemożliwiały rozpoznanie ofiary. Gdy jednak wyciągnęliśmy ciało, jego wzrost, ubiór oraz włosy wystarczyły, by przekonać mojego klienta, iż faktycznie był to jego zaginiony kamerdyner. Nie żył już od kilku dni. Na jego ciele nie było widać żadnych ran ani stłuczeń świadczących o tym, w jaki sposób spotkał go ten straszliwy koniec. Wynieśliśmy ciało z piwnicy, ale nadal pozostał nam do rozwiązania problem, który był niemal równie skomplikowany jak ten, z którym już się uporaliśmy.

Zdradzę ci, Watsonie, że byłem dość rozczarowany wynikami mojego dotychczasowego śledztwa. Liczyłem na to, że wyjaśnię całą tę sprawę, gdy tylko znajdę miejsce opisywane w tekście rytuału. Teraz jednak, kiedy już je znałem, okazało się, że nie zbliżyłem się ani trochę do poznania prawdy o tym, co takiego ukryli tam dawni członkowie rodu, i to podejmując tak skomplikowane środki ostrożności. Wprawdzie udało mi się rzucić trochę światła na to, jaki los spotkał Bruntona, teraz jeszcze musiałem się dowiedzieć, w jaki sposób zginął i jaką rolę odgrywała w tej sprawie kobieta, która zniknęła. Przysiadłem na beczułce w rogu piwnicy i dokładnie przemyślałem sobie wszystko od początku.

Wiesz, jakie metody stosuję w takich sytuacjach, Watsonie. Stawiam się na miejscu takiego człowieka i, oceniwszy najpierw jego inteligencję, próbuję sobie wyobrazić, jak sam bym się zachował w takich okolicznościach. W tym przypadku kwestia była o tyle prosta, że Brunton był bardzo bystrym człowiekiem, nie musiałem więc wprowadzać żadnych korekt i poprawek -nie musiałem uwzględniać równania indywidualnego, jak nazywają to astronomowie. Ten człowiek wiedział, że ukryto coś cennego. Odnalazł to miejsce. Przekonał się jednak, że kamienna płyta stojąca mu na drodze była zbyt ciężka, by mógł ją sam przesunąć. Co miał robić? Nie mógł uzyskać pomocy z zewnątrz, nawet gdyby miał kogoś, komu ufał, bo wówczas musiałby odryglować drzwi do domu, narażając się na ryzyko wykrycia. Było więc dla niego o wiele lepszym rozwiązaniem znalezienie sobie pomocnika wśród mieszkańców. Kogo jednak mógł o to poprosić?

Ta dziewczyna kochała go kiedyś. Mężczyzna nie potrafi zdać sobie sprawę z faktu, że ostatecznie utracił miłość kobiety. Nie jest tego pewien, bez względu na to, jak źle ją traktował. Spróbował kilkakrotnie okazać Rachel Howells swoje względy, zawierając w ten sposób z nią pokój, a następnie uczynić z niej swoją wspólniczkę. Nocą zeszli razem do piwnicy i razem podnieśli płytę. Do tego momentu byłem w stanie prześledzić ich działania tak, jakbym był naocznym świadkiem.

Uniesienie tego kamienia musiało być dla złoczyńców bardzo ciężką pracą, zwłaszcza że Brunton miał do pomocy kobietę. Nawet dla mnie i krzepkiego policjanta z Sussex nie było to proste zadanie. Co w takim razie mogli zrobić, żeby je sobie ułatwić? Prawdopodobnie to, co ja sam również bym uczynił. Wstałem i dokładnie przyjrzałem się różnym polanom porozrzucanym na podłodze. Niemal natychmiast znalazłem to, co spodziewałem się znaleźć. Jedno z polan, długie mniej więcej na trzy stopy, miało wyraźne wgniecenie na jednym końcu, natomiast kilka innych było spłaszczonych przy krawędziach tak, jakby przycisnął je jakiś ogromny ciężar. Kiedy udało im się już unieść nieco płytę, wsunęli w szczelinę kawałki drewna, aż w końcu otwór zrobił się na tyle duży, by można się było przez niego wczołgać do środka. Podparli płytę polanem ustawionym na sztorc; ponieważ przyciskała je całym ciężarem do kamiennej podłogi, na jego końcu utworzyło się wgniecenie. Jak do tej pory poruszałem się po bezpiecznym gruncie.

W jaki jednak sposób miałem odtworzyć ten rozgrywający się w środku nocy dramat? Najwyraźniej tylko jedno z nich mogło się przecisnąć przez otwór, i uczynił to Brunton. Dziewczyna czekała na niego na górze. Brunton otworzył skrzynię, prawdopodobnie podał Rachel jej zawartość - ponieważ tego nie znaleźliśmy - a następnie. No właśnie. Co się zdarzyło później?

Czy kiedy zobaczyła mężczyznę, który ją skrzywdził - i to być może o wiele, wiele bardziej, niż podejrzewaliśmy - zdanego na jej łaskę i niełaskę, w namiętnej celtyckiej duszy tej kobiety tlący się płomyk zemsty przemienił się nagle w prawdziwy pożar? A może to był przypadek? Może polano wysunęło się samo, i kamienna płyta zamknęła Bruntona w pomieszczeniu, które miało się stać jego grobem? Czy dziewczyna była winna tylko tego, że nikomu nie wspomniała o jego losie? A może to jej ręka wytrąciła podpórkę i sprawiła, że kamienna płyta z łoskotem opadła w dół? Niezależnie od tego, jak było naprawdę, wydawało mi się, że widzę postać tej kobiety, ściskającej w dłoniach swój skarb, gdy w dzikim popłochu wbiegała po krętych schodach, a w jej uszach wciąż rozbrzmiewały stłumione krzyki i uderzenia dłoni w kamienną płytę, która przyczyniła się do pozbawienia życia jej niewiernego kochanka.

W tym właśnie krył się sekret jej pobladłej twarzy, zszarganych nerwów i napadów histerycznego śmiechu następnego ranka. Ale co było w skrzyni? I co z tym zrobiła? Oczywiście musiały to być te stare metalowe krążki i kamyki, które mój klient wyłowił z jeziora. Cisnęła je tam przy pierwszej okazji, aby zatrzeć ostatnie ślady swej zbrodni.

Przez dwadzieścia minut siedziałem tak bez ruchu, zastanawiając się nad całą sprawą. Musgrave wciąż stał obok z bardzo bladą twarzą, poruszając latarnią i zaglądając w otwór.