Выбрать главу

— Jestem pewien, że ma pan rację, panie Konstantin. Ale zabraniam. Proszę nie zbliżać się do komunikatora. Niech obsługuje go nasz technik.

— Sir — wtrącił się cicho Josh. — Czy mogę zainterweniować?

— Nie w tej sprawie — odparł Azov. — Proszę się skupić na zajęciach niepublicznych, panie Konstantin.

Damon westchnął cicho, wrócił do konsoli, od której odszedł i usiadł powoli. Liczba żołnierzy rosła. Hisa stłoczyli się pod ścianami i na blatach stołów trajkocząc z niepokojem między sobą.

— Zabrać stąd te stworzenia — rozkazał Azov. — Natychmiast.

— To obywatele — powiedział Damon obracając się razem z krzesłem, żeby spojrzeć na Azova. — Obywatele Pell.

— Nieważne kim są.

— Pell — rozległ się z komunikatora głos Mallory. — Zgłaszam wyjście z doku.

— Sir? — spytał technik Unii od komunikatora.

Azov dał mu znak, żeby się nie odzywał.

Damon nachylił się, żeby włączyć alarm. Skierowały się na niego lufy karabinów i dał spokój. Do komunikatora podszedł sam Azov.

— Mallory — powiedział — radzę ci zostać w doku.

Chwila ciszy.

— Azov — odpowiedział spokojnie cichy głos — przyszło mi właśnie do głowy, że między złodziejami nie może być mowy o honorze. — Kapitanie Mallory, została pani wcielona do floty Unii i obowiązują panią rozkazy Unii. Albo pani je respektuje, albo uznamy to za bunt.

Znowu cisza. Tym razem dłuższa. Azov zagryzł wargę. Sięgnął przez ramię technika i wystukał na klawiaturze swoje własne liczby.

— Kapitanie Myes. Norwegia odmawia wykonywania rozkazów. Odsuń trochę swoje statki.

I przełączając się na kanał Mallory rzucił:

— Przyjmujesz naszą ofertę, Mallory, albo nie ma dla ciebie żadnego portu. Możesz się zerwać i uciec, ale staniesz się wtedy celem numer jeden dla naszych statków w przestrzeni Unii. Albo uciekasz, żeby połączyć się z powrotem z Mazianem, albo idziesz przeciwko niemu z nami.

— Pod waszymi rozkazami?

— Wybieraj, Mallory. Wolna i amnestionowana… albo ścigana.

Odpowiedział mu suchy śmiech.

— Jak długo po wpuszczeniu Uniowców na pokład pozostanę dowódcą Norwegii? I jak długo pożyją moi oficerowie albo moi żołnierze?

— Amnestia, Mallory. Albo ją przyjmujesz, albo odrzucasz.

— Podobnie jak inne twoje propozycje.

— Stacja Pell — wtrącił się inny zaniepokojony głos. — Tu Młot. Mamy kontakt. Stacja Pell, słyszycie mnie? Mamy kontakt.

I jeszcze jeden głos:

— Stacja Pelclass="underline" tu flota kupiecka. Mówi Quen z Estelle. Podchodzimy.

Damon spojrzał na ekran skanera dalekiego zasięgu, który gwałtownie uzupełniał swoje wskazania nowymi danymi, uwzględniając sygnał sprzed dwóch godzin. Elena! Żywa i z kupcami. Rzucił się przez salę do komunikatora, oberwał lufą karabinu w brzuch i zatoczył się na stół. Mógł dać się zastrzelić. Mógł to zrobić. Spojrzał na Josha. Elena odbierała transmisję z Pell świadczącą o kłopotach od czterech godzin; ma jeszcze dwie godziny drogi. Elem będzie zadawała pytania. Jeśli udzieli jej niewłaściwych odpowiedzi… jeśli nie odpowiedzą jej znajome głosy… to na pewno, na pewno nie zbliży się do stacji.

Oczy zwróciły się na ekran skanera, najpierw uczynił to jeden człowiek i za jego przykładem poszli inni. Teraz, gdy dotarły do nich inne sygnały wywoławcze, widniał na nim nie jeden migający punkt, ale cała ich chmura. Nadlatywała ku nim masa, rój, nieprzebrana horda kupców. Damon spojrzał i oparł się o blat nie mogąc oderwać oczu od ekranu. Jego usta rozciągał coraz szerszy uśmiech.

— Oni są uzbrojeni — powiedział do Azova. — Kapitanie, to holowniki dalekiego zasięgu, a one są uzbrojone.

Twarz Azova zesztywniała. Chwycił za mikrofon i włączył go. — Tu Azov ze statku flagowego Unii Jedność, komandor floty. Pell jest teraz strefą wojskową Unii. Dla waszego własnego bezpieczeństwa, nie podchodźcie. Statek, który tu wtargnie, zostanie przywitany ogniem.

Zaczęła migotać lampka alarmowa, pulpit przekazał alarm na całą centralę. Damon spojrzał na lampki i serce zabiło mu szybciej. Dok biały zgłaszał wyjście z doku bez upoważnienia. Norwegia. Odwrócił się i przełączył na ten kanał; żołnierz stał sparaliżowany nie wiedząc, co się dzieje.

— Norwegia. Zostań w doku. Mówi Konstantin. Zostań w doku.

— Ach, centrala Pell, chcieliśmy właśnie pana uświadomić. Statki wojenne mogą zrobić z tych kupców miazgę, nieważne czy są uzbrojeni, czy nie. Ale jeśli chcą, mogą mieć fachową pomoc.

— Powtarzam — rozległ się z komunikatora opóźniony odległością głos Eleny. — Zamierzamy wejść do doków. Odbieraliśmy waszą transmisję. Przymierze kupców obejmuje Pell i uczyni z niej terytorium neutralne. Zakładamy, że będziecie respektować naszą decyzję. Sugerujemy natychmiastowe podjęcie negocjacji… albo każdy kupiec z tej floty wycofa się na zawsze z terytorium Unii i skieruje w stronę Ziemi. Nie wierzymy, aby był to najlepszy wybór dla którejkolwiek z zainteresowanych stron.

Przez bardzo długą chwilę panowało milczenie. Azov spojrzał na ekrany, na których migające punkciki mnożyły się jak plaga. Statku kupieckiego Młot nie można już było spośród nich odróżnić, jego sygnał ginął w czerwieniejących punkcikach.

— Mamy podstawę do dyskusji — powiedział Azov. Damon nabrał powoli tchu w piersi i wypuścił powietrze z płuc.

PELL; DOK CZERWONY; 9/1/53;
GODZ. 0530 DG.; GODZ. 1730 DP.

Wyszła na dok z eskortą uzbrojonych kupców. Była w ciąży, szła więc wolno, a otaczający ją kupcy nie ryzykowali i otaczali ją ciasnym kołem, chroniąc przed niebezpieczeństwem, jakie mogło czyhać w rozległym doku. Damon stał obok Josha wśród Uniowców tak długo, jak udało mu się wytrzymać, ale w końcu, ryzykując własnym życiem, wysunął się przed nich nie mając pewności, czy obie strony pozwolą mu do niej podejść. Karabiny w rękach zdenerwowanych kupców skierowały się na niego groźnym półkolem; zatrzymał się samotny w tej pustej przestrzeni.

Ale dostrzegła go i twarz jej się rozjaśniła. Na jej rozkaz szeregi rozstąpiły się na prawo i lewo, wchłonęły go i otworzyły do niej drogę.

Była kupcem powracającym ze swoimi po długiej nieobecności na stabilnym pokładzie Pell. Gdzieś na dnie jego umysłu zrodziła się wątpliwość, przygotowanie na zmiany… która rozwiała się, gdy spojrzał na jej twarz. Pocałował ją i objął ramieniem, tak jak ona jego; obawiał się, że przytulając się do niego tak mocno, zrobi sobie krzywdę. Stał pośród otaczającej ich hordy uzbrojonych kupców w migotliwej mgiełce i napawał się poczuciem realności Eleny; pocałował ją znowu zdając sobie sprawę, że nie czas teraz na rozmowy, na pytania, na nic.

— Wracałam do domu dosyć okrężną drogą — mruknęła.

Roześmiał się cicho, rozpierany szczęściem, rozejrzał się wokół siebie i spoważniał, kiedy jego wzrok padł na siły Unii.

— Wiesz, co się tu wydarzyło?

— Mniej więcej. Można powiedzieć, że prawie wszystko. Długo siedzieliśmy tam przyczajeni. Czekaliśmy nie mając żadnego wyboru. — Zadrżała i przywarła do niego mocniej. Myśleliśmy już, że ją straciliśmy. Potem Mazian wycofał się i od tej chwili przystąpiliśmy do działania. Unia ma kłopoty, Damonie. Unia musi iść na Sol i to iść wszystkimi swoimi statkami, jakimi w tej chwili dysponuje.

— Można się o to założyć — powiedział. — Ale nie wychodźcie z tego doku. Cokolwiek macie do powiedzenia, wszelkie rozmowy, jakie będziecie z nimi prowadzić, wszystko musi odbywać się tutaj, w dokach; nie dajcie się wyciągnąć nigdzie, gdzie Azov mógłby wprowadzić swoich żołnierzy między was a wasze statki. Nie ufajcie mu.