Выбрать главу

Win wciągnął powietrze, licząc do dwudziestu, zatrzymał je w środku, a potem, licząc do dwudziestu, wypuścił je. Medytował przy tym, a jakże, ale na swój sposób. Nie wsłuchiwał się, na przykład, w kojące odgłosy przyrody ani dzwoneczki. Wolał to robić przy ścieżkach dźwiękowych pornosów z lat siedemdziesiątych, które brzmiały tak, jakby marny naśladowca Jimmy’ego Hendriksa wydobywał jękliwe ła-ła z elektrycznego kazoo. Wystarczyło chwilę ich posłuchać, by natychmiast zapragnąć zastrzyku z antybiotyków.

Na dodatek nie zamykał oczu. Nie wyobrażał sobie jelenia pijącego wodę z szemrzącego strumyka, łagodnego wodospadu w oprawie z zielonego listowia, nic z tych rzeczy. Oczy wlepiał w ekran telewizora, a konkretnie w nakręcone przez siebie taśmy wideo ze zbieraniną pań miotanych namiętnościami.

Myron wszedł do pokoju. Win powstrzymał go gestem, rozwijając jedno „o” w płaską dłoń, a potem uniósł palec wskazujący na znak, że potrzebuje jeszcze chwili. Myron odważył się zerknąć na ekran, ujrzał wijące się ciało i odwrócił się.

– Cześć – powiedział Win kilka sekund później.

– Przyjmij do wiadomości, że jestem zniesmaczony.

– Przyjąłem.

Win płynnym ruchem wstał z pozycji lotosu na nogi, wyjął kasetę z magnetowidu i schował ją do pudełka z napisem „Anon 11”. Anon było skrótem od Anonimowa. Świadczyło to, że albo zapomniał imienia sfilmowanej pani, albo w ogóle o nie nie spytał.

– Nie mogę uwierzyć, że wciąż to robisz – rzekł Myron.

– Znowu moralizujesz? Jak miło – odparł z uśmiechem Win.

– Pozwól, że cię o coś spytam.

– Ależ proszę.

– O coś, o co zawsze chciałem cię zapytać.

– Umieram z ciekawości.

– Powstrzymam się na moment od wstrętu…

– Mną się nie przejmuj. Uwielbiam, kiedy się wywyższasz.

– Twierdzisz – Myron wskazał w stronę kasety i telewizora – że to cię odpręża.

– Tak.

– Ale czy przy okazji… choć to chore… również podnieca?

– Ani trochę.

– I tego właśnie nie pojmuję.

– Patrzenie na stosunek nie podnieca mnie – powiedział Win. – Ani myślenie o nim. Nie podniecają mnie filmy wideo, świńskie magazyny, „Penthouse Forum”, cyberporno. Nic mi nie zastąpi prawdziwego zbliżenia z kobietą. Muszę mieć partnerkę. Wszystko inne przypomina łaskotanie siebie. Dlatego nigdy się nie masturbuję.

Myron nic nie powiedział.

– Masz jakiś problem? – spytał Win.

– Zastanawiam się, co mnie naszło, żeby o to spytać.

Win otworzył zamienioną w małą lodówkę szafkę z dynastii Ming, rzucił Myronowi puszkę yoo-hoo, a sobie nalał koniaku. Pokój wypełniały antyki, bogate gobeliny, wschodnie dywany i popiersia mężczyzn z długimi kręconymi włosami. Gdyby nie najwyższej klasy sprzęt elektroniczny, to na taki pokój mógłbyś się natknąć na wycieczce po pałacu Medicich. Zajęli zwykłe miejsca.

– Coś cię gryzie – powiedział Win.

– Mam dla nas sprawę.

– O.

– Wiem, powiedziałem, że koniec z tym. Ale to wypadek nadzwyczajny.

– Rozumiem.

– Pamiętasz Emily?

Win zakręcił koniakówką.

– Przyjaciółka z college’u. Podczas stosunku hałasowała jak małpa. Rzuciła cię na ostatnim roku. Wyszła za twojego arcywroga, Grega Downinga. Jego też rzuciła. Pewnie nadal tak hałasuje.

– Ma syna, który jest chory.

Myron szybko nakreślił sytuację, pomijając kwestię swojego ojcostwa. Skoro nie mógł powiedzieć o tym Esperanzie, to tym bardziej Winowi.

– Nie przewiduję większych trudności – rzekł Win. – Porozmawiasz jutro z tą lekarką?

– Tak.

– Dowiedz się jak najwięcej, kto zawiaduje tymi aktami.

Win włączył telewizor i przebiegł po kanałach, bo wszędzie leciały reklamy, a poza tym był mężczyzną. Zatrzymał się na CNN. Dziennik prowadziła Terese Collins.

– Czy śliczna pani Collins złoży nam jutro wizytę? – spytał.

Myron skinął głową.

– Przylatuje o dziesiątej.

– Często nas odwiedza.

– Aha.

– Czy wy dwoje – Win zmarszczył się tak, jakby na sekundę ujrzał strasznie zagrzybione krocze – macie się ku sobie?

Myron spojrzał na Terese.

– Za wcześnie mówić – odparł.

Win zmienił kanał, bo w kablówce leciały ciurkiem odcinki Wszystko w rodzinie. Zamówili chińszczyznę i obejrzeli dwa epizody. Myron bezskutecznie próbował zagubić się w szczęściu Archiego i Edith. Myślami wciąż wracał do Jeremy’ego. Odsunął od siebie kwestię ojcostwa i skupił się, jak prosiła Emily, na czekającym go zadaniu i chorobie chłopca. Anemia Fanconiego. Tak ją nazwała. Ciekaw był, czy jest coś na jej temat w Internecie.

– Niedługo wrócę – powiedział.

Win spojrzał na niego.

– W następnym odcinku będzie pogrzeb Stretcha Cunninghama – poinformował.

– Chcę coś sprawdzić w sieci.

– Archie wygłasza mowę pogrzebową.

– Wiem.

– Mówi, że ze względu na „ham” w nazwisku nie podejrzewał, że Stretch Cunningham jest Żydem.

– Znam ten odcinek, Win.

– I jesteś gotów stracić go dla Internetu?

– Przecież masz go na taśmie.

– Nie o to chodzi.

Wymienili spojrzenia, kontentując się ciszą.

– Mów – rzekł wreszcie Win.

– Emily twierdzi, że jestem ojcem chłopca – odparł niemal bez wahania Myron.

Win skinął głową.

– Aha – powiedział.

– Niespecjalnie się zdziwiłeś.

Win pałeczkami chwycił następną krewetkę.

– Wierzysz jej?

– Tak.

– Dlaczego?

– Po pierwsze, byłoby to wyjątkowo podłe kłamstwo.

– Ależ Emily jest w tym dobra, Myron. Okłamywała cię bez przerwy. Okłamywała cię w college’u. Okłamywała, kiedy zniknął Greg. Nakłamała w sądzie, że źle traktował dzieci. Zdradziła go z tobą w przeddzień ślubu. Więc jeśli nawet teraz mówi, jak chcesz, prawdę, to okłamywała cię przez lwią część tych trzynastu lat.

– Myślę, że tym razem nie kłamie – odparł po zastanowieniu Myron.

– Myślisz!

– Zbadam krew.

Win wzruszył ramionami.

– Skoro musisz.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Wyraziłem się dostatecznie jasno.

Myron zrobił minę.

– Czy nie dałeś mi do zrozumienia, że muszę się upewnić?

– Bynajmniej. Tylko wskazałem ci to, co jest oczywiste. Nie powiedziałem, że to cokolwiek zmienia.

– Mieszasz mi w głowie – rzekł Myron po chwili.

– Mówiąc prosto, co z tego, że jesteś biologicznym ojcem tego chłopca? Co to zmienia?

– No, wiesz! Nawet ty nie możesz być aż tak cyniczny.

– Wcale nie jestem, przeciwnie. Może zabrzmi to dziwnie, ale wkładam w tę sprawę serce.

– Jak to?

Win znów zakręcił koniakówką, przyjrzał się bursztynowemu trunkowi i pociągnął łyk.

– Jeszcze raz ujmę to prosto: nieważne, co wykaże badanie krwi, ty nie jesteś ojcem Jeremy’ego Downinga. Jego ojcem jest Greg. A ty co najwyżej dawcą spermy. Przypadkiem biologii i żądzy. Dostarczycielem prostej mikroskopijnej struktury komórkowej, która połączyła się ze strukturą nieco bardziej skomplikowaną. Ale nie jesteś ojcem tego chłopca.