Выбрать главу

W pierwszym odruchu Kate chciała się schować, uciec, poddać bez walki, ale duma przełamała lęk. Nie była przecież jakimś robakiem, który odpełza, salwując się ucieczką przed niebezpieczeństwem. Miała pełne prawo do tego, żeby przywołać męża do porządku.

Na tarasie rozległ się energiczny stukot wysokich obcasów Kate. Alex natychmiast uniósł głowę, a Nicole jęknęła z dezaprobatą. Kate jednak nie miała zamiaru się wycofać. Podeszła do nich na odległość kilku metrów i odezwała się z dobrze udawaną obojętnością:

– Wybaczcie, że wam przeszkodziłam. Stwierdziłam, Alex, że powinieneś wiedzieć, iż wybieram się do domu. Jedziesz ze mną, czy mam zadzwonić po taksówkę?

– Zaraz do ciebie dołączę, Kate. Jeszcze nie skończyłem rozmawiać z Nicole – odparł zachrypniętym i zażenowanym głosem.

Kate stała nieruchomo. Jej twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Nicole spojrzała na nią. Mimo stłumionego światła, widać było, że jej oczy pałają triumfem.

– Jak uważasz, Alex – odpowiedziała z nieugiętą dumą. – Pożegnam się jeszcze z twoją matką i wychodzę. Z tobą lub bez ciebie.

Odwróciła się na pięcie i z gracją, bez pośpiechu, skierowała się do pierwszych z brzegu drzwi, prowadzących do salonu. Zdawała sobie sprawę, że każdy kolejny krok to gwóźdź to trumny, w której spocznie jej małżeństwo z Alexem. W szybie zamajaczyła jej płowa głowa Very. Już miała przekraczać próg, kiedy Alex zatrzymał ją, silnie ściskając jej łokieć.

– Wyjdziemy razem, Kate – wyszeptał jej do ucha.

Zmusił ją, żeby zwolniła kroku. Do salonu wkroczyli z godnością i spokojem, jakby nic się nie stało. Podeszli do Very. Alex poklepał ja po ramieniu, a skinieniem głowy przeprosił towarzyszących jej gości.

– Mamo, chcemy się pożegnać – oznajmił dyskretnie.

– Ależ, Alex. Jeszcze jest wczesna godzina – Vera zaprotestowała czarująco, choć w jej oczach taiło się zadumanie i powaga.

– Ty jesteś nie do zdarcia, ale my jesteśmy już odrobinę zmęczeni. Bawiliśmy się doskonale. Dziękuję ci za przyjęcie, mamo – rzekł z elegancją.

Vera ścisnęła dłoń Kate, jakby chciała opóźnić jej odejście.

– Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy, moja droga Kate. Kate szybko wyzwoliła dłoń z uścisku.

– Dobranoc, Vero.

– Odprowadzę was do wyjścia – pani Pallister nie dawała za wygraną.

– Nie. Proszę, zostań z gośćmi – nalegał Alex. – Byłaś dla nas bardzo miła. Muszę ci się kiedyś odpłacić za tę grzeczność, mamo. Dobranoc.

Zanim opuścili salę na dobre, zamienili jeszcze kilka słów z gośćmi. Kiedy w końcu Kate wsiadła do samochodu, oparła zmęczoną i obolałą głowę o chłodny skórzany zagłówek i zamknęła oczy. Zapadła cisza, którą po chwili Alex przerwał drwiącą uwagą:

– Przypuszczam, że to matka wysłała cię na taras. Typowe, pomyślała Kate. Wini wszystkich: matkę, żonę, kochankę, tylko nie siebie.

– Mylisz się. Vera chciała mnie odwieść od szukania ciebie. Dopiero gdy zażądałam, żeby mi powiedziała, gdzie jesteś, Wskazała taras. Mimo to próbowała mnie powstrzymać, perswadując, żebym zostawiła cię w spokoju. Radziła mi zachować dyskrecję. Ale nie wiedziała, że ja już przez to wszystko kiedyś przeszłam… – Zmęczenie w głosie Kate ustąpiło miejsca gorzkiemu wyrzutowi. – Tylko ty o tym wiedziałeś, Alex, a mimo to zignorowałeś mnie.

– Kate… – Wyciągnął ku niej dłoń, ale ona odrzuciła ją gwałtownym ruchem.

– Nie dotykaj mnie! – krzyknęła, tak jakby chciała wykrzyczeć z siebie cały ból i żal. – Zaakceptowałam rolę w grze twojej matki, ale w twojej nie! O, nie! Najpierw wystroiłeś mnie jak choinkę, a potem rzuciłeś na pożarcie tym wszystkim sępom. Zlekceważyłeś mnie i okłamałeś.

Głos załamał się jej i uwiązł w gardle. Kate bezskutecznie walczyła z nabrzmiewającymi w oczach łzami. Zagryzła wargi, próbując powstrzymać napływającą rozpacz.

– Nie okłamałem cię, Kate. Ależ tak! Okłamałeś mnie! – krzyknęła w myślach. Wielkie jak groch łzy potoczyły się jej po policzkach. Odwróciła głowę, desperacko walcząc z rozchwianymi emocjami. Jedyne, czego teraz pragnęła, to jak najszybciej dotrzeć do domu i zamknąć się w pokoju na trzy spusty.

– Kate, proszę… A niech to wszyscy diabli!

Alex gwałtownie nacisnął na pedał gazu. Sportowe lamborghini natychmiast zareagowało potężnym zrywem. Nie liczyły się żadne przepisy i ograniczenia prędkości. Zobojętniała i znużona Kate nie zerknęła nawet na licznik. Kiedy mąż zaparkował przy garażu, nie mogła zebrać w sobie siły, żeby wysiąść z samochodu. Alex natychmiast wyskoczył z wozu, otworzył jej drzwi i wyciągnął dłoń, zanim zdążyła odpiąć pas bezpieczeństwa.

– Nie potrzebuję twojej pomocy – szepnęła resztką sił.

– Proszę cię, Kate. Nie oszukuj mnie. Myślisz, że nie zauważyłem, że całą drogę płakałaś?

Kate przełknęła łzy i próbując odzyskać kontrolę nad głosem, rzekła:

– Poradzę sobie sama. Dziękuję ci. Westchnął i ze złości uderzył pięścią w maskę samochodu.

Cofnął się, ale nadal przytrzymywał drzwi. Kate spuściła nogi na ziemię i powlokła się w kierunku wejścia. Przy drzwiach jednak musiała zaczekać. Alex miał klucze. Jak tylko otworzył drzwi, pognała po schodach na górę. Zanim dopadł ją w sypialni, odzyskała już równowagę. Stanęła przed lustrem i zaczęła ściągać kolczyki. Alex zamknął drzwi i oparł się o nie.

– Kate… – westchnął głęboko. – A teraz porozmawiajmy.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Zignorowała jego prośbę. Zacisnęła usta i w milczeniu zdjęła resztę biżuterii. Włożyła ją do pudełka i zatrzasnęła wieczko.

– Nie okłamałem cię, Kate. Ani razu.

– Lepiej odłóż tę biżuterię w bezpieczne miejsce. Może się jeszcze komuś przydać.

– Kupiłem ją dla ciebie.

– O tak! Na pewno dla mnie! Jeśli myślałeś, że kupisz za to moją aprobatę dla twoich gierek, to się grubo pomyliłeś. – Zamknęła mu przed nosem drzwi garderoby i zaczęła zdejmować suknię. Nie minęła chwila, jak Alex wdarł się do pokoju.

– Do licha, Kate! Powiedziałem, że porozmawiamy i na pewno porozmawiamy! – zagrzmiał.

Kate odwróciła się do niego, pałając wściekłością.

– Nie będziesz mi mówił, co mam robić! Nie jestem twoją własnością! Warunki umowy zostały złamane. A teraz, z łaski swojej, wyjdź i daj mi spokój.

Twarz Alexa złagodniała i zaczął mówić spokojniej.

– Nie masz podstaw do tego, żeby łamać nasz kontrakt.

– To ty go złamałeś. Ty! – Kate rzuciła w męża suknią. – Proszę. Zwracam ci tę namiastkę sukni ślubnej, z której dzisiaj zadrwiłeś. Oddaj ją Nicole Fouvet.

Suknia przylgnęła na moment do twarzy Alexa, po czym osunęła się na podłogę. Kate spojrzała na niego z wyzwaniem, ale kiedy zobaczyła wyraz bólu w jego oczach, poczuła, że topnieje w niej gniew. Odwróciła się i wyjęła z szafy podomkę.

– Jesteś moją żoną. Nie chcę żadnej innej.

– Zamierzałeś poślubić Nicole, ale nie zrobiłeś tego, ponieważ ona nie chciała rodzić ci dzieci – odparła z wyrachowaną precyzją. – Podczas naszej rozmowy sama mi to powiedziała, więc nawet nie staraj się kłamać, bo wiem wszystko od niej.

– Nie przyszła ci do głowy myśl, że Nicole mogła łgać?