Wszyscy z naszej paczki twierdzą, że w pełni kontrolują swoje sprawy z narkotykami. W każdym razie jest już trochę inaczej niż te trzy, cztery lata temu w Gropiusstadt.
Ta wolność, którą nasza paczka uzyskuje dzięki narkotykom, jest już trochę innego rodzaju. Nie potrzebujemy już „Soundu”, żeby dawać się ogłuszać potwornie głośną muzyką. Dla ludzi z tej paczki udawanie, że się jest wolnym wśród błyskających reklam na Kurfürstendamm, to kompletne dno. Wszyscy nienawidzimy miasta. Jesteśmy całkiem zwariowani na punkcie przyrody. W weekendy jeździmy sobie samochodem po całym Szlezwiku-Holsztynie, łazimy po różnych miejscach, aż w końcu uda nam się znaleźć coś absolutnie obłędnego. Często jesteśmy na bagnach w takich miejscach, do których poza nami nikt się jeszcze nie dostał.
Ale najbardziej bezbłędna jest nasza kopalnia wapienia. Niesamowita jama pośrodku okolicy. Prawie kilometr długości, ze 200 metrów szerokości, a głęboka chyba na sto metrów. Ściany są pionowe. Na dole jest bardzo ciepło. Ani wiaterku. Na dole rosną takie rośliny, jakich nigdzie indziej nie spotkaliśmy. Niesamowicie czyste strumyki płyną przez tę niesamowitą dolinę. Ze ścian tryskają wodospady. Woda zabarwia białe ściany na rdzawoczerwony kolor. Wszędzie leżą białe odłamki, które wyglądają jak kości jakichś potworów i może to nawet są kości mamutów. Olbrzymia koparka i taśmociągi, które na co dzień robią tyle denerwującego hałasu, w weekendy wyglądają tak, jakby od wieków nikt ich nie używał. Wapienny pył i tak już dawno pokrył je białą warstwą.
W tej niesamowitej dolinie jesteśmy zupełnie sami. Od reszty świata odgradzają nas pionowe ściany. Nie dochodzi tu żaden dźwięk z zewnątrz. Jedynym dźwiękiem jest szum wodospadów.
Zawsze sobie wyobrażamy, że po zakończeniu eksploatacji kupujemy tę kopalnię. Wybudowalibyśmy sobie na dole chałupy, założylibyśmy olbrzymi ogród, trzymali zwierzaki i mieli wszystko, czego trzeba do życia. Jedyną drogę prowadzącą na dno kopalni chcielibyśmy wysadzić w powietrze.
Bo i tak nie mielibyśmy ochoty wrócić kiedykolwiek na górę.
Christiane F, Christiane Vera Felscherinow