Выбрать главу

– Jak się masz, Hermione? – spytała.

– Christine. – Szwagierka tylko sztywno skinęła głową, ignorując pytanie. – Melanie powiedziała mi, że jesteś jej gościem.

– Jak się mają chłopcy? – powiedziawszy to, Christine uświadomiła sobie, że bratankowie Oscara nie są już dziećmi, tylko młodzieńcami.

– Obcięłaś włosy – zauważyła Hermione. – To zdumiewające!

I odwróciła się do reszty dam.

Christine z powrotem usiadła.

No cóż, westchnęła w duchu. Najwyraźniej jej osoba została zauważona, ale jej głos będzie ignorowany. Fatalny początek. A raczej fatalna kontynuacja dotychczasowych kontaktów.

Hermione, córka prowincjonalnego adwokata, ponad dwadzieścia lat temu wyszła za wicehrabiego Elricka, robiąc jeszcze lepszą partię niż Christine. Po ślubie Christine serdecznie powitała ją w rodzinie i pomogła przystosować się do życia w wyższych sferach, a także przygotowała jej przedstawienie na dworze. Zaprzyjaźniły się mimo sporej różnicy wieku. A chociaż przez ostatnie kilka lat małżeństwa Christine łączące je stosunki stały się napięte, okropna kłótnia po śmierci Oscara była dla niej ogromnym zaskoczeniem i do głębi nią wstrząsnęła. Opuściła Winford Abbey, wiejską rezydencję Basila, nazajutrz po pogrzebie zdruzgotana i zrozpaczona. Wydała ostatnie pieniądze na bilet na dyliżans, bo pragnęła jak najszybciej wrócić do Hyacinth Cottage, by w spokoju lizać rany i jakoś odbudować swoje życie. Nie miała żadnego kontaktu ze szwagrem i jego żoną aż do dziś.

Żywiła nadzieję, że przez najbliższe dwa tygodnie będą zachowywać się wobec niej poprawnie. Przecież nie zrobiła nic złego.

Wicehrabina Mowbury, matka Melanie, pulchna, niewysoka kobieta o siwych włosach i żywym spojrzeniu, uściskała Christine i oznajmiła, że cieszy się, widząc znów jej śliczną buzię. Audrey również okazała radość. Zarumieniła się i uśmiechnęła promiennie, gdy Christine pogratulowała jej zaręczyn. Napięte kontakty z najbliższą rodziną Oscara nigdy nie miały wpływu na przyjazne związki Christie z jego ciotką i kuzynami, którzy w latach jej małżeństwa nie spędzali w Londynie zbyt wiele czasu.

Lady Chisholm i pani King, które Christine kiedyś poznała, zachowały się wobec niej bardzo uprzejmie.

Sześć bardzo młodych i bardzo modnie ubranych dam, zapewne przyjaciółek Audrey, które najwyraźniej bardzo dobrze się znały, siedziało w swoim kręgu. Paplały, chichotały i ignorowały towarzystwo wokół. Christine pomyślała, że musiały być jeszcze dziećmi, gdy ona gościła ostatnim razem w Londynie. Czuła się bardzo stara. Do tego jej prawie najlepsza muślinowa suknia wyglądała niemal jak wykopalisko. To była jedna z ostatnich sukien, jakie kupił jej Oscar przed śmiercią. Christine miała wątpliwości, czy rachunek za nią w ogóle został zapłacony.

– Jednym z gości ma być książę Bewcastle – oznajmiła lady Sarah Buchan siedzącym wokół niej przyjaciółkom. Oczy miała wielkie jak spodki, a na policzkach purpurowe rumieńce.

Można było dziewczynie wybaczyć przekonanie, że oto obwieszcza wielką nowinę. Pojawiła się zaledwie przed chwilą, wraz ze swym ojcem, hrabią Kitredge'em, i bratem, szacownym George'em Buchanem. Wszyscy inni już o tym wiedzieli, bo właśnie tą wiadomością Melanie raczyła każdego nowo przybyłego gościa. Najwyraźniej zapomniała już o irytacji na Hectora za to, że zaprosił księcia.

– Przez cały sezon nie widziałam go ani razu, mimo że był w tym czasie w Londynie – ciągnęła lady Sarah. – Mówią, że rzadko zjawia się gdziekolwiek poza Izbą Lordów i paroma swoimi klubami. A tutaj przyjedzie. Pomyśleć tylko!

– Jeden książę i całe tabuny dam – powiedziała Rowena Siddings i uśmiechnęła się wesoło, aż pokazały się dołeczki w jej policzkach. – Choć oczywiście mężatki się nie liczą. Audrey też nie, bo jest zaręczona z sir Lewisem Wisemanem. Niestety nadal pozostaje bardzo wiele dam ubiegających się o względy tylko jednego księcia.

– Książę Bewcastle jest stary – zauważyła Miriam Dunstan – Lutt. – Już dawno skończył trzydzieści lat.

– Ale jest księciem – odparła lady Sarah – więc jego wiek nie ma znaczenia. Papa mówi, że byłoby poniżej mojej godności wychodzić za mąż za kogoś o niższej pozycji niż hrabia, choć tej wiosny otrzymałam dziesiątki propozycji od dżentelmenów, których większość dziewcząt uznałaby za doskonałe partie. To nawet prawdopodobne, że wyjdę za mąż za księcia.

– To by dopiero był sukces, zostać żoną księcia Bewcastle'a – westchnęła Beryl Chisholm. – Dlaczego jednak miałybyśmy oddać ci go bez walki, Sarah? Może wszystkie powinnyśmy stanąć do zawodów o niego.

Rozległy się chichoty.

– Wszystkie jesteście bardzo ładnymi młodymi damami – odezwała się lady Mowbury, podnosząc głos, tak by słyszano ją w drugim końcu salonu. – Na pewno w ciągu najbliższego roku czy dwóch dobrze wyjdziecie za mąż. Chyba jednak powinnam was ostrzec, że Bewcastle od tak dawna unika wszelkich prób nakłonienia go do małżeństwa, że nawet najbardziej zdeterminowane matki zrezygnowały z prób zwrócenia jego uwagi na swoje córki. Nawet nie brałam go pod uwagę dla mojej Audrey.

– A kto by chciał za niego wyjść? – wtrąciła wspomniana młoda dama, już spokojna po zaręczynach. – Wystarczy, że wejdzie do pokoju, a temperatura spada o kilka stopni. Ten mężczyzna nie ma uczuć, wrażliwości i serca. Wiem to z najpewniejszego źródła. Lewis mówi, że większość młodych dżentelmenów w klubie White'a boi się go i unika jak ognia. To bardzo nieładnie ze strony mojego brata, że go tu zaprosił.

Christine w pełni zgodziła się z tą ostatnią opinią. Gdyby Hec – tor nie zaprosił księcia, nie siedziałaby teraz tutaj, jednocześnie skrępowana i znudzona. I nie kapnęłaby mu lemoniadą do oka. Czuła się osamotniona pomiędzy starszymi damami, które usiadły razem i pogrążyły się w poważnej konwersacji, a młodymi pannami, które siedziały bliżej, więc mimo woli stała się jedną z ich grona. Dziewczęta zniżyły głosy i znów zaczęły chichotać.

– Proponuję zakład – szepnęła lady Sarah, chyba najmłodsza z nich. Wyglądała, jakby dopiero co uciekła z pokoju dziecinnego, choć musiała mieć przynajmniej siedemnaście lat, skoro debiutowała już w towarzystwie. – Wygra ta, która skłoni księcia Bewcastle'a, by się jej oświadczył przed upływem dwóch spędzonych tutaj tygodni.

– Obawiam się, że to niemożliwe – powiedziała Audrey, podczas gdy reszta tłumiła chichoty. – Książę nie zamierza się żenić.

– A zakład, którego nikt nie ma szansy wygrać, jest mało interesujący – dodała Harriet King.

– To o co się założymy? – spytała Sarah z błyskiem w oku i rumieńcem na policzkach. Najwyraźniej nie chciała rezygnować ze swojego pomysłu. – Której z nas uda się zająć go rozmową? Nie, to zbyt łatwe. Która pierwsza z nim zatańczy? Audrey, czy twoja siostra planuje jakieś tańce? Albo… albo co?

– Może której się uda przez godzinę skupić na sobie jego uwagę – zasugerowała Audrey. – Wierzcie mi, to bardzo trudne zadanie. Zwyciężczyni, jeśli taka się znajdzie, naprawdę zasłuży na nagrodę. Myślę, że godzina w towarzystwie księcia równa się godzinie spędzonej na biegunie północnym.

Znów rozległy się chichoty.

Sarah zignorowała ostrzeżenie i powiodła roziskrzonym wzrokiem po kręgu przyjaciółek, omijając Christine, która przecież nie należała do ich grona, mimo że słyszała każde słowo.

– Zatem godzina sam na sam z księciem – ogłosiła Sarah. – Zwycięży ta, której to się uda pierwszej. Kto wie? Może osiągnie również to, że książę się w niej zakocha i zaproponuje małżeństwo?