Выбрать главу

Pomimo ciężkich warunków życia, z którymi przychodzi się tym dwunasto szesnastolatkom borykać W środowisku narkomanów, i pomimo przyswojonych sobie technik postępowania, nadal pozostają oni emocjonalnie na poziomie rozwoju dziecka, reagując agresją i nieposłuszeństwem, kiedy przychodzi im się podporządkować istniejącym, a nie dostosowanym do ich wieku formom terapii.

Również Babsi nie chciała podporządkować się wszystkim wymaganiom długotrwałej kuracji, mimo iż w toku wielogodzinnych rozmów staraliśmy sieją przygotować do tego kroku. Po odtruciu, przeprowadzonym w jednej z berlińskich klinik chorób nerwowych, zawieźliśmy Babsi do ośrodka terapeutycznego dla narkomanów w Tybindze, jedynej placówki, która w drodze wyjątku przyjmuje czasem pacjentów tej grupy wiekowej. Jedyne, co możemy, to kierować na leczenie – o przyjęciu decyduje na miejscu sam ośrodek. W drodze do Tybingi Babsi sprawiała wrażenie radośnie podekscytowanej i zaciekawionej. Przez cały czas rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Odtrucie przeszła z pogodą ducha i z pełną świadomością jego wagi. Dopiero gdy dojeżdżaliśmy do Tybingi, stała się niespokojna i zdenerwowana.

Po przybyciu przywitał ją jeden z byłych narkomanów i zaprowadził do poczekalni dla nowych kandydatów. Jednakże zanim jeszcze doszło do rozmowy kwalifikacyjnej, Babsi chciała już wracać do Berlina. Zobaczyła, jakie przyjdzie jej ponieść konsekwencje: bagaż, odzież i ją samą zrewidowano w poszukiwaniu narkotyków. Ponadto miała pozwolić obciąć sobie swoje długie włosy. Kiedy zobaczyła-zbliżającego się z nożyczkami fryzjera, powiedziała nie. Jedna z pań z tego ośrodka próbowała przeprowadzić z nią jeszcze raz gruntowną rozmowę, ale nie zdołała zmienić jej decyzji. Nie było sensu zatrzymywać jej w ośrodku wbrew jej woli, ponieważ mogłaby odmówić uczestnictwa w terapii, stanowiąc zagrożenie dla innych, którzy chcieli się leczyć. Poza tym wykorzystałaby pewnie pierwszą lepszą okazję, aby stamtąd uciec.

Babsi zmarła w czterdzieści cztery dni później po przedawkowaniu heroiny i została najmłodszą ofiarą tego narkotyku spośród osiemdziesięciu czterech oficjalnie stwierdzonych w Berlinie w roku 1977.

Śmierć Babsi jeszcze dobitniej unaoczniła pilną konieczność takiego rozszerzenia czy zmodyfikowania istniejących struktur opieki przeznaczonych dla starszych narkomanów, aby mogły objąć także dwunasto – i szesnastolatki, jeśli zaś byłoby to niemożliwe – stworzenia odrębnych.

Nie chodzi tu o dramatyzowanie całej sprawy, ale z powodu tych dzieci praca z narkomanami w Niemczech znajduje się obecnie na rozdrożu. Jeśli wszystko zostanie po staremu, ta grupa wiekowa dalej będzie przechodzić przez wszystkie oka sieci. Należy wypracować koncepcję leczenia, która uwzględniałaby specyfikę problemu i ograniczała zasadę dobrowolności. Jeśli nam się to nie uda, już wkrótce, tak jak w USA, śmiertelne ofiary narkomanii wśród dzieci w wieku szkolnym przestaną być u nas wyjątkiem.

Jedno jest pewne: same poradnie dla narkomanów i ośrodki terapeutyczne nie rozwiążą problemu narkomanii, tak jak nie rozwiąże go policja. Nie sposób też zawęzić go do indywidualnego procesu patologicznego u poszczególnych jednostek, traktując go jak chorobę zakaźną duszy lub duchowe pęknięcie, które wystarczy tylko wziąć w łupki i porządnie zagipsować.

Nawet najlepsza terapia nie zdziała cudu i tak naprawdę pomóc może jedynie nielicznym spośród młodych narkomanów.

Liczymy się z dalszym drastycznym obniżeniem przeciętnej wieku środowiska narkomanów, które już teraz niebezpiecznie rozlewa się po szkołach, dyskotekach i klubach młodzieżowych. Obecnie narkomanią zagrożony jest już nie tylko drobny procent młodzieży w wieku dwunastu-osiemnastu lat. Na przykład o tym, czy trzynastoletnia dziewczynka przejdzie przez okres dojrzewania bez specjalnych tragedii, czy też wyląduje wśród alkoholików, w sekcie, wśród narkomanów, czy w grupie anarchistyczno-terrorystycznej decyduje często przypadek. Dzisiejsza młodzież ma równie łatwy dostęp do narkotyków, jak dorośli do środków farmaceutycznych. Niemal każde dziecko ma w kręgu swoich kolegów i przyjaciół kogoś, kto używał, używa lub zamierza używać narkotyków. Dzisiejsi narkomani w swojej motywacji zasadniczo różnią się od konsumentów haszyszu i LSD z lat sześćdziesiątych. Już nie chodzi im, jak dawnym hippisom, o rozszerzenie świadomości, lecz przede wszystkim o jej wyłączenie. To samo dotyczy również alkoholu i „miękkich” narkotyków. Dlatego też nie można już zaszeregować poszczególnych osób zagrożonych nałogiem do grupy alkoholików, „wąchaczy” czy „ćpunów”. Granice są tu płynne, a cele nadużycia środków odurzających identyczne.

Jak mogliśmy stwierdzić, informacje przekazywane opinii publicznej, a dotyczące rozmiarów problemu narkomanii, są zarówno jakościowo, jak i ilościowo niewystarczające. Większość polityków z kompetentnych resortów nadal wierzy w tak zwaną falę narkomanii, która przekroczyła już rzekomo swój punkt kulminacyjny, i spodziewa się tendencji spadkowej. Przekonanie to znajduje odbicie w sformułowaniach, kiedy to parlamentarzyści mówią, że mają „całą sprawę w ręku”, jakby chodziło o kran z wodą, który wystarczy zakręcić.

A w rzeczywistości społeczeństwo produkuje coraz więcej niedostosowanych. Do narkotyków ucieka się przede wszystkim młodzież, która ani w szkole, ani w czasie wolnym, ani w środowisku, gdzie pracuje, nie może zaspokoić swoich wewnętrznych potrzeb.

Równolegle do tej tendencji, przybierającej coraz bardziej zastraszające rozmiary, obserwujemy niebywały wzrost znaczenia nielegalnych środków odurzających, takich jak haszysz, LSD czy heroina, które obok społecznie usankcjonowanych środków wytwarzanych przez przemysł farmaceutyczny i spirytusowy stanowią obecnie artykuł handlowy o wielkiej atrakcyjności, wspaniale, trzeba przyznać, rozprowadzany. Jeśli przyjąć, że w samym Berlinie Zachodnim stosunkowo nieliczna grupa pięciu tysięcy osób, stanowiąca rdzeń środowiska narkomanów, drogą kradzieży, rabunków i prostytucji przywłaszcza sobie dziennie skromnie licząc pół miliona marek i jeśli przedstawić to w skali Republiki Federalnej, otrzymamy olbrzymie sumy. Biorąc pod uwagę wysokość tych sum, trudno oczekiwać, że elementy przestępcze, żerujące na narkomanii, przepuszczą taką gratkę, mimo zdwojonych wysiłków policji i służb kryminalnych. Konfiskowane przez policję ilości heroiny i „miękkich” narkotyków stanowią najwyżej ułamek tego, co w tym samym czasie zostaje rozprowadzone.

Czarny rynek narkotyków pokrywa obecnie Republikę Federalną i Berlin Zachodni gęstą siecią zorganizowanych i indywidualnych dostawców, tak, że dziś można nabyć heroinę wszędzie i o każdej porze, tak jak poprzednio „miękkie” narkotyki. Praktycznie nie ma już obszarów, gdzie nie byłoby sprzedaży narkotyków, różnią się między sobą jedynie stopniem zagrożenia narkomanią, jaki na nich występuje.

Każde większe miasto ma swój własny „rynek”, na terenach wiejskich system dystrybucji opiera się na placówkach skupiających młodzież w czasie wolnym i na dyskotekach.

Prawie każda miejscowość figurująca w książce kodów pocztowych objęta jest siecią handlu heroiną. Wszechobecność narkotyku jest z pewnością decydującym czynnikiem wzrostu jego konsumpcji. Młodzież zmuszona do zachowań kompensujących po prostu wszędzie się nań natyka. Tak na wsi, jak i w mieście duża część młodzieży cierpi na bezbrzeżną nudę i niejasno uświadamiane poczucie bezsensu swojego istnienia. Jedyną odmianę i rozrywkę stanowią sobotnio-niedzielne dyskoteki.

Ta wciąż wzrastająca liczebnie część młodzieży szuka rozrywki w modnej w danym czasie dyskotece. A to, co ją czeka w tych nie znających prawie werbalnej komunikacji placówkach, to w ogólnym rozrachunku tylko oszołomienie głośną muzyką, potem nieuchronne rozczarowanie, że znowu nic się nie przeżyło.