Выбрать главу

Natomiast w Eilacie nie było jeszcze wystarczająco ciepło i amerykańscy Żydzi woleli się opalać na Karaibach.

Dlatego pytanie, które musiał sobie wczoraj postawić Szin, brzmiało: co Malko Linge zamierza robić w Tel Awiwie?

— Myślę, że doskonale zna pan region — powiedział Amerykanin swoim miłym głosem — Wydział Operacyjny dostarczył mi informacji na temat niektórych fragmentów pańskiej biografii.

Malko zręcznie uchylił się od odpowiedzi, dając przy tyn popis skromności:

— To pan jest ekspertem od Środkowego Wschodu.

Amerykanin uśmiechnął się dyskretnie pod nosem:; — Na papierze.

Tylko na papierze.

Często powtarzał to zdanie, jakby sam się chciał upewnić, że tak właśnie jest.

Malko popatrzył na jasne, proste ściany, na woskowaną podłogę, na stół w jadalni. CIA bardzo się zmieniła.

Wskazał butelką na morze:

— To musi być miła placówka.

Mam nadzieję, że współpraca Agencji z Izraelczykami układa się bardzo dobrze?

— Z Palestyńczykami również — dodał z naciskiem Jelj O’Reilly.

— 7 stycznia ubiegłego roku na spotkaniu w Kairze poznałem generała Atepa el Husseiniego, szefa Mukhabaratu najważniejszego ogniwa ich służby bezpieczeństwa.

Zrobił na mnie wrażenie prawdziwego profesjonalisty.

Podobnie jak Abraham Dichter, stojący na czele Szin Bet.

Malko nie chciał mu przypominać, że to spotkanie na szczycie rozmaitych służb bezpieczeństwa działających w regionie zakończyło się fiaskiem…

Nikt nie chciał z nikim współpracować.

Do tej pory CIA współpracowała skutecznie z Palestyńczykami, co bardzo niepokoiło Izraelczyków.

Obie służby wywiadowcze wymieniały niemal wszystkie informacje, mając na uwadze wspólny cel — likwidację islamskich ekstremistów.

Ten sam cel przyświecał również Jaserowi Arafatowi, którego władza była zagrożona.

Amerykanin mówił dalej:; — Wbrew pozorom jestem tutaj w dość delikatnym położeniu.

— Dlaczego?

— Trochę za bardzo zaangażowaliśmy się w terenie, w Gazie…;” — To znaczy?

— Utrzymywaliśmy bardzo ożywione kontakty z ludźni z palestyńskiej Prewencyjnej Służby Bezpieczeństwa, do których należy likwidacja zbrojnych grup Hamasu i Dżihadu, przewidziana w tajnym porozumieniu z Oslo.

Wykonaniu tego zadania przyglądaliśmy się z bliska.

Nasz dyrektor George Tenet przyjeżdżał 11 razy do regionu!

Ludzie mojego poprzednika bez przerwy byli w Gazie, w siedzibie Prewencyjnej Służby Bezpieczeństwa.

Tam właśnie wszystko się skomplikowało.

Niektórzy nasi agenci zaangażowali się za bardzo, posuwając się nawet do tego, że asystowali śledczym podczas przesłuchań aktywistów Hamasu…

— To nie były rozmowy dżentelmenów?

Jeff O’Reilly skrzywił się z niesmakiem.

— Just disgusting. Anioł przeszedł, zatykając sobie nos.

Nie różniło się to bar dzo od gestapo.

— Agencja przemyślała swoje stanowisko?

— Kiedy objąłem tę placówkę — odparł Amerykanin — wydałem bardzo dokładne instrukcje, w jaki sposób unikać wpadek.

Oczywiście odnieśliśmy też jakieś sukcesy w tamtym okresie.

Prewencyjna Służba Bezpieczeństwa i Szin Bet całkiem skutecznie unieszkodliwiły terrorystów.

Lecz od tego czasu sprawy przyjęły zły obrót.

Od 28 września ubiegłego roku, kiedy wybuchła intifada al Aksy, stosunki między Izraelczykami i Palestyńczykami wciąż się pogarszają.

Brutalne represje ze strony Tsahal sprowokowały chęć odwetu u Palestyńczyków i ten konflikt wciąż trwa.

W odpowiedzi na postępowanie Izraelczyków Jaser Arafat uwolnił aktywistów Hamasu zatrzymanych przez Prewencyjną Służbę Bez pieczeństwa.

Jej zwierzchnik, pułkownik Jamal Nasiw, oficjalnie zabronił nam wstępu do Gazy.

Oskarżył nas o zdradę, o przekazywanie Szin Bet wszystkich uzyskanych od niego informacji. Jest bardzo wrogo nastawiony do Izraelczyków.

— Czy te zarzuty są uzasadnione?

— Częściowo — wyznał Jeff O’Reilly, kiedy dwaj marines wyszli, zostawiając ich samych przy kawie.

Mój poprzednik Steve Moscovitch afiszował się ze swoją sympatią do Izraelczyków. Tak samo, jak doradcy Billa Clintona.

Palestyńczycy szybko zauważyli tę dysproporcję i zrozumieli, że my tego chcieliśmy.

Kiedy tu przybyłem, od razu miałem problemy z Szin Bet, która zachowywała się u nas, w CIA, jak na terytorium podbitym.

Trzeba było sprawić, by wszystko wróciło na właściwe miejsce.

Zadaniem Agencji w regionie nie jest doprowadzenie do pokoju między Palestyńczykami i Izraelczykami, lecz walka z terroryzmem.

A więc wspieranie Arafata w podejmowaniu konkretnych działań.

Izraelczycy mają skłonność do przekształcania nas w swoje oddziały pomocnicze.

— A jak sytuacja wygląda dzisiaj?

Obiektywizm Amerykanina wywarł na Malko największe wrażenie.

Miał do czynienia z człowiekiem wykształconym, inteligentnym i światłym.

— Źle! — wyznał Jeff O’Reilly.

Z obu stron stosunki są chłodne.

Oczywiście utrzymujemy kontakty z naszymi odpowiednikami w Szin Bet i po stronie palestyńskiej.

Jednak sytuacja w terenie pogarsza się z każdym dniem i zależałoby nam bar dziej niż kiedykolwiek na odzyskaniu naszej pozycji honest broker1.

— Dlaczego to się nie udaje?

Zanim Jeff O’Reilly odpowiedział, wstał i przyniósł z kredensu butelkę koniaku i dwa kieliszki.

Nalał, nacisnął przycisk, zapalając czerwone światełko na zewnętrznej ścianie jadalni, po czym wrócił do Malko i rzucił tylko jedno słowo:

— Szaron!

Minął miesiąc odkąd jest premierem, a sytuacja; wciąż się pogarsza.

To dinozaur, który myśli, że wszystkie problemy można rozwiązać siłą.

Jak w dawnych, dobrych czasach.

Żeby wygrać wybory, obiecał, że zapewni Izraelczykom bezpieczeństwo.

Ponieważ nie może spełnić tej obietnicy, mnoży pogróżki i prowokacje — grozi, że wprowadzi Tsahel do strefy A, słucha rad swoich ministrów, którzy tak, jak Rehawam Zewi, doradzają mu zbombardowanie kwatery głównej Arafata w Gazie.

Urządza wypady odwetowe śmigłowców i coraz bar dziej ogranicza swobodę Palestyńczyków na Terytoriach Okupowanych.

A teraz znów zaczyna zakładać osiedla izraelskie na Zachodnim Brzegu!

— Palestyńczycy także nie robią mu prezentów — zauważył Malko.

— Tak jest — przyznał Amerykanin, popijając swój koniak.

— Mnożą się ataki na osadników, prawie codziennie zatrzymuje się w Izraelu samochód — pułapkę albo samobójcę z Hamasu, a teraz Palestyńczycy bombardują kibuce z moździerzy usytuo wanych w Strefie Gazy.

Palestyńczycy są rozwścieczeni, oszaleli z bezsilności.

Ariel Szaron znalazł się w impasie.

Musi oskarżać Jasera Arafata, że to on jest inspiratorem wszystkich aktów przemocy, których dokonuje za pośrednictwem swojej gwardii przybocznej Force 17, lecz to nie rozwiązuje problemu.

Dlatego cały świat wstrzymuje oddech.

Bo to wszystko skoń czy się źle.

Jakby chciał się podnieść na duchu, Jeff O’Reilly zanurzył usta w swoim Otard Xo i na kilka sekund zapadło absolutne milczenie.

Ostudzony tym apokaliptycznym obrazem sytuacji, Malko odważył się jednak zapytać:

— Dlaczego Agencja kazała mi tu przyjechać?

Kieruje pan jedną z najważniejszych placówek CIA.

Amerykanin odstawił swój okazały kieliszek.

— To ja domagałem się, żeby pan przyjechał — powiedział.

— Przejrzałem pańskie akta i uznałem, że jest pan odpowiednim człowiekiem.