Выбрать главу

Była na mostku. Chciał tam wejść, ale strażnik zatrzymał go. Mallory spojrzała w jego stronę ze swego miejsca w pobliżu stanowiska dowodzenia i, o dziwo, dała znak obu strażnikom, żeby go przepuścili.

— Damon cię przysyła? — spytała, kiedy przed nią stanął.

Potrząsnął głową.

Zmarszczyła czoło położyła dłoń trochę świadomie, a trochę nieświadomie na kolbie pistoletu, który zwisał jej u boku.

— Cóż więc cię sprowadza?

— Pomyślałem sobie, że może potrzebny pani operator komputera bojowego. Ktoś, kto zna terytorium Unii, od środka i na zewnątrz.

Roześmiała się szczerze.

— Albo ktoś, kto mnie zastrzeli, kiedy się odwrócę?

— Nie poleciałem z Unią — powiedział. — Przeredagowaliby taśmy… daliby mi nową przeszłość. Wysłaliby mnie gdzieś… może na Stację Sol. Nie wiem. Ale żeby zostać po tym wszystkim na Pell… nie, ja nie mogę. Stacjonerzy znają mnie. I ja nie potrafię żyć na żadnej stacji. Źle się na nich czuję.

— To można wyleczyć jeszcze jednym zabiegiem wymazania umysłu.

— Ja chcę pamiętać. Mam coś. Jedyną realną rzecz. To wszystko, co mam cennego.

— No i odlecisz zostawiając to?

— Nie na zawsze — powiedział.

— Rozmawiałeś o tym z Damonem?

— Przed zejściem tu na dół. On wie. Elena też.

Oparła się tyłem o blat i założywszy ręce zmierzyła go badawczym wzrokiem od stóp do głów.

— Dlaczego akurat Norwegia?

Wzruszył ramionami.

— Żadnej łączności ze stacjami prawda? Z wyjątkiem tej.

— Żadnej — uśmiechnęła się. — Tylko z tą. Od czasu do czasu.

— Statek lecieć — mruknęła Lily wpatrując się w ekrany i gładząc Marzycielkę po włosach.

Statek oddalił się od Nadwyża, przekręcił ruchem zupełnie niepodobnym do większości przylatujących i odlatujących statków, i pomknął w mrok.

— To Norwegia — powiedziała Marzycielka.

— Któryś dzień — odezwała się Gawędziarka, która wróciła z wielkiego korytarza z głową pełną opowieści — któryś dzień my polecieć. Konstantin dać my statki. My polecieć, ponieść Słońce w nasze oczy, nie bać się ciemno, nie my. My widzieć wiele, wiele rzecz. Bennett, on dać my przyjść tutaj. Konstantin, oni dać my pójść daleko, daleko, daleko. Moja wiosna przyjść znowu i ja chcieć iść daleko, zrobić sobie tam gniazdo… Ja znaleźć moja gwiazda i pójść.

Marzycielka roześmiała się ciepło.

I zapatrzyła się w przepastny mrok, w którym spacerowało Słońce i uśmiechnęła.

KONIEC