Выбрать главу

– Powiedziała, że nie porzuci na tak długo wszystkiego, co jej drogie.

Oczy Nerissy znów rozbłysły, jakby zapłonęło w nich tysiąc świec.

– Więc mogę z tobą jechać? – zapytała ledwo słyszalnym głosikiem.

– Błagam cię na kolanach, abyś to uczyniła.

– Och, Talbocie!

Słowa przerodziły się w okrzyk radości. Nie pocałował jej. Powiedział tylko:

– Nie ma czasu do stracenia. Musimy czym prędzej wyjechać! Ubierz się, a ja przyślę kogoś po twój bagaż.

Przez sekundę patrzył w jej oczy. Potem odszedł i Nerissa została sama. Z początku trudno jej było uwierzyć, że nie śni. Ale wiedziała, że teraz oboje mogą swobodnie wyznawać sobie miłość, a nie liczyło się już nic, tylko to, że będą razem.

Zaczęła się spiesznie ubierać. Szczęśliwie uprzedziła Mary, że wyjeżdża wcześnie rano, więc kufer był już spakowany, brakowało tylko sukni, którą nosiła przy kolacji. W szafie wisiał jedynie strój podróżny, czyli prześliczna pelerynka i muślinowa sukienka, w której przyjechała do Lyn.

Właśnie zawiązywała wstążeczki kapelusza, gdy usłyszała pukanie do drzwi i wszedł służący księcia, Banks, a za nim młody lokaj.

– Czy pani bagaż jest gotowy, panienko? – zapytał.

– Trzeba go tylko zapiąć – odparła Nerissa.

– Jego Książęca Mość jest na dole i oczekuje pani.

Wraz z lokajem podnieśli kufer i skierowali się ku wyjściu.

Nerisssa prędko rozejrzała się, by sprawdzić, czy czegoś nie zapomniała, potem jak gdyby u nóg wyrosły jej skrzydła, zbiegła po schodach do oczekującego księcia.

On także wyglądał na uszczęśliwionego. Przez drzwi frontowe widać było powóz podróżny, zaprzężony w sześć koni, a obok niego dwóch jeźdźców.

Nikt ich nie żegnał, tylko książę ujął Nerissę za rękę, i poprowadził do powozu.

Gdy odjechali, wciąż nie dowierzała swemu szczęściu. Miała wrażenie, że to jakiś dziwny sen, który może przerodzić się w koszmar.

Poczuła uścisk jego palców na swojej dłoni i zrozumiała, że są sami, bardzo blisko siebie. Dopiero, gdy wyjechali przez ogromne, żelazne wrota, zawołała bezładnie:

– Powinnam była… zostawić wiadomość tacie… żeby wiedział, co się stało.

– Pomyślałem o tym – uspokoił ją książę. – Zostawiłem wiadomość nie tylko dla niego, ale i dla Harry’ego.

– Jak ty o wszystkim pomyślałeś!

– Nie o wszystkim, tylko o tobie. O tym, jak bardzo cię kocham.

Objął ją ramieniem i przygarnął do siebie. Przez chwilę oboje milczeli. Książę rozwiązał wstążeczki jej kapelusza, rzucając go na siedzenie naprzeciwko. Gdy oparła głowę na jego ramieniu, powiedział:

– Czy jesteś pewna, mój skarbie, że nie będziesz żałować tego nagłego wyjazdu? Chyba zdajesz sobie sprawę, że jeśli Locke umrze, zostaniesz wraz ze mną wygnana z Anglii na długo.

– Nieważne gdzie rzuci nas los… o ile tylko będę z tobą – oznajmiła Nerissa – jedyną moją troską jest, aby nie znudziło cię moje towarzystwo.

Książę nie odpowiedział. Pocałował ją i nie trzeba już było słów.

Gdy słońce podnosiło się znad horyzontu, dotarli do Dover. Właściwie mieli do przebycia zaledwie dwadzieścia mil, a wspaniałe konie księcia pokonały tę odległość w rekordowym czasie. Nerissa sądziła, że pojadą prosto do przystani, gdzie, jak powiedział książę, czekał jego jacht.

– Czy kapitan nas oczekuje? – zapytała.

– Wysłałem posłańca – odparł książę, a w każdym razie jacht ma w każdej chwili być gotowy do drogi. Zatem gdy tylko znajdziemy się na pokładzie, natychmiast opuścimy nasz kraj i udamy się do Francji, gdzie będziemy bezpieczni.

– Tylko to się liczy – powiedziała cichutko Nerissa.

– Ale jest coś, co musimy zrobić przedtem.

Zanim zdążyła zapytać, o co mu chodzi, konie zatrzymały się i przez okno ujrzała niewielką kaplicę stojącą przy końcu przystani. Spojrzała na księcia zaskoczona, więc wyjaśnił:

– To tu rybacy modlą się przed wypłynięciem w morze, a ich żony proszą Boga o szczęśliwy powrót mężów. Sądzę, kochanie, że to najlepsze miejsce i atmosfera po temu, bym pojął cię za żonę.

Nerissa popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Potem, ku jej zdumieniu, otworzył skórzaną walizeczkę leżącą na siedzeniu naprzeciwko. Wyjął z niej wianek z diamentów i pereł, który znalazł w tajemnej skrytce w apartamencie księżnej oraz welon z niesłychanie delikatnej koronki. Ostrożnie przykrył jasne włosy Nerissy welonem, a na wierzch nałożył wianek. Stangret otworzył drzwi, wysiedli i poszli do kaplicy.

Przez otwarte na oścież drzwi słychać było subtelny dźwięk organów. Wewnątrz kaplicę spowijał mrok, rozproszony jedynie światłem sześciu świec na ołtarzu, przed którym stał duchowny w białej komży. Nerissa podniosła wzrok i ujrzała zwieszające się ze sklepienia sieci rybackie, nadające kościółkowi aurę tajemniczości. W kaplicy panował nastrój świętości i modlitwy, a było to miejsce wiary, jaką zawsze nosiła w sercu.

Książę zdjął z jej ramion pelerynę podróżną i położył na najbliższej ławce. Gdy szli razem do ołtarza, wiedziała, że w białej sukience, przystrojona w koronkowy welon spływający do ziemi i w połyskujące diamenty, jest panną młodą, o jakiej marzył książę.

Czuła, że choć kaplica wydaje się pusta, przenika ją duch bliski tym, którzy ją kochają i pragnęliby udzielić swego błogosławieństwa.

Nerissa była przekonana, że w pewien sposób była tu obecna jej matka, a także matka księcia oraz nieszczęsna księżna, taka, jak we śnie, tylko teraz, gdy jej wianek został odnaleziony, a klątwa zdjęta, stała szczęśliwa i spokojna. Mogła wreszcie odejść ze świata i udać się do męża, którego kochała z wzajemnością.

– To dziwne – rozmyślała Nerissa – skąd mam tę pewność. – Wiedziała, że książę uwierzy jej, gdy mu o tym opowie.

Po udzieleniu im ślubu przez duchownego czuła, że otrzymują błogosławieństwo, jakie nieczęsto jest udziałem par małżeńskich. Błogosławił miłość, która zniosła niejedno poświęcenie i będzie trwała na wieki. Przy akompaniamencie organów przeszli ku wyjściu, a gdy dotarli do drzwi kościółka, oślepiło ich słońce i dziewczyna wiedziała, że wróży im to długie, szczęśliwe życie.

Kilka minut później dotarli do książęcego jachtu o nazwie Konik Morski, znacznie okazalszego, niż oczekiwała. Jak przewidywał książę, gdy tylko wsiedli na pokład, jacht wypłynął powoli z przystani na fali porannego przypływu. Książę nie pozwolił jej wpatrywać się w oddalający się brzeg. Zaprowadził ją pod pokład do najwygodniejszej i najwspanialszej kajuty, jaką mogła sobie wyobrazić i oznajmił, że powinna się przespać.

– Wiele dziś przeszłaś – powiedział spokojnie, a przed nami cała przyszłość, więc chcę, abyś teraz odpoczęła. Omówimy wszystko, gdy się obudzisz.

Z początku chciała zaprotestować, ale potem zdała sobie sprawę, że w istocie jest bardzo zmęczona. Ostatnie wydarzenia były bardzo dramatyczne i nieoczekiwane, a przecież poprzedniej nocy spała tak krótko, podekscytowana pocałunkami księcia. Teraz jego pocałunek nie był namiętny, lecz delikatny i czuły, jak gdyby była cennym skarbem.

Zanim się zorientowała, została w kajucie sama. Czyniąc zadość życzeniu męża udała się na spoczynek.

– Czy zauważyłeś, Talbocie – zapytała Nerissa – że jesteśmy małżeństwem dokładnie od tygodnia?

– A mnie się wydawało, że o wiele dłużej – odparł książę. – Nerissa krzyknęła cichutko, lecz zdała sobie sprawę, że mąż żartuje. – I jak się czujesz w małżeństwie? – zapytał.

Leżeli obok siebie w ogromnym łożu, które zajmowało prawie całą kajutę.

Nerissa obróciła się, przysuwając się bliżej księcia, a on objął ją i przygarnął tak mocno, że trudno było oddychać.