— Cześć, jesteśmy!
Patrik zamknął drzwi i posadził Maję na podłodze. Maja natychmiast ruszyła dalej, musiał ją przytrzymać za kurteczkę.
— Słuchaj, kochana. Najpierw trzeba zdjąć buciki i kurteczkę. Dopiero potem możesz biec do mamy. — Rozebrał ją i puścił. — Erika? Jesteś? — zawołał.
Nie usłyszał odpowiedzi. Ale gdy się dobrze wsłuchał, dobiegło go z góry stukanie w klawisze. Wziął na ręce Maję i poszedł na piętro, do Eriki.
— Cześć, tutaj jesteś?
— Tak, napisałam dziś ładnych kilka stron. Była Anna, wypiłyśmy razem kawę.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła ręce do Mai, która natychmiast przydreptała, żeby dać mamie mokrego całusa w same usta.
— Cześć, maleńka, co dziś porabialiście z tatusiem? — Potarła nosem o nosek Mai. Maja pękała ze śmiechu. Wyspecjalizowały się w tych eskimoskich pocałunkach. — Ale długo was nie było — powiedziała, patrząc na Patrika.
— No, udało mi się dołączyć do kolegów i trochę popracować — powiedział z entuzjazmem. — Ta nowa dziewczyna wydaje się bardzo dobra, ale nie wzięli pod uwagę wszystkiego, więc pojechałem z nimi do Fjällbacki i złożyliśmy parę wizyt. Udało nam się ustalić, kiedy najprawdopodobniej zginął Erik Frankel i…
Zobaczył minę Eriki i urwał w połowie. Uzmysłowił sobie, że chyba powinien był chwilę pomyśleć, zanim się odezwał.
— A gdzie była Maja, gdy ty dołączyłeś, żeby popracować? — spytała Erika lodowatym tonem.
Patrika aż skręciło w środku. Nie mogłaby tak — całkiem przypadkiem — zawyć syrena alarmowa? Oczywiście nie zawyje. Odetchnął i rzucił się na głęboką wodę.
— Annika jej pilnowała. W komisariacie.
Nie mógł zrozumieć, jak to jest, że głośno wypowiedziane słowa brzmią tak fatalnie, chociaż wcześniej nie przyszło mu do głowy, że zrobił źle.
— A więc Annika pilnowała naszej córki w komisariacie, a ty w tym czasie mogłeś popracować parę godzin. Dobrze zrozumiałam?
— E… no tak… — odparł Patrik. Gorączkowo szukał jakiegoś sposobu, żeby obrócić wszystko na swoją korzyść. — Było jej bardzo dobrze. Podobno pięknie zjadła, a potem Annika poszła z nią na krótki spacer i Maja zasnęła w wózku.
— Jestem przekonana, że Annika jest znakomitą opiekunką, ale nie w tym rzecz. Jestem zła, bo umówiliśmy się, że teraz, gdy pracuję, ty będziesz się zajmował Mają. I nie chodzi o to, że się domagam, żebyś aż do stycznia był z nią cały czas, co do minuty. Na pewno opiekunka nieraz nam się przyda. Uważam tylko, że pośpieszyłeś się z oddawaniem jej pod opiekę sekretarce, żeby móc się urwać do pracy, skoro dopiero od tygodnia jesteś na urlopie. Nie sądzisz?
Patrik zastanawiał się przez chwilę, czy pytanie Eriki nie jest retoryczne, ale żona wyraźnie czekała na odpowiedź, więc doszedł do wniosku, że jednak nie.
— Jak tak to przedstawiasz, to… no oczywiście, to głupie… Ale oni nawet nie sprawdzili, czy Erik się z kimś spotykał, i tak się zapaliłem, że… To głupie! — zakończył pokrętny wywód. Zmierzwił włosy, które po tym zabiegu zaczęły sterczeć na wszystkie strony. — Od tej chwili żadnej pracy. Słowo. Tylko ja i mała. Na bank.
Podniósł do góry oba kciuki i zrobił minę, która miała oznaczać, że można mu ufać.
Erice chyba jeszcze coś leżało na sercu, ale tylko westchnęła i wstała.
— Dobrze, mała. Nie wydaje mi się, żebyś ucierpiała, a skoro tak, to przebaczmy tacie i chodźmy do kuchni coś ugotować, co? — Maja z zapałem kiwnęła głową. — Tata może nam zrobić carbonarę na przeprosiny — powiedziała Erika.
Maja znów z zapałem kiwnęła głową. Bardzo lubiła carbonarę taty. Erika posadziła sobie Maję na biodrze i zeszła na dół.
— No i do czego doszliście? — spytała Erika po dłuższej chwili.
Siedząc przy stole, patrzyła, jak Patrik smaży boczek i gotuje spaghetti.
Maja zainstalowała się przed telewizorem. Właśnie leciała Bolibompa, dzięki czemu mogli spokojnie porozmawiać, jak dorośli.
— Do tego, że zmarł prawdopodobnie między piętnastym a siedemnastym czerwca. — Zamieszał na patelni. — Au! — Tłuszcz prysnął i oparzył go w ramię. — Kurde, ale boli! Całe szczęście, że człowiek nie smaży nago.
— Wiesz co, kochanie? Ja również jestem zdania, że to szczęście…
Erika mrugnęła okiem, a Patrik podszedł do niej i pocałował ją w usta.
— Znowu jestem „kochanie”? I na plusie?
Erika udawała, że się zastanawia.
— Na plusie to może nie, raczej na zerze. Jeśli ci się uda ta carbonara, to może będziesz na plusie…
— A tobie jak minął dzień? — spytał Patrik, wracając do kuchenki.
Ostrożnie wziął z patelni kawałki boczku i położył na papierowym ręczniku, żeby się odsączyły. Boczek musi być chrupiący, żeby carbonara się udała. Nie ma nic obrzydliwszego od sflaczałego boczku.
— Od czego by tu zacząć? — powiedziała Erika z westchnieniem.
Najpierw opowiedziała mu o odwiedzinach Anny i jej problemach z pasierbicą. Potem nabrała tchu i zrelacjonowała wizytę u Britty.
Patrik spojrzał na nią ze zdumieniem i odłożył łopatkę.
— Poszłaś ją wypytać? Chociaż ma alzheimera? Nic dziwnego, że jej stary dostał białej gorączki. Też bym dostał.
— Piękne dzięki. Anna powiedziała to samo, więc już dostałam za swoje. Dziękuję. — Erika spochmurniała. — Przecież nie wiedziałam o tym, kiedy do niej szłam.
— Co ci powiedziała? — spytał Patrik, wkładając makaron do wrzątku.
— Wiesz oczywiście, że taka ilość wystarczy dla całego pułku — powiedziała Erika, widząc, jak do garnka trafiają prawie dwie trzecie opakowania spaghetti.
— Kto tu gotuje: ty czy ja? — Patrik pogroził jej łopatką. — Więc co ci powiedziała?
— Po pierwsze, że w młodości dużo czasu spędzały razem. I mocno się przyjaźniły z Erikiem Franklem i jakimś Fransem.
— Z Fransem Ringholmem? — spytał Patrik z napięciem, mieszając makaron.
— Tak, chyba tak się nazywał. Frans Ringholm. Bo co? Wiesz, kto to jest?
Spojrzała na niego z zaciekawieniem, ale tylko wzruszył ramionami.
— Powiedziała jeszcze coś? Czy utrzymuje kontakty z Erikiem albo z Fransem? A może z Axelem?
— Nie wydaje mi się — odparła Erika. — Chyba żadne z nich nie kontaktuje się z pozostałymi, ale mogę się mylić. — Zmarszczyła brwi. Wyglądała, jakby powtarzała sobie w myślach całą rozmowę. — Była jedna rzecz… — powiedziała z wahaniem.
Patrik przestał mieszać, czekał, co powie.
— Powiedziała coś… tak, coś o Eriku i starych kościach. Że należy je zostawić w spokoju. Że Erik powiedział… nie. Potem zanurzyła się w tej swojej mgle i więcej się nie dowiedziałam. Była już wtedy bardzo zagubiona, więc nie wiem, czy jej słowa brać na poważnie. To pewnie głupstwa.