- Owszem. Nie rozumiem tylko, dlaczego oskarżono guwernantkę?
- Przede wszystkim istnieje ważny dowód. Na dnie jej szafy znaleziono rewolwer z jednym brakującym nabojem. Kaliber i rodzaj użytego pocisku są takie jak w narzędziu zbrodni.
Holmes wbił nagle we mnie wzrok i powtórzył słowa, akcentując głosem poszczególne wyrazy:
- Na - dnie - jej - szafy.
Następnie zamilkł, a ja wiedziałem, że postąpiłbym nierozsądnie, przerywając w tej chwili tok jego myślenia. Po chwili się ocknął i z zapałem kontynuował:
- Tak, Watsonie, broń została znaleziona! Istotnie, jest to dowód nader obciążający, nieprawdaż? Ława przysięgłych na wstępnej rozprawie była tego samego zdania. Poza tym zmarła miała przy sobie liścik napisany ręką guwernantki z prośbą o spotkanie właśnie w tamtym miejscu. Co o tym sądzisz? No, jest też motyw. Senator Gibson to bardzo przystojny mężczyzna. W przypadku śmierci żony któż wydaje się lepszą kandydatką na jej miejsce, jeśli nie młoda dama, którą wcześniej pracodawca adorował? Miłość, fortuna, władza - to wszystko mogłoby być jej, gdyby nie jedna kobieta w średnim wieku.
Brudna sprawa, Watsonie!
- W rzeczy samej, Holmesie.
- W dodatku guwernantka nie miała alibi. Wręcz przeciwnie, przyznała, że mniej więcej wtedy, gdy popełniono zbrodnię, znajdowała się przy moście Thor, czyli na miejscu zdarzenia. Nie mogła zaprzeczyć, ponieważ widział ją przechodzący obok mieszkaniec okolicy.
- Wszystko wskazuje na to, że dowody faktycznie są niepodważalne.
- A jednak, Watsonie, nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Ten szeroki jednoprzęsłowy kamienny most z barierkami po obu stronach to jedyne miejsce, gdzie można się przedostać przez najwęższą część szerokiego głębokiego akwenu, zarośniętego trzciną. Ten most nosi nazwę Thor Mere. Kobieta leżała na ziemi tuż przy moście. Oto najistotniejsze fakty. Ale cóż to? Jeśli się nie mylę, nasz klient przybył na spotkanie przed czasem.
Billy otworzył drzwi, jednak zaanonsował osobę, której odwiedzin się nie spodziewaliśmy. Żaden z nas nie znał pana Marlowa Batesa. Był to szczupły znerwicowany człowiek, cały roztrzęsiony, o przestraszonych oczkach. Według mojej profesjonalnej medycznej opinii mężczyzna był na granicy załamania nerwowego.
- Jest pan czymś niezwykle poruszony, panie Bates - przywitał go mój przyjaciel. -Proszę, niech pan siądzie. Obawiam się, że nie mogę poświęcić mu wiele czasu, gdyż o jedenastej spodziewam się gościa.
- Wiem o tym - wysapał mężczyzna, wydobywając z siebie słowa z takim wysiłkem, jakby brakowało mu tchu. - Czeka pan na Gibsona. To mój pracodawca. Jestem zarządcą w jego posiadłości. Panie Holmes, to jest przestępca o diabelskiej naturze.
- Mocne słowa, panie Bates.
- Nie mogę owijać w bawełnę, bo mam niewiele czasu. Za nic w świecie nie chciałbym, żeby się dowiedział o mojej wizycie. A przecież jest już prawie godzina waszego spotkania. Niestety, wcześniej nie mogłem przyjść, gdyż miałem do wykonania inne obowiązki. Pan Ferguson, sekretarz pana Gibsona, dopiero dziś rano powiedział mi o jego wizycie w pańskim domu.
- A pan jest zarządcą, tak?
- Złożyłem już wymówienie. Za kilka tygodni przestanę być jego niewolnikiem.
To bardzo surowy człowiek, panie Holmes. Za działalnością charytatywną ukrywa wyjątkowo niegodziwe interesy. Jednak jego żona cierpiała najbardziej. Był dla niej wyjątkowo brutalny! Nie wiem, jak doszło do jej śmierci, ale z całą pewnością zatruł jej życie. Czy wiadomo panu, że pochodziła z Brazylii?
- Nie, ten fakt akurat mi umknął.
- Tam się urodziła, miała ognisty temperament. Dziecko słońca i namiętności. Kochała swego męża z całego serca, a siła jej uczucia miała źródło w jej korzeniach. Niestety, gdy jej uroda przeminęła, a słyszałem, że niegdyś była wyjątkowo piękna, nic go już przy niej nie trzymało. Wszyscy bardzo lubiliśmy naszą panią, jej męża natomiast nienawidziliśmy za to, jak ją traktował. On mami ludzi i jest przebiegły. Tylko tyle chciałem panu powiedzieć. Niech pan sie nie da zwieść jego urokowi. Za tą maską, którą przywdział, kryje się dużo więcej. Pójdę już. Nie, proszę mnie nie zatrzymywać! On zaraz tu będzie.
Spoglądając z przerażeniem na zegar, nasz gość podbiegł do drzwi i zniknął.
- No! No! - rzekł Holmes, przerywając milczenie. - Pan Gibson ma miłych oddanych pracowników. To ostrzeżenie może się jednak okazać przydatne. Nie pozostaje nam teraz nic innego, jak tylko czekać.
Punktualnie o wyznaczonej porze usłyszeliśmy ciężkie kroki na schodach, i po chwili milioner wszedł do pokoju. Patrząc na niego, zrozumiałem, dlaczego zarządca tak się go obawia i nie darzy ciepłymi uczuciami oraz skąd biorą się nieprzychylne opinie na jego temat, wypowiadane przez konkurentów. Gdybym był rzeźbiarzem i poproszono mnie o wykonanie wyidealizowanej podobizny człowieka sukcesu, wybrałbym jako modela pana Neila Gibsona. Jego wysoka szczupła sylwetka oraz stalowe spojrzenie świadczyły o silnym agresywnym charakterze naznaczonym chciwością. Gdyby popiersie Abrahama Lincolna pozbawić wszystkich szlachetnych cech, dałoby to pewne wyobrażenie o tym mężczyźnie. Jego twarz, niczym wyrzeźbiona w granicie, była nieruchoma, poorana głębokimi zmarszczkami, pamiątkami po licznych przejściach życiowych. Spojrzenie zimnych szarych przenikliwych oczu spod krzaczastych brwi przewiercało przybysza. Gość niedbale kiwnął głową, gdy Holmes mnie przedstawiał, a następnie pewnie chwycił krzesło, jakby był u siebie, i postawił je tuż przed moim przyjacielem. Gdy usiadł, jego kościste kolana prawie dotykały nóg detektywa.
- Przede wszystkim, panie Holmes - zaczął - pieniądze nie grają roli. Może je pan nawet spalić, jeśli tylko płomień oświeci panu drogę do prawdy. Ta kobieta jest niewinna, i musi zostać oczyszczona z zarzutów! Leży to już w pana gestii. Proszę podać kwotę!
- Moje honorarium jest jednakowe dla wszystkich klientów i ściśle określone z góry -rzekł Holmes ozięble. - Nie zmieniam stawek, chyba że z jakichś względów nie przyjmuję zapłaty wcale.
- Jeśli dolary pana nie przekonują, to proszę pomyśleć o renomie. Jeśli sprawa zakończy się sukcesem, wszystkie gazety w Anglii i Stanach Zjednoczonych będą o panu trąbiły. Mieszkańcy obu kontynentów poznają pańskie nazwisko.
- Dziękuję, panie Gibson, ale nie interesuje mnie zupełnie taki rozgłos. Może to pana zdziwi, ale wolę pracować anonimowo, a zadania podejmuję się tylko wówczas, gdy dana sprawa wydaje mi się interesująca. Tracimy wobec tego czas. Przejdźmy do sedna.
- Wszystkie fakty pewnie zna pan już z prasy. Nie wiem, czy będę mógł jeszcze w jakiś sposób pomóc. Jeśli jednak nie wszystko jest dla pana jasne, jestem do pańskiej dyspozycji.
- Właściwie to mam tylko jedno pytanie.
- Tak, słucham?
- Jakie relacje naprawdę łączyły pana i pannę Dunbar?
Król złota poderwał się gwałtownie z krzesła. Po chwili jednak spokój powrócił na jego oblicze.