Выбрать главу

Był tylko jeden sposób, by się o tym przekonać.

* * *

W tym samym tygodniu, kiedy ajatollach powrócił do Iranu, Paul i Bill poprosili o księdza.

Przeziębienie Paula wyraźnie przeszło w bronchit. Poprosił o lekarza więziennego. Doktor nie mówił po angielsku, ale Paul nie miał kłopotów z objaśnieniem swej dolegliwości: wystarczyło, że zakasłał.

Dał Paulowi jakieś pigułki, chyba penicylinę, oraz butelkę z lekarstwem na kaszel. Smak lekarstwa był uderzająco znajomy i Paul w nagłym przebłysku pamięci ujrzał siebie jako małego chłopca oraz swoją matkę, która nalewała gęsty syrop ze staromodnej butelki na łyżkę i podawała mu ją. Było to dokładnie to samo lekarstwo. Ulżyło jego kaszlowi, ale Paul zdążył już nadwerężyć mięśnie klatki piersiowej i przy każdym głębszym oddechu odczuwał ostre bóle.

Dostał list od Ruthie. Wciąż czytał go od nowa. Był to zwykły list pełen wiadomości: Karen poszła do nowej szkoły i miała trochę kłopotów z przystosowaniem się do nowego środowiska. Było to normalne: za każdym razem, kiedy Karen zmieniała szkołę, przez pierwsze parę dni była wręcz chora. Ann Marie, młodsza córka Paula, czuła się w takich sytuacjach swobodniej. Ruthie nadal wmawiała matce, że Paul wróci do domu za parę tygodni, ale historyjka ta stawała się coraz mniej prawdopodobna, ponieważ owe „parę tygodni” trwało już od dwóch miesięcy. Ruthie kupowała dom, a Tom Walter pomagał jej w załatwianiu formalności. Jeśli ciężko to wszystko przeżywała, nie można było tego poznać po jej listach.

Najczęściej odwiedzał więźniów Keane Taylor. Podczas każdej wizyty wręczał Paulowi paczkę papierosów, do której uprzednio wkładał zwinięte pięćdziesiąt czy sto dolarów. Paulowi i Billowi te pieniądze przydawały się na specjalne przywileje w rodzaju kąpieli. W czasie jednego z widzeń strażnik wyszedł na chwilę z pokoju i wtedy Taylor przekazał więźniom cztery tysiące dolarów.

Na kolejne widzenie Taylor przyszedł z ojcem Williamsem.

Williams był proboszczem misji katolickiej, gdzie w lepszych czasach Paul i Bill spotykali się z założoną przez pracowników teherańskiego EDS Niedzielną Szkółką Pokerową. Ojciec Williams miał już osiemdziesiąt lat i jego kościelni przełożeni zezwolili mu na wyjazd z Teheranu ze względu na niebezpieczeństwo, on jednak wolał pozostać. Ten bieg wydarzeń nie był dla niego czymś nowym: w czasie II wojny światowej i najazdu Japończyków był misjonarzem w Chinach, a także i później, podczas rewolucji, która wyniosła do władzy Mao Tsetunga. Też przebywał kiedyś w więzieniu. Potrafił więc wyobrazić sobie, co czują Paul i Bill. Ojciec Williams podniósł więźniów na duchu w nie mniejszym stopniu niż

Ross Perot. Bill, bardziej wierzący niż Paul, poczuł głęboki przypływ sił wewnętrznych, które dały mu odwagę, aby stanąć twarzą w twarz z nieznaną przyszłością. Przed odejściem ojciec Williams udzielił więźniom rozgrzeszenia. Bill nadal nie był pewien, czy uda mu się wyjść z tego z życiem, ale teraz poczuł się już przygotowany, aby zajrzeć śmierci w oczy.

* * *

9 lutego 1979 roku Iran eksplodował rewolucją.

Tylko niewiele więcej niż tydzień wystarczyło Chomeiniemu do zniszczenia resztek legalnej władzy. Wezwał wojsko do buntu, a posłom do parlamentu nakazał rezygnację ze swych mandatów. Wyznaczył „rząd tymczasowy” pomimo faktu, iż Shahpour Bakhtiar nadal był oficjalnie premierem. Zwolennicy Chomeiniego, zorganizowani w komitety rewolucyjne, przejęli odpowiedzialność za prawo, porządek i wywóz śmieci. Otworzyli w mieście ponad setkę muzułmańskich sklepów spółdzielczych. 8 lutego ponad milion osób maszerował ulicami Teheranu, manifestując poparcie dla ajatollacha. Trwały nieustanne walki uliczne pomiędzy nielicznymi grupkami żołnierzy lojalnych wobec rządu Bakhtiara a bandami stronników Chomeiniego.

9 lutego w dwóch bazach lotniczych nie opodal Teheranu – Doshen Toppeh i Farahabadzie – oddziały homafarów i kadetów oddały honory Chomeiniemu.

To rozwścieczyło brygadę Jaradan, z której wywodziła się straż pałacowa szacha i żołnierze z tej brygady zaatakowali obie bazy. Homafarowie zabarykadowali się i odparli natarcie lojalistów, przy wsparciu tłumów uzbrojonych rewolucjonistów, kłębiących się na zewnątrz i wewnątrz baz.

Oddziały zarówno marksistowskich fedainów, jak i muzułmańskich mudżahedinów, pośpieszyły do Doshen Toppeh. Zdobyto magazyn broni, którą rozdano, nie przebierając, żołnierzom, partyzantom, rewolucjonistom, demonstrantom i przechodniom.

Tej nocy o jedenastej brygada Jaradan powróciła z posiłkami. Zwolennicy Chomeiniego w armii ostrzegli buntowników z Doshen Toppeh, że brygada się zbliża, toteż ci zaatakowali, zanim lojaliści dotarli do bazy. We wczesnym stadium bitwy zginęło kilku wyższych oficerów dowodzących brygadą. Walki trwały całą noc i rozprzestrzeniły się na okolicę.

Nazajutrz w południe starcia toczyły się już w przeważającej części miasta.

* * *

Tego samego dnia John Howell i Keane Taylor pojechali do centrum Teheranu na spotkanie.

Howell był przekonany, że uda się załatwić uwolnienie Paula i Billa w ciągu kilku godzin. Był przygotowany na zapłacenie kaucji.

Tom Walter trzymał w pogotowiu teksański bank, który miał wystawić list kredytowy na 12 750 000 dolarów na nowojorski oddział Banku Melli. Plan przewidywał, że następnie teherański oddział Banku Melli wystawi poręczenie bankowe dla Ministerstwa Sprawiedliwości i Paul oraz Bill zostaną zwolnieni. Nie poszło to jednak tak łatwo. Zastępca dyrektora Banku Melli, Sadr – Haszemi, wiedział – tak samo jak inni bankierzy – że Paul i Bill zostali wzięci jako zakładnicy dla okupu i gdy tylko znajdą się poza więzieniem, EDS może dowodzić w amerykańskim sądzie, że pieniądze zostały wymuszone i nie powinny być wypłacone. Gdyby tak się stało, Bank Melli w Nowym Jorku nie mógłby zrealizować swego listu kredytowego – ale oddział w Teheranie w dalszym ciągu musiałby zapłacić całą sumę irańskiemu Ministerstwu Sprawiedliwości. Sadr – Haszemi oświadczył, że zmieni zdanie tylko wtedy, gdy jego nowojorski radca prawny upewni go, iż EDS w żaden sposób nie może zablokować realizacji listu kredytowego. Howell doskonale wiedział, że żaden uczciwy amerykański prawnik nie wyda takiej opinii.

Wówczas Keane Taylor pomyślał o Banku Omran. EDS miało kiedyś kontrakt z tym bankiem na instalacje systemu księgowości, a do Taylora należał nadzór nad wykonaniem kontraktu, znał więc szefów banku. Teraz spotkał się z Farhadem Bakhtiarem, jednym z dyrektorów, krewnym premiera Shahpoura Bakhtiara. Jasne było, że premier lada dzień utraci władzę i Farhad przygotowywał się do opuszczenia kraju. Może dlatego właśnie mniej niż Sadr – Haszemiego obchodziła go możliwość, że ponad dwanaście milionów dolarów nigdy nie zostanie wypłacone. Tak czy inaczej, z sobie tylko znanych powodów postanowił pomóc Amerykanom.

Bank Omran nie miał filii w Stanach Zjednoczonych. W jaki więc sposób EDS mogło przekazać pieniądze? Uzgodniono, że bank w Dallas przekaże list kredytowy do oddziału Banku Omran w Dubaju za pomocą teletekstu. Oddział w Dubaju potwierdzi przyjęcie listu kredytowego telefonicznie i teherański oddział wystawi wówczas poręczenie dla Ministerstwa Sprawiedliwości.

Jedno opóźnienie goniło drugie. Każde posunięcie musiało być zaaprobowane przez radę dyrektorów Banku Omran oraz przez radców prawnych banku. Kto tylko spojrzał na tekst umowy, sugerował jakieś poprawki w sformułowaniach. Owe poprawki, po angielsku i w farsi, musiały być przekazane do Dubaju i do Dallas, następnie stamtąd nowa umowa szła teletekstem do Dubaju, skąd przez telefon uzgadniano ją z Teheranem. Ponieważ w Iranie czwartek i piątek były dniami wolnymi od pracy, w tygodniu zostawały jedynie trzy dni, kiedy oba banki były otwarte, a i to, ze względu na dziewięciogodzinną różnicę czasu, nigdy jednocześnie. Ponadto irańskie banki przeważnie strajkowały. Tym samym zmiana dwóch słów w umowie mogła zająć i tydzień.

Na samym końcu umowę musiał zatwierdzić Irański Bank Generalny. Zdobycie odpowiedniego podpisu Howell i Taylor wyznaczyli sobie na sobotę 10 lutego.

O wpół do dziewiątej rano, kiedy obaj jechali do Banku Omran, miasto było stosunkowo spokojne. W banku spotkali Farhada Bakhtiara. Ku swemu zdziwieniu dowiedzieli się od niego, że prośba o zgodę została już przekazana do Banku Centralnego. Howell był wniebowzięty: nareszcie coś w Iranie wydarzyło się przed terminem! Zostawił u Farhada kilka dokumentów – w tym podpisane upoważnienie – i obaj z Taylorem pojechali w głąb śródmieścia, do siedziby Banku Centralnego.

Miasto budziło się już ze snu. Ruch uliczny był jeszcze bardziej koszmarny niż zwykle, ale ryzykancka jazda stanowiła specjalność Taylora. Rwał ulicami, przeskakiwał z jednego pasa ruchu na drugi, zawracał na autostradach – krótko mówiąc, pokonywał irańskich kierowców w ich własnej grze.

Pan Farhang z Banku Centralnego, który miał wydać akceptacje, przyjął ich po długim oczekiwaniu. Odbyło się to w ten sposób, że wytknął głowę spoza drzwi swego gabinetu i stwierdził, iż umowa została zaakceptowana i opinie przekazano już do Banku Omran.