Выбрать главу

Kiedy Vornan-19 kroczył w stronę naszego pokoju, poczułem, ogarniającą mnie nagle, niepowstrzymaną chęć ucieczki.

W jaki sposób mogę wyrazić w słowach natężenie tego wrażenia? Mogę powiedzieć, że w moich myślach w jednej, krótkiej chwili puściły wszystkie cumy pętające wszechświat i Ziemia zaczęła dryfować w bezkresnej pustce. Mogę powiedzieć, że wydawało mi się, iż wędruję po świecie, który nie posiada struktury, spoiwa, sensu. Niezaprzeczalnie była to chwila czystego strachu. Całe to moje ironiczne, prześmiewcze, sarkastyczne pozerstwo opuściło mnie w godzinę największej próby. Zostałem sam, bez pancerza cynizmu, nagi pośród porywistego wiatru. Stanąłem w obliczu faktu, że za chwilę ujrzę wędrowca spoza naszego czasu.

To był strach przed abstrakcją, która nabiera realnych kształtów. Można dużo mówić o projekcie odwrócenia czasu, można nawet wysłać parę elektronów w niedaleką przeszłość, lecz to wszystko w dalszym ciągu pozostaje tylko abstrakcją. Nigdy nie widziałem elektronu ani nie jestem w stanie sprecyzować, gdzie zaczyna się przeszłość. A tu nagle materia kosmosu zostaje rozdarta i czuję na twarzy wicher przyszłości. Choć z całych sił próbowałem przywołać dawny sceptycyzm, okazało się to ponad moje siły. Boże, miej mnie w swej opiece — uwierzyłem w autentyzm Vornana. Dziwna aura wypełniła pomieszczenie, nim jeszcze do niego wszedł. Trząsłem się cały jak galareta. Helen McIlwain stała bez ruchu, wyczekując. Fields wyglądał na solidnie podenerwowanego. Kolff i Heyman sprawiali wrażenie lekko zakłopotanych. Nawet Aster, zawsze szczelnie spowita lodową zasłoną, wydawała się do głębi poruszona. Wiedziałem, że oni wszyscy czuli to samo co ja.

Vornan-19 wkroczył do środka.

W czasie ubiegłych dwóch tygodni tak często widywałem tego człowieka na ekranach, że czułem, jakbym go znał od wieków. Lecz kiedy wstąpił między nas, zrozumiałem, że jest istotą na tyle obcą, iż wymyka się wszelkiemu poznaniu. Ślady tego uczucia pozostały w mej duszy na wiele miesięcy. Vornan był dla mnie kimś, kto zawsze stoi trochę z boku.

Był nieco niższy niż się spodziewałem — może o dwa cale przerastał Aster Mikkelsen. Mając po jednej stronie potężnego Kralicka, a po drugiej zwalistego Kolffa, sprawiał wrażenie przytłoczonego. W rzeczywistości jednak był panem sytuacji. Obrzucił nas przelotnym spojrzeniem, a potem rzekł:

— Niezwykle miło z waszej strony, że zadaliście sobie tyle trudu. Czuję się zaszczycony.

Boże, miej mnie w swej opiece. Ja uwierzyłem.

Każdego z nas kształtują wydarzenia, jakie miały miejsce za jego życia. Wszystkie wydarzenia — wielkiej i małej wagi. Nasze utarte poglądy, nasze uprzedzenia — to wszystko jest dziełem mieszanki zdarzeń, które osadzają się w nas w formie wspomnień. Moją dojrzałą osobowość ukształtowały niewielkie wojny, które wybuchały raz po raz na całym świecie, próby z bronią jądrową, które pamiętam z dzieciństwa, szok po zabójstwie Kennedy’ego, wytępienie krewetek w Atlantyku, słowa, jakie szeptała moja pierwsza kochanka, triumf komputeryzacji, blask arizońskiego słońca na mojej nagiej skórze. Kiedy rozmawiam z innymi ludźmi, wiem, że łączy mnie z nimi jakaś wieź, że uformowały ich te same wydarzenia, które miały wpływ na moją duszę, że mamy jakieś wspólne punkty zaczepienia.

Co nadało kształt myślom Vornana?

Wydarzenia, z którymi ja nie mam nic wspólnego. Ta świadomość napawała lękiem. Matryca, która wytłoczyła jego osobowość, była całkowicie odmienna. Ten człowiek przybył ze świata, który mówi innymi językami; świata, który posiada dziesięć stuleci zupełnie nieznanej historii; świata, który wykształcił odmienną kulturę i podlega być może obcym żądzom. Przez chwilę krótką jak mgnienie oka ujrzałem oczyma wyobraźni wyidealizowany świat zielonych pól i błyszczących wieżyc, obłaskawionej pogody i podróży do gwiazd; świat nieokiełznanych pomysłów i niewyobrażalnych osiągnięć. I czułem, że cokolwiek podpowie wyobraźnia, w rzeczywistości okaże się niewystarczające. Zabraknie wspólnych punktów odniesienia.

Przeklinałem w duchu, że dopuściłem do siebie podobne myśli.

Tłumaczyłem sobie, że to mężczyzna wyrosły w mojej rzeczywistości, sprytny manipulator ludzkimi uczuciami.

Spróbowałem odzyskać dawny sceptycyzm. Nic z tego nie wyszło.

Po kolei witaliśmy się z Vornanem, głośno wymawiając swe nazwiska. Stał pośrodku pokoju, wyniosły, i słuchał jak recytowaliśmy swoje naukowe specjalności. Filolog, biochemik, etnolog, historyk, psycholog — padały kolejno nazwy.

— Jestem fizykiem, specjalistą w dziedzinie zjawiska odwrócenia czasu — oznajmiłem, kiedy przyszła pora na mnie i czekałem, jakie wywoła to wrażenie.

— Bardzo ciekawe — zauważył Vornan. — Na tak wczesnym stadium rozwoju cywilizacyjnego odkryliście już zjawisko odwrócenia czasu! Panie Garfield, musimy w najbliższym czasie porozmawiać na ten temat.

Heyman wystąpił o krok do przodu i szczeknął:

— Co pan rozumie przez zwrot „na tak wczesnym stadium rozwoju cywilizacyjnego”? Jeśli sądzi pan, że jesteśmy bandą zawszonych jaskiniowców…

— Franz — szepnął Kolff i chwycił Heymana za ramię. Dowiedziałem się wreszcie co oznacza literka F w nazwisku „F. Richard Heyman”. Kralick posłał mu gniewne spojrzenie. Ostudziło to nieco jego zapędy. Nie wita się gościa, nawet mocno podejrzanego, rzucając mu na samym wstępie rękawicę w twarz.

— Na jutro przygotowaliśmy wycieczkę po dzielnicy bankowej — oznajmił Kralick. — Resztę dnia możemy spędzić w bibliotece, aby się trochę odprężyć. Czy brzmi to…

Vornan nie zwracał zupełnie uwagi na to, co dzieje się dookoła. Sunąc w jakiś przedziwny sposób, przeciął całe pomieszczenie, aż stanął twarzą w twarz z Aster Mikklesen.

— Moje ciało jest mokre od potu po długiej podróży — oznajmił cicho. — Pragnę się obmyć. Czy zechciałabyś wyświadczyć mi ten honor i wraz ze mną zażyć kąpieli?

Szczęki opadły nam z wrażenia. Wiedzieliśmy doskonale, że Vornan uwielbia wysuwać dość obraźliwe propozycje. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nastąpi to tak szybko, i że ich obiektem będzie Aster. Morton Fields ruszył przed siebie, sztywno i ciężko niczym kamienny olbrzym, chcąc najwyraźniej wyciągnąć Aster z kłopotliwego położenia. Lecz Aster nie potrzebowała niczyjej pomocy. Z wdziękiem i bez chwili wahania przyjęła zaproszenie Vornana do wspólnej kąpieli. Helen uśmiechnęła się szeroko. Kolff zamrugał. Fields zaczął coś niewyraźnie bełkotać. Vornan zaś skłonił się lekko — zgiąwszy kolano oraz plecy, co wyglądało tak, jakby nie za bardzo wiedział, jak należy składać pokłony — i wyprowadził Aster na korytarz. Wszystko odbyło się tak szybko, że staliśmy jak ogłuszeni, nic nie pojmując.

— Nie możemy mu pozwalać na takie rzeczy — wybąkał wreszcie Fields.

— Aster nie zgłaszała zastrzeżeń — zauważyła Helen. — A to w końcu jej sprawa.

Heyman uderzył pięścią w otwartą dłoń.

— Składam rezygnację! — krzyknął zapalczywie. — To przecież jakaś niedorzeczna farsa! Natychmiast wycofuję swoją kandydaturę!

Kolff i Kralick zmierzyli go gniewnym wzrokiem.

— Franz, opanuj się — wrzasnął Kolff, a Kralick dodał niemal jednocześnie: