Выбрать главу

Biała łódź doganiała ich stopniowo i kiedy zbliżyła się na niespełna dwadzieścia metrów do ich rufy, jeden z mężczyzn zaczął strzelać. Pocisk ugodził w pokład, pozostawiając na mahoniowym drewnie długą różową szramę. Z tyłu, ponad rykiem silnika, słychać było pełen przerażenia krzyk chłopca.

Z przodu zbliżał się szybko łańcuch małych zalesionych wysepek, rozciągający się od wschodniego brzegu. Na jego lewym krańcu wznosił się słup, do którego wierzchołka przymocowana była zielona lampa.

Mishkin pociągnął Crosettiego za rękaw i wskazał kierunek.

– Wal między ten znak i ostatnią wysepkę!

Motorówka śmignęła obok znaku, otarła się ze zgrzytem o ukrytą pod wodą skałę, przemknęła jeszcze piętnaście metrów i zagłębiła się w lodowatą wodę. Crosetti wygramolił się z wysiłkiem zza steru, chwycił poduszkę z siedzenia i zanurzył się w jeziorze. Rozejrzawszy się dokoła, dostrzegł odwróconą rufę motorówki podskakującą tuż nad powierzchnią, a za nią coś, czego w pierwszej chwili nie rozpoznał, ale gdy skoncentrował na tym wzrok, zorientował się, że to fragment dziobu baylinera, który sunął na boku. Przy swoim zanurzeniu motorówka musiała uderzyć w skałę z jeszcze większą siłą.

Dalej zobaczył mniejszy, biały obiekt, w którym rozpoznał kurtkę Carolyn Rolly. Dziewczyna unosiła się na wodzie, twarzą do dołu. Zanurkował, rozwiązał buty, zrzucił je z nóg i posługując się poduszką jako. pływakiem, dotarł do dziewczyny. Kiedy znalazł się przy niej, zobaczył głowę Jake'a Mishkina, który zmierzał w ich stronę, wymachując energicznie ramionami. Razem obrócili Carolyn na wznak, układając jej głowę na poduszce.

– Trzymam ją! – zawołał Crosetti. – Gdzie twoje dzieci?

Na twarzy Mishkina pojawiło się przerażenie. Rozglądał się w panice na wszystkie strony, krzycząc. Jakieś dwadzieścia pięć metrów dalej zobaczyli mały ciemny kształt, rozchlapujący wodę na wszystkie strony. Był to chłopiec. Potem zniknął. Jake rzucił się w tamtą stronę, ale Crosetti widział wyraźnie, że wielki mężczyzna nie zdąży dopaść tonącego dziecka. I wtedy zza rufy ślizgacza wytrysnęła woda, a wraz z nią wystrzeliła jak błyskawica jakaś postać Imogen Mishkin płynąca perfekcyjnym kraulem. Zanurkowała i wynurzyła się z bratem w ramionach, trzymając go w regulaminowym uścisku zalecanym przez ratowników Czerwonego Krzyża. Skierowała się ze swoim brzemieniem ku najbliższej wysepce.

Wkrótce cała piątka znalazła się na skrawku lądu nie większym niż spora kuchnia. Crosetti przewrócił Rolly na wznak i zaczął wtłaczać jej powietrze do płuc, aż zakaszlała i zwróciła sporą ilość wody.

– Już dobrze, Carolyn?

– Zimno.

Otoczył ją ramieniem.

– Możemy się wzajemnie ogrzać.

Tkwiła sztywna w jego objęciach.

– Nie wiem, jak możesz mnie w ogóle dotykać.

– Dlaczego? Bo pieprzyłaś się z innymi? Domyślałem się tego wcześniej. Chciałbym tylko, żebyś już nie uciekała… To jest jedyne, co mnie wkurza. I te kłamstwa. Trochę tego za dużo.

– Poza tym jestem ideałem.

– Prawie. Oho, mamy drugą kulminację.

Spojrzała i zobaczyła Szwanowa i jego człowieka, brnących przez wodę. Żaden z nich nie miał broni. Ten drugi zataczał się, rana na jego głowie krwawiła obficie. Szwanow trzymał się za łokieć lewej ręki, twarz wykrzywiał mu grymas bólu.

Mishkin odczekał, aż wyszli na płyciznę, gdzie woda sięgała im kolan, a potem podszedł do Szwanowa i wymierzył mu słaby cios, schwycił go za pasek i za kołnierz, podniósł do góry i rzucił nim w drugiego mężczyznę. Obaj zniknęli pod wodą. Mishkin zrobił to samo jeszcze raz, zanim pojęli, o co chodzi, i oddalili się wpław do sąsiedniej wysepki.

– Nie należało tego robić, chyba że byłaby to komedia – zauważył Crosetti. Czarny charakter i odtwórca roli drugoplanowej toczą śmiertelną walkę i obaj

giną albo czarny charakter zabija swego przeciwnika, a wtedy bohater powinien

go załatwić. Ale może to jest komedia. Myślałem, że to thriller. O, nadciąga kawaleria, jak zwykle za późno.

W polu ich widzenia pojawił się nadlatujący z ogłuszającym warkotem helikopter i zawisł nieruchomo nad wrakiem łodzi. W oddali dostrzegli dwa szare kadłuby statków prujących wodę.

– Policja stanowa – wyjaśnił Crosetti w odpowiedzi na pytające spojrzenie Carolyn. – Zadzwoniłem rano do mojej siostry policjantki i widocznie zorganizowała tę akcję ratunkową.

– Mogłeś zadzwonić do niej wieczorem i policja już by czekała na nasz przyjazd.

– Nie, musiałem się upewnić, że gangsterzy na pewno przyjadą. Gdybym sprowadził tu policję wcześniej, Szwanow mógłby zabić dzieci. Ale, jak widzisz, wszystko zagrało.

– Gdzie jest Haas?

– Cholera! – zawołał Crosetti. Wstał i rozejrzał się dokoła. – Zniknął. Niemożliwe, żeby przeżył, był ciężko poparzony. I manuskrypt też przepadł.

– Nie powiedziała Carolyn. Taki papier może długo przetrwać w wodzie, a atrament z żółci też jest bardzo trwały. To jezioro nie jest prawdopodobnie zbyt głębokie. Jeśli manuskrypt był w kopercie, powinien przetrwać do przybycia nurków.

– Może. Ale jeśli Haas zginął, to nie ma mowy o komedii.

– Wiesz, byłbyś też ideałem bez tego swojego nawyku przerabiania wszystkiego na scenariusz. Jeśli przestanę kłamać i uciekać, skończysz z tym irytującym zwyczajem?

– Umowa stoi powiedział i pocałował ją w zimne usta, myśląc: ściemnienie, muzyka crescendo, napisy końcowe.

23

Znalazłem ten dokument, kiedy przenosiłem pliki do swojego nowego laptopa, i postanowiłem dodać tę kodę. Oczywiście finał całej afery sprawa zaginionej sztuki, cudowny szekspirowski manuskrypt Bracegirdle'a, zaangażowanie Szwanowa, scena w domu nad jeziorem, tragiczny los Mickeya Haasa – był zbyt szeroko dyskutowany publicznie, aby zanudzać czytelnika jego powtórnym omawianiem, ale chciałbym to uporządkować i powiązać luźne wątki natury osobistej, aby jakiś przyszły badacz, natrafiwszy kiedyś na ten plik, tak jak my natrafiliśmy na ostatni list nieszczęsnego Bracegirdle'a, znalazł puentę tej historii.

Przykro mi to stwierdzić, lecz Amalie i ja nadal nie jesteśmy razem (a dziś jest dziesiąty czerwca), choć wciąż mam na to nadzieję. Amalie bywa często w Nowym Jorku, a wtedy spędzamy ze sobą sporo czasu i pozostajemy w przyjacielskich stosunkach. Byliśmy w tym roku w katedrze Świętego Patryka na wielkanocnych nabożeństwach; zrobiły na mnie wielkie wrażenie, a Amalie to zauważyła i posłała mi taki uśmiech, jakim dawno mnie nie obdarzyła. Myślę, że uczyniła to także dlatego, iż wkraczam w ósmy miesiąc najdłuższego celibatu, jakiego doświadczyłem

od czasu swoich schadzek z panną Polansky w służbowym pomieszczeniu biblioteki Farragut Branch. Amalie nie może zwietrzyć u mnie (czy też wyczuć w jakiś bardziej mistyczny sposób) zapachu cudzołóstwa i to, jak sądzę, bardzo nas zbliża. Myślę, że klątwa została zdjęta w tamtym momencie, na zimnych wodach jeziora Henry, kiedy to Crosetti zwrócił moją uwagę na fakt, że próbuję ratować raczej jakąś mityczną kobietę niż własne dzieci. Sprawił to też widok mojej córki ryzykującej życie, aby uratować brata, którym ja, jak mi się wydawało, pogardzałem. To zdarzenie uświadomiło mi, że mogłem się mylić co do swoich emocjonalnych relacji z bliskimi i że teraz, zamiast silić się na spryt, powinienem po prostu wkładać we wszystko tyle miłości, ile tylko zdołam wykrzesać ze swoich skromnych zasobów, bez względu na to, czy dostanę coś w zamian, czy nie. I to staram się robić.