Выбрать главу

— Wszystko w porządku — powiedział Patrik, który tymczasem do nich dołączył. — Biorę to na siebie.

Spojrzał z powagą na Erikę, co miało znaczyć, że od tej chwili ona odpowiada za ewentualne konsekwencje.

Erika skinęła głową i poszła z Ringholmem w stronę grobu.

— Znaleźli coś? — spytał. Oczy mu błyszczały z ciekawości.

— Wygląda na to, że znaleźliśmy Hansa Olavsena — powiedziała.

Z fascynacją przyglądała się pracy techników. Na głębokości zaledwie pół metra zaczęli odsłaniać trudny do określenia kształt.

— Czyli wcale stąd nie wyjechał — z przejęciem powiedział Kjell. On również nie odrywał wzroku od techników.

— Chyba nie. Pozostaje pytanie, jak się tu znalazł.

— Ale Erik i Britta wiedzieli, że tu leży.

— Tak, i oboje zostali zamordowani.

Erika potrząsnęła głową, jakby kawałki układanki miały dzięki temu wskoczyć na swoje miejsca.

— Ale przecież on tu leży od sześćdziesięciu lat. Dlaczego teraz? Co się takiego stało, że nagle stał się taki ważny? — zastanawiał się Ringholm.

— Z ojca nic pan nie wycisnął?

Erika spojrzała na niego. Potrząsnął głową.

— Nic. Nie wiem, czy nie wie, czy nie chce mówić.

— Sądzi pan, że mógłby…

Nie miała odwagi dokończyć, ale Ringholm zrozumiał.

— Sądzę, że mój ojciec jest zdolny do wszystkiego. Wiem to na pewno.

— O czym rozmawiacie? — spytał Patrik, stając obok Eriki. Ręce wsunął do kieszeni kurtki.

— Rozważamy, czy mordercą może być mój ojciec — spokojnie odparł Ringholm.

Jego szczerość zaskoczyła Patrika.

— I doszliście do jakichś wniosków? — spytał. — My też mieliśmy pewne podejrzenia, ale wydaje się, że pański ojciec ma alibi. Jeśli chodzi o zabójstwo Erika Frankla.

— Nie wiedziałem — odparł Ringholm. — Ale mam nadzieję, że dobrze sprawdziliście. Bo nie uwierzę, że tak doświadczony pensjonariusz zakładów karnych jak mój ojciec nie potrafiłby zmontować alibi.

Patrik pomyślał, że to prawda, i zanotował w pamięci, żeby spytać Martina, jak dokładnie sprawdzili alibi Fransa.

Podszedł do nich Torbjörn Ruud. Kiwnął głową Ringholmowi, rozpoznał go.

— Widzę, że jest zgoda na obecność czwartej władzy.

— To sprawa osobista — odparł Ringholm.

Torbjörn Ruud wzruszył ramionami. Nie będzie się wtrącał, skoro policja się zgadza na obecność dziennikarza. To ich problem.

— Skończymy za jakąś godzinę — oznajmił. — Pedersen jest gotów od razu zabrać się do pracy.

— Wiem, też z nim rozmawiałem — powiedział Patrik.

— W takim razie wykopujemy go. Zobaczymy, jakie gość ukrywa tajemnice.

Odwrócił się i podszedł z powrotem do grobu.

— Tak jest, zobaczymy — powiedziała cicho Erika.

Patrik objął ją ramieniem.

21

Fjällbacka 1945

Po śmierci ojca nadszedł trudny i gorzki czas. Wprawdzie matka dalej wykonywała swoje zwykłe domowe obowiązki, ale czegoś zabrakło. Jakby Elof zabrał ze sobą kawałek Hilmy. Elsy nie poznawała matki. W pewnym sensie utraciła także i ją. Poczucie bezpieczeństwa odnajdywała tylko nocami, które spędzała z Hansem. Zakradała się do niego co noc, gdy matka już spała, i wślizgiwała w jego objęcia. Zdawała sobie sprawę, że źle robi, że skutki mogą być trudne do przewidzenia, ale nie potrafiła się powstrzymać. Gdy leżała na jego ramieniu i Hans gładził ją po głowie, miała złudzenie, że wszystko jest jak dawniej. A gdy się całowali i ogarniał ich znany, choć wciąż zaskakujący płomień pożądania, nie mogła zrozumieć, co w tym złego. Co może być złego w miłości, jeśli z powodu jednej miny może wylecieć w powietrze czyjś cały świat.

Również jeśli chodzi o sprawy praktyczne, Hans okazał się darem niebios. Po śmierci ojca zrobiło się krucho z pieniędzmi. Dawały sobie radę tylko dzięki temu, że Hans wziął dodatkową pracę na kutrze i oddawał im wszystko, co zarobił. Czasem Elsy podejrzewała, że matka wie o nocnych spotkaniach, ale przymyka oko, ponieważ nie może sobie pozwolić na nic innego.

Elsy przesunęła ręką po brzuchu. Wsłuchiwała się w spokojny oddech śpiącego obok Hansa. Od ponad tygodnia zdawała sobie sprawę ze swego stanu, właściwie nieuniknionego, choć wcześniej wolała o tym nie myśleć. Mimo niesprzyjających okoliczności była bardzo spokojna. Przecież nosi dziecko Hansa, co w zasadniczy sposób zmienia wszystko, także jeśli chodzi o wstyd i ewentualne konsekwencje. Ufała mu bardziej niż komukolwiek na świecie. Jeszcze mu nie powiedziała, ale w głębi duszy była przekonana, że nie ma się czego obawiać, że ta wiadomość go ucieszy. Będą się nawzajem wspierać i wspólnymi siłami dobiją do brzegu.

Zamknęła oczy, jej dłoń spoczywała na brzuchu. Tam, w środku, mieszka maleństwo poczęte z miłości: jej i Hansa. Co w tym złego? Co mogłoby być złego w ich dziecku?

Elsy uśmiechnęła się i zasnęła, wciąż z dłonią na brzuchu.

Po wczorajszej ekshumacji w komisariacie panował nastrój oczekiwania. Zgodnie z przewidywaniami Mellberg nadymał się i przypisywał sobie wszelkie zasługi, ale nie zwracali na niego uwagi.

Martin nie krył ciekawości. Nawet w oczach Gösty pojawiły się iskierki zainteresowania, gdy stali na cmentarzu, broniąc dostępu do grobu. On również snuł rozmaite teorie. Choć niewiele było wiadomo, wszyscy byli pewni, że wczorajsze odkrycie doprowadzi do przełomu i że rozwiązanie jest bliskie.

Pukanie do drzwi przerwało Martinowi rozmyślania.

— Nie przeszkadzam? — spytała Paula.

Martin potrząsnął głową.

— Skąd, wchodź.

Paula usiadła.

— Co o tym sądzisz?

— Jeszcze nie wiem. Jestem cholernie ciekaw opinii Pedersena.

— Sądzisz, że gość został zamordowany?

Ciemne oczy Pauli spoglądały na niego z ciekawością.

— A po co mieliby ukrywać zwłoki? — odpowiedział pytaniem.

Paula kiwnęła głową. Też o tym pomyślała.

— Pytanie, dlaczego ta sprawa wypłynęła właśnie teraz. Po sześćdziesięciu latach. Chyba że założymy, że jest związek między śmiercią Britty i Erika a ewentualnym — zrobiła palcami znak cudzysłowu — zabójstwem tego gościa. Ale dlaczego teraz? Co się stało?

— Nie mam pojęcia — odparł Martin z westchnieniem. — Oby sekcja zwłok dostarczyła jakichś konkretów.

— A jeśli nie dostarczy?

Paula powiedziała to, co również jemu chodziło po głowie.

— Pożyjemy, zobaczymy — odparł.

— Skoro już o tym mowa — Paula zmieniła temat. — Przez to całe zamieszanie zapomnieliśmy pobrać próbki DNA. Dziś miały przyjść wyniki badania DNA mordercy Britty, prawda? Przecież nie mamy materiału porównawczego.

— Masz rację — powiedział Martin, podrywając się. — Zabieramy się do roboty.

— Od kogo zaczniemy? Od Axela czy Fransa? Bo skupiamy się na nich, prawda?

— Zacznijmy od Fransa — odparł Martin, wkładając kurtkę.

W Grebbestad po sezonie panowała taka sama pustka jak we Fjällbace. Przejeżdżając, mijali tylko nielicznych przechodniów. Martin zajechał na niewielki parking przed restauracją Telegrafen, następnie przecięli ulicę, kierując się do domu, w którym mieszkał Frans. Zadzwonili do drzwi, nikt nie otwierał.

— Cholera, chyba go nie ma. Będziemy musieli przyjść jeszcze raz. Albo najpierw zadzwonić — powiedział Martin i obrócił się na pięcie, żeby ruszyć do samochodu.