Downar udał, że nie dosłyszał tej propozycji. Spytał:
– Znacie panią Grabińską?
– Ma się rozumieć, że znam. Ja tu znani wszystkich lokatorów.
– To wam się chwali. A co możecie powiedzieć na temat tej lokatorki?
Dozorca odzyskał dobry humor. Zmiana tematu najwyraźniej podziałała korzystnie na jego samopoczucie.
– że niby co mogę powiedzieć o pani Grabińskiej? Ano cóż… Bardzo ładna dziewczyna, pierwszy sort.
– Panna?
– Jak by tu powiedzieć? – Dozorca podrapał się w głowę. – Niezamężna.
– Zajmuje kawalerkę?
– Pokój z kuchnią. Ładne mieszkanie.
– Spokojna lokatorka?
– Co ma nie być spokojna? Komorne płaci regularnie. Kłopotów żadnych z nią nie ma. Porządna osoba.
– Odwiedzają ją jacyś mężczyźni?
– Przyjeżdża jeden doktor. Elegancki gość. Tylko ma ten feler, że podobnież żonaty.
A inni mężczyźni także tu przyjeżdżają do pani Grabińskiej? Dozorca niechętnie wzruszył ramionami.
– Bo ja wiem. Może i przyjeżdżają. Ja się tam specjalnie nie interesuję. Co mnie obchodzi, kto do kogo przyjeżdża
– A ten doktor często przyjeżdża?
– Dwa, trzy razy w tygodniu. Doktorzy wiele czasu nie mają na takie rzeczy.
Downar razem z dozorcą wrócił pod drzwi Joanny
Olszewski tkwił na swoim posterunku. Na pytające spojrzenie Downara pokręcił przecząco głową.
Dozorca zastukał.
– Pani Grabińska, pani otworzy. Ci panowie faktycznie są z milicji. Niech się pani nie boi.
Szczęknęła zasuwa, zadźwięczał łańcuch.
Nie można było zaprzeczyć, że doktor Rodecki miał dobry gust.
Olszewski aż poruszył grdyką z wrażenia. Downar wprawdzie zachował zimną krew, ale także wydawał się zaskoczony urodą dziewczyny
Miała najwyżej dwadzieścia pięć lat. Wysoka, doskonale zbudowana, nie była pięknością w stylu uznawanym za najmodniejszy. Należała raczej do minionego stulecia. Tak zapewne wyobrażali sobie swoje bohaterki Zola, Flaubert czy Maupassant. Delikatnie zarysowany owal twarzy, miękka linia szyi, ramion, bioder. Z całej postaci emanowało tyle kobiecego wdzięku, że nawet bardzo doświadczonemu mężczyźnie mogło zakręcić się w głowie.
Odgarnęła z czoła długie, jasne włosy i pytająco patrzyła na niespodziewanych gości.
Co za oczy – pomyślał Downar Chrząknął „urzędowo" i powiedział:
– Bardzo panią przepraszamy za wizytę o tak późnej porze, ale pewne okoliczności zmuszają nas do tego.
– Panowie jeszcze w sprawie zajścia w Wilanowie? Zdawało mi się, że już wszystko zostało wyjaśnione. To naprawdę nie była moja wina. Miałam prawo pierwszeństwa. Ta ciężarówka nie powinna była…
– Nam nie chodzi o zajście w Wilanowie – przerwał jej Downar. – Chcielibyśmy chwilę spokojnie porozmawiać.
– Oczywiście… Proszę – powiedziała, ociągając się. – Tylko że u mnie straszny bałagan. Właśnie szykowałam się do snu.
Downar uśmiechnął się.
– O, nic nie szkodzi. Proszę się nie krępować -takimi drobiazgami.
Weszli do doić dużego pokoju, w którym rzeczywiście panował nieporządek większy, aniżeli mogli się tego spodziewać: Różne części garderoby porozrzucane były po wszystkich meblach.
– Proszę, niech panowie siadają.
Downar zdjął ze stylowego fotelika męską, koszulę, rzucił ją na tapczan i usiadł, udając, że nie zwrócił uwagi na to, co przed chwilą miał w ręku. Olszewski z drugiego fotelika sprzątnął czarne rajstopy. Urocza gospodyni usadowiła się na tapczanie.
– Przyszliśmy do pani w bardzo przykrej sprawie – zaczął Downar
– Co się stało?
– Ubiegłej nocy został zamordowany doktor Rodecki.
Zerwała się.
– Niemożliwe! Jak to?! Karol…? Zamordowany? To nieprawda!
– Niestety, to prawda. Proszę, niech pani usiądzie i niech się pani spróbuje uspokoić.
– Nieprawda, nieprawda… powtarzała uparcie. – Jak do tego mogło dojść?! Kto go zabił?
– Właśnie usiłujemy to wyjaśnić – powiedział Dowuar – i bardzo liczymy na pani pomoc.
– Cóż ja…? Czym ja mogę panom pomóc?
– Wystarczy, jeżeli spokojnie i rzeczowo odpowie pani na moje pytania. Uprzedzam o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.
– Straszne… straszne… – Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać.
Downar zamilkł. Wiedział z doświadczenia, że w takich wypadkach należy chwilę poczekać. Wstał, przeszedł się po pokoju, a następnie zajrzał do łazienki i do kuchni. Ten mały spacer dostarczył mu sporo ciekawego materiału. Kiedy wrócił, Joanna już nie płakała.
– Pan czegoś szuka? – spytała, ocierając mokrą od łez twarz.
– Nie, nie. Napiłem się wody. Dziękuję. Czy czuje sie pani na siłach, by kontynuować naszą rozmowę?
– Tak. Spróbuję…
– No więc… – Downar wygodniej usiadł w fotelu i założył nogę na nogę – pewne rzeczy są już nam wiadome, nic będę się nad nimi zbyt długo rozwodził. Wiemy na przykład, że pani była przez dłuższy czas przyjaciółką doktora Rodeckiego.
Milczała.
– Doktor Rodecki odwiedził panią wczoraj wieczorem. O której godzinie?
Zmarszczyła brwi, jakby usiłując sobie przypomnieć.
– Dobrze nie pamiętam, ale chyba gdzieś około ósmej.
– Pomiędzy panią a doktorem Rodcckim doszło do poważnej sprzeczki – mówił dalej Downar. – Chciałbym wiedzieć, na jakim tle wynikła la sprzeczka.
– Dlaczego pan sądzi, że ja się posprzeczałam z Karolem?
Nie sądzę, tylko wiem na pewno. Rozmawiałem na ten temat z panią Rodecką. Proponuję, żeby pani nie próbowała zaprzeczać oczywistym faktom. To tylko niepotrzebnie przedłuży naszą rozmowę. Pan Rodecki po powrocie do domu oświadczył żonie, że zerwał z panią.
– Czy chce pan przez to powiedzieć, że Karol mnie rzucił? – W tym pytaniu tyle było zranionej miłości własnej, że Downar mimo woli uśmiechnął się.
– Jestem skłonny przypuszczać, że to raczej pani z nim zerwała. Tak czy inaczej rezultat jednoznaczny: rozsialiście się.
– Miałam już dosyć tego wszystkiego. Ostatecznie mam prawo organizować sobie życie, jak mi się podoba.
– To nie ulega najmniejszej wątpliwości – przytaknął Downar i jednocześnie pomyślał, że ta dziewczyna, mimo pozorów, jest mocno osadzona we współczesności. – Chciałbym wiedzieć, co stało się bezpośrednim, powodem tego zerwania?
Wzruszyła wspaniałymi ramionami.
– Nic specjalnego. Po prostu znudził mi się. Downar przyjrzał jej się z niedowierzaniem i spytał:
– A może w życiu pani pojawił się drugi mężczyzna?
– Nic podobnego.
– Czy pani jest tego zupełnie pewna?
– No… chyba ja wiem najlepiej.
– W to nie wątpię – uśmiechnął się Downar – ale mam wrażenie, że pani nie chce być z nami zupełnie szczera. Doktor Rodecki został zamordowany. Byłoby dobrze, gdyby pani zdała sobie należycie sprawę z tego faktu. To poważna historia i radziłbym nie wprowadzać nas w błąd. Tego rodzaju próby mogą rzucić niekorzystne światło na pani osobę. Nerwowym ruchem odgarnęła włosy do tyłu.
– Nie rozumiem, o co panu chodzi.
– Och, mam wrażenie, że doskonale się rozumiemy – powiedział cierpliwie Downar..- Przede wszystkim chodzi o to, żeby pani mówiła prawdę. A więc kim jest mężczyzna, który stał się powodem pani zerwania z doktorem Rodeckim?
– Dlaczego pan przypuszcza, że w ogóle ktoś taki istnieje?
Downar wskazał leżącą na tapczanie męską koszulę.
– Ta koszula nie należy do pana Rodeckicgo. Sądzę, że jest przynajmniej o dwa numery za mała. To był wysoki, dość tęgi mężczyzna. Nosił czterdziesty trzeci. może nawet czterdziesty czwarty numer koszuli, a to najwyżej czterdziestka. Poza tym w łazience spostrzegłem przyrządy do golenia, żyletki, krem, pędzel. Wydaje mi się, że doktor Rodecki golił się maszynką elektryczną, co zresztą bez trudu możemy sprawdzić. Zaraz zadzwonię do jego żony.