Выбрать главу

– Czy zachodzą jakieś przeszkody do przeprowadzenia rozprawy? – powtórzył cierpliwie sędzia.

Bekacz wstał i wyszedł na środek sali.

– Ja i moja rodzina należymy oczywiście do tej kategorii – zadeklarował skromnie.

Był znacznie starszy od większości osób w sali, władczy mężczyzna z imponującym brzuchem. Poza tym uderzająco źle i niemodnie się ubierał, a jakiś niezbyt wybredny kot mógłby się pożywić na jego kamizelce. Po kilku minutach oczekiwania, podczas których mierzył spojrzeniem Buldożera, rzekł:

– Pomijając fakt, że ta dziewczynka w ogóle nie powinna stanąć przed sądem, nie zachodzą żadne prawne przeszkody. W czysto technicznym znaczeniu.

– Sprzeciw! – zawołał Buldożer.

– Adwokat Braxén może zostawić swoje komentarze na później – zaznaczył sędzia. – Czy prokurator chce teraz wnieść oskarżenie?

Buldożer zerwał się z krzesła i zaczął z opuszczoną głową truchtać wokół stołu, na którym miał swoją dokumentację.

– Twierdzę, że Rebecka Lind w środę dwudziestego drugiego maja bieżącego roku dokonała napadu z bronią w ręku na siedzibę banku PK w Midsommarkransen, a następnie dopuściła się przemocy wobec urzędników państwowych, gdy stawiała czynny opór policjantom, którzy przybyli na miejsce, by ją zatrzymać.

– A co mówi oskarżona?

– Oskarżona jest niewinna – wtrącił Bekacz. – A moim zadaniem jest obalenie tych wszystkich… bzdur.

Zwrócił się znów do Buldożera i zauważył ze smutkiem w głosie:

– Jakie to uczucie prześladować niewinnych? Kiedy pomyślę o tobie jako małym brzdącu, trudno mi pojąć, nazwijmy to, działalność, jaką dziś prowadzisz.

Buldożer wyglądał na zachwyconego. Przydreptał do Bekacza i rzekł:

– Ja również pamiętam tamten czas w Borås. A szczególnie ówczesnego kancelistę sądowego Braxéna, który cuchnął papierosami i podłym koniakiem.

– Moi panowie – upomniał sędzia. – To nie jest czas ani miejsce na osobiste wspomnienia. Adwokat Braxén odrzuca zatem stwierdzenia prokuratora.

– Jeżeli zapach koniaku nie jest wytworem fantazji prokuratora, pochodził prawdopodobnie od jego ojca – odrzekł Bekacz. – Poza tym oskarżona jest niewinna. A ja ostatni raz użyłem tego słowa. Ta dziewczyna…

Wrócił do stołu i zaczął szperać w dokumentach.

– Nazywa się Rebecka Lind – podpowiedział usłużnie Buldożer.

– Dziękuję, chłopcze – odparł Bekacz. – Rebecka Lund…

– Lind – poprawił Buldożer.

– Rebecka – stwierdził Bekacz – jest równie niewinna jak marchewki w ziemi.

Wszyscy zdawali się rozważać to niekonwencjonalne porównanie. W końcu sędzia wycedził:

– To chyba kwestia do rozstrzygnięcia dla sądu, prawda?

– Niestety – rzucił Bekacz.

– Co adwokat chciał wyrazić tym komentarzem? – zapytał przewodniczący sądu nieco ostrzejszym tonem.

Bekacz odpowiedział:

– Niestety niemożliwe jest wyjaśnienie całego tła sprawy. Proces musiałby się ciągnąć latami.

Wszyscy wyglądali na niemile zaskoczonych tą uwagą. Bekacz dodał:

– Rozważę propozycję przewodniczącego sądu, bym napisał wspomnienia.

– Czy ja proponowałem coś takiego?

Sędzia osłupiał, teraz już zupełnie zbity z tropu.

– W ciągu długiego życia spędzonego w różnych salach, w których sąd podobno wymierza sprawiedliwość, zdobywa się duże doświadczenie – oświadczył Bekacz. – W młodości byłem poza tym przez jakiś czas w Ameryce Południowej, gdzie zajmowałem się mleczarstwem. Moja matka, jeszcze żyje staruszka, uważa, że praca mleczarza w Buenos Aires to jedyna uczciwa robota, jaką w życiu miałem. A propos, parę dni temu usłyszałem, że nawet ojciec prokuratora, mimo podeszłego wieku i wzrastającego spożycia alkoholu, codziennie robi szybki spacer brzegiem rzeki w Örebro, dokąd rodzina przeprowadziła się w latach czterdziestych. Z Buenos Aires przy dzisiejszych środkach transportu nie jest daleko do nowych miast w Afryce. Moją ciekawość wzbudziła właśnie niezwykle interesująca książka o Kongu-Kinszasie…

– Wspomnienia adwokata Braxéna, nawet jeszcze nienapisane, są na pewno bardzo interesujące – ocenił z uśmiechem Buldożer. – Ale chyba nie zebraliśmy się tutaj po to, by ich słuchać.

– Prokurator ma rację – stwierdził sędzia. – Niech pan Olsson przedstawi zatem sprawę.

Buldożer popatrzył na obserwatorkę, która jednak odpowiedziała mu tak bezpośrednim i przenikliwym spojrzeniem, że rzuciwszy okiem na Bekacza, przesunął wzrokiem po sędzi, asesorze i ławnikach, po czym utkwił go w oskarżonej. Rebecka Lind zdawała się patrzeć w przestrzeń, ponad ograniczonymi biurokratami i wszelkim innym dobrem i złem.

Buldożer założył dłonie za plecy i zaczął się przechadzać tam i z powrotem.

– Tak, Rebecko – zaczął przyjaźnie. – To, co ci się przytrafiło, zdarza się dziś niestety wielu młodym ludziom. Razem spróbujemy ci pomóc, mogę ci chyba mówić na ty?

Dziewczyna zdawała się nie słyszeć pytania, jeśli to w ogóle tak zabrzmiało.

– Z czysto technicznego punktu widzenia zdarzenie jest proste i oczywiste, więc nie zostawia pola do dyskusji. Jak okazało się już przy aresztowaniu…

Bekacz wyglądał na zatopionego w rozważaniach o Kongu-Kinszasie, ale teraz wyszarpnął z wewnętrznej kieszeni wielkie cygaro, wycelował je w pierś Buldożera i krzyknął:

– Sprzeciw! Ani ja, ani żaden inny adwokat nie był obecny przy aresztowaniu. Czy ta dziewczyna Camilla Lund w ogóle została poinformowana o swoim prawie do obrony?

– Rebecka Lind – poprawił asesor.

– Tak, tak – przytaknął zniecierpliwiony Bekacz. – To czyni aresztowanie bezprawnym.

– Nieprawda – zaprzeczył Buldożer. – Zapytano o to Rebeckę, a ona odpowiedziała, że nie ma to żadnego znaczenia. Bo i nie miało. Jak mogę od razu wykazać, przypadek jest prosty jak drut.

– Zatem samo aresztowanie jest już bezprawne – rozstrzygnął Bekacz. – Domagam się, by mój sprzeciw został umieszczony w protokole.

– Tak, na pewno będzie – oznajmił asesor.

Asesor pełnił, ogólnie rzecz biorąc, funkcję sekretarki, ponieważ część starszych sal sądowych nie była wyposażona w magnetofon.

Buldożer wykonał mały piruet przed ławą przysięgłych, zaglądając przy okazji każdemu z ławników w oczy.

– Czy mogę kontynuować swoje wystąpienie? – zapytał pogodnym głosem.

Bekacz patrzył niewidzącym wzrokiem na swoje cygaro.

– A zatem, Rebecko – rzekł Buldożer z ujmującym uśmiechem, który był jednym z jego największych atutów – spróbujmy teraz jasno i zgodnie z prawdą uporządkować przebieg zdarzeń: co ci się przydarzyło dwudziestego drugiego maja i dlaczego. Napadłaś na bank, pewnie z desperacji i bezmyślności, i użyłaś siły wobec policjanta.