Выбрать главу

— Musi nam powiedzieć prawdę.

Policjant zaczął je przywoływać do rozsądku i powoli obie kobiety uspokoiły się.

Potem matka Mażidy zaczęła swoją opowieść, mniej więcej uporządkowaną.

Przed dwoma laty lekarze z Gazy wykryli u Mażidy raka uda.

Niestety, po operacji okazało się, że nie mogą dla niej nic więcej zrobić.

Wtedy, jeszcze przed wybuchem intifady, Mehdi al Bajuk zabrał córkę do Tel Awiwu, żeby ją zbadali izraelscy lekarze.

Mógł to zrobić dzięki pomocy przedstawiciela ONZ, zajmującego się rozdzielaniem produktów spożywczych wśród Palestyńczyków w Gazie.

Lekarze z Tel Awiwu potwierdzili diagnozę, dodając, że lekarstwa, które mogłyby opóźnić rozwój choroby, są bardzo drogie i można je przepisać za darmo tylko Izraelczykom…

— Co było potem? — naciskał Malko.

Po krótkiej przerwie wdowa al Bajuk opowiadała dalej drżącym głosem.

W lipcu 2000 roku wysłannik ONZ, który ułatwił pierwszą wizytę Mażidy w izraelskim szpitalu, odszukał Mehdiego al Bajuka i zaproponował mu kolejny wyjazd do Tel Awiwu, po nieważ izraelscy lekarze zainteresowali się przypadkiem jego córki.

Ojciec zabrał więc Mażidę do Hadassah Hospital, gdzie przyjęto ją z otwartymi ramionami.

Spędziła tam czterdzieści osiem godzin, dostała również wskazówki co do dalszej kuracji oraz lekarstwa, które przywiozła do Gazy.

Po powrocie jej stan od razu zaczął się poprawiać.

— W jaki sposób przyjmuje te lekarstwa?

— spytał Malko, chcąc się przekonać, na ile szczera jest wdowa al Bajuk.

Kobieta znikła natychmiast w sypialni i przyniosła urządzenie do podawania kroplówek: metalowy pręt z przymocowanym do niego szklanym pojemnikiem, z którego wychodziła rurka zakończona igłą.

Z pomocą tego urządzenia można było robić zastrzyki dożylne.

— Ojciec robił jej tym zabieg raz w miesiącu — wyjaśniła Palestynka.

Wszystko co mówiła, potwierdzało informacje, które Malko zdobył od doktora al Fuakhera.

— Skąd braliście lekarstwo do tego urządzenia?

— zapytał.

Tego wdowa al Bajuk nie wiedziała.

Po chwili milczenia po wiedziała coś płaczliwym głosem.

— Pyta, skąd ma wziąć następne porcje leku — przetłumaczył policjant.

— Za niecałe dwa tygodnie trzeba go znowu podać.

W przeciwnym razie Mażida będzie cierpiała i umrze.

Malko starał się opanować wzruszenie.

Dwie Palestynki wbiły w niego błagalne, zrozpaczone spojrzenia.

Ostatni element układanki właśnie trafił na swoje miejsce.

Mehdi al Bajuk, nieszczęsny bojownik Hamasu, został zwerbowany przez Szin Bet, która zaproponowała mu następującą transakcję: życie córki w zamian za „współpracę”.

Skromny mechanik samochodowy znalazł się mimowolnie w samym środku brutalnej manipulacji.

Po to, by uniemożliwić dotarcie do niego, Szin Bet rozpoczęła swoją krwawą krucjatę…

Zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, Marwan Rażub wpadł na zbyt „gorący” trop.

Izraelczycy zamordowali go, żeby nie mógł prowadzić swojego śledztwa.

To było jasne, lecz pozostało jeszcze wiele pytań bez odpowiedzi.

Na czym polegała rola Jamala Nassiwa?

Dlaczego osobiście zabrał się do przesłuchiwania al Bajuka?

I czy śmierć biednego mechanika była naprawdę przypadkowa?

W każdym razie w tym domu Malko nie mógł się dowiedzieć niczego więcej.

Mehdi al Bajuk był tylko pionkiem w grze i zabrał swoją tajemnice do grobu…

Kiedy Malko i policjant ruszyli do wyjścia, Mażida zapytała o coś nieśmiało.

— Pyta, kiedy znowu zobaczy swojego ojca — przetłumaczył policjant.

— Wkrótce nie będzie już miała lekarstwa i nie wie, w jaki sposób maje zdobyć.

Malko poczuł, jak coś ściska go za gardło i powiedział bez zastanowienia:

— Nic jej nie mogę powiedzieć na temat ojca, lecz przyrzekam, że lekarstwo każę przysłać najszybciej jak się da.

— Chukran, chukran — zamruczały obie kobiety.

Malko wychodził z ich domu ze ściśniętym sercem.

Jeszcze raz niewinny człowiek stał się pionkiem w rozgrywce wielkich tego świata. Mehdi al Bajuk, chcąc przedłużyć życie swojej córki, został zabity w okrutny sposób.

Malko był coraz bardziej przekonany, że Izraelczycy, za pośrednictwem Jamala Nassiwa, świadomie poświęcili mechanika, by nie pozwolić mu mówić. Wydawało się to niepojęte.

Martwy al Bajuk nie mógł już być w żaden sposób przydatny dla Izraelczyków.

Lecz skoro go po święcili, to znaczy, że jego rola się skończyła.

Tylko na czym polegała?

Wnioski narzucały się same.

Mehdi al Bajuk był tylko trybikiem, mającym wprawić w ruch piekielną machinę, która wciąż pracowała.

Trzeba ją było rozmontować, za wszelką cenę.

— We go to see general el Husseini — powiedział Malko.

Dziękujemy.

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

Po raz pierwszy od wielu dni Szlomo Zamir nie maltretował swojego czerwonego psa.

Bezpośrednie niebezpieczeństwo, które od wielu dni zagrażało operacji „Gog i Magog”, udało się zlikwidować.

Okrutna śmierć Mehdiego al Bajuka z pewnością mogła zaalarmować Palestyńczyków, przede wszystkim Mukhabarat, gdyż Prewencyjna Służba Bezpieczeństwa została zneutralizowana.

Gdyby Palestyńczycy byli prawdziwymi profesjonalistami, odkryliby związki łączące al Bajuka z Szin Bet za pośrednictwem lekarza ze szpitala Hadassah, który wspomniał podczas obiadu jedzonego z funkcjonariuszami izraelskiej służby bezpieczeństwa o przypadku Mażidy al Bajuk. Reszta nie przedstawiała już żadnych trudności, dzięki nieświadomej po mocy wysłannika ONZ.

Najpierw była marchewka: przyjęcie do szpitala w Tel Awiwie i pierwsze lekarstwa. Potem kij: jeśli Mehdi al Bajuk chce, by jego córka żyła, musi „współpracować”.

Palestyńczyk wytrwał osiem dni, rozdarty pomiędzy wiernością swojemu narodowi i miłością do córki, zanim uległ.

Szlomo Zamir osobiście dał mu kawałek marchewki, w czasie tajnego spotkania w osadzie Gusz Kalif, gdzie al Bajuk przedostał się nielegalnie, wierząc, że dzięki współpracy z Izraelczykami zapewni Mażidzie lekarstwa do końca jej dni.

Szlomo podjął niewielkie ryzyko: lekarze ze szpitala Hadassah zapewnili go, że dziewczyna ma szansę przeżyć najwyżej rok…

Potem sprawy potoczyły się zgodnie z oczekiwaniami.

Agent Szin Bet regularnie docierał do Gazy, wyruszając zawsze z jednego z izraelskich osiedli i przynosił mechanikowi porcję lekarstwa, która wystarczała na miesiąc.

Czasem nawet nie widział al Bajuka, gdyż zostawiał lekarstwa w „skrzynce kontaktowej”, wybranej przez nich obu.

Teraz trzeba było tylko zacząć ostatnią część operacji.

Roz kaz powinien przyjść z Jerozolimy.

Była to operacja polityczna.

Oczywiście Szlomo nie pozbył się wszystkich wątpliwości, lecz wiedział, że jeśli akcja się uda, będzie to jeszcze piękniejsze osiągnięcie niż sprawa Adnana Jassine. Będzie można upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu…

Szlomo Zamir spojrzał na nierozpieczętowaną paczkę marlboro, leżącą na jego biurku. Po tym, jak uległ nałogowi w czasie podróży do Gazy, postanowił więcej do tego nie wracać.

Teraz, niezależnie od działań operacyjnych, musiał też kierować Jamalem Nassiwem. Bez fałszywej skromności mówił sobie, że genialnym po mysłem było zlecenie egzekucji Mehdiego al Bajuka szefowi służby prewencyjnej. Funkcjonariusz palestyńskiej służby bezpieczeństwa zabija przez przypadek podejrzanego należącego do Hamasu, organizacji, którą ma za zadanie zwalczać…