Выбрать главу

– Macie wszystko na wideo, prawda?

– Chyba tak – mruknął Sejer. Jego doświadczenia z monitoringiem tego rodzaju były różne. Odwrócił się właśnie w chwili, gdy na plac wjeżdżał radiowóz. Wyskoczył z niego Goren Soot, na którego widok Sejer zmarszczył brwi, jednak zaraz po nim pojawił się Karlsen, co z kolei wywołało u inspektora westchnienie ulgi.

– Wziął zakładniczkę. Młoda kobieta. Broń była naładowana. Wystrzelił w banku.

Karlsen bez skrępowania gapił się na chłopaka z fryzurą borsuka.

– Weźcie tych dwóch, żeby mogli złożyć zeznania. Widzieli złodzieja i samochód. I przejrzyjcie taśmę wideo najszybciej, jak się da. Musimy się dowiedzieć, kim jest zakładniczka. Zorganizujcie blokadę dróg E18 i E76. Użyjcie naszego pasma radiowego. To mały biały samochód, prawdopodobnie francuski.

– Dużo zgarnął? – Karlsen zajrzał przez drzwi do banku.

– Nie mamy jeszcze informacji. Ilu ludzi możemy zebrać?

– Niewielu. Skarrego wysłałem, żeby porozmawiał z Gurvinem, czterech ludzi wyjechało na kurs, a czterech innych jest na urlopie.

– Będziemy musieli poprosić o posiłki. Teraz koncentrujemy się tylko na zakładniczce.

– Miejmy nadzieję, że zostawi ją gdzieś po drodze.

– Nie można tracić nadziei – mruknął ponuro Sejer. – Lepiej pomówmy z kasjerką.

Dwaj młodzi ludzie musieli poczekać na tylnym siedzeniu radiowozu, jednak nie mieli nic przeciwko temu. Sejer i Karlsen weszli do banku. Kasjerka siedziała na jednym z krzeseł pod oknem. Towarzyszył jej dyrektor banku, który podczas napadu był w skarbcu i nie miał pojęcia, co się stało, dopóki nie usłyszał strzału, a wtedy nie ośmielił się wyjść, aż nie dotarło do jego uszu wycie syren alarmowych.

Sejer spokojnie obserwował młodą kobietę, która wykonywała polecenia bandyty. Była blada jak prześcieradło. Krople potu wystąpiły jej na czoło, ale nie była ranna. Przeniosła tylko kilka paczek banknotów z półki na ladę, ale było oczywiste, że od teraz jej życie nie będzie już takie samo. Może spisze testament? Najprawdopodobniej niewiele miała do zapisania, ale pewnie zechce to zrobić, póki jeszcze ma czas. Usiadł obok niej i zapytał łagodnym głosem:

– Czy nic się pani nie stało?

Zaczęła płakać.

– Nic – odpowiedziała, próbując się opanować. – Nic mi nie jest. Ale kiedy pomyślę o tej dziewczynie, którą porwał… szkoda, że pan nie słyszał, co mówił. Nie chcę nawet myśleć, co z nią zrobi.

– Spokojnie – powiedział Sejer. – Nie wybiegajmy myślami tak daleko. Zabrał ją, żeby nikt mu nie przeszkadzał w ucieczce. Czy widziała ją pani kiedyś?

– Nigdy.

– Może mi pani powiedzieć, co powiedział, kiedy stanął przy ladzie?

– Powiem panu dokładnie, co mówił – odparła. – Nigdy tego nie zapomnę. Zaszedł ją od tyłu. Najpierw chwycił ręką za szyję i odciągnął od lady, a potem przewrócił na podłogę i położył jej nogę na głowie. Do mnie krzyknął: „Jedna chwila wahania, a rozwalę dziewczynie łeb!". Potem strzelił. Znaczy, strzelił w sufit. Płytki na suficie popękały i poleciały na wszystkie strony. We włosach mam pełno gipsu.

Otarła pot z czoła rękawem bluzki, a Sejer przerwał na chwilę przesłuchiwanie, żeby przyjrzeć się Karlsenowi, który zdejmował kamerę z sufitu i wyciągał z niej kasetę wideo.

– Mówił po norwesku?

– Tak.

– Bez akcentu?

– Bez. Miał wysoki głos. Może trochę ochrypły.

– A dziewczyna – mówiła coś w ogóle?

– Ani słowa. Była śmiertelnie wystraszona. Bandyta wiedział, co robi. Pogarda dla wszystkiego i wszystkich. Jestem pewna, że ma już na koncie napady z bronią.

– Zobaczymy – Sejer przerwał kobiecie i wziął taśmę. – Mam nadzieję, że nie będzie pani miała nic przeciwko temu, żeby pojechać z nami na komisariat i obejrzeć taśmę.

– Muszę zatelefonować.

– Możemy to załatwić.

Karlsen popatrzył na nią.

– Czy da się mniej więcej oszacować, ile dała mu pani pieniędzy?

– Dałam? – krzyknęła, patrząc na niego, jakby zwariował. – Jak może pan tak mówić? Niczego mu nie dałam, on mi je ukradł!

Sejer mrugnął i spojrzał w górę na sufit.

– Przykro mi – powiedział Karlsen. – Czy wie pani, ile pieniędzy zabrał?

– Dzisiaj jest piątek – mówiła urażonym tonem. – W kasie mogłam mieć jakieś sto tysięcy.

Sejer wyjrzał przez otwarte drzwi.

– Porozmawiajmy z tymi na zewnątrz, którzy ich widzieli. Było kilkoro świadków. Może przynajmniej dostaniemy jakiś przydatny rysopis.

Westchnął ciężko, wypowiadając te słowa. Sam widział bandytę z odległości kilku kroków. Ciekawe, jak wiele będzie mógł sobie przypomnieć?

– Samochód był biały i wyglądał na nowy. Raczej mały – dodała. – Poza tym nie zauważyłam nic specjalnego. Był otwarty, a kluczyki musiały być w środku, bo ruszył, jeszcze zanim zamknął drzwi. Przez rynek, między klombami i dalej do głównej ulicy.

– Nie można wykluczyć, że ten samochód ukradł, a własny zaparkował gdzieś indziej. Może być niebezpieczny. Musiał wziąć zakładnika powodowany impulsem. To znaczy, jeżeli rzeczywiście tak zrobił. Pewnie nie sądził, że jakiś klient przyjdzie tutaj zaraz po otwarciu. A ona… czy weszła do banku drugimi drzwiami?

– Tak.

Sejer spojrzał w górę na dziurę ziejącą w suficie i zmarszczył brwi.

– Szybko podejmuje decyzje. Albo jest zdesperowany.

Kolejny wóz patrolowy zatrzymał się przed bankiem i dwaj technicy kryminalistyczni w kombinezonach weszli do środka. Ich uwagę natychmiast przykuła dziura po kuli w suficie.

– Ciekawe, ile mu jeszcze zostało – powiedział jeden z nich.

– Nawet nie chcę o tym myśleć – mruknął ponuro Sejer. – Ale bez dwóch zdań, to twardziel. Najpierw bierze zakładnika, a potem strzela na postrach w godzinach porannego szczytu.

– Bardzo skuteczny – przyznał technik. – Wszyscy stoją bez ruchu. Myśli tylko o jednym, o tym, żeby się szybko ze wszystkim uporać. Nie marnować czasu, cala naprzód. Nosił rękawiczki?

Kasjerka skinęła potwierdzająco głową.

– Cienkie.

Sejer przeklął się w myślach za to, że nie został dłużej w banku i nie udaremnił planów bandyty. Jednak wtedy mężczyzna poczekałby, aż on wyjdzie, albo wrócił innego dnia. Po raz kolejny spojrzał na kasjerkę. Oczy kobiety lśniły tym szczególnym blaskiem, który zdradzał, że jej dotychczasowe życie się skończyło. Zrozumiał, niczego nie rozumiejąc.

– W porządku – stwierdził. – Mamy masę roboty. Ruszajmy.

Oddychał ciężko. Pochylił się na siedzeniu, jakby chciał zmusić samochód do szybszego wyjazdu z miasta. Planował wszystko od bardzo dawna, w myślach wiele razy analizował napad, przewidując szczegóły, i zastanawiał się, jak mu się to wszystko uda. A jednak pomylił się. Wydarzenia rozegrały się z zawrotną szybkością. Miał pieniądze, ta część poszła zgodnie z planem, ale jedno się nie zgadzało. W samochodzie na miejscu pasażera ktoś siedział.

Ulice były pełne ludzi. Żaden z nich nawet nie spojrzał na biały samochód. Wcisnął sprzęgło i minął skrzyżowanie, wpatrując się z tłumioną wściekłością w drogę przed sobą. Wypuścił gorące powietrze z płuc. Po piętnastu minutach ściągnął kaptur, chociaż natychmiast poczuł się nagi. Jednak nie odwrócił się, żeby popatrzeć na zakładniczkę. Nie miał wyboru, nie mógł jechać dalej z kapturem na głowie. Zbliżający się kierowcy zobaczyliby go i zapamiętali kierunek jazdy, samochód i numer rejestracyjny. Zakładniczka siedziała obok nieruchomo ze zwieszoną głową. Minęli sklep z artykułami weselnymi. Zwolnił, pozwalając mercedesowi się wyprzedzić, i skupił się na utrzymaniu wzroku przed sobą. Dopiero teraz, po kilku minutach, gdy jego tętno trochę zwolniło, uświadomił sobie, jak dziwnie cicho jest w samochodzie. Kątem oka zerknął na pasażerkę. Coś było nie tak. Poczuł mdłości, a z mdłościami przyszła obawa, a wraz z obawą przyszło przerażenie na myśl o tym, że mógłby zdobyć się na coś złego – coś znacznie gorszego niż wszystko to, co dotąd.