Выбрать главу

— I co pan na to, sir Edwardzie? — spytał DuCain.

Janacek wzruszył z irytacją ramionami.

— Oczywiście, że wybór był uczciwy — przyznał niechętnie. — Ale decyzja, by proces odbył się w sytuacji, gdy sprawa została nagłośniona i wiele jest uprzedzeń, odzwierciedla zarówno całkowite ignorowanie sensownych zasad prawnych, jak i najgorszą odmianę partyjnego politykierstwa, które…

— Dlaczegóż to, Ed, wszystko co robi rząd to „partyjne politykierstwo”, a postępowanie opozycji jest nieodmiennie powodowane „racją stanu i dalekowzroczną polityką”? — przerwał mu O’Higgins. — Obudźcie się i przestańcie okłamywać samych siebie, bo wyborców już się wam nie udaje: w Izbie Gmin zostało wam dokładnie dwanaście głosów!

— Jak rozumiem, lordzie O’Higgins, popiera pan stanowisko rządu tak w sprawie procesu, jak i wypowiedzenia wojny? — wtrąciła Prince, nie dając Janacekowi dojść do słowa.

— Oczywiście, że popieram stanowisko rządu w sprawie wypowiedzenia wojny. — Zapytany wzruszył ramionami. — Nie mogę jednak popierać jego stanowiska w kwestii procesu Younga, a to z tego prostego powodu, że rząd nie zajął żadnego stanowiska! Usiłuję to zresztą przetłumaczyć mojemu dziwnie w tej kwestii nielotnemu koledze. Był to sąd wojenny działający w ramach prawa wojennego, rozpatrujący zarzuty zarekomendowane przez formalny sąd oficerski, który zebrał się natychmiast po bitwie, a wszystko to zostało spowodowane zachowaniem samego skazanego w obliczu wroga. Kto rozsądny może uznać to za sprawę polityczną? Co więcej, jeden z trójki popleczników Younga w składzie sądu miał, czy też raczej miała, dość odwagi cywilnej, by głosować za uznaniem go winnym najoczywistszych zarzutów i za skazaniem. Szkoda, że temu komuś zabrakło odwagi na doprowadzenie sprawy do końca…

— Co to znaczy „popleczników”? — Janacek nie pozwolił się dłużej zagłuszać. — Imputuje pan, że istniał jakiś spisek, by go uniewinnić czy co?

— Skądże znowu. Takie twierdzenie mogłoby stać się podstawą do oskarżenia mnie o oszczerstwo czy zniesławienie. Podobnie gdybym na przykład twierdził, że przynajmniej dwóch, jeśli nie trzech sędziów, miało konkretny, prywatny interes w uratowaniu go, bo dobiło targu z jego ojcem.

— A uważa pan, że dobito jakiegoś targu, lordzie O’Higgins? — spytał pospiesznie DuCain, korzystając z tego, że czerwony jak burak Janacek zapowietrzył się i nie zdążył eksplodować.

— Tego nie powiedziałem, choćby ze względów, które już wymieniłem. Czy jednak nie wydaje się panu zastanawiające, że Young został uznany winnym wszystkich postawionych mu zarzutów poza tymi, za które karą jest śmierć przez rozstrzelanie? — odparł O’Higgins poważnie. Jest to godne zastanowienia, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że w uzasadnieniu wyroku degradacji i usunięcia z Królewskiej Marynarki użyto prawie dokładnie tych samych zwrotów, którymi uzasadniono by karę śmierci. W tej chwili jestem tylko zwykłym obywatelem po służbie wojskowej, więc wyrażam swoje prywatne zdanie, ale jestem przekonany, że ktoś, kto głosował za uniewinnieniem Younga od dwóch ostatnich zarzutów, był przekonany o jego winie. I to mnie głęboko niepokoi, bo sędziowie powinni głosować zgodnie z własnym sumieniem, a to głosowanie to tryumf polityki czy też prywatnych interesów nad dowodami. Natomiast dobrze się stało, że choć osoba ta nie do końca zachowała się właściwie, miała jednak dość odwagi, by przesądzić o usunięciu ze służby i ukaraniu. Natomiast jeśli chodzi o dwoje pozostałych głosujących za całkowitym uniewinnieniem przy tak oczywistej sprawie… cóż, powiem tylko, że jest mi wstyd, że noszą oni mundury RMN. Gdyby ktoś, kto dopuścił się takiego tchórzostwa, uniknął kary, tak jak tego chcieli, strach pomyśleć, co by to…

— Dobry Boże! — Janacek odzyskał głos. — Twój drogocenny sąd nie uznał go za winnego tchórzostwa! Nie wystarczy, że został upokorzony i zhańbiony? Za mało ci, że jego ojciec zmarł na zawał, gdy usłyszał wyrok? Jak długo jeszcze będziesz go prześladował?!

— Dopóki piekło nie zamarznie, jeśli będzie to konieczne — odpalił rzeczowo O’Higgins. — Jest najbardziej godnym pogardy osobnikiem, który zhańbił mundur…

— Jak śmiesz!? Ja cię…

— Panowie! Proszę! — Prince próbowała zapanować nad dyskutantami.

DuCain natomiast siedział zachwycony, obserwując, jak obaj emerytowani szefowie marynarki skaczą sobie do gardeł. Zanim jednak zaczęło robić się naprawdę ciekawie, krzyczących na siebie nieprzytomnie lordów zastąpiły na ekranie reklamy.

Honor potrząsnęła z niesmakiem głową i spojrzała nieprzychylnie na Paula targanego salwami śmiechu. Korzystając z tego, zabrała mu pilota i wyłączyła monitor.

— Mam tego dość! — oznajmiła, rzucając pilota na stolik. — Czy oni nigdy nie znajdą sobie innego tematu?

— Przepraaaaszam! — wysapał Tankersley, bezskutecznie próbując się uspokoić. — Ale to…

I znów wstrząsnął nim paroksyzm śmiechu.

— Może w pewien makabryczny sposób jest to nawet zabawne — westchnęła. — Ale ja tego nienawidzę! Nienawidzę! I nadal nie mogę wystawić nosa za okręt, żeby nie natknąć się na jakiegoś dziennikarza!

— Wiem, kochanie. — Paul zdołał się opanować. — A Nike przechodzi poważne naprawy i nie może stąd odlecieć. Obawiam się, że musimy poczekać, aż się to wszystko uspokoi.

— O ile kiedykolwiek się uspokoi.

— Uspokoi, nie ma obawy. Wyrok ogłoszono wczoraj, więc to ciągle jest świeża sensacja. Sądzę, że zacznie się uspokajać po degradacji i formalnym usunięciu Younga ze służby.

— A jego przyjęcie do Izby Lordów? A taki drobiazg jak wypowiedzenie wojny? A… — urwała, gdyż drzwi niespodziewanie się otworzyły i do sypialni wmaszerował Nimitz.

Wskoczył na łóżko, siadł i przyjrzał się jej, przekrzywiając łeb. Oboje z Paulem dawno przestali się nim przejmować, podobnie jak własną nagością w jego obecności, bowiem Nimitz, choć nie ukrywał, że jest zadowolony z ich związku, nigdy nie okazywał najmniejszego zainteresowania ich współżyciem seksualnym czy szczegółami anatomicznymi. Co oznaczało, że znalazł się tu z zupełnie innego powodu.

Skoncentrowała się na więzi empatycznej — treecaty zawsze doskonale wyczuwały emocje ludzi, ale z tego co wiedziała, dotąd żaden człowiek nie był w stanie wyczuć emocji treecata. Ona sama uzyskała tę możliwość dopiero dwa standardowe lata temu i to także nie od razu. Wzajemne zrozumienie wzrastało stopniowo i była to niepokojąca zmiana po prawie czterdziestu latach spędzonych razem, choć przyznawała, że było to miłe zaniepokojenie. Naturalnie nie poinformowała o tym nikogo, natomiast wiedziała, że kilka najbliższych osób: Paul, Henke, MacGuiness i jej rodzice, domyślili się prawdy. Nikt z nich nie zdradził tego sekretu i mogła być pewna, że tego nie zrobi. A była to tajemnica, choć sama nie wiedziała dlaczego i nie wiedziała też, dlaczego uznawała ją za tak ważną.

Nimitz siedział spokojnie, cierpliwie wpatrując się w jej oczy i czekając, aż zrozumie wiadomość, co nie było łatwe, bowiem przesyłane były wyłącznie emocje i parę nader ogólnych obrazów. Honor ćwiczyła jednakże przy każdej okazji i systematycznie doskonaliła umiejętności. Teraz zachichotała nagle.

— Co jest? — zainteresował się Paul.

— Myślę, że lepiej będzie, jeśli się ubierzemy.