Выбрать главу

Goggo poklepała swą torebkę, wypchaną plikiem szeleszczących banknotów, jakie dostała za przysługę. Mężczyźni działali podobno na zlecenie prawnika, który ścigał Gerd za jakieś przestępstwo. Tak więc pieniądze stanowiły część honorarium za pomoc w odnalezieniu dziewczyny i jej zmiękczeniu.

Goggo dobrze wiedziała, co powie Gerd. Miała w zanadrzu kilka szpil. Dostanie się tej świętoszce za to, że próbowała odbić jej Arva. Udawała niewiniątko ale nie ulega wątpliwości, jakie miała zamiary. Sprowokowała go, inaczej przecież nie zawiesiłby nawet spojrzenia na takiej Pannie Nikt.

Dziennikarka minęła drzwi Ellinor na parterze i jej twarz wykrzywiła się w pogardliwym grymasie. Śmieszna, gruba, naiwna Ellinor! Wierzyła, że ma u Arva jakieś szanse…

Na moment przystanęła na pierwszym piętrze. Wiedziała jednak, że Arva nie ma w domu, bo urządzał dla swych uczniów zabawę w szkole.

Ostatnie stopnie i oto już strych. Goggo radowała się w duchu, lubiła ranić innych słowami, była wówczas w swoim żywiole.

Nagle stanęła.

Na jej twarzy odmalowało się zrazu niedowierzanie, które gwałtownie ustąpiło przerażeniu.

Olaf był niespokojny.

– Nie podoba mi się to. Jest sama na tym ponurym poddaszu. Mam nadzieję, że miała na tyle rozumu, żeby zejść do przyjaciółki!

– Albo do swego przyjaciela Arva Ståhla – odpowiedział Johannes oschle. – Zresztą za kilka godzin tam podjedziemy.

– Ståhl nic dla niej nie znaczy – odrzekł Olaf. – Najlepiej będzie, jeśli do niej zadzwonię i porozmawiam z nią.

Ale pod numerem Ellen nikt nie odpowiadał. Olaf westchnął zniecierpliwiony i cisnął słuchawkę.

– Właściwie nie zdążyłem jej wypytać dokładnie, co odkryła wtedy w piwnicy. Gdybym tylko to wiedział!

– Nic – burknął Hallar. – Wszystko to wymysły, by odwrócić uwagę.

– Nie wierzę. Jej sąsiadka w Siljar opowiadała przecież, że Ellen tamtego dnia była do głębi wstrząśnięta. Siedziała tylko, nieobecna duchem, i trzymała się za głowę. Na pytanie, co się stało, odpowiedziała tylko: „Widziałam w piwnicy…” i wybuchnęła bezradnym szlochem. Później nawet słowem do tego nie nawiązała.

– Kiepski teatr – parsknął Johannes.

– Nie sądzę – oświadczył Olaf, wstając z miejsca. – Nie będę tu siedział bezczynnie, jadę tam od razu.

– Przecież nie ma jej w domu! Nikt nie odbiera telefonu.

– Może jest u swoich sąsiadów, na pewno ją gdzieś zastaniemy. Jedziesz ze mną?

– Wszystko mi jedno. Zresztą mam do powiedzenia parę słów tej paniusi. Nie spotkałem dotąd tak wyrachowanej istoty.

Olaf westchnął tylko ciężko.

Arve Ståhl wrócił do domu wcześniej, niż planował.

Może by tak wpaść na górę i pożegnać się z Gerd przed jej wyjazdem? pomyślał i minął wejście do swego mieszkania. Na pewno jest teraz sama i żałuje, że ostatnio okazywała wobec mnie tyle rezerwy.

Pełen nadziei wchodził po schodach prowadzących na strych, krok po kroku, niczym amant filmowy, wdzierał się na zakazane rewiry.

Nagle zatrzymał się zaszokowany. Poczuł się tak, jakby krew odpłynęła mu z głowy. Nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.

Czuł się jakoś dziwnie, jak sparaliżowany. Zapewne taki stan poprzedza moment utraty przytomności. Po chwili naszła go fala mdłości i nogi się pod nim ugięły. Ostatkiem sił zawrócił i zbiegł po schodach. Zadufany w sobie poskramiacz damskich serc krzyczał i zawodził jak małe dziecko.

ROZDZIAŁ IV

Wybiegłszy na podwórze, Arve Ståhl omal nie zderzył się z dwoma mężczyznami. Już ich kiedyś gdzieś widział. W oczach mu pociemniało i zakręciło się w głowie.

– Stój! – powiedział Olaf spokojnie. – Wyglądasz, człowieku, jakbyś zobaczył upiora.

Arve usiłował skupić myśli.

– Policja, muszę sprowadzić policję!

– Jesteśmy właśnie z policji – odezwał się Johannes Hallar. – Co się stało?

Arve wykrzywił twarz z obrzydzeniem.

– Morderstwo – wyjąkał. – Głowa… Patrzyła prosto na mnie.

– Co ty gadasz? – spytał Olaf z niedowierzaniem. – Żarty sobie stroisz?

Nauczyciel potrząsał tylko głową.

– Pokaż nam, co się właściwie stało! – nakazał inspektor.

– Nie, za nic w świecie nie wejdę na górę!

– Na górę? – wyraźnie zdenerwował się Olaf. – Chodź, Johannes, idziemy sprawdzić!

W kilka sekund pokonali schody prowadzące na strych.

– O Boże! – wymamrotał Johannes. – Ten facet nie kłamał! Jeszcze nigdy nie widziałem czegoś takiego!

Ale Olaf poczuł, że kamień spada mu z serca.

– Już myślałem, że chodzi o Ellen. Zobacz, on się mylił, nie jest aż tak źle. Ale mimo wszystko…

Na strychu, w miejscu gdzie cienka smuga ze świetlika podświetlała pyłki kurzu wirujące w powietrzu, stała stara szafa, a na niej leżała głowa Ågot Lien z wybałuszonymi oczyma, skierowanymi prosto na nich.

– Głowa Meduzy – wymamrotał Hallar. – Najgroźniejszej z trzech Gorgon.

– Uspokój się! Nie została ścięta! Ciało zostało umieszczone w specjalnej szafie, używanej dawniej w łaźniach parowych. Na górze znajduje się otwór na głowę. Hallar, Goggo nie żyje!

– Tak, i to chyba już od dłuższego czasu. Wejdę do Ellen i zadzwonię.

Ale drzwi do mieszkania Ellen były zamknięte na klucz i inspektor na próżno się dobijał.

– Gdy ten facet z dołu trochę oprzytomnieje, skorzystamy z telefonu w jego mieszkaniu – zadecydował Olaf.

– Została uduszona. Sądząc po twarzy, nie męczyła się długo – stwierdził inspektor. – Potem jej ciało umieszczono w tej szafie, żeby wywołać skojarzenie ze ściętą głową Meduzy. Nie ma co, wyrafinowany pomysł! Twoja przyjaciółka może się spodziewać kłopotów – dodał ponurym głosem.

– Chyba masz źle w głowie! – obruszył się Olaf. – Przecież Ellen nie mogłaby tego zrobić!

– Tak sądzisz? Przecież nienawidziła tej dziennikarki, prawda? Na pewno obawiała się, że ją całkiem zdemaskuje.

– Jesteś najbardziej ograniczonym człowiekiem, jakiego spotkałem w swym życiu! – warknął Olaf. – Jak już sobie coś raz wbijesz w tę swoją łepetynę, to nie jesteś w stanie tego zmienić. Czy nie pojmujesz, że tym dwóm facetom z hotelu chodziło właśnie o to, by skierować podejrzenie na Ellen? „Dwie pieczenie przy jednym ogniu”, pamiętasz ich słowa? Goggo najprawdopodobniej zaczęła stanowić problem także dla nich, za dużo wiedziała. A niebezpieczna była zawsze.

Johannes nie miał już takiej pewnej miny, Olaf zaś ciągnął dalej:

– Pamiętasz, co powiedzieli? „Oko za oko, ząb za ząb”. Do tej pory ich zamiarem było wystraszenie Ellen, przecież gdyby chcieli, mogliby zabić ją już dawno. Teraz jednak postanowili odpłacić jej pięknym za nadobne: wtrącić ją do więzienia. Chcieli, by na własnej skórze się przekonała, co znaczy przesiedzieć w zamknięciu przez wiele lat. A na taką karę zapewne zostałaby skazana, gdyby udowodniono jej popełnienie morderstwa. Myślisz dokładnie tak, jak życzyli sobie ci dranie!

Hallar zacisnął usta.

– Najpierw znajdź dziewczynę! Wysłuchamy, co ma do powiedzenia. Przyznasz chyba, że numer ze zniknięciem, jaki wykonała przed trzema laty, stawia ją w dość wątpliwym świetle.

– Ellen na pewno wszystko nam wyjaśni. Jeśli zaś chodzi o nienawiść, to w samym Vanningshavn zebrałoby się wiele osób, które miały powody bać się i nienawidzić Goggo. Na przykład Arve Ståhl, Ellinor, a także inni ludzie, często na wysokich stanowiskach. Zresztą ja także nie pałałem do niej szczególną miłością.