Выбрать главу

Zapytają państwo, dlaczego Amyas nie wyprowadzał jej z błędu. Odpowiem na to: obraz. Chciał skończyć obraz.

Niektórym wyda się to niewiarygodne. Ale nie tym, co znają artystów. A w zasadzie przyjęliśmy już to wytłumaczenie. Rozmowa Crale’a z Meredithem Blake’em staje się dla nas w tym świetle bardziej zrozumiała. Crale jest zakłopotany, klepie pana Blake’a po ramieniu i zapewnia go optymistycznie, że wszystko się ułoży. Dla Amyasa Crale’a bowiem wszystko jest bardzo proste. Maluje obraz, dokuczają mu trochę te dwie, jak mówi, zazdrosne histeryczne baby — żadnej jednak nie pozwoli przeszkodzić sobie w tym, co jest dla niego najważniejszą sprawą w życiu.

Gdyby powiedział Elzie prawdę, musiałby przerwać pracę nad obrazem. Być może w pierwszym porywie namiętności mówił o rozejściu się z Karoliną. Mężczyźni często mówią podobne rzeczy, kiedy są zakochani. Może tylko nie wyprowadził jej z błędu. Obojętne mu było, co Elza myśli. Niech sobie myśli, co chce. Gotów jest na wszystko, byleby zatrzymać ją jeszcze na dzień lub dwa.

Potem powie jej prawdę — że wszystko między nimi skończone. Nigdy nie miał nadmiernych skrupułów.

Na początku, o ile się orientuję, dokładał pewnych wysiłków, żeby nie uwikłać się w romans z Elzą. Ostrzegł ją, jakim jest człowiekiem, ona jednak zlekceważyła ostrzeżenie. Pędziła ślepo ku swemu przeznaczeniu. A dla takiego mężczyzny jak Crale kobiety były łatwą zdobyczą, niewiele sobie z nich robił. Gdyby go wówczas zapytano, odpowiedziałby beztrosko, że Elza jest młoda i szybko się pocieszy. Taki był tok myśli Amyasa Crale’a.

Jego żona była jedyną kobietą, którą naprawdę kochał. Nie martwił się o nią zbytnio. Karolina musi tylko wytrzymać jeszcze kilka dni. Wściekły był na Elzę, że nagadała Karolinie głupstw, ale wciąż jeszcze wierzył optymistycznie, że „wszystko się ułoży”. Karolina mu przebaczy, jak już przebaczała tyle razy przedtem, a Elza będzie musiała po prostu pogodzić się z losem. Tak jasno przedstawiały się problemy życiowe oczom takiego człowieka jak Amyas Crale.

Przypuszczam jednak, że ostatniego wieczora szczerze się zaniepokoił. I to o Karolinę, nie o Elzę. Być może poszedł do jej pokoju, a ona nie chciała z nim rozmawiać. W każdym razie po niespokojnie spędzonej nocy wziął ją po śniadaniu na bok i wyłożył jej całą prawdę. Owszem, był zakochany w Elzie, ale to już minęło. Musi tylko skończyć obraz, a potem nigdy jej więcej nie zobaczy.

I właśnie w odpowiedzi na to Karolina Crale zawołała: „Ty i twoje baby!” To zdanie, jak państwo widzą, postawiło Elzę w szeregu wszystkich innych kobiet, których rola już się skończyła. A potem dodała gwałtownie: „Przyjdzie taki dzień, że cię zabiję!”

Była rozgniewana, oburzała ją jego gruboskórność i okrucieństwo w stosunku do tej dziewczyny. Kiedy Filip Blake zobaczył ją w holu i słyszał, jak mówiła do siebie: „To zbyt okrutne!”, miała na myśli Elzę.

Co się zaś tyczy Crale’a, to wyszedł on z biblioteki, zastał Elzę w towarzystwie Filipa Blake’a i szorstkim tonem kazał jej iść do pozowania. Nie wiedział jednak, że Elza siedziała przedtem na tarasie tuż pod otwartym oknem biblioteki i słyszała całą rozmowę. Jej sprawozdanie z tej rozmowy było nieprawdziwe, a proszę pamiętać, że polegano wyłącznie na jej świadectwie.

Proszę sobie wyobrazić, jakim okropnym wstrząsem musiała być dla niej tak brutalnie wypowiedziana prawda!

Meredith Blake opowiedział nam, że podczas gdy poprzedniego popołudnia czekał, aż Karolina Crale opuści laboratorium, stal w drzwiach obrócony plecami i rozmawiał z Elza Greer. To znaczy innymi słowy, że ona stała twarzą do niego i zaglądając mu przez ramię, mogła widzieć, co robi Karolina. I że właśnie ona była jedyną osobą, która mogła to widzieć.

Widziała, że Karolina wzięła truciznę. Nie powiedziała o tym nikomu, przypomniała sobie jednak o tym, siedząc pod oknem biblioteki.

Kiedy Amyas Crale wyszedł na taras, oświadczyła, że chce wziąć sweter, lecz udała się do pokoju Karoliny Crale, by poszukać owej trucizny. Kobiety orientują się, gdzie inna kobieta może coś schować. Znalazła ją, a nie chcąc pozostawić odcisków swoich palców ani zatrzeć innych, wciągnęła płyn pipetką do napełniania wiecznych piór. Potem znów zeszła na dół i poszła z Crale’em do ogrodu. I tutaj, niewątpliwie, nalała mu do szklanki piwa, które on, swoim zwyczajem, wypił jednym haustem.

Tymczasem Karolina Crale była poważnie zaniepokojona. Kiedy ujrzała, że Elza idzie w stronę domu (tym razem rzeczywiście po sweter), poszła do ogrodu i zaatakowała męża. To, co robi, jest haniebne! Ona na to nie pozwoli! Nie wolno traktować dziewczyny z takim okrucieństwem. Amyas, zirytowany, że mu przerywają pracę, oświadcza, że sprawa jest już załatwiona i natychmiast po skończeniu obrazu każe się dziewczynie pakować: „Sprawa załatwiona, każę jej pakować manatki, powiadam ci!”

Słyszą naraz kroki obu panów Blake. Karolina wychodzi więc nieco zmieszana, bąka coś o Angeli i o szkole, i że ma mnóstwo roboty. Przez naturalne skojarzenie obaj bracia są pewni, że rozmowa słyszana przez nich stosuje się do Angeli i „każę jej pakować manatki” zamienia się w ich relacji w: „dopilnuję, żeby spakowała rzeczy”.

Tymczasem Elza ze swetrem w ręce schodzi ścieżką, spokojna i uśmiechnięta i przybiera pozę na balustradzie.

Bez wątpienia liczy na to, że podejrzenia padną na Karolinę i że butelka po cykucie zostanie znaleziona w jej pokoju. Ale postępowanie Karoliny jest dla niej jeszcze korzystniejsze, niż się spodziewała. Karolina przynosi zamrożone piwo i nalewa je mężowi.

Amyas wypija, krzywi się i powiada: „Wszystko ma dzisiaj wstrętny smak”.

Czy państwo nie widzą, jak znacząca jest ta uwaga? Wszystko ma ohydny smak? A więc było już coś przed tym piwem, co miało przykry smak, który został mu w ustach. I jeszcze jedno: Filip Blake wspomina, że Crale zataczał się lekko, i zastanawia się, czy nie był pijany. Ale ta niepewność ruchów była pierwszym objawem działania cykuty i oznacza, że zaaplikowano mu cykutę na pewien czas przedtem, zanim Karolina przyniosła mrożone piwo.

Elza Greer siedziała więc na szarym murze w ustalonej pozie, a chcąc powstrzymać Amyasa od podejrzeń aż do chwili, kiedy będzie już za późno na ratunek, rozmawiała z nim wesoło i swobodnie. W pewnej chwili zobaczyła w górze na ławce Mereditha i pozdrowiła go ręką, po czym grała swą rolę jeszcze gorliwiej ze względu na świadka.

Amyas Crale, człowiek nie znoszący chorób i nie poddający się im, malował uparcie dalej, dopóki ręce nie odmówiły mu posłuszeństwa, a język nie zesztywniał. Wówczas rozparł się bezsilnie na ławce, chociaż jego umysł wciąż jeszcze jasno pracował.

Rozległ się gong na lunch i Meredith wstał z ławki. żeby zejść do ogrodu. Przypuszczam, że w tej krótkiej właśnie chwili Elza zsunęła się z muru, podbiegła do stołu i wlała kilka ostatnich kropel trucizny do szklanki z której Amyas wypił ostatnią, nieszkodliwą zupełnie porcję piwa. Pipetki pozbyła się w drodze do domu, rozdeptując ją na miazgę. Potem spotkała się przy furtce z Meredithem. Wyszedłszy z głębokiego cienia na mocne słońce, Meredith nie widział zbyt dobrze. Dostrzegł tylko, że przyjaciel siedzi rozparty na ławce, jak to mu się często zdarzało, i zauważył, jak jego oczy odwróciły się od obrazu z wyrazem jakby niechęci.