Выбрать главу

- Nie dotarł zatem do adresata?

- Nie, proszę pana. Ojciec wyjechał do Anglii tuż przed jego nadejściem.

- Hmm, to wielce niefortunne. Data ślubu została wyznaczona na piątek. Czy ceremonia miała się odbyć w kościele?

- Tak, proszę pana, ale to miał być kameralny ślub. Zamierzaliśmy się pobrać w kościele Najświętszego Zbawiciela niedaleko King’s Cross, a potem zjeść śniadanie w hotelu St. Pancras. Hosmer przyjechał po nas dwukółką, ale że było nas troje, posadził moją matkę i mnie do tego zamówionego pojazdu, a sam wsiadł do innej dorożki, która akurat przejeżdżała. Dotarłyśmy do kościoła pierwsze. Podjechał drugi pojazd. Czekałyśmy, aż pan młody wysiądzie, ale się nie doczekałyśmy. Dorożkarz zsiadł z kozła i zajrzał do środka. Nikogo tam nie było! Woźnica powiedział, że nie ma pojęcia, co się mogło stać z pasażerem, widział przecież, jak wsiadał. To się stało w piątek, panie Holmes. Od tamtego czasu nie widziałam ani nie słyszałam niczego, co mogłoby mi wyjaśnić zniknięcie mego narzeczonego.

- Uważam, że została pani niegodziwie potraktowana - rzekł Holmes.

- Ależ nie, proszę pana. On był zbyt dobry i miły, żeby mnie zostawić tak po prostu. Przez cały ranek powtarzał, że cokolwiek się zdarzy, mam być mu wierna, i gdyby nawet rozdzieliły nas jakieś nieprzewidziane okoliczności, mam pamiętać, że obiecałam mu swą rękę. Takie słowa dziwnie brzmiały w dniu ślubu, ale to, co się zdarzyło, nadaje im nowe znaczenie.

- Niewątpliwie. Sądzi pani zatem, że natrafił na jakieś nieprzewidziane przeszkody?

- Tak, proszę pana. Myślę, że przeczuwał jakieś niebezpieczeństwo, inaczej nie rozmawiałby ze mną w ten sposób. Później stało się to, czego się obawiał.

- Może wie pani, co to mogło być?

- Nie.

- Jeszcze jedno pytanie. Jak pani matka odniosła się do całej sprawy?

- Była rozgniewana i kazała mi nigdy więcej o tym nie wspominać.

- Powiedziała pani o wszystkim ojczymowi?

- Tak. Chyba sądzi podobnie jak ja, to znaczy, uważa, że coś się stało, ale na pewno jeszcze zobaczę Hosmera. Przecież sam mówił, po co narzeczony miałby się umówić ze mną w kościele, a następnie porzucić? Gdyby pożyczył ode mnie pieniądze lub po ślubie miał rozporządzać moimi dochodami, to inna sprawa, ale Hosmer był niezależny finansowo i nigdy nie wziął ode mnie nawet szylinga. Co się mogło stać? Czemu do mnie nie napisał? Te myśli doprowadzają mnie do szaleństwa, a w nocy nie mogę przez nie zmrużyć oka.

Dziewczyna wyjęła z mufki małą chusteczkę, zasłoniła nią twarz i zaczęła gwałtownie

łkać.

- Zajmę się pani sprawą - powiedział Holmes, wstając z fotela - i nie mam wątpliwości, że uda mi się ją rozwikłać. Proszę wszystko pozostawić mnie i nie zatruwać sobie tym umysłu. Przede wszystkim jednak proszę się postarać i wyrzucić pana Angela z pamięci, jakby go w ogóle nie było.

- Więc sądzi pan, że więcej go nie zobaczę?

- Obawiam się, że nie.

- Co się z nim stało?

- Proszę pozostawić to mnie. Na pewno znajdę odpowiedź na pani pytanie. Potrzebuję dokładnego opisu wyglądu pana Angela i listów od niego, gdyby pani była skłonna się z nimi rozstać.

- Dałam ogłoszenie o jego zaginięciu w sobotnim numerze „Chronicle” - rzekła nasza klientka. - Oto wycinek z gazety i cztery listy od Hosmera.

- Dziękuję. Czy może pani podać swój adres?

- 31 Lyon Place, Camberwell.

- Rozumiem, że nie zna pani adresu pana Angela. A gdzie prowadzi interesy pani ojciec?

- Podróżuje służbowo na zlecenie firmy Westhouse & Marbank, która importuje wina Bordeaux. Jej siedziba mieści się przy Fenchurch Street.

- Dziękuję pani za bardzo szczegółowe informacje. Proszę zostawić listy i pamiętać o mojej radzie. Ten incydent to zamknięty rozdział; nie może on mieć wpływu na pani dalsze życie.

- To bardzo miłe z pana strony, panie Holmes, ale nie mogę do tego dopuścić. Będę

wierna Hosmerowi. Będę na niego czekała, dopóki nie wróci.

Mimo niedorzecznego kapelusza i roztargnionego wyrazu twarzy prostolinijność i ufność naszej klientki wzbudziły nasz szacunek. Panna Sutherland położyła na stole niewielki plik papierów i wyszła, obiecując, że przyjdzie na każde wezwanie.

Sherlock Holmes siedział przez kilka minut bez słowa z wyciągniętymi nogami, wciąż ściskając czubki palców i patrząc w sufit. Potem wstał, wziął starą glinianą fajkę, która towarzyszyła mu niczym wierny doradca, i zapaliwszy ją, opadł znów na fotel, owiany kłębami gęstego błękitnego dymu; na jego twarzy malowała się śmiertelna nuda.

- Ta panna to interesujący przypadek - stwierdził w końcu. - Znacznie ciekawszy niż jej sprawa, która, szczerze mówiąc, jest dość banalna. W moich zapiskach znajdziesz podobne, z 1877 roku w Andover i z zeszłego roku w Hadze. Sam pomysł nie jest nowy, a chociaż wzbogacono go w sposób, z jakim się wcześniej nie zetknąłem, sama klientka wszystko mi wyjaśniła.

- Odczytałeś z jej wyglądu i relacji wiele rzeczy, których nie dostrzegłem - przyznałem.

- Były do odczytania, lecz ich nie zauważyłeś, Watsonie. Nie wiedziałeś, czego szukać, przeoczyłeś zatem wszystko, co było istotne. Nie potrafię sprawić, byś doceniał znaczenie rękawów, paznokci lub wiązania sznurowadeł. Co wywnioskowałeś z wyglądu tej kobiety? Opisz

ją.

- Miała szaro-fioletowy słomkowy kapelusz o szerokim rondzie z ceglastoczerwonym piórem, czarny żakiet z naszytymi czarnymi koralikami, obramowany małymi czarnymi dżetami, brązową sukienkę w kolorze ciemniejszym niż kawa z kołnierzykiem i mankietami z fioletowego aksamitu i szarawe rękawiczki rozdarte na prawym palcu wskazującym. Jej butów nie udało się obejrzeć. W uszach miała nieduże okrągłe wiszące złote kolczyki; wyglądała na dość zamożną, choć pretensjonalną osobę, która wiedzie wygodne spokojne życie.

Sherlock Holmes cicho klasnął w ręce i zachichotał.

- Słowo daję, Watsonie, idzie ci znakomicie. Faktem jest, że przeoczyłeś wszystkie istotne szczegóły, ale udało ci się opanować metodę, i trzeba przyznać, że masz oko do kolorów. Nigdy nie ufaj ogólnemu wrażeniu, mój drogi. Koncentruj się na szczegółach. Ja zawsze patrzę najpierw na rękawy kobiety i na kolana spodni mężczyzny. Jak zauważyłeś, na mankietach z aksamitu widać było wyraźne ślady, podwójna linia tuż nad nadgarstkiem w miejscu, w którym ręce maszynistki opierają się o biurko. Podobny ślad zostawia ręczna maszyna do szycia, ale jedynie na lewej ręce i po stronie zewnętrznej, najdalej od kciuka; w naszym przypadku linia znajdowała się z prawa, po stronie wewnętrznej. Na twarzy naszej klientki zobaczyłem po obu stronach nosa wgłębienia pozostawione przez binokle, rzuciłem więc uwagę o krótkowzroczności i maszynopisaniu, która chyba ją zaskoczyła.

- Mnie również.

- Ależ to było oczywiste! Gdy spojrzałem w dół, ze zdziwieniem i zainteresowaniem stwierdziłem, że jej buty, choć podobne, nie są od pary, jeden miał delikatnie zdobiony nosek, drugi tego nie miał. W jednym sznurowadło przewleczone było przez dwie najniższe z pięciu dziurek, w drugim zaś przez pierwszą, trzecią i piątą. Widząc młodą damę, schludnie ubraną, która ma dwa różne byle jak zawiązane buty, nietrudno się domyślić, że wybiegła z domu w pośpiechu.