Выбрать главу

Spojrzała na synka na rękach Johanny i nie mogła się nadziwić, że już jest na świecie. Wreszcie.

— Proszę, potrzymaj go. — Johanna podała jej małego. Paula usiadła na łóżku i kołysała go w ramionach. — Kto by pomyślał, że właśnie dziś komórka Rity padnie ostatecznie.

— Mama jest załamana — odparła Paula, szczebiocząc jednocześnie do synka. — Jest przekonana, że do końca życia się do niej nie odezwiesz.

— Eee… przecież to nie jej wina. Zresztą nie byłam sama. — Zaśmiała się.

— Boże, kto by pomyślał? — Paula była wręcz wstrząśnięta: szef asystował przy narodzinach jej synka. — Gdybyś tylko słyszała, jak w poczekalni perorował przed mamą. Chwalił cię, że takiego wspaniałego chłopaka urodziłaś i taka byłaś dzielna. Jeśli mama dotychczas nie była w nim zakochana, to teraz na pewno go pokochała, za to, że pomógł przyjść na świat jej wnukowi. Boże drogi… — Potrząsnęła głową.

— Był taki moment, że myślałam, że naprawdę weźmie nogi za pas. Ale okazał się twardszy, niż sądziłam.

Mellberg jakby usłyszał, że o nim mówią. Zapukał i stanął w drzwiach wraz z Ritą.

— Chodźcie, proszę bardzo.

Johanna machnęła ręką, zapraszając ich do środka.

— Chcieliśmy tylko sprawdzić, jak się czujecie — powiedziała Rita, podchodząc do córki i wnuka.

— Oczywiście, przecież minęło aż pół godziny, odkąd tu ostatnio byliście — zażartowała Johanna.

— Musimy sprawdzić, czy zdążył urosnąć. Może już rośnie mu zarost.

Mellberg z uśmiechem podszedł do małego i patrzył na niego tęsknie. Rita spojrzała na niego wzrokiem pełnym miłości. Nie dało się tego inaczej nazwać.

— Mogę go trochę potrzymać? — Mellberg nie wytrzymał.

Paula skinęła głową.

— Proszę, zasłużyłeś — powiedziała, podając mu synka.

Usiadła wygodnie i obserwowała Mellberga. Widziała, jak patrzy na jej dziecko i jak patrzy na nich jej matka. Przychodziło jej wcześniej do głowy, że byłoby dobrze, gdyby jej syn miał w życiu jakiś męski wzorzec, ale przecież nie wyobrażała sobie Bertila Mellberga w tej roli. Ale teraz, gdy zarysowała się taka możliwość, wcale nie była pewna, czy byłoby to takie złe.

26

Fjällbacka 1945

Postanowił wstąpić do Erika, może go zastanie. Chciał z nim porozmawiać przed wyjazdem. Ufał mu, pod nieco kanciastym sposobem bycia wyczuwał prawość charakteru. Wiedział, że Erik jest lojalny, i na to najbardziej liczył. Miał jechać do Norwegii i choć wojna się skończyła, nie miał pewności, czy nie przytrafi mu się coś złego. Niczego nie można było wykluczyć. Robił rzeczy niewybaczalne, a jego ojciec był jednym z najgorszych oprawców podczas niemieckiej okupacji. Powinien być realistą, zwłaszcza że wkrótce zostanie ojcem i musi brać pod uwagę wszystkie ewentualności. Nie powinien zostawiać Elsy bez zabezpieczenia, bez obrońcy. W tej roli widział tylko Erika. Zapukał.

Erik nie był sam. Hans westchnął w duchu, widząc w bibliotece Brittę i Fransa. Słuchali płyt z gramofonu ojca Erika.

— Rodzice wyjechali, wracają jutro — wyjaśnił Erik i jak zwykle usiadł przy biurku. Hans stał w drzwiach. Wahał się.

— Przyszedłem, żeby z tobą porozmawiać — skinął Erikowi głową.

— O, macie jakieś tajemnice? — zapytał zadziornie Frans.

Siedział na fotelu, z nogami przełożonymi przez oparcie.

— Właśnie, co wy macie za tajemnice? — powtórzyła za nim Britta i uśmiechnęła się do Hansa.

— Chciałbym porozmawiać, ale z tobą — nalegał Hans.

Erik wzruszył ramionami i wstał.

— Wyjdźmy na dwór — powiedział i wyszedł na schody.

Hans poszedł za nim i starannie zamknął za sobą drzwi. Usiedli na najniższym stopniu.

— Muszę wyjechać na kilka dni — powiedział, grzebiąc butem w żwirze.

— Dokąd?

Erik poprawił okulary. Zjechały mu na czubek nosa.

— Do Norwegii. Muszę… załatwić kilka spraw.

— Aha. — Erik nie okazał zainteresowania.

— Chciałbym cię prosić o przysługę.

— Dobrze. — Erik wzruszył ramionami.

Z domu dobiegały dźwięki muzyki. Frans głośniej nastawił gramofon.

Hans wahał się przez chwilę, a potem powiedział:

— Elsy spodziewa się dziecka.

Erik nie odpowiedział. Jeszcze raz poprawił zsuwające się okulary.

— Spodziewa się dziecka. Wystąpię o zgodę na ślub. Ale najpierw muszę jechać do domu, pozałatwiać różne sprawy, więc… gdyby coś mi się stało, obiecaj mi, że się nią zaopiekujesz. Dobrze?

Erik milczał. Hans w napięciu czekał na odpowiedź. Nie chciał wyjeżdżać, nie mając pewności, że Elsy będzie mogła liczyć na pomoc kogoś zaufanego.

W końcu Erik odpowiedział:

— Jasne, zawsze będę po stronie Elsy. Ale uważam, że to niedobrze, że przez ciebie znalazła się w takiej sytuacji. Zresztą co by ci się miało stać? — Zmarszczył czoło. — W domu powitają cię jak bohatera. Chyba nikt ci nie zarzuci, że uciekłeś, gdy zrobiło się niebezpiecznie?

Spojrzał na Hansa.

Hans przemilczał to pytanie. Wstał i otrzepał spodnie.

— Oczywiście, że nic mi się nie stanie. Mówię ci tak na wszelki wypadek. Pamiętaj, że przyrzekłeś.

— Dobrze, dobrze. — Erik również wstał. — Może wejdziesz jeszcze na chwilę, pożegnać się przed wyjazdem? Jest też mój brat. Wczoraj wrócił — dodał i jego twarz się rozjaśniła.

— Bardzo się cieszę. — Hans ścisnął Erika za ramię. — Jak się czuje? Słyszałem, że miał wrócić. Podobno ma za sobą straszne przejścia.

— Tak. — Twarz Erika pociemniała. — Było mu bardzo ciężko. Nadal jest osłabiony. Ale najważniejsze, że wrócił! — Uśmiechnął się. — Chodź, przywitaj się z nim, przecież jeszcze się nie znacie.

Hans uśmiechnął się i skinąwszy głową, wszedł do domu za Erikiem.

Spotkali się przy kuchennym stole. W pierwszych minutach atmosfera była trochę napięta. Ale gdy podniecenie opadło, zrobiło się weselej. Stać ich było na wesołą, niewymuszoną rozmowę. Anna nadal nie mogła się otrząsnąć z szoku, jakim była ta wiadomość, i jak urzeczona wpatrywała się w siedzącego przed nią Görana.

— Nigdy się nie zastanawiałeś, kim są twoi rodzice? — z zaciekawieniem spytała Erika. Sięgnęła do półmiska ze słodyczami po irysa.

— Naturalnie, że czasem się zastanawiałem — odparł Göran. — Ale… wystarczyło mi to, że mam ojca i matkę, to znaczy Wilhelma i Märtę. Czasem wracałem myślami do tej sprawy i zastanawiałem się, dlaczego matka mnie oddała, i tak dalej. — Zawahał się. — Jak rozumiem, było jej bardzo ciężko.

— Tak.

Erika zerknęła na Annę. Długo nie mogła się zdecydować, ile opowiedzieć młodszej siostrze.

Często bywała wobec niej nadopiekuńcza. Uprzytomniła sobie jednak, że Anna przeżyła znacznie gorsze rzeczy niż ona, więc opowiedziała jej o wszystkim, również o pamiętniku. Anna zareagowała spokojnie. Siedzieli przy stole w domu Eriki i Patrika. Trójka rodzeństwa. Dwie siostry i brat. Dziwne uczucie, a przecież oczywiste. Chyba naprawdę istnieje coś takiego jak więzy krwi.

— Domyślam się, że już za późno, żebym się wtrącał w wasze relacje z chłopakami i tak dalej — zaśmiał się Göran, wskazując na Patrika i Dana. — Niestety straciłem ten etap.

— Chyba tak — uśmiechnęła się Erika, sięgając po kolejnego irysa.

— Nawiasem mówiąc, słyszałem, że złapali mordercę, to znaczy brata ofiary — powiedział Göran i spoważniał.