odpowiadał literze E. Jak zapewne panowie wiedzą, jest to najczęściej występująca litera angielskiego alfabetu i dominuje w nim tak, że spotyka się ją najczęściej nawet w krótkich zdaniach. Cztery z piętnastu symboli zawartych w pierwszej wiadomości były identyczne, postanowiłem zatem uznać, że przedstawiają E. Prawdą jest, że w niektórych miejscach ludki trzymały w dłoniach flagę, w innych nie, jednak, sądząc ze sposobu rozłożenia flag, uznałem za prawdopodobne, że zostały użyte do rozbicia zdania na poszczególne słowa. Przyjąłem taką hipotezę i zapisałem, że literze E odpowiada symboclass="underline"
X
W tym miejscu dochodzenie bardzo się skomplikowało. Częstotliwość występowania angielskich liter po E nie jest już tak oczywista, a ich kolejność wyliczona na podstawie jednej strony druku może zostać odwrócona w jednym krótkim zdaniu. Ogólnie rzecz biorąc, litery występują w kolejności: T, A, O, I, N, S, H, R, D, L, przy czym T, A i O są niemal równie powszechne, i można by bez końca wypróbowywać różne kombinacje, nim rozszyfrowałoby się znaczenie wiadomości. Podczas naszej drugiej rozmowy pan Cubitt pokazał mi dwa inne krótkie zdania i jedną wiadomość, którą - ze względu na brak flagi - uznałem za pojedyncze słowo. W tym pięcioliterowym wyrazie litera E występowała jako druga i czwarta, mogło to zatem być sever ‘odciąć’, lever ‘dźwignia’ lub never ‘nigdy’. Nie ulegało wątpliwości, że ostatnie z tych słów stanowiło najbardziej prawdopodobną odpowiedź na prośbę, a okoliczności wskazywały, że napisała ją kobieta. Przyjmując tę hipotezę udało mi się ustalić, że symbole:
OT
odpowiadają kolejno literom N, V i R. Nie rozwiało to wszystkich wątpliwości, ale dzięki fortunnemu skojarzeniu udało mi się poznać kilka kolejnych liter. Uznałem, że jeśli, jak podejrzewałem, autorem próśb był ktoś, kogo dama znała w młodości, połączenie dwóch E z trzema innymi literami mogło stanowić zapis jej imienia „Elsie”. Po bliższych oględzinach okazało się, że takie połączenie występowało na końcu wiadomości, która została powtórzona trzykrotnie. Była to zatem jakaś prośba skierowana do Elsie. Słowo poprzedzające jej imię składało się zaledwie z czterech liter i kończyło na E. Przekonałem się, że chodzi o come ‘przyjdź’. Sprawdziłem wszystkie inne czteroliterowe wyrazy kończące się na E, jednak żaden nie pasował. Odkryłem zatem, jak wyglądają litery C, O oraz M, i mogłem ponownie postarać się rozszyfrować pierwszą wiadomość, dzieląc ją na poszczególne słowa i wstawiając kropki w miejsce brakujących symboli. Po takim zabiegu, treść przedstawiała się następująco:
. M. ERE ..E SL.NE.
Pierwszą z liter mogło być jedynie A; to odkrycie okazało się bardzo przydatne, gdyż symbol występuje trzykrotnie w krótkim zdaniu, a na początku drugiego ze słów może stać jedynie H. Zdanie przybrało zatem postać:
AM HERE A E SLANE.
A po wypełnieniu oczywistych luk w nazwisku:
AM HERE ABE SLANEY. (JESTEM TU ABE SLANEY).
Dysponowałem już tak wieloma literami, że mogłem z większą pewnością siebie przystąpić do rozszyfrowywania kolejnej wiadomości. Brzmiała ona:
A. ELRI. ES.
Mogłem doszukać się w niej sensu, jedynie podstawiając T i G w miejsce brakujących liter. Otrzymałem wyrażenie At Elridge’s (U Elridge’a), przypuszczałem zatem, że to nazwa domu lub gospody, gdzie zatrzymał się autor.
Wraz z inspektorem Martinem z ogromnym zainteresowaniem słuchaliśmy szczegółowej i przejrzystej opowieści mego przyjaciela o tym, jak dochodził do wniosków, które pozwoliły mu przezwyciężyć trudności.
- Co zrobił pan później? - spytał inspektor.
- Miałem podstawy sądzić, że Abe Slaney jest Amerykaninem, gdyż Abe to amerykańskie zdrobnienie, a od listu nadanego w Ameryce zaczęły się wszystkie problemy. Byłem również przekonany, że sprawa wiąże się z jakimś zbrodniczym sekretem. Wskazywały na to zarówno aluzje kobiety do przeszłości, jak i odmowa wtajemniczenia męża w całą sprawę. Napisałem więc telegram do mego przyjaciela Wilsona Hargreave z nowojorskiej policji, który wielokrotnie korzystał z mojej wiedzy o londyńskim świecie przestępczym. Spytałem go, czy zna nazwisko Abe Slaney. Jego odpowiedź brzmiała: „To najniebezpieczniejszy przestępca w Chicago”. Tego samego wieczora, kiedy nadeszła jego odpowiedź, Hilton Cubitt przesłał mi ostatnią wiadomość od Slaneya. Wykorzystując znane mi litery, uzyskałem co następuje:
ELSIE. RE. ARE TO MEET THY GO.
Uzupełniając brakujące symbole literami P i D, otrzymałem zdanie: Elsie prepare to meet thy God (Elsie, przygotuj się na spotkanie z Bogiem), co wskazywało, że łotr przeszedł od próśb do gróźb, a dzięki swej wiedzy o chicagowskich przestępcach wiedziałem, że może bardzo szybko wprowadzić swe słowa w czyn. Niezwłocznie przyjechałem do Norfolk ze swoim przyjacielem i współpracownikiem doktorem Watsonem, lecz, niestety, okazało się, że doszło już do najgorszego.
- To zaszczyt pracować z panem - powiedział ciepło inspektor. - Proszę mi jednak wybaczyć szczerość. Pan odpowiada jedynie przed sobą, ja - przed przełożonymi. Jeśli ten Abe Stanley mieszkający u Elridge’a istotnie jest sprawcą zbrodni i jeśli ucieknie, kiedy ja będę siedział tutaj, znajdę się w wielkim kłopocie.
- Nie musi się pan niepokoić. Nie będzie próbował ucieczki.
- Skąd pan to wie?
- Byłoby to równoznaczne z przyznaniem się do winy.
- W takim razie jedźmy go aresztować.
- Spodziewam się go tutaj lada chwila.
- Ale czemu miałby tu przyjść?
- Napisałem do niego i poprosiłem go o to.
- Ależ to niewiarygodne, panie Holmes! Czemu miałby odpowiedzieć na takie zaproszenie? Czy nie wzbudzi ono jego podejrzeń i nie skłoni do ucieczki?
- Sądzę, że udało mi się nadać wiadomości odpowiednią formę - stwierdził Holmes. -Jeśli się nie mylę, nadchodzi tu wspomniany dżentelmen we własnej osobie.
Ścieżką prowadzącą do drzwi szedł wysoki przystojny mężczyzna o śniadej cerze, krzaczastej czarnej brodzie i wielkim wydatnym haczykowatym nosie. Ubrany był w szary flanelowy garnitur, a na głowie miał panamę. Idąc, wywijał laską. Kroczył dróżką tak, jakby dom należał do niego. Po chwili usłyszeliśmy głośny natarczywy dźwięk dzwonka.
- Panowie - powiedział cicho Holmes - powinniśmy ustawić się za drzwiami. W kontaktach z takim osobnikiem należy zachować wszelkie środki ostrożności. Inspektorze, będą potrzebne kajdanki. Ja z nim porozmawiam.
Czekaliśmy w milczeniu, była to jedna z tych chwil, których nigdy nie zapomnę. Otworzyły się drzwi, i do środka wszedł mężczyzna. W mgnieniu oka Holmes przystawił mu do głowy pistolet, a Martin nałożył mu kajdanki. Zrobili to tak szybko i zręcznie, że kiedy przybysz zorientował się, że wpadł w zasadzkę, nie mógł już nic zrobić. Patrzył to na jednego, to na drugiego wściekłymi czarnymi oczami, a następnie wybuchnął gorzkim śmiechem.
- Cóż, panowie, dopadliście mnie. Trafiła kosa na kamień. Przybyłem tu jednak, bo prosiła mnie o to pani Cubitt. Chyba nie powiecie mi, panowie, że brała w tym udział i pomogła zastawić na mnie pułapkę?
- Pani Cubitt została poważnie ranna i jest o krok od śmierci.
Mężczyzna wydał ochrypły krzyk rozpaczy, który odbił się echem w całym domu.
- Chybaście oszaleli! - krzyknął z wściekłością. - To on został ranny, nie ona. Kto mógłby skrzywdzić małą Elsie? Groziłem jej, niech mi Bóg wybaczy, jednak nie pozwoliłbym, żeby włos spadł jej z głowy. Proszę powiedzieć, że nic jej nie jest!
- Znaleziono ją ciężko ranną u boku zmarłego męża.
Amerykanin opadł na kanapę z głuchym jękiem i ukrył twarz w zakutych w kajdanki dłoniach. Po chwili podniósł głowę i zaczął mówić z zimnym opanowaniem świadczącym
0 rozpaczy.
- Nie mam przed panami nic do ukrycia. Strzeliłem do człowieka, który przedtem strzelił do mnie, nie było to więc morderstwo. Jeśli jednak sądzą panowie, że mogłem zrobić krzywdę tej kobiecie, nie znają panowie ani jej, ani mnie. Oświadczam, że żaden mężczyzna na tym świecie nie kochał żadnej kobiety tak, jak ja kochałem Elsie. Miałem do niej prawo. Wiele lat temu zaręczyliśmy się. Kimże był ten Anglik, który ośmielił się nas rozdzielić? Powtarzam, ja pierwszy miałem do niej prawo i chciałem jedynie je wyegzekwować.