– Dała młodemu lordowi Brae imię po tobie – zauważył.
– Myślę, że nazwala go na cześć pierwszego lorda Brae, który też miał na imię Angus – odparł zarządca.
– Nie znałem pierwszego lorda, za to znam ciebie – powiedział Patrick. – Wolę wierzyć, że syn dostał imię po swym ciotecznym dziadku.
– Dziękuję, panie – odparł Angus. Łzy zakłuły go pod powiekami.
– Usiądź przy mnie, Angusie – polecił książę – i opowiedz mi, co się tu działo. Dlaczego Henry tak szybko wyjechał?
– Poród był łatwy. Bratowa Flanny, Una, przybyła z Killiecairn, by pomóc i to, że Flanna urodziła tak łatwo, wręcz ją rozgniewało – opowiadał Angus ze śmiechem. – Potem nie było już potrzeby, by pański brat pozostał w Glenkirk. Pani wiedziała, że niepokoi się o swoją rodzinę i Cadby, wyprawiła go więc w drogę, dając jako eskortę oddział zbrojnych, którzy mieli odprowadzić markiza do granicy.
– Lecz Una została? – zapytał Patrick z niepokojem.
– Tak, nie mogliśmy się wręcz jej pozbyć, gdyż zakochała się w malcach. Była dla Flanny wielką pomocą. Udało nam się wyprawić ją do domu dopiero miesiąc temu, gdy Aulay przybył do Glenkirk skarżąc się, iż żona go opuściła – zakończył Angus ze śmiechem.
Rozmawiali spokojnie, aż do sali wróciła Aggie z wiadomością, że kąpiel księcia jest już gotowa. Wstał i poszedł na górę, do apartamentów państwa. W saloniku ustawiono przed kominkiem dębową wannę, w niej zaś, ku zdumieniu Patricka, czekała Flanna. Aggie nigdzie nie było widać. Książę uśmiechnął się z zadowoleniem i szybko zdjął ubranie, pozostawiając je rzucone niedbale na podłodze.
– Trzeba będzie je spalić, buty też nie nadają się już do niczego – zauważyła Flanna z żalem. Spojrzała śmiało na męża. – Zeszczuplałeś.
– Owsiane placki to niezbyt sycąca dieta – powiedział, wchodząc do wanny.
– Ostrożnie! – ostrzegła. – Nie chciałabym zalać podłogi.
– Więc chodź do mnie, kobieto, bym mógł pocałować cię jak należy – polecił.
– Najpierw się umyj – odparła. Przyciągnął ją do siebie gwałtownie i woda przelała się przez brzeg wanny. – Patricku! – pisnęła.
– Odwykłaś słuchać swego pana i władcy – powiedział. – Będę musiał znów cię tego nauczyć.
Spróbował ją pocałować. Flanna trzepnęła go myjką.
– Pan i władca, też mi coś! – zawołała z uśmiechem. – Jezu! Ale masz brudne włosy! Jeszcze trochę i zalęgłyby się w nich wszy!
Zanurzyła dłoń w słoju z mydłem i chlapnęła nim na ciemną czuprynę męża, a potem zaczęła energicznie wcierać mydło w jego włosy. Patrick pochwycił ją, przyciągnął do siebie i całował, pozostawiając zaróżowioną i bez tchu.
– Kilka ostatnich tygodni spędziłem ukryty w domu kochanki Charliego – powiedział. – Była bardzo gościnna.
– Charlie ma kochankę? – spytała Flanna. Zaskoczyło ją to, gdyż szwagier bardzo kochał zmarłą żonę. Z drugiej strony, zważywszy na reputację męskiej części jego rodziny, nie było czemu się dziwić.
– Jak bardzo była gościnna wobec ciebie, Patricku Leslie? – spytała, wpychając mu głowę pod wodę, by spłukać mydło.
Wynurzył się, prychając i chichocząc. Flanna była zazdrosna. Naprawdę go kochała!
– Bardzo gościnna wobec Charliego, ledwie uprzejma wobec jego brata. Nawet mnie postrzeliła – odparł.
– Postrzeliła cię? A to z jakiego powodu? Spostrzegła bliznę na ramieniu Patricka i natychmiast jej dotknęła.
– Gdy przybyliśmy, było już prawie ciemno, a dom położony jest na pustkowiu – zaczął Patrick. – Nim Charlie zdążył powiadomić ją, kim jesteśmy, rozległ się strzał i to ja oberwałem. Na szczęście Barbara jest marnym strzelcem – zakończył ze śmiechem.
– Mogła cię zabić! – wykrzyknęła Flanna gniewnie.
– Nie mogła i nie zabiła – powiedział, obejmując żonę, by ją uspokoić. – A teraz jestem w domu, dziewczyno, bezpieczny w twych ramionach – dodał, całując ją w czoło.
– Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś duchem? – spytała.
Ujął jej dłoń, zanurzył pod wodę i poprowadził ku nabrzmiewającej męskości. Zacisnęła wokół niej palce i członek jeszcze bardziej zesztywniał.
– Czy duch mógłby mieć tak wspaniałą i twardą lancę, malutka?
Pieściła go, przymykając z przyjemności oczy. Przesunęła palce, by objąć nimi dwa bliźniacze klejnoty.
– Potrzebuję mocniejszego dowodu – wyszeptała, przygryzając leciutko ucho Patricka.
Natychmiast objął dłońmi pośladki żony i uniósłszy ją, nabił na swą wzwiedzioną męskość. Poczuł, jak zanurza się w nią głęboko i aż jęknął z rozkoszy. Ujęła mokrymi dłońmi jego twarz i całowała go namiętnie, a zarazem czule.
– Ach, dziewczyno – wyjęczał – jesteś niemal tak ciasna, jak w noc poślubną.
A ja zaraz umrę z rozkoszy, dodał w myśli.
Nie powiedziała mu, że w trakcie wędrówek po zamku – przed narodzeniem synów i po porodzie – natknęła się na zeszycik, w którym zanotowano sposoby przygotowywania naparów, maści i różnego rodzaju afrodyzjaków, służących uszczęśliwianiu mężczyzny. Nie była pewna, kto je zanotował, lecz ucieszyło ją, że są skuteczne. Zamknęła oczy, wzdychając, i szybko osiągnęli razem szczyt.
– Och – powiedziała – z pewnością nie jesteś duchem, Patricku Leslie, gdyż żaden duch nie byłby w stanie dostarczyć mi aż tyle przyjemności.
A potem chwyciła za szczotkę i zaczęła męża szorować.
Gdy byli już czyści i wytarci do sucha, przenieśli się na łóżko i spoczęli na nim nadzy, ozłoceni blaskiem ognia z kominka. Patrick pocałował żonę namiętnie, a ich języki starły się w miłosnym pojedynku. Odkrył, że trudno mu się nią nasycić. Dotykał wargami jej sutków, liżąc powoli, z miłością, aż pojawiły się na nich kropelki mleka, a Flanna niemal załkała z tęsknoty i pożądania.
– Och, okrutniku! – wykrzyknęła cicho, zaszokowana, ale i podniecona tym, co robił.
– Jesteś doprawdy rozkoszna, kochanie – powiedział, wchodząc w nią znowu. Tym razem nie był już tak gwałtowny, lecz brał ją powoli, doprowadzając niemal na skraj rozkoszy, a potem się wycofując. Łajała go za to, lecz Patrick tylko uśmiechał się z rozbawieniem. Wreszcie, zdesperowana, wbiła mu paznokcie w skórę i przejechała nimi po plecach, a wtedy wszedł w nią głęboko i pchał, aż zaczęła krzyczeć z przyjemności. Objęła go nogami w pasie tak mocno, że ledwie był w stanie oddychać, a on wsunął się w nią jeszcze głębiej. W rewanżu zacisnęła na nim mięśnie, a kiedy wyczuła, że jest na skraju spełnienia, wyszeptała mu do ucha namiętne: Teraz! Z ulgą poddał się rozkoszy, wystrzeliwując w jej łono nasienie i napełniając je nowym życiem.
Kiedy leżeli potem odpoczywając, a płomienne włosy Flanny niemal zakrywały Patrickowi pierś, powiedziała:
– Poczęliśmy dziś następne dziecko, Patricku Leslie.
– Jesteś pewna? – zapytał, drocząc się z nią delikatnie, po czym ucałował czubek głowy Flanny myśląc o tym, jak bardzo ją kocha.
– Tak – odparła.
– Jeszcze jeden syn dla Glenkirk, malutka. Nie miałbym nic przeciwko temu – zauważył.
– Nie syn, mój panie. Córka. Tym razem urodzi się dziewczynka, jestem tego absolutnie pewna!
– A jak ją nazwiemy? – zapytał z uśmiechem.
– Nie wiem. Będę wiedziała, gdy się urodzi – odparła.
– Nie wcześniej? – dopytywał się żartobliwie. Uniosła głowę i spojrzała na niego poważnie srebrzystymi oczami.
– Nie wcześniej – powtórzyła.
Pocałowała męża i Patrick pomyślał, że to i tak bez znaczenia, gdyż ona go kocha. Będą wiedzieli, jak nazwać córkę, kiedy nadejdzie właściwy czas. I tak jest dobrze. Cudem znalazł dla siebie idealną żonę. Cokolwiek wydarzy się w przyszłości, będzie zależało od losu, i gotów był na to przystać. Chwycił pasmo pięknych włosów Flanny, przyciągnął ją do siebie i zaczął całować, wkładając w pocałunek całą miłość, jaką żywił dla niej w sercu, a gdy odpowiedziała tym samym uświadomił sobie, że cokolwiek stanie się ze światem, jego życie już zawsze będzie doskonałe, a to dlatego, iż zawędrował zeszłej jesieni do Brae i poznał jego dziedziczkę.