Выбрать главу

Wsiadł do samochodu i wyjął kopię listu, który zostawił Anders. Powoli przeczytał jeszcze raz i po raz kolejny uderzyło go cierpienie bijące z jego słów.

6

Często myślałem o ironii swojego losu, o tym, że moje ręce i oczy posiadły zdolność tworzenia piękna, ale poza tym jestem sprawcą brzydoty i zniszczenia. I właśnie dlatego na koniec postanowiłem zniszczyć obrazy, żeby moje życie nabrało konsekwencji. Lepiej być konsekwentnym i pozostawić po sobie same brudy, niż udawać osobowość bardziej złożoną, niż się na to zasługuje.

Jestem człowiekiem prostym. Jedyne, czego zawsze pragnąłem, to wymazać ze swojego życia kilka miesięcy i pewne zdarzenia. To chyba nie tak wiele. Być może zasłużyłem na to, co mnie spotkało. Może zrobiłem coś strasznego w poprzednim wcieleniu i dlatego musiałem zapłacić tę cenę. Wprawdzie nie ma to większego znaczenia, ale wolałbym wiedzieć, za co płacę.

Można by spytać, dlaczego postanowiłem zakończyć życie, które od tak dawna nie miało sensu, właśnie w tym momencie. No właśnie. Dlaczego decydujemy się na coś w danym momencie? Czy kochałem Alex tak bardzo, że teraz życie ostatecznie straciło dla mnie sens? Na pewno będziecie się doszukiwać takiego wyjaśnienia. Mówiąc otwarcie, nie wiem. Myśl o śmierci towarzyszy mi od dawna, ale dopiero teraz poczułem się gotów. Śmierć Alex dała mi wolność. Alex jawiła mi się zawsze jako kobieta nieosiągalna. Otaczającej ją skorupy nie dało się nawet zarysować. Skoro ona mogła umrzeć, przede mną też nagle otworzyła się taka możliwość. Od dawna jestem spakowany i gotów do drogi. Wystarczy wyruszyć.

Przebacz, mamo

Anders

Nie udało mu się odzwyczaić od wczesnego wstawania — według niektórych w środku nocy. Teraz się przydało. Svea w ogóle nawet się nie poruszyła, gdy wstał o czwartej, ale na wszelki wypadek schodził na palcach. W ręku niósł ubranie. Ubrał się cichutko w salonie, a potem sięgnął po walizkę starannie ukrytą w głębi spiżarki. Od wielu miesięcy miał wszystko dokładnie zaplanowane, niczego nie zostawił przypadkowi. Dziś jest początek pozostałej części jego życia.

Mimo mrozu samochód ruszył już przy pierwszej próbie i dwadzieścia po czwartej Eilert opuścił dom, w którym mieszkał przez ostatnie pięćdziesiąt lat. Przejechał przez pogrążoną we śnie Fjällbackę i dopiero gdy minął stary młyn i skręcił na Dingle, nacisnął mocniej gaz. Miał czas. Od Göteborga i lotniska Landvetter dzieliło go nieco ponad dwieście kilometrów, ale samolot do Hiszpanii odlatywał dopiero o ósmej.

Nareszcie będzie żył tak, jak chce.

Dawno to sobie zaplanował, wiele lat temu. Z każdym rokiem było coraz gorzej. Coraz mniejszą miał ochotę spędzić resztę życia ze Sveą. Eilert uważał, że zasłużył na coś lepszego. Przez internet znalazł na hiszpańskim Wybrzeżu Słońca niewielki pensjonat położony w pewnej odległości od plaż i tras turystycznych. Dlatego cena była przystępna. Napisał e-maila i upewnił się, że można tam mieszkać cały rok, a cena będzie wtedy jeszcze niższa. Musiał długo oszczędzać, zwłaszcza że każdy jego ruch czujnie i nieustannie obserwowała Svea, ale w końcu się udało. Wyliczył sobie, że przy oszczędnym gospodarowaniu pieniędzy starczy mu na dwa lata, a potem się zobaczy. W obecnej chwili nic nie mogło ostudzić jego euforii.

Po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat poczuł się wolny i z tej radości mocniej nacisnął pedał gazu swego starego volva. Zostawi go na parkingu na dłuższy postój. W swoim czasie Svea dowie się, gdzie jest samochód, choć nie ma to większego znaczenia. Nie zawracała sobie głowy prawem jazdy, bo gdy już musiała gdzieś jechać, w osobie Eilerta miała darmowego szofera. Ciążyła mu tylko myśl o dzieciach. Chociaż zawsze były raczej dziećmi Svei niż jego. Z żalem stwierdził, że są równie małostkowe i ograniczone jak ich matka. Co na pewno było także jego winą, ponieważ całymi dniami pracował, stale szukając okazji, aby być jak najdalej od domu. Postanowił jednak, że wyśle im z Landvetter pocztówkę, zawiadamiając, że wyjeżdża z własnej i nieprzymuszonej woli, więc nie muszą się martwić. Nie chce przecież, żeby szukały go przez policję.

Jechał pustymi drogami. Otaczała go ciemność i cisza. Nie nastawił nawet radia, żeby się nią rozkoszować. Teraz dopiero zacznie się życie.

— Nie dociera to do mnie. Więc mówisz, że Vera zamordowała Alex, żeby tylko nie powiedziała, że ona i Anders dwadzieścia pięć lat wcześniej zostali zgwałceni.

Erika w zamyśleniu obracała w ręku kieliszek wina.

— Nie wolno lekceważyć typowej dla małych społeczności niechęci do wyróżniania się pod jakimkolwiek względem. Gdyby ta historia wyszła na jaw, ludzie mieliby nowy powód do obmawiania ich i wytykania palcami. Ale nie wierzę, że zrobiła to dla Andersa. Może to prawda, że Anders też nie chciał, żeby ludzie się dowiedzieli, co ich spotkało. Ale wydaje mi się, że to przede wszystkim ona nie mogła znieść tej myśli. Wiedziała, że zarzuciliby jej, że nic nie zrobiła, gdy Anders został zgwałcony, a w dodatku pomogła to zatuszować. Myślę, że nie zniosłaby tego wstydu. Zabiła, kiedy zrozumiała, że Alex zrobi tak, jak mówi. To był impuls. Poszła za nim, ale działała z zimną krwią, metodycznie.

— A jak się teraz zachowuje? Po zdemaskowaniu?

— Jest zadziwiająco spokojna. Wydaje mi się, że poczuła olbrzymią ulgę, że jednak nie Anders był ojcem dziecka Alex, a zatem nie zamordowała własnego nienarodzonego wnuka. Od tej pory zachowuje się, jakby jej nie obchodziło, co się z nią stanie. Zresztą dlaczego miałoby obchodzić? Syn nie żyje, ona nie ma przyjaciół ani własnego życia. Wszystko zostało ujawnione, nie ma już nic do stracenia. Poza wolnością, ale to dla niej bez znaczenia, jak mi się zdaje.

Siedzieli we dwoje w domu Patrika. Zjedli kolację i popijali wino. Erika rozkoszowała się ciszą i spokojem. Bardzo ją cieszyła obecność Anny i dzieci, ale chwilami, tak jak dziś, miała dość. Patrik przez cały dzień prowadził przesłuchania, a gdy skończył, przyjechał po nią i zabrał do siebie. Siedzieli teraz przytuleni na kanapie jak stare dobre małżeństwo.

Erika przymknęła oczy. Ciesząc się tą chwilą, jednocześnie odczuwała lęk, bo skoro teraz jest tak wspaniale, później może być tylko gorzej. Nie chciała nawet myśleć, co się stanie, jeśli wróci do Sztokholmu. Od wielu dni obie z Anną obchodziły ten temat z daleka, jakby się umówiły, że na razie nie będą go poruszać. Zresztą Erika postanowiła odłożyć to na później. Nie wierzyła, żeby Anna była teraz w stanie podjąć jakąkolwiek decyzję.

Tego wieczoru postanowiła w ogóle nie myśleć o przyszłości. Lepiej cieszyć się chwilą i nie myśleć o jutrze. Odepchnęła ponure myśli.

— Rozmawiałam dziś z wydawnictwem. Na temat książki o Alex.

— Naprawdę? I co powiedzieli?

Zainteresowanie Patrika ucieszyło ją.

— Powiedzieli, że pomysł jest znakomity, i poprosili, żebym od razu przysłała to, co do tej pory napisałam. Muszę dokończyć książkę o Selmie, ale przedłużyli termin o miesiąc, więc mam czas do września. Myślę, że uda mi się pisać dwie książki jednocześnie. Do tej pory jakoś mi to wychodziło.

— A kwestie prawne? Czy krewni Alex nie pozwą cię do sądu?

— Ustawa jest jednoznaczna. Mam prawo o tym pisać, nawet bez ich zgody. Ale oczywiście mam nadzieję, że ją wyrażą, kiedy im wyjaśnię swój zamysł. Nie zamierzam pisać książki sensacyjnej. Chcę przedstawić fakty i sylwetkę Alex.