Выбрать главу

* * *

Po kolacji rozłożył się wygodnie na koi i korzystając z prywatnego naczolnika, odtworzył zapis poszukiwań rudowłosej zbawczyni. Był pewien, że sprzęt jest czysty – sprawdził go starannie po ostatniej wizycie czarnych, a potem nosił przy sobie, aby mieć pewność, że nie zainstalują mu oprogramowania szpiegującego.

Ta kobieta z pewnością nie była amatorką. Musiała doskonale znać rozmieszczenie kamer, gdyż poruszała się po stacji tak, by jak najrzadziej trafiać przed ich obiektywy. Pozostanie niezauważonym było niemożliwe, ale ona niezwykle umiejętnie korzystała z osłon, takich choćby jak idący obok niej ludzie, dzięki czemu przemykała niepostrzeżenie przez całe odcinki korytarzy. Henryan dysponował tylko kilkoma fragmentarycznymi ujęciami jej sylwetki, niestety na żadnym z nich nie znalazł się ani jeden znak szczególny pozwalający na identyfikację. Koloru włosów nie liczył. Wspomagane najnowocześniejszą technologią, kobiety mogły wyczyniać cuda ze swoimi fryzurami; powszechnie dostępne nanolakiery umożliwiające błyskawiczną, a czasem też płynną zmianę koloru włosów należały do najprostszych środków kamuflażu. Dla świętego spokoju sprawdził, ile rudych kobiet służy na stacji – zgodnie z jego przypuszczeniami żadna z szesnastu wytypowanych przez system pracownic nie przypominała sylwetką, wzrostem ani wiekiem tej, którą widział w korytarzu swojego przedziału.

Prywatne śledztwo zaczął od analizy wyniku. Nie zamierzał marnować czasu na procedury – był człowiekiem, nie maszyną, pozwalał więc sobie na nieregulaminowe, za to niezwykle przydatne skróty. Tym bardziej że analizowanie kolejnych porażek komputera nic by mu nie dało. Wystarczyło jednak przeczytać podsumowanie ostatniego etapu poszukiwań, aby się dowiedzieć, że Ruda zniknęła w przedziale pierwszym jego sektora, co mogło oznaczać, że właśnie tam zmieniła kolor włosów, a nawet strój, dzięki czemu przestała być celem, którego szukał system. Do przemiany nie doszło w żadnej z kabin, ponieważ ich wejścia były monitorowane, podobnie jak reszta pomieszczeń użyteczności publicznej, nie wyłączając toalet. O ile trwająca kilka sekund zmiana polaryzacji nanolakieru mogła się odbyć, gdy kobieta przyklęknęła, udając, że dopina rzepy buta, to już zmiana stroju na środku zatłoczonego korytarza stanowiła znacznie większe wyzwanie.

Czegoś takiego unikająca kamer osoba nie mogła zrobić niepostrzeżenie. Ściągnięcie kombinezonu medycznego i włożenie innego stroju wymagało czasu i przestrzeni. Mimo to Henryan był pewien, że Ruda zdołała tego dokonać, choć niekoniecznie w pobliżu ostatniego namiaru. Ustalił też, że z obu strojów wyjęto baterie kinetyczne; system doszedł do tego, porównując trzy rodzaje danych z punktów, w których uchwycono fragmenty sylwetki poszukiwanej: chodziło o liczbę osób widocznych na poszczególnych ujęciach, liczbę sygnałów wysyłanych przez baterie z tych miejsc oraz informacje napływające z czujników płyt naciskowych, dzięki którym samowystarczalne systemy stacji odzyskiwały znaczną część energii. Wdrażana ostatnio przez admiralicję polityka oszczędzania na wszystkim tym razem posłużyła czemuś, o czym jej twórcom nawet się nie śniło. Henryan uśmiechnął się pod nosem, gdy dotarło do niego, że pomysł, by dodać odczyty czujników do opcji oprogramowania identyfikacyjnego, okazał się strzałem w dziesiątkę. To właśnie analiza tego ostatniego czynnika wskazywała, że na korytarzu była jedna osoba więcej, niż wynikało to z przeliczenia ludzi w polu widzenia kamer. Dzięki temu Święcki złapał nowy trop.

Nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, ile osób w tym czasie nie miało przy sobie baterii. O tej porze musiały być ich setki, jeśli nie tysiące. Po zakończeniu służby ludzie odzyskiwali wypracowaną w ciągu dnia energię, umieszczając akumulatory w gniazdach zasilających ich kabiny. Wielu z nich wychodziło potem do kantyny albo spotkać się ze znajomym, ale rzadko kto zabierał ze sobą baterie. Poszukiwana z pewnością postąpiła tak samo, choć z nieco innego powodu.

Z tego wszystkiego można było wysnuć jeden logiczny wniosek: Ruda, jak nadal nazywał ją w myślach, musiała dokonać przemiany w piątym przedziale sektora medycznego, na korytarzu, w samym środku tłumu żołnierzy, medyków i techników. Ale jak zrobić coś takiego niezauważenie? Nie stała się przecież niewidzialna. Chociaż… Gdyby miała kilku wspólników, ci mogliby stworzyć sztuczny tłok i zasłonić przebierającą się pośpiesznie koleżankę nie tylko przed oczami przechodniów, ale i przed obiektywami kamer.

Henryan znów uśmiechnął się pod nosem. Była to tak prosta zagrywka, że sztuczna inteligencja nigdy by na nią nie wpadła.

Najpierw sprawdził, w którym miejscu sygnatury płyt kinetycznych zaczynają się zgadzać z liczbą osób widocznych na nagraniach monitoringu. Potem, przeglądając zapisy z kilkunastu pobliskich kamer, zauważył coś, co uprawdopodobniało jego teorię. Pod ścianą, na skraju martwego pola między kamerami numer szesnaście i siedemnaście, stała grupka mężczyzn. Za ich plecami przelewała się nieprzerwanie rzeka ludzi. Nanosząc to miejsce na plan korytarza, Henryan poczuł rosnące podniecenie. Choć nie widział odcinka szerokości około połowy metra – tyle właśnie miał martwy punkt – domyślił się, że stoi tam jeszcze jeden, a może nawet dwóch konspiratorów. Pewność zyskał pół minuty później, gdy obserwowani przez niego żołnierze pożegnali się i rozpłynęli w tłumie. W polu widzenia kamery szesnastej pojawiła się charakterystyczna zwalista sylwetka Zajcewa.

Zagadka rozwiązana. Pięciu ludzi wystarczyło, by ogłupić wart miliardy kredytów system komputerowy najnowszej generacji. Święcki cenił się znacznie niżej, a mimo to nie zdołali wyprowadzić go w pole.

Wcześniej, zanim opuścił centrum dowodzenia, zgrał też na kryształ najnowszą wersję programu identyfikacyjnego. Wprawdzie jego prywatny naczolnik nie dysponował mocą obliczeniową pozwalającą na pełną analizę, ale proste zadanie polegające na porównaniu twarzy i sylwetek przechodzących osób – przy wystarczającej ilości czasu – powinno okazać się wykonalne i ujawnić najważniejszą anomalię. Jeśli szczęście będzie mu dalej sprzyjało, rano znajdzie to, czego szukał.

Nie musiał doprowadzać tych poszukiwań do końca. Mógł najzwyczajniej w świecie poprosić Zajcewa o podanie nazwiska Rudej, skoro był już pewny, że czarnoskóry wartownik współpracował z nią od samego początku. Akcja z ostrzeżeniem przed wubecją była zbyt dobrze zgrana w czasie, aby pojawienie się zbawczyni można uznać za zbieg okoliczności. Nie mógł jednak iść na łatwiznę. Musiał działać zgodnie z planem, aby zaskoczyć Bogów z gaciami opuszczonymi do kostek. Odnalezienie Rudej na własną rękę, bez pomocy systemu, powinno dać mu fory w rozgrywce ze spiskowcami. A kto wie, czy dzięki temu nie przepali dwóch pancerzy jednym laserem.

TRZYNAŚCIE

System Xan 4, Sektor X-ray,

11.09.2354

Śledzenie Rudej było o wiele prostsze niż jej znalezienie. Pracowała w pionie technicznym, gdzie zajmowała się serwisowaniem robotów doglądających upraw hydroponicznych. Podczas rutynowej kontroli jednej z podstacji czwartego poziomu Henryan wykorzystał loginy jej użytkownika i sprawdził na grafikach służbowych, o której Annelly Lawrence kończy pracę. Przyjrzał się także zwyczajowej trasie, którą pokonywała, wracając do siebie. Dysponując wystarczającą ilością danych, postanowił zrobić pierwsze podejście.

Kończył służbę pół godziny przed Rudą, nie miał zatem zbyt wiele czasu na przygotowania. Zdał stanowisko zmiennikowi i wmieszał się w tłum żołnierzy zmierzających na stację kolejki. Tym razem wybrał najszybsze połączenie, a dotarłszy do swojego przedziału, przesiadł się na normalną linię. Tutaj, po przeciwnej stronie obręczy, za dwoma sektorami sypialnymi, tłok w wagonikach był już znacznie mniejszy, dostał się więc bez problemu do pierwszego składu, który pojawił się na stacji tuż za kolejką ekspresową. Zanim obły wagonik uniósł się na wysokość kilku metrów, by zniknąć w najszybszym tunelu, na peron wylały się tłumy zmęczonych pasażerów standardowej linii. Święcki poczekał, aż cuchnący potem strumień minie go, po czym wskoczył szybko do kabiny, by pokonać ostatnie cztery przystanki.

Zajął miejsce siedzące, zastanawiając się nad sensownością swoich poczynań. Odtąd musiał działać w ciemno, ponieważ każde jego wejście do sieci zostałoby odnotowane i stanowiło trwały ślad, do którego bez trudu dotarłaby wubecja. Aby nie ryzykować za bardzo, poprosił Zajcewa o drobną przysługę, nie wyjaśniając, rzecz jasna, dlaczego jej potrzebuje. Czarnoskóry wartownik wsiadł na następnej stacji, przystanął obok niego, po czym gdy kolejka ruszyła, błyskawicznie zamienił baterie, korzystając z kilkusekundowego okienka, podczas którego uchwycony przez pole siłowe wagonik opadał do najniższego i najwolniejszego tunelu. Był to jedyny moment, w którym Wielki Brat stacji ślepł i głuchł. W pierwszym przedziale jedynki rozstali się bez słowa i Henryan, przez komputerowy nadzór stacji postrzegany jako Stiepandriej Zajcew, pojechał w odwiedziny do przyjaciółki, natomiast sierżant Święcki (zdaniem sieci) udał się do pobliskiej kantyny na zakupy. Na konsolach wubeków nie zaświeciła się żadna czerwona kontrolka. Zachowanie obserwowanych celów nie odbiegało bowiem od normy.