– Ale to wcale nie był pani rachunek, prawda? One były na nazwiska pani dzieci. Zgodnie z aktami personalnymi podda się pani standardowemu sprawdzeniu, które w Biurze odbywa się co pięć lat, dopiero za dwa lata. Śmiem wątpić, czy wtedy pieniądze byłyby nadal na tych kontach, a gdyby nawet, to jestem pewien, że miałaby pani gotową odpowiedź, gdyby ktokolwiek odkrył te pieniądze. Cały problem powstał dlatego, że adwokat pani męża kopał wystarczająco głęboko, gdyby nie to, nikt by o tym nie wiedział. To wcale nie jest prostackie.
– Dobrze, jeśli to nie pomyłka, to ktoś chce mnie wrobić.
– A właściwie kto mógłby to zrobić?
– Ktoś, kto zabił Kena i kto próbował zabić Faith Lockhart. Może boi się, że go znajdę.
– Czyli to Danny Buchanan próbuje panią wrobić, to pani chce powiedzieć?
– Czy oni mogą to słyszeć? – zapytała Brooke, patrząc na prawnika Biura i przedstawiciela Wydziału Odpowiedzialności.
– Pani dochodzenie jest mniej ważne w obliczu tych nowszych oskarżeń – powiedział Fisher.
– Oskarżeń! – Reynolds spojrzała na Fishera z rosnącym gniewem. – Przecież to bezpodstawne bzdury!
– Mówi więc pani – Massey otwarł akta – że pani prywatne śledztwo w sprawie finansów Kena Newmana to bzdury?
W tym momencie Reynolds zamarła i nagle usiadła. Przycisnęła wilgotne dłonie do stołu i starała się kontrolować emocje. Nie udawało się. Grała cały czas tak, jak oni chcieli. Zauważyła, że rzeczywiście Fisher i Massey wymienili zadowolone spojrzenia, widząc jej zakłopotanie.
– Rozmawialiśmy z Anne Newman. Powiedziała nam wszystko – wyjaśnił Fisher. – Nawet nie zacznę wyliczać, ile reguł pracy w Biurze pani złamała.
– Starałam się chronić Kena i jego rodzinę.
– Proszę, proszę! – zawołał Fisher.
– To prawda! Chciałam pójść do Wydziału Odpowiedzialności, ale dopiero po pogrzebie.
– Jakie to pełne troski – stwierdził sarkastycznie Fisher.
– Idź do diabła, Paul!
– Agent Reynolds, panujcie nad sobą – rozkazał Massey.
Reynolds usiadła i podrapała się po głowie.
– Czy mogę zapytać, w jaki sposób dowiedzieliście się, co robiłam? To Anne Newman się do was zgłosiła?
– Jeśli pani nie ma nic przeciw temu, to my tu zadajemy pytania. – Massey pochylił się i z palców stworzył piramidę. – Co znalazła pani w sejfie?
– Gotówkę. Mnóstwo, tysiące dolarów.
– A dokumenty finansowe Newmana?
– Sporo niewyjaśnionych dochodów.
– Rozmawialiśmy też w oddziale banku, który pani odwiedziła. Powiedziała pani, by nie pozwolić na dostęp do skrzynki nikomu oprócz pani. Powiedziała pani też Anne Newman, żeby nikomu o tym nie mówiła, nawet nikomu z Biura.
– Nie chciałam, żeby ktokolwiek znalazł te pieniądze. To był dowód rzeczowy. Powiedziałam też Anne, żeby nic nie mówiła do czasu, aż pokopię głębiej. Dla jej ochrony, dopóki się nie dowiem, kto za tym stoi.
– A może chciała pani zyskać czas, żeby przywłaszczyć sobie te pieniądze? Ken nie żył, a Anne Newman najwyraźniej nawet nie wiedziała o tym, że jej mąż miał sejf. Byłaby pani jedyną osobą, która o tym wiedziała. – Massey patrzył prosto na nią. Jego wąskie oczy były jak dwa pociski trafiające w Reynolds.
– To dziwne – wtrącił się Fisher. – Newman umiera, pani natychmiast znajduje skrzynkę z tysiącami dolarów, którą miał pod fałszywym nazwiskiem, a w tym samym czasie rachunki, które pani kontroluje, zapełniają się setką tysięcy dolarów.
– Jeśli próbujecie w jakikolwiek sposób powiedzieć, że zabiłam Kena z powodu pieniędzy w tamtej skrzyni, to jesteście w absurdalnym błędzie. Anne zadzwoniła do mnie i prosiła o pomoc. Nigdy nie wiedziałam, że Ken miał depozyt w sejfie. Nie miałam najmniejszego pojęcia, co było w tej skrzynce do czasu, aż zginął.
– Tak pani twierdzi – powiedział Fisher.
– To prawda! – z przekonaniem odpowiedziała Reynolds. Spojrzała na Masseya. – Czy jestem formalnie o cokolwiek oskarżona?
– Musi pani zrozumieć, jak okropnie to wszystko wygląda. – Massey oparł się i założył ręce za głową. – Gdyby była pani na moim miejscu, jakie byłyby pani wnioski?
– Rozumiem, skąd mogły się wziąć wasze podejrzenia. Ale, proszę dać mi szansę…
– Jest pani zawieszona, agent Reynolds. – Massey zamknął akta i wstał. – Ze skutkiem natychmiastowym.
– Zawieszona? – Reynolds była zdziwiona. – Nie zostałam formalnie oskarżona, nie macie nawet dowodów na to, że zrobiłam cokolwiek złego. I wy mnie zawieszacie?
– Powinna być pani wdzięczna, że tylko tyle – powiedział Fisher.
– Fred – Reynolds podniosła się z krzesła – rozumiem, że mnie wycofujesz z tego zadania. Możesz mnie odesłać i w tym czasie zbadać sprawę, ale nie możesz mnie zawiesić. Całe Biuro pomyśli, że jestem winna. To nie jest w porządku.
– Proszę zwrócić odznakę i broń agentowi Fisherowi. – Twarz Masseya wcale nie zmiękła. – Nie może pani wrócić do swego gabinetu. I pod żadnym pozorem nie wolno pani opuszczać miasta.
Krew odpłynęła z twarzy Reynolds. Opadła na krzesło. Massey ruszył w kierunku drzwi.
– Wasze wielce podejrzane działania, w połączeniu z zabójstwem agenta i raportami o nieznanych ludziach podających się za agentów FBI nie dają mi możliwości przeniesienia was gdziekolwiek, Reynolds. Jeśli jest pani tak niewinna, jak pani twierdzi, to zostanie pani przywrócona na stanowisko bez, utraty pensji, starszeństwa i stanowiska. I zrobię wszystko, by pani reputacja nie była narażona na szwank. Jeśli jest pani winna, cóż, wie pani lepiej niż inni, co panią czeka. – Zamknął za sobą drzwi.
Reynolds wstałaby wyjść, ale Fisher zastąpił jej drogę.
– Odznakę i broń. Już.
Reyolds podała mu to i to. Czuła się tak, jakby oddawała jedno ze swoich dzieci. Spojrzała na triumfującego Fishera.
– Paul, spróbuj się aż tak nie cieszyć. Będziesz wyglądał jak głupek, kiedy zostanę uniewinniona.
– Uniewinniona? Będziesz miała szczęście, jeśli do wieczora nie zostaniesz aresztowana! Chcemy jednak, żeby ta sprawa była krystalicznie czysta. A jeśli miałabyś zamiar uciekać, to wiedz, że będziemy cię obserwować, więc nawet nie próbuj.
– Nawet bym o tym nie pomyślała. Chcę widzieć twoją minę, kiedy przyjdę odebrać broń i znaczek. Nie martw się, nie powiem ci, żebyś mnie wtedy pocałował w dupę.
Reynolds poszła korytarzem i wyszła z budynku, czując, że każda para oczu w całym Biurze się w nią wpatruje.
ROZDZIAŁ 37
Lee wstał wcześniej niż Faith, wykąpał się, przebrał, po czym stanął obok łóżka i patrzył na śpiącą kobietę. Przez kilka sekund pozwolił sobie na zapomnienie o wszystkim oprócz tej cudownej nocy. Wiedział, że zmieniła ona na zawsze jego życie. Ta myśl śmiertelnie go przeraziła.
Zszedł na dół. Jego ruchy były nieco spowolnione, niektóre części ciała bolały go tak, jak już dawno nic go nie bolało, i nie było to tylko wynikiem tańców. Poszedł do kuchni i nastawił wodę na kawę. Myślał o minionej nocy. Zgodnie ze swoimi zasadami Lee podjął poważne zobowiązanie wobec Faith. Może się to wydawać staroświeckim sentymentem, ale dla niego spanie z kobietą oznaczało, że czuje się wobec niej coś głębokiego i poważnego.
Nalał sobie filiżankę kawy i wyszedł na zewnątrz. Był już późny poranek, ciepły i słoneczny. Lee dostrzegł na horyzoncie ciemne chmury, a przed nimi dwusilnikowy samolot, podchodzący do lądowania z kolejną grupą pasażerów. Faith mówiła, że latem samoloty robią z dziesięć lotów dziennie, ale teraz były tylko trzy: rano, w południe i wczesnym wieczorem. Jak dotąd żaden z pasażerów nie został na ich ulicy. Odjeżdżali w różnych kierunkach, co bardzo cieszyło Lee.