Выбрать главу

Kątem oka widział, że Rita obserwuje go w napięciu. Trzymała w ręku drewnianą łyżkę, ale przestała mieszać i czekała. Przez głowę przemknęły mu tysiące myśli, uprzedzeń, wcześniejszych, dość nieprzemyślanych wypowiedzi. Wiedział jednak, że oto nadszedł ten moment w życiu, gdy trzeba powiedzieć i zrobić to, co należy. Że gra toczy się o bardzo wysoką stawkę. Czując na sobie spojrzenie Rity, spokojnie powiedział:

— Nie wiedziałem, że będziesz mamą, i to tak niedługo. Gratuluję. Johanna była tak miła, że pozwoliła mi poczuć ruchy tego małego urwisa. Przychylam się do poglądu, że to przyszły piłkarz.

Paula znieruchomiała z Johanną w objęciach. Wpatrywała się w jego oczy. Sprawdzała, czy w jego słowach na pewno nie było ironii albo drugiego dna. A potem się rozluźniła i uśmiechnęła.

— Niezłe przeżycie, prawda?

Wszystkim ulżyło.

Rita znów zaczęła mieszać w garnku i roześmiała się.

— To i tak nic w porównaniu z tym, jak ty kopałaś. Pamiętam, jak twój ojciec żartował, że chyba chcesz się wydostać inną drogą, niż to przyjęte.

Paula pocałowała Johannę w policzek i usiadła przy stole. Nie umiała ukryć zaskoczenia, że widzi Mellberga u matki. A on był bardzo z siebie zadowolony. Nadal dziwiło go, jak dwie kobiety mogą żyć ze sobą, a historia z dzieckiem była dla niego prawdziwą zagadką. Prędzej czy później będzie musiał zaspokoić ciekawość w tej kwestii… Nie ma co. Powiedział to, co należało, i ku własnemu zdziwieniu naprawdę tak pomyślał.

Rita postawiła garnek na stole i poprosiła, żeby sobie nakładali. Spojrzała na Mellberga tak, że przekonał się ostatecznie, że dobrze się zachował.

Nadal myślał o chwili, gdy dotknął napiętego brzucha Johanny i poczuł pod dłonią kopnięcia małej stópki.

— Przyszłaś w sam raz na lunch. Właśnie miałem dzwonić po ciebie.

Patrik spróbował zupy pomidorowej, a potem postawił garnek na stole.

— Co za wspaniała obsługa! Z jakiegoż to powodu?

Erika weszła do kuchni, stanęła za mężem i pocałowała go w kark.

— A ty myślisz, że to wszystko? Chcesz powiedzieć, że wystarczy przygotować lunch, żeby ci zaimponować? Widzę, że całkiem niepotrzebnie zrobiłem pranie, posprzątałem w salonie i zmieniłem żarówkę w ubikacji.

Odwrócił się i pocałował ją w usta.

— Nie wiem, coś ty zażył, ale poproszę o trochę tego samego. — Erika patrzyła na niego zadziwiona. — Gdzie Maja?

– Śpi od kwadransa. Będziemy mogli spokojnie zjeść, tylko we dwoje. Potem pomkniesz na górę popracować, a ja pozmywam.

— Dobra… Zaczynam się bać — powiedziała Erika. — Albo przegrałeś wszystkie nasze pieniądze, albo zaraz mi zakomunikujesz, że masz kochankę, albo wzięli cię do programu kosmicznego NASA i powiesz, że przez rok będziesz krążyć wokół Ziemi… Albo też mój mąż został porwany przez kosmitów, a ty jesteś hybrydą człowieka i robota…

— Jak wpadłaś na to, że to NASA? — spytał Patrik, puszczając oko. Pokroił chleb, włożył go do koszyczka i usiadł przy stole naprzeciwko Eriki. — Prawda jest taka, że podczas dzisiejszego spaceru Karin dała mi do myślenia… Pomyślałem, że powinienem bardziej się starać dbać o dom. Ale nie licz, że to na zawsze, bo niczego nie gwarantuję. Może mi się przydarzyć nawrót.

— Czyli jeśli się chce skłonić męża, żeby się bardziej udzielał w domu, wystarczy go wysłać na randkę z byłą żoną. Muszę to powiedzieć przyjaciółkom…

— Mmm… prawda? — Patrik nabrał zupy na łyżkę i podmuchał. — Chociaż to nie była randka. Zresztą nie jest jej łatwo.

Pokrótce opowiedział, co mówiła Karin.

Erika słuchała i kiwała głową na znak, że to zna, chociaż ma w mężu znacznie większe oparcie niż Karin.

— A tobie jak poszło? — spytał Patrik, siorbiąc zupę.

Erika się rozjaśniła.

— Znalazłam całe mnóstwo ciekawych materiałów. Nie masz pojęcia, ile tu się działo podczas drugiej wojny światowej, i we Fjällbace, i w okolicy. Przez granicę norweską przemycano żywność, informacje, broń i ludzi, zbiegłych Niemców i Norwegów z ruchu oporu. No i jeszcze te miny. Wpadło na nie sporo łodzi rybackich i frachtowców. Zatonęły wraz z załogami. Wiedziałeś, że koło Dingle zestrzelono niemiecki samolot? W 1940 roku. Zestrzeliła go szwedzka obrona przeciwlotnicza. Zginęła cała trzyosobowa załoga. Popatrz, nigdy o tym nie słyszałam. Myślałam, że nas wojna właściwie nie dotknęła, poza tym, że były kłopoty z zaopatrzeniem, kartki i tak dalej.

— Widzę, że coraz bardziej się rozkręcasz — zaśmiał się Patrik, nalewając jej jeszcze zupy.

— To jeszcze nie wszystko! Prosiłam Christiana, żeby mi wyszperał materiały o mojej mamie i jej przyjaciołach. Nawet nie sądziłam, że będzie coś takiego. Przecież byli wtedy tacy młodzi. Ale zobacz… — Głos jej zadrżał.

Wstała i poszła po teczkę. Wyjęła z niej gruby plik papierów.

— Ojej, sporo tego znalazłaś.

— Właśnie, czytanie zajęło mi trzy godziny — powiedziała Erika, przerzucając kartki drżącymi palcami. W końcu znalazła to, czego szukała. — Jest. Spójrz tutaj. — Wskazała na artykuł opatrzony dużym czarno-białym zdjęciem.

Patrik wziął do ręki kartkę i przyjrzał się dokładnie. Najpierw zwrócił uwagę na fotografię. Przedstawiała pięć stojących obok siebie osób. Zmrużył oczy, żeby odczytać podpis pod zdjęciem, i rozpoznał cztery nazwiska: Elsy Moström, Frans Ringholm, Erik Frankel i Britta Johansson. Piątego nie znał. Chłopak na oko w tym samym wieku co reszta. Nazywał się Hans Olavsen. Patrik przeczytał artykuł. Erika obserwowała go uważnie.

— No i? Co ty na to? Nie wiem, co to znaczy, ale wydaje mi się, że to nie przypadek. Spójrz na datę. Zjawił się we Fjällbace w tym samym czasie, prawie co do dnia, kiedy mama przestała pisać pamiętnik. Jak myślisz? To nie może być zbieg okoliczności. To musi coś znaczyć! — Erika w podnieceniu chodziła po kuchni.

Patrik jeszcze raz pochylił się nad fotografią, wpatrywał się w pięcioro ludzi. Jeden z nich nie żyje, zamordowany sześćdziesiąt lat później. Coś mu mówiło, że Erika ma rację. To musi coś znaczyć.

Paula szła z powrotem do komisariatu. Po głowie krążyły jej różne myśli. Matka jej wspominała o sympatycznym mężczyźnie towarzyszącym jej podczas spacerów, którego potem udało się również zwabić na kurs salsy. Ale Paula nie wyobrażała sobie, że mógłby to być jej szef. Nie była zachwycona tą sytuacją. Mellberg był chyba ostatnim mężczyzną, którego chciałaby widzieć u boku matki. Musiała jednak przyznać, że wiadomość o jej związku z Johanną przyjął zupełnie dobrze. Wręcz zaskakująco dobrze. Tym bardziej że właśnie obawa przed uprzedzeniami była według niej argumentem przeciwko przeprowadzce do Tanumshede. Bo nawet w Sztokholmie było jej i Johannie trudno uzyskać akceptację. A w małej miejscowości… Mogło się skończyć katastrofą. Po długiej dyskusji z Johanną i z matką doszły razem do wniosku, że jeśli się nie uda, najwyżej wrócą do Sztokholmu. Do tej pory wszystko szło nad podziw dobrze. Paula czuła się doskonale w swoim nowym miejscu pracy, matka zaś odnalazła się, prowadząc kurs salsy i pracując na pół etatu w Konsumie. Johanna jest wprawdzie na zwolnieniu lekarskim, a potem ma wziąć urlop macierzyński, ale już była na wstępnej rozmowie w miejscowej firmie zainteresowanej zatrudnieniem wykwalifikowanej ekonomistki. Jednak na widok miny Mellberga, gdy zobaczył ją, jak wchodzi do kuchni i obejmuje Johannę, przez moment pomyślała, że wszystko to zaraz runie jak domek z kart. Mellberg ją zaskoczył. Może nie jest aż tak beznadziejny, jak sądziła.