Выбрать главу

Jurgens przygarbił się i spuścił wzrok, ale nie odezwał się słowem. Lemaitre zaczęła kręcić się niespokojnie, także nie mogąc spojrzeć jej w oczy. Za to Sonja Hemphill uniosła głowę, rozejrzała się po twarzach obecnych, a potem spojrzała prosto w oczy Kuzak.

— Nie, admirał Kuzak — oświadczyła wyraźnie. — Ja na to nie pozwolę!

Gdyby w tym momencie wyrosły jej rogi, Jurgens i Lemaitre nie byliby bardziej zaskoczeni. Jurgens otworzył usta, ale zignorowała go, przeniosła spojrzenie na Aleksandra i widząc w jego oczach równie wielkie zaskoczenie, choć nad mięśniami twarzy lepiej panował, uśmiechnęła się leciutko.

— Nie będę głosowała za skazaniem go na karę śmierci, sir — powiedziała głośniej. — I to, czy z czysto prawnego punktu widzenia mógł postąpić, jak postąpił, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Nie pozwolę jednak, by ktoś taki uniknął kary. Niezależnie od tego, czy jego postępowanie było prawne czy nie, było przede wszystkim niedopuszczalne. I jest niewytłumaczalne i niewybaczalne u królewskiego oficera. Dlatego też mam pewną propozycję…

White Haven leciutko skinął głową — co prawda Hemphill właśnie przyznała się do złamania przysięgi bezstronności, ale w przeciwieństwie do pary pozostałych krzywoprzysięzców miała przynajmniej dość uczciwości, by to głośno powiedzieć. A poza tym być może faktycznie znalazła wyjście z impasu…

Ktoś zastukał do drzwi — Honor drgnęła zaskoczona, zdołała naprawdę się zdrzemnąć, i otworzyła oczy. W progu stał dyżurny podoficer w galowym uniformie z akselbantem woźnego sądowego.

— Panie i panowie oficerowie: rozprawa zostanie wznowiona za dziesięć minut — oznajmił i zamknął za sobą drzwi.

Honor poczuła, że puls jej przyspiesza.

W sali było nieco mniej widzów, za to świadkowie uwolnieni od zakazu kontaktów po złożeniu zeznań wypełnili wolne miejsca, tak że przy ich zajmowaniu panował spory tłok. Nawet wzrost tym razem nie pomógł Honor, za to pomocny okazał się Paul, który dzięki swej budowie sunął przez tłum niczym holownik, torując jej drogę. Kiedy wreszcie usiedli, Honor z obawą spojrzała na stół, za którym zasiedli już sędziowie. I odetchnęła z ulgą: szpada Younga leżała zwrócona rękojeścią do admirała White Haven.

Poczuła, że zaczyna drżeć, i dopiero wtedy dotarł do niej pomruk innych, którzy zauważyli ułożenie szpady, i odgłos, jakby ktoś się dusił, dochodzący z prawej. Odwróciła głowę i zacisnęła usta na widok obleśnego grubasa wypełniającego fotel antygrawitacyjny z wbudowanym systemem automedycznym. Nalana twarz earla North Hollow była szaroblada, a najbardziej wyraźny jej element stanowiły wytrzeszczone świńskie oczka. Obaj młodsi bracia Younga siedzący po bokach byli prawie tak samo bladzi. Coś wewnątrz niej szeptało, że powinno jej być ich żal, ale nie było: Young był synem tego zapasionego knura, po którym odziedziczył wszystko co najgorsze. I nie chodziło o skłonność do tycia.

Rozległ się ostry melodyjny dźwięk dzwonka uderzonego młoteczkiem i zapadła cisza.

— Sąd wznawia posiedzenie — oznajmił White Haven i dał znak Marines pilnującym drzwi do jednego z bocznych pomieszczeń.

Dowodzący wartą sierżant wszedł do niego i wszyscy obecni zdali się wstrzymać oddech. Drzwi otworzyły się ponownie i wyłonił się z nich Pavel Young. Dwaj wartownicy ustawili się po jego bokach i cała trójka ruszyła ku fotelowi, obok którego stał obrońca.

Widać było, że Young próbuje zapanować nad mimiką twarzy, stara się, by pozostała ona obojętna, ale nie udawało mu się to — policzki drgały mu nerwowo, a na czole perliły się grube krople potu. Dla wszystkich oczekiwanie było długie i męczące — dla niego musiało być przedsionkiem piekła. Gdy Honor to sobie uświadomiła, stwierdziła z zaskoczeniem, że sprawiło jej to prawdziwą przyjemność.

Young właściwie jej nie zauważył, choć prześliznął się po niej wzrokiem. Wpatrywał się prosto przed siebie, jakby chciał choć o sekundę odwlec nieuniknione. Doszedł sztywno do fotela, odwrócił się i już nie mógł niczego odwlec — spojrzał na szpadę i strach go sparaliżował.

Szpada leżała zwrócona ostrzem ku niemu. I ten jeden jedyny fakt wywołał w jego umyśle lawinę paraliżującego przerażenia, jakiego nigdy dotąd nie czuł. Nawet wtedy na mostku Warlocka.

Nie był w stanie opanować nagłego dreszczu, podobnie jak nie mógł zapanować nad sobą i nie odwrócić się, by spojrzeć na ojca. W jego oczach zobaczył czystą panikę oraz pełną przerażenia i wściekłości niemoc. Oderwał wzrok od niego, czując nową falę strachu, i dopiero wówczas dostrzegł swego byłego zastępcę trzymającego tę kurwę za rączkę! Ale nawet nagła wściekłość nie zdołała przebić się przez przerażenie.

— Więzień zwróci się twarzą do sądu! — Zimny głos admirała White Haven przerwał ciszę i Young odruchowo odwrócił głowę.

Przełknął z trudem ślinę, czekając na ciąg dalszy w stanie dziwnego otępienia.

— Kapitanie lordzie Young, został pan osądzony przez sąd wojenny. Zarzuty już pan usłyszał, czy jest pan gotów usłyszeć wyrok?

Young ponownie przełknął ślinę. I jeszcze raz, ale gardło nie stało się ani trochę mniej zaschnięte. Był poddawany jakiejś wyrafinowanej torturze, od której nie było ucieczki, i tylko świadomość, że musi odpowiedzieć, by ją jak najszybciej zakończyć, skłoniła go do odpowiedzi.

— Tak — powiedział ochryple, ale zabrzmiało to zrozumiale.

White Haven skinął głową.

— Doskonale — ocenił. — Zostaje pan uznany winnym złamania artykułu 23 prawa wojennego, czyli zarzutu pierwszego, stosunkiem głosów cztery do dwóch.

Ktoś jęknął głucho za plecami Younga, ale White Haven jedynie odchrząknął i czytał dalej równym i niewzruszonym niczym przeznaczenie głosem.

— Zostaje pan uznany winnym naruszenia artykułu 26 prawa wojennego, czyli zarzutu drugiego, stosunkiem głosów cztery do dwóch. Zostaje pan uznany winnym zarzutu trzeciego, czyli narażenia na niebezpieczeństwo innych okrętów i spowodowania ciężkich strat w ludziach, stosunkiem głosów cztery do dwóch. Zarzut czwarty, głoszący że pańskie postępowanie było rezultatem tchórzostwa… sąd ten nie jest w stanie wydać wyroku, bowiem stosunek głosów wynosi trzy do trzech.