Patrik przytaknął.
— Tak, czekał na lotnisku. Ciekawe. Gdyby chciał, mógłby uciec, i pewnie nigdy byśmy go nie złapali. Według moich kolegów naprawdę chętnie współpracuje.
— A dlaczego zabił brata? — spytał Dan, obejmując Annę.
— Nadal go przesłuchują, więc jeszcze nie wiem — odparł Patrik, podtykając Mai kawałek czekolady.
Córka siedziała obok niego na podłodze i bawiła się lalką, którą dostała od mamy Görana.
— Prawdę mówiąc, zastanawiam się, dlaczego ten zamordowany przez tyle lat przekazywał mojemu ojcu pieniądze. Jeśli się nie mylę, nie on był moim ojcem, tylko jakiś Norweg. A może mi się wszystko poplątało?
Göran spojrzał na Erikę.
— Nie, wszystko się zgadza. Z pamiętnika mamy wynika, że twoim ojcem był Hans Olavsen, czy też Hans Wolf, bo tak brzmiało jego prawdziwe nazwisko. Nie wydaje się, żeby Erika Frankla i naszą mamę kiedykolwiek łączyło uczucie. Trudno powiedzieć. — Erika w zamyśleniu przygryzła wargę. — Pewnie dowiemy się więcej od Axela Frankla.
— Z pewnością — przytaknął Patrik.
Dan chrząknął. Spojrzeli na niego pytająco. Wymienili z Anną spojrzenia i po chwili Anna powiedziała:
— A więc… chcemy się z wami podzielić pewną nowiną.
— Co takiego? — spytała z ciekawością Erika, wkładając do ust kolejnego irysa.
— No więc… — Anna zrobiła pauzę, a potem szybko powiedziała: — Będziemy mieli dziecko. Urodzi się na wiosnę.
— Ojej, jak fajnie! — krzyknęła Erika i ruszyła dookoła stołu, żeby objąć najpierw siostrę, a potem Dana. Oczy jej błyszczały, gdy wróciła na swoje miejsce. — Jak się czujesz? Cieszysz się? Nie masz mdłości? — strzelała pytaniami.
Anna aż się roześmiała.
— Mam, i to jakie! Tak samo było przy Adrianie. Poza tym bez przerwy mam ochotę na miętusy.
— Cha, cha, miętusy, też mi coś! — roześmiała się Erika. — Chociaż co ja ci będę mówiła. Ja, gdy byłam w ciąży, zajadałam się irysami… — urwała.
Wpatrywała się w leżące przed nią na stole papierki. Spojrzała na Patrika. Do niego też to dotarło. Zaczęła się gorączkowo zastanawiać, kiedy powinna mieć okres. Tak się skupiła na odkrywaniu przeszłości matki, że nawet nie pomyślała… Dwa tygodnie temu! Powinna dostać okres dwa tygodnie temu. Jeszcze raz spojrzała na papierki po irysach. A potem usłyszała serdeczny śmiech Anny.
27
Fjällbacka 1945
Axel słyszał głosy dochodzące z dołu. Z trudem wygramolił się z łóżka. Będzie potrzebował sporo czasu, zanim całkiem wydobrzeje, orzekł lekarz, gdy badał go po przyjeździe do Szwecji. To samo stwierdził ze zmartwieniem ojciec, gdy wczoraj Axel dotarł wreszcie do domu. Jak cudownie wrócić do domu. Przez moment miał wrażenie, jakby nigdy nie przeżywał potwornego strachu i tych wszystkich okropności. Ale na jego widok matka się rozpłakała. Płakała, obejmując jego wychudzone, kruche ciało. Zrobiło mu się smutno, bo nie były to tylko łzy radości. Matka płakała również dlatego, że syn nie jest już taki jak kiedyś i nigdy nie będzie. Nie było już dawnego, pogodnego i śmiałego Axela. Ostatnie lata zniszczyły w nim te cechy. Czytał z oczu matki, że żałuje tamtego syna, chociaż cieszy się, że w ogóle wrócił.
Nie chciała wyjeżdżać z mężem, nocować poza domem, jak już dawno postanowili. Ale on wiedział, że Axel potrzebuje spokoju, i dlatego nalegał, żeby jednak z nim pojechała.
— Przecież wrócił i jeszcze się nim nacieszymy — przekonywał. — Trzeba mu dać trochę spokoju, żeby mógł odpocząć. Zresztą Erik jest w domu, dotrzyma mu towarzystwa.
W końcu matka dała się przekonać i wyjechali. Axel był szczęśliwy, że może pobyć sam. Musiał się przyzwyczaić do myśli, że jest w domu. Że jest sobą.
Nadstawił prawe ucho i zaczął nasłuchiwać. Według lekarza powinien się liczyć z tym, że na dobre stracił słuch w lewym uchu. Nie było to dla niego nic nowego. Już w chwili gdy strażnik uderzył go kolbą karabinu, poczuł, że coś mu pękło w głowie. Codziennie, do końca życia, będzie mu to przypominać o tym, co przeszedł.
Powłócząc nogami, wyszedł do przedpokoju. Był tak słaby, że ojciec dał mu laskę. Solidną, ze srebrną gałką. Dziadek używał jej aż do śmierci.
Schodząc po schodach, musiał się mocno trzymać poręczy, ale zdążył się już należeć i naodpoczywać. Był ciekaw, czyje to głosy. Wcześniej tęsknił za samotnością, teraz zapragnął towarzystwa.
Frans i Britta siedzieli na fotelach. Można by pomyśleć, że nic się nie wydarzyło od ostatniego razu. Ich życie toczyło się zwykłym torem. Nie patrzyli na sterty trupów, nie widzieli, jak stojący obok więzień pada od kuli wystrzelonej prosto w czoło. Przez chwilę myślał ze złością, że to niesprawiedliwe. Musiał sobie powiedzieć, że przecież sam, z własnej woli, naraził się na niebezpieczeństwo, więc musi ponieść konsekwencje. Ale i tak buzował w nim gniew.
— Axel! Jak dobrze, że wstałeś!
Na widok brata Erik rozjaśnił się i wyprostował na krześle.
Kiedy Axel wrócił do domu, najbardziej wzruszyła go twarz brata.
— Chciałbym ci kogoś przedstawić — powiedział Erik z zapałem. — Hans jest Norwegiem, walczył w ruchu oporu, ale Niemcy wpadli na jego trop i musiał uciekać. Przypłynął do nas kutrem Elofa. Hans, to mój brat Axel. — Erika rozpierała duma.
Axel dopiero teraz dostrzegł stojącego pod ścianą człowieka. Stał tyłem do niego, Axel widział tylko, że jest szczupły i ma jasne, kręcone włosy. Zrobił krok naprzód, żeby się przywitać, i wtedy tamten się odwrócił.
W tej samej chwili świat się zatrzymał. Axel zobaczył przed sobą uniesioną kolbę karabinu. Zaraz miała mu spaść na ucho. Znów poczuł, że ten człowiek go zdradził. Przecież mu ufał, wierzył, że stoi po stronie dobra. Zobaczył go i od razu rozpoznał. W uchu zaszumiało mu boleśnie, krew się w nim zagotowała. Zanim sobie uświadomił, co robi, podniósł laskę i uderzył go prosto w twarz.
— Co robisz?! — krzyknął Erik, podbiegając do Hansa, który leżał na podłodze i trzymał się za głowę. Krew ciekła mu spomiędzy palców.
Frans i Britta zerwali się na równe nogi i patrzyli na Axela, nic nie rozumiejąc.
Wskazał laską chłopaka i głosem drżącym z nienawiści powiedział:
— On was okłamał. Nie był w norweskim ruchu oporu. Był strażnikiem w obozie w Grini, gdzie na początku siedziałem. To przez niego straciłem słuch. Uderzył mnie w ucho kolbą karabinu.
Zapadła cisza.
— Czy to prawda, co mówi mój brat? — spytał cicho Erik, siadając obok Hansa, który leżał na podłodze i jęczał z bólu. — Okłamałeś nas? Byłeś po stronie Niemców?
— W Grini mówili, że jest synem ważnego esesmana — powiedział Axel, drżąc na całym ciele.
— I ktoś taki zrobił dziecko Elsy — powiedział Erik, rzucając mu spojrzenie pełne nienawiści.
— Coś ty powiedział? — Frans zbladł jak ściana. — On zrobił dziecko Elsy?
— Właśnie mi o tym powiedział. I jeszcze miał czelność mnie prosić, żebym się nią zajął, gdyby coś mu się stało. Bo ma jakieś sprawy do załatwienia w Norwegii.
Erik aż się trząsł ze złości. Zaciskając pięści, patrzył na usiłującego się podnieść Hansa.
— Wyobrażam sobie, co to za sprawy. Pewnie chce się spotkać z tatusiem — powiedział Axel i jeszcze raz go uderzył, z całej siły.
Hans jęknął i znów padł na podłogę.
— Nie… moja matka… — wybełkotał i spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.