Выбрать главу

Proszę sobie wyobrazić, co poczuł ten człowiek, gdy ujrzał własną żonę podnoszącą się z klęczek przy kołysce, a na szyjce dziecka i pościeli zauważył plamy krwi. Krzycząc przeraźliwie, chwycił żonę za głowę, skierował jej twarz do światła i zobaczył wokół jej ust czerwone krople. Bez wątpienia, wysysała krew z szyi tego biednego dzieciątka.

I tak to właśnie wygląda. Na obecną chwilę kobieta zamknęła się w swym pokoju. Nie znaleziono żadnego wytłumaczenia jej postępowania. Ojciec prawie postradał zmysły. Ani on, ani ja niewiele wiemy o wampirach. Byliśmy przekonani, że są jedynie potworami z opowieści z dalekich stron. Okazało się jednak, że można je spotkać w samym środku Anglii, w hrabstwie Sussex. Właśnie o tym chciałbym z Panem jutro porozmawiać. Czy możemy się spotkać? Czy wykorzysta Pan swe wyjątkowe umiejętności, by pomóc załamanemu człowiekowi? Jeśli to możliwe, uprzejmie proszę o nadanie telegramu pod adres posiadłości Cheesemana w Lamberley. Będzie to oznaczało, że przyjmie mnie Pan jutro o dziesiątej.

Łączę wyrazy szacunku

ROBERT FERGUSON

PS Wydaje mi się, że pański przyjaciel Watson grywał w rugby w drużynie Blackheath, kiedy ja trenowałem w Richmond. Są to jedyne referencje, które mogę panom przedstawić.

- Tak, teraz sobie przypominam - powiedziałem, odkładając list na stół. - Olbrzymi Bob Ferguson, najlepszy atakujący, jaki kiedykolwiek grał w drużynie Richmond. Miał wyjątkowo przyjemne usposobienie. To, że się tak przejmuje kłopotami przyjaciela, jest całkowicie do niego podobne.

Holmes popatrzył na mnie troskliwie i pokiwał głową.

- Nigdy nie rozgryzę cię do końca, Watsonie - powiedział. - Ukrywasz pokłady niezbadanych możliwości. Bądź tak dobry, wyślij telegram: „Z przyjemnością zbadamy pańską sprawę”. Zapisałeś?

- Jego sprawę?

- Nie możemy pozwolić, by myślał, że w naszej firmie pracują mało inteligentni ludzie. Oczywiście, że to jego sprawa. Zatelegrafuj i nie myśl o tym do jutra.

Następnego dnia punktualnie o dziesiątej Ferguson zapukał do naszych drzwi. Zapamiętałem go jako wysokiego szczupłego wygimnastykowanego mężczyznę, który, biegnąc, potrafił osiągnąć taką prędkość, że mógł bez problemów wyprzedzić zawodników przeciwnej drużyny. Nie ma nic bardziej przykrego niż widok wymizerowanego człowieka, który, gdy widziałem go po raz ostatni, był sportowcem w doskonałej formie u szczytu kariery. Niegdyś wspaniała sylwetka, zmarniała i zgarbiła się, a jasne włosy przerzedziły się. Obawiam się, że odniósł podobne wrażenie, patrząc na mnie.

- Serwus, Watsonie - powiedział. Jego głos brzmiał nadal donośnie. - Nie przypominasz tego młodzieńca, którego przerzuciłem przez linę i który wylądował w tłumie widzów w parku Old Deer. Domyślam się, że i ja się nieco zmieniłem. Postarzałem się przez te ostatnie dwa dni. Panie Holmes, z pańskiego telegramu wynika, że bezcelowe byłoby udawać, iż reprezentuję interesy osoby trzeciej.

- Bezpośrednia współpraca będzie z pewnością znacznie łatwiejsza - powiedział Holmes.

- Oczywiście, ma pan rację. Może pan sobie wyobrazić, w jak trudnym położeniu znalazłem się, opowiadając o kobiecie, którą powinienem otoczyć opieką. Co mogę począć? Mam pójść na policję i opowiedzieć tę całą historię? Za wszelką cenę muszę chronić dzieci! Czy to szaleństwo, panie Holmes, a może jakaś choroba? Czy w swojej karierze spotkał się pan z czymś podobnym? Na litość boską! Błagam o radę, bo naprawdę nie wiem już, co robić.

- Oczywiście, panie Ferguson. Proszę usiąść, wziąć się w garść i udzielić mi kilku konkretnych odpowiedzi. Zapewniam pana, że doskonale wiem, co robić, i jestem przekonany, iż znajdziemy rozwiązanie. Po pierwsze, proszę mi powiedzieć, jakie kroki pan podjął? Czy pańska żona przebywa w pobliżu dzieci?

- To bardzo ciepła kobieta, panie Holmes. Kocha mnie z całego serca i całą duszą jak nikt inny. Ale odkryłem jej straszliwy niewiarygodny sekret. Doszło do potwornej awantury. Jest to dla niej ogromny cios. Nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Nie reagowała na moje próby nawiązania kontaktu, patrzyła tylko dzikim wzrokiem, pełnym rozpaczy. Potem pobiegła do pokoju i zamknęła się w nim. Od tamtej chwili nie chce mnie widzieć. Ma pokojówkę Dolores. Zatrudniła ją, zanim się pobraliśmy. Dziewczyna jest raczej przyjaciółką mojej żony, a nie służącą. To ona zanosi jej jedzenie.

- Czyli w obecnej chwili dziecku nic nie grozi?

- Niańka, pani Mason, przysięgła, że w dzień i w nocy będzie przy małym. Ufam jej całkowicie. Martwię się za to o mego biednego Jacka, bo, jak pisałem, dwa razy go zaatakowała.

- Czy na ciele młodzieńca są rany?

- Nie, choć mocno uderzyła niewinnego kalekiego chłopca, dlatego tym straszniejszy wydaje się ten czyn. - Zmizerniała twarz Fergusona pojaśniała, gdy mówił o swym synu. -Na widok tego kochanego chłopca każde serce powinno zmięknąć. Gdy Jack był dzieckiem, zdarzył się wypadek, syn doznał urazu kręgosłupa. Mimo to ma złote dobre serce.

Holmes wziął ze stołu list, który otrzymał poprzedniego dnia, i zaczął go przeglądać.

- Kto jeszcze mieszka w tym domu, panie Ferguson?

- Od niedawna dwóch służących. Stajenny Michael także śpi w domu. I wszyscy pozostali: moja żona, ja sam, mój syn Jack, nasze niemowlę, Dolores i pani Mason.

- Czy długo znaliście się przed ślubem?

- Poznaliśmy się zaledwie kilka tygodni wcześniej.

- Od jak dawna jest przy żonie jej pokojówka Dolores?

- Od kilku lat.

- Zatem z całą pewnością zna charakter pańskiej żony lepiej niż pan?

- Myślę, że tak.

Holmes zanotował odpowiedź.

- Sądzę - powiedział - że bardziej przydam się w Lamberley niż tu. Tę sprawę muszę zbadać osobiście. Jeśli pani przebywa w swym pokoju, nasza obecność nie będzie jej drażniła ani sprawiała kłopotu. Oczywiście, zatrzymamy się w zajeździe.

Ferguson westchnął z ulgą.

- Miałem nadzieję, że pan tak uczyni, panie Holmes. O czternastej odchodzi pociąg z dworca Wiktoria, jeśli oczywiście odpowiada panu taka godzina.

- Naturalnie. To połączenie nam pasuje. Obecnie nie prowadzimy żadnych spraw. Mogę panu poświęcić całą swoją uwagę. Watson, oczywiście, jedzie z nami. Zanim rozpoczniemy działania, chciałbym upewnić się co do jednej, może dwóch kwestii. Rozumiem, ta nieszczęśliwa kobieta znęcała się nad obojgiem dzieci, czyli nad własnym dzieckiem i pańskim synem, zgadza się?

- Tak.

- Każde z nich jednak zaatakowała w inny sposób. Pańskiego syna pobiła.

- Pierwszy raz kijem, a potem po prostu rękami.

- Czy wyjaśniła w jakikolwiek sposób swoje zachowanie?

- Nie. Twierdziła jedynie, że go nienawidzi. Powtarzała to w kółko.

- Cóż, macochy często miewają uczucia, które powoduje specyficzny rodzaj zazdrości o zmarłą matkę pasierba. Czy ta dama jest z natury zazdrosna?

- Owszem, i to bardzo. Zazdrość ta przejawia się z mocą równą jej ognistej namiętnej miłości.

- Pański syn ma piętnaście lat i, jak na swój wiek, domyślam się, jest wyjątkowo dojrzały umysłowo, biorąc pod uwagę fakt, że pod względem fizycznym jego możliwości są znacznie ograniczone. Może on wyjaśnił jakoś te napaści?

- Twierdzi, że w niczym nie zawinił.

- Czy przed tym zdarzeniem przyjaźnili się?

- Nie, ich stosunki nigdy nie były zażyłe.

- Utrzymuje pan jednak, że chłopiec jest uczuciowy?

- Nie ma na świecie drugiego syna, który byłby tak oddany swemu ojcu. Moje życie to

jego życie. Chłonie wszystko, co robię i mówię.

Holmes po raz kolejny zapisał coś w notatniku. Przez chwilę siedział, pogrążony