Te dzieci i młodzież nie znajdują satysfakcji w teraźniejszości, nie widzą żadnych perspektyw na przyszłość i nie potrafią czerpać sił z przeszłości. Stało się bowiem tak, że faza dzieciństwa, dająca możliwość swobodnego, względnie samodzielnego, a tym samym stabilizującego jednostkę rozwoju i poznawania świata skurczyła się obecnie niemal wyłącznie do krótkiego okresu przed pójściem do szkoły, ustępując miejsca wczesnemu ukierunkowaniu na sukces i bierną postawę konsumpcyjną.
Okradziony w ten sposób z dzieciństwa młody człowiek posiada jedynie zaczątki wyobraźni, samodzielności i pewności siebie, przerzuca się chaotycznie z bodźca na bodziec nie mając potem mechanizmów obronnych uodparniających na manipulacje producentów dóbr konsumpcyjnych, którzy starają się wzbudzić w nim jak największe pragnienie posiadania, przy czym wchodzi on w obręb ich zainteresowań najpóźniej w wieku przedszkolnym.
Wskutek zaostrzenia mechanizmów selekcyjnych w szkołach, coraz większa część młodzieży już w okresie dojrzewania dochodzi do wniosku, że mimo ogromnych wysiłków nigdy nie zdobędzie w dorosłym życiu takich finansowych możliwości, które dałyby jej wstęp do atrakcyjnego świata z wystaw sklepowych i reklam, który od dziecka ją fascynował. Jest to świadomość, którą młodzież ta w ustnych deklaracjach bardzo szybko przekształca w potrzebę „alternatywnego” stylu życia, ale która w gruncie rzeczy prowadzi u wielu do zgorzknienia, ponieważ nie dostąpią błogosławieństwa nieograniczonej konsumpcji.
Również w stosunkach międzyludzkich wśród młodzieży pieniądz w coraz większym stopniu spełnia rolę regulatora. Chcąc poznać dziewczynę, młody chłopak musi najpierw wydać dziesięć, dwadzieścia czy nawet trzydzieści marek na dyskotekę, nie mówiąc już o kosztach modnego stroju, płyt, biletów na koncerty rockowe itd. Dla chłopaka chodzącego do szkoły czy uczącego się zawodu są to znaczne wydatki. Te właśnie drobne sprawy rodzą potem wielkie problemy, młodzi zaczynają się buntować, zmuszeni są zaspokajać swoje potrzeby w inny sposób.
Rodzice nie potrafią wskazać im drogi, która byłaby do przyjęcia. Sami uwikłani są przeważnie w nie dające się rozwiązać sprzeczności: mając to, co osiągnęli lub będą mogli osiągnąć wżyciu, nigdy nie będą sobie mogli pozwolić na to, czego naprawdę chcą lub czego nauczyli się chcieć. Jednocześnie, w przeciwieństwie do swoich dzieci, nie poddają się tak szybko i wytężając wszystkie siły nadal wykonują tę swoją syzyfową pracę. Giną gdzieś po drodze takie wartości, jak przyjaźń, życzliwość sąsiedzka, zaufanie, gotowość niesienia pomocy, wrażliwość na problemy drugiego człowieka.
Ogromne spustoszenie czyni coraz powszechniejszy rozkład życia rodzinnego. W Berlinie wysyła się do rodzin zagrożonych tzw. doradców rodzinnych (psychologowie, pracownicy socjalni, studenci). Zastają tam niewyobrażalną tragedię milczącej wegetacji obok siebie lub przeciwko sobie. Wzrastająca liczba rozwodów, trwonienie czasu wolnego przed telewizorami, wskaźnik samobójstw, alkohol, farmaceutyczne „rozwiązanie problemu” – tak wygląda otoczenie młodego człowieka, z którym musi on dojść do ładu równolegle z problemami okresu dojrzewania. Taki młody człowiek znajduje się w labiryncie o wielu wyjściach i gąszczu przesławnych ścianek, nazywających s/ę między innymi – dom rodzinny, sposób spędzania wolnego czasu, perspektywy pracy, presja sukcesu w szkole, seks, marzenia. Pytanie tylko, jak on przez to przejdzie. Może wybrać wyjście, które zaprowadzi go do ferajny pijącej alkohol, do sekty czy właśnie do środowiska narkomanów. Nie ma bardziej niebezpiecznego, ale i bardziej skutecznego narkotyku na szybkie „rozwiązanie” wszystkich problemów, jak heroina.
Decydującą przeszkodą dla zagrożonej narkomanią młodzieży jest wysoka cena narkotyku. Stąd też handel coraz bardziej koncentruje się na dziewczętach; w porównaniu z liczbą młodocianych narkomanów chłopców udział dwunasto-, szesnastoletnich dziewcząt w ogólnej liczbie narkomanów wzrósł w ostatnich latach w sposób gwałtowny. Ponieważ dziewczęta mogą zdobyć niezbędne sumy w drodze prostytucji, łatwiej im sfinansować nabywanie narkotyku. Dystrybutorzy świadomie je więc uzależniają.
Mechanizm tego jest prosty, rzecz zaczyna się często w dyskotekach. Na miejscu znajduje się przystojny młody człowiek, ubrany według mody obowiązującej w danej dyskotece, i nagabuje młode dziewczęta. Bardzo im się podoba, bo „obłędnie” wygląda – to on daje im gratis pierwsze porcje heroiny do wąchania. Robi tak parę razy i już mamy następną osobę uzależnioną, która może potem ewentualnie rozpowszechnić narkotyk w kręgu swoich przyjaciół.
Tak zazwyczaj zdobywają klientów drobni dystrybutorzy, którzy w przeciwieństwie do pośredników i hurtowników sami są przeważnie uzależnieni i ze swoich zarobków pokrywają zaledwie podstawowe potrzeby życiowe, a nierzadko starcza im nawet tylko na codzienną porcję narkotyku dla siebie. W swojej działalności nie muszą się nawet specjalnie wysilać. Gotowość ryzyka u młodzieży jest wielka. W zrozumiałym pędzie, aby w dającym coraz mniejsze szansę na prawdziwe przeżycia otoczeniu wywalczyć sobie coś „własnego”, młodzież, i w coraz większym stopniu także dzieci, przyjmuje „pomocną dłoń” dystrybutora heroiny istotnie przeżywając początkowo dzięki jego „darom” ogólne uczucie szczęścia i beztroski.
Ponieważ stanowi to ostry, pozornie dodatni kontrast z dotychczasową rzeczywistością, tym trudniej jest młodzieży dobrowolnie zrezygnować z tego „obłędnego uczucia”. Po trzykrotnym zażyciu heroiny następuje uzależnienie psychiczne. Teraz już tylko od częstotliwości powtórzeń zależy, po ilu tygodniach dojdzie uzależnienie fizyczne. Od tego momentu narkoman nie może się już obyć bez heroiny nie ryzykując nader bolesnych objawów odstawienia, i staje się stałym klientem dystrybutora. Dla większości nie ma już wtedy ratunku. W miejsce aresztowanego dystrybutora detalisty już następnego dnia pojawia się inny. Bycie dystrybutorem staje się dla każdego narkomana wartym wysiłku celem, ponieważ może wtedy w przyjemniejszy niż kradzieże i prostytucja sposób finansować swój nałóg. Czyli z każdym zdobytym klientem handel heroiną zyskuje potencjalnego sprzedawcę. W Berlinie spotkać można obecnie nawet czternasto- szesnastoletnich dystrybutorów.
Na terenach wiejskich problem narkomanii nadal jeszcze jest bagatelizowany Między innymi dlatego, że jego symptomy nie są tak wyraźne jak w dużych aglomeracjach. Większość popadającej w nałóg młodzieży prędzej czy później przenosi się do dużych miast, ponieważ u siebie nie ma możliwości systematycznego zdobywania niezbędnych środków finansowych.
Dziewczęta i kobiety prawie wszystkie bez wyjątku dochodzą przez nałóg do prostytucji. Gros narkomanów pici męskiej specjalizuje się w przestępstwach przeciwko mieniu; jedni we włamaniach do magazynów, warsztatów, samochodów, inni w kradzieżach torebek i kradzieżach w domach towarowych. Każdy z nich ma stałego pasera lub co najmniej stałe dojście do czarnego rynku minikalkulatorów, magnetofonów, artykułów elektrycznych, aparatów fotograficznych, spirytualiów itd. Niezależnie od wartości skradzionego mienia cena, jaką otrzymuje narkoman, rzadko kiedy przekracza sumę potrzebną na dzienną porcję heroiny, chyba, że kradł na zamówienie.
Przy potrzebach wahających się od czterdziestu do dwustu marek dziennie, wszystkie struktury tego środowiska nękane są permanentnym brakiem środków finansowych. Przymus codziennego zdobywania odpowiedniej sumy pieniędzy prowadzi u narkomanów do bezwzględności, agresji, brutalności i postępującej izolacji. Mimo ciągłego zwiększania dawki, euforyzujące działanie heroiny powoli słabnie, znikając w końcu zupełnie. Narkoman wstrzykuje sobie heroinę już tylko po to, aby uniknąć niezwykle bolesnych objawów odstawienia.