— Gdzie jest Per? Co się stało?
Była roztrzęsiona i mówiła zduszonym głosem, jakby płakała. Martin podał jej rękę i przedstawił się. Oficjalność często uspokaja. Sprawdziło się to w tym przypadku. Carina powtórzyła pytanie, ale już spokojniej, i usiadła na krześle, które jej wskazał. Martin usiadł na swoim miejscu za biurkiem i skrzywił się lekko, gdy poczuł od niej znajomy zapach przetrawionego alkoholu. Na pewno, bardzo wyraźny. Może była wczoraj na przyjęciu, ale jakoś w to nie wierzył. Lekko nabrzmiała twarz i rozmyte rysy wskazywały na alkoholizm.
— Per został zatrzymany za pobicie. Według pracowników szkoły napadł na kolegę na dziedzińcu przed budynkiem.
— Boże kochany. — Matka Pera chwyciła mocno za poręcz krzesła. — Jak… Ten kolega… — Nie dokończyła.
— W tej chwili wiozą go do szpitala. Jest mocno poszkodowany.
— Ale co? Dlaczego? — Połykała ślinę, potrząsając głową.
— Chcemy to właśnie ustalić. Per siedzi w pokoju przesłuchań. Chcielibyśmy za pani zgodą zadać mu kilka pytań.
Carina skinęła głową.
— Tak, oczywiście. — Znów przełknęła ślinę.
— Dobrze. W takim razie chodźmy z nim porozmawiać. — Martin poszedł przodem. Na korytarzu przystanął przed pokojem Gösty i lekko zapukał we framugę. — Chodź, idziemy pogadać z chłopakiem.
Carina i Gösta przywitali się, po czym wszyscy troje poszli do Pera. Siedział w pokoju przesłuchań, udając znudzonego. Maska opadła na chwilę, gdy zobaczył w drzwiach matkę. Zdradziło go lekkie drgnienie w okolicach oczu, drżenie rąk. Znów zmusił się do obojętności i wpatrzył się w ścianę.
— Per, coś ty narobił? — Carinie zadrżał głos.
Usiadła obok syna i próbowała go objąć, ale odepchnął jej rękę. Nie odpowiedział.
Martin i Gösta usiedli po drugiej stronie stołu. Na środku Martin postawił magnetofon, a obok położył notes i długopis. Z przyzwyczajenia zawsze je miał przy sobie. Potem głośno podał datę i godzinę.
— A więc, Per, możesz nam opowiedzieć, co się stało? Na wypadek gdyby cię to interesowało, Mattias jedzie w tej chwili karetką do szpitala.
Per tylko się uśmiechnął. Matka szturchnęła go łokciem.
— Per! Odpowiadaj. Oczywiście, że interesuje, prawda? — Głos znów jej zadrżał. Syn nadal na nią nie patrzył.
— Dajmy mu odpowiedzieć — powiedział Gösta, mrugając do niej porozumiewawczo.
Czekali chwilę. Per milczał, a potem powiedział hardo:
— Bo Mattias opowiadał głupoty.
— Jakie głupoty? — Martin mówił bardzo spokojnie. — Mógłbyś to wyjaśnić?
Znów milczenie. W końcu się odezwał:
— No, chciał się przypodobać Mii, takiej szkolnej anielicy, wiecie. No więc słyszałem, jak się nadymał, że niby z niego taki chojrak, że poszli z Adamem do domu tego starucha i go znaleźli, a nikt inny się nie odważył! Jak to? Przecież wpadli na to dopiero po tym, jak ja tam poszedłem! Uszy miał jak anteny satelitarne, jak mu opowiadałem o różnych coolerskich rzeczach u tego starego. Wiadomo, że nie odważyliby się pójść pierwsi. Gnojki jedne.
Per się roześmiał. Zawstydzona Carina wpatrywała się w stół. Martin połapał się dopiero po chwili.
— Mówisz o domu Erika Frankla? We Fjällbace?
— Tak, tego starucha, co go Mattias i Adam znaleźli martwego. Co ma te hitlerowskie klamoty. Ale tam tego jest! — Oczy mu zalśniły z podziwu. — Chciałem tam jeszcze iść z kumplami, żeby sobie trochę wziąć, ale przyszedł ten stary i zamknął mnie w pokoju, i zadzwonił po ojca, i…
— Czekaj, czekaj. — Martin podniósł obie ręce. — Powoli. Mówisz, że Erik Frankel cię przyłapał, kiedy się do niego włamałeś, i zamknął cię w pokoju?
Per przytaknął.
— Myślałem, że go nie ma w domu, i wszedłem przez okno do piwnicy. Ale zszedł, kiedy byłem w tym pokoju z książkami i tym całym gównem, no i zamknął drzwi na klucz. A potem kazał mi podać telefon ojca i zadzwonił po niego.
— Czy pani o tym wiedziała?
Martin spojrzał ostro na Carinę. Skinęła głową.
— Tak, ale dowiedziałam się dopiero parę dni temu. Powiedział mi Kjell, mój były mąż. Wcześniej nie miałam pojęcia. Per, nie rozumiem, dlaczego nie podałeś mu mojego numeru. Zamiast mieszać w to ojca.
— I tak byś nic nie zrozumiała — odparł i po raz pierwszy spojrzał na matkę. — Albo leżysz w łóżku, albo chlejesz. Masz gdzieś całą resztę. Teraz też jedziesz wódą, wiesz?
Ręce mu zadrżały, jak wtedy, gdy weszli do pokoju i na chwilę przestał nad sobą panować.
Carina spojrzała na syna, łzy napłynęły jej do oczu. Potem powiedziała cicho:
— Tylko tyle masz mi do powiedzenia po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam? Karmiłam cię, ubierałam i przez wszystkie te lata byłam z tobą, po tym jak twój ojciec się na nas wypiął. — Zwróciła się do Martina i Gösty: — Pewnego dnia po prostu odszedł. Spakował walizki i sobie poszedł. Okazało się, że zrobił dziecko jakiejś dwudziestopięciolatce, więc nas zostawił i nawet się nie obejrzał. Założył nową rodzinę, a nas potraktował jak śmieci.
— Minęło już dziesięć lat od tego czasu — zauważył niechętnie Per. W tym momencie wyglądał na więcej niż swoje piętnaście lat.
— Jak się nazywa twój ojciec? — spytał Gösta.
— Mój były mąż nazywa się Kjell Ringholm — odparła bezbarwnym głosem Carina. — Mogę wam dać jego numer.
Martin i Gösta wymienili spojrzenia.
— Kjell Ringholm z „Bohusläningen”? — upewnił się Gösta. Wszystko wreszcie zaczęło mu się składać w całość. — Syn Fransa Ringholma?
— Frans to mój dziadek — powiedział z dumą Per. — Jest super. Siedział nawet w więzieniu, a teraz zajmuje się polityką. Wystartują w następnych wyborach i wygrają, a wtedy czarnuchy wylecą z naszej gminy.
— Per! — zawołała z przerażeniem Carina, a potem zwróciła się do policjantów. — On jest w tym wieku, kiedy człowiek szuka, próbuje różnych ról. Dziadek rzeczywiście ma na niego zły wpływ. Kjell zabronił Perowi się z nim spotykać.
— Tylko spróbujcie — mruknął Per. — A ten staruch od tych hitlerowskich rupieci dostał za swoje. Słyszałem, jak gadali, kiedy ojciec po mnie przyjechał. Pieprzył, że mu dostarczy dobre materiały do artykułów o Przyjaciołach Szwecji, zwłaszcza na temat dziadka. Myśleli, że nic nie słyszę, ale się umówili, że się spotkają innym razem. Podły zdrajca. Wcale się nie dziwię, że dziadek się wstydzi mojego ojca — powiedział hardo.
Trzask! Carina wymierzyła mu policzek. Zapadła cisza. Matka i syn patrzyli na siebie ze zdumieniem i jednocześnie z nienawiścią. Po chwili twarz Cariny zmiękła.
— Przepraszam, przepraszam, kochanie. Nie chciałam… ja… Przepraszam. — Chciała objąć syna, ale ją odepchnął.
— Won, ty pijaczko! Nie dotykaj mnie, słyszysz?!
— Proszę o spokój. — Gösta spojrzał na nich surowo i podniósł się z krzesła. — Nie sądzę, żeby w tej chwili udało nam się dowiedzieć czegoś więcej. Per, na razie możesz iść do domu. Ale… — spojrzał pytająco na Martina, a on ledwie dostrzegalnie kiwnął głową — ale skontaktujemy się z opieką społeczną. Mamy tu kilka niepokojących wątków, którym powinni się przyjrzeć. Śledztwo w sprawie pobicia potoczy się swoim trybem.
— Czy to naprawdę konieczne? — spytała Carina drżącym głosem, bez przekonania.
Gösta odniósł wrażenie, że jej ulżyło, że ktoś się zajmie jej problemami.
Per i jego matka wyszli z komisariatu razem, ale nie patrzyli na siebie. Gösta poszedł za Martinem do jego pokoju.
— Jest się nad czym zastanawiać, co? — powiedział Martin, siadając.